sobota, 26 października 2013

We all gonna go to sleep.

Imię: Seth
Nazwisko: Winchester
Wiek: 27
Rasa: Czarownik
Zawód: Barman w barze ,,Asylum"
Zamieszkały: Nad miejscem pracy.
Słów kilka:
Urodzony i wychowany w Salem. Jego matka była wiedźmą, jego babka była wiedźmą i jak sam lubi mówić ,,on też jest wiedźmą". Mimo, że obydwoje rodziców miało talent do naginania praw fizyki, to matka uczyła syna jak posługiwać się magią i nie dać się jej zabić. Ojciec mało bywał w domu, często w rozjazdach, wpadał na weekendy.
Seth nigdy nie był orłem w nauce, Ci którzy zostali w Salem po ukończeniu liceum, pewnie będą go pamiętać raczej jako zamyślonego (wczesne lata) lub skacowanego (późniejsze lata) przez większość czasu. Lubił za to ćwiczenia, jakie zlecała mu matka i te nieliczne godziny spędzane w warsztacie z ojcem, kiedy wśród dokręcania śrubek i babrania się w silnikowym smarze poznawał sekrety ,,jego" magii.
Teraz nadal nie ma parcia ani na naukę, ani na karierę. Dobrze mu jak jest. Pomaga tym, którym pomóc może dobrze napełniony kieliszek, a i wysłuchać potrafi. Sam, też czasem wypije, czasem więcej niż trochę.
Czasem też rzuci kurwą, jak go potrącisz. Jak zrobisz to drugi raz, to wyrwie Ci język.
[Edit: Jak bardzo nie lubię używać zdjęć, to dodaję to coby nie wypadać z przyjętej na blogu konwencji]

76 komentarzy:

  1. [Jak ma bar, to może z Hankiem by się znał i byłby jednym z tych którzy za jego "rasę " by się nie czepiali, co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam witam, a teraz idę odpisywać :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nie musisz spać, zyskujesz mnóstwo wolnego czasu. Veri niekoniecznie rozumiała, czemu ci idioci z Salem tak marnują noc. Zaklęcie na senność było jednym z pierwszych, którymi się zainteresowała, żeby móc maksymalnie wykorzystywać te dwadzieścia cztery godziny w dobie, chociaż po kilku dniach w tym mieście zaczęła się zastanawiać, czy może ludzie nie korzystają z przywileju snu, żeby zabić nudę. W domu znacznie więcej się działo w magicznym środowisku. Przede wszystkim, nikt się z tym nie chował, a magię rozwijano. Ile fantastycznych pojedynków rozegrała na leśnych polanach! Tutaj nawet nikt nie myślał o tym, żeby próbować takiej rozrywki, wszyscy traktowali magię jak wielki sekret, który ludzie w każdej chwili mogą odkryć. Zero zabawy.
    Jedyną sensowniejszą opcją był bar, ale ile można okradać właściciela z wódki? No, ale przynajmniej miała trochę frajdy z praktykowania magii na ludziach, żeby nie płacić.
    — Wódkę z sokiem — rzuciła do barmana, zajmując miejsce przy stole. Kiedy chciał od niej pieniądze, jak zwykle próbowała wymazać mu siebie z pamięci, ale napotkała lekki opór. O, czarownik, pomyślała z rozbawieniem. Mogłaby użyć na nim mocy, przy drobnej pomocy pierścionka na serdecznym palcu, ale to kłóciłoby się z głównymi zasadami jej klanu – nie można było po cichu manipulować umysłami magów – więc zamiast pokonywać lekki opór związany z magicznymi zdolnościami, po prostu wyjęła zza stanika noszone na wszelki wypadek pieniądze. — Jak to jest być pierwszą osobą, której w tym mieście zapłacę? — spytała ze śmiechem. Na każdym kroku wykorzystywała moce i nie wstydziła się korzystać z tego, że urodziła się lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkąd związała się braterstwem krwi z wampirami, Verest nie posiadała typowej dla ludzi i czarownic aury. To, co jej rasa brała za aurę, było tak naprawdę niehamowanymi strużkami mocy, których dziewczyna nie powstrzymywała, bo lubiła obnosić się ze swoimi zdolnościami. W Salem często to mylono i gdyby sama nie znała prawdy o właściwym źródle roznoszonej energii, pewnie i sama by się nabrała.
    — Mogę, tylko mi się nie chce — rzuciła pewna siebie. Gdyby się uparła, potrafiłaby ugiąć pod naporem swojej mocy w zasadzie każdego przeciętnego czarownika. Problem był tylko jeden. Zasada, do której pomimo swojego paskudnego charakterku się stosowała. Niepisany kodeks peri verest, który wszystkie czarownice stawiał na równi, ergo, nie można było manipulować ich umysłem, nawet jeśli posiadałeś wystarczająco dużo mocy. Co prawda wewnątrz klanu panowała hierarchia, ale były zasady, które dotyczyły wszystkich. Jedna z głównych mówiła, że nie wolno mieszać komuś w głowie bez pozwolenia, czy to werbalnego lub nie. Wyjątek stanowiły sytuacje zagrożenia życia. Z powodu nakładanych na co dzień ograniczeń Veri tak bardzo lubiła leśne pojedynki, gdzie obie strony pozwalały sobie na wszystko, poza uśmiercaniem przeciwnika.

    OdpowiedzUsuń

  5. — Nie każda czarownica przyjeżdża na sabat — prychnęła z oburzeniem. Jej Rodzina tylko za czasów Very była częścią Salem. Od jej spalenia nikt nigdy nie postawił stopy na ziemiach tego miasta, a przesilenie nie przyciągało związanych z nimi wampirów czy wilkołaków w to miejsce, w przeciwieństwie do każdej innej nadnaturalnej istoty na ziemi. Ich Matka rzuciła własną klątwę, a jedynym skutkiem słów Szóstki było magiczne wzmocnienie estońskiego klanu. Ich krew zdobywała te same właściwości, a moc stawała się jeszcze większa, ale nie musieli do tego być na miejscu rzezi czarownic. — Salem to miasto pełne ignorantów. Widzicie coś podobnego do ognia, bierzecie to za ogień. Widzicie coś podobnego do aury, bierzecie to za aurę. Widzicie czarownicę, myślicie, że przyjechała na sabat. Dlatego w końcu łowcy was wytłuką, a klątwa Matki się wypełni — rzuciła pozornie opanowana, ale w środku cała się dziwiła, jak można być tak ograniczonym. Od samego początku swojego pobytu w Salem coraz bardziej się upewniała, że tutejsze czarownice długo nie przetrwają, wiążąc się z ludźmi albo nie szkoląc odpowiednio młodych. Jej rodzina miała słuszność, trzymając się z dala i czekając. Jeszcze kilka wieków i w Salem po czarownicach pozostaną tylko legendy o wyroku z 1626 roku, a jakby też tu mieszkali, to pewnie też im mogłoby coś odbić i też by wyginęli zamiast rosnąć w siłę. Dzieci Very miały więcej oleju w głowie i wyniosły się z miejsca, w którym prędzej czy później groziła im śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Taki szczegół — mieszkańcy Salem nie wiedzą, kim była Vera, bo nie zachowały się żadne legendy czy podania na jej temat. Dokumentację z procesu zniszczono, a wszelkie rozmowy o niej ucięto ze strachu przed klątwą, którą płonąc rzuciła na stosie. Wszyscy w Salem są przekonani, że było tylko sześć czarownic, które powieszono. Załóżmy, że myśli o Verze nie miały miejsca xD]

    Kiedy ludzie z Salem poznaliby historię ich przodkini, pewnie z rozbawieniem stwierdziliby, że nie mogła być potężna, skoro dała się spalić. I tu popełniali błąd. Vera wykorzystała płonący wokół niej ogień, aby zwiększyć swoją moc i zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Rzucona przez nią klątwa była gwarancją na ich bezpieczeństwo i siłę, a nigdy nie mogłaby tego zrobić bez wielkiego ognia. Spłonęła, oddając całą moc następnemu pokoleniu. Ochroniła ich i jednocześnie wzmocniła. To śmierć Very była dla inkwizytorów nauczką, aby nigdy więcej nie spalać wiedźmy na stosie. Tuż po fakcie zrozumieli, że nieświadomie wzmocnili kogoś, kogo chcieli zabić, a dopiero po zniknięciu dzieci czarownicy dotarło do nich, że powodzenie ich zabiegu wynikło z innych priorytetów wiedźmy — nie chciała ocalić siebie, a szóstkę maluchów, które przepadły bez wieści.
    — Och, znalazłam to, czego szukałam. Niedoszkolone czarownice, praktyczny brak artefaktów i bardzo okrojona wiedza w bibliotekach. Przyjechałam do Salem po informacje i je zebrałam. I jeszcze troszeczkę uprzykrzyć wam życie. Można powiedzieć, że to specjalność mojego klanu — rzuciła i w tym momencie w jednej chwili w barze wysiadł cały prąd, chociaż wystarczyło wyjść na ulicę, aby dowiedzieć się, że Veri nie ograniczyła się do baru.

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Jak najbardziej. Tak się zastanawiam oboje są barmani. To jakieś konkurencyjne bary :-P A tak na poważnie, skoro oboje od urodzenia mieszkają w Salem przyjmijmy, że się znają. Sarah ma łagodne usposobienie więc nie powinno być problemów. Pomysł na rozpoczęcie wątku ? Może z racji tego, że Seth jest starszy od Sarah możemy przyjąć, że kiedyś pomagała tej ciamajdzie (którą już nie jest, czasami się zdarzy) i "wykształcił" ją na barmana. Nic innego mi nie przychodzi do głowy. Chyba że masz lepszy pomysł.].

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Luzik, luzik, to w zasadzie było tylko pobieżnie napisane w moim poście, nigdzie więcej nie jest jakoś ściślej określone, dlatego grzecznie tłumaczę ;)]

    — Zastanawiałeś się, czy dasz radę, a nie czy to zrobić — rzuciła z pewnością. Odłączenie całej instalacji tylko na pierwszy rzut oka było takie proste, łup, weź na cel bezpieczniki i pójdzie sprawnie. Problem pojawiał się, kiedy faktycznie musiałeś zlokalizować te bezpieczniki w kilkudziesięciu domach na raz, a moc musiała pokryć wszystkie ciepłym płaszczem, chociaż Veri nie zawracała sobie głowy. Tym razem poszła na łatwiznę. Wybrała inną opcję i zwyczajnie zablokowała dostęp prądu do dzielnicy w jednym ze słupów przekaźnikowych. Później ludzie będą mieli problem, kiedy część urządzeń się poprzepala, kiedy buchnie energia kumulująca się w miejscu zatoru, ale to nie był jej problem. Ona miała swoją moc i sobie z takimi bzdurami poradzi bez dodatkowych kosztów.
    Tak samo jak było z pożarem lasu, niby każdy może z łatwością wzniecić ogień, ale utrzymać go w konkretnym obrębie przez dany okres i zabezpieczyć drzewa przed spaleniem wcale nie byłoby takie bezproblemowe dla magów z Salem.
    Praktykujący magię barman w Asylum nie musiał się ruszać z miejsca, żeby popłynął mu prąd, ale tylko dzięki własnej znajomości położenia kabli w budynku. Czary wymagały wiedzy, a nie działania na oślep.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Na wątek Ana jest chętna:) Tylko powiedz masz może jakiś pomysł? Bo zupełnie dziś nie mam pomysłów, więc oferuję się z zaczęciem:) No i koniecznie jakieś powiązanko:p]

    OdpowiedzUsuń
  10. Była zmęczona, śpiąca i zdenerwowana. Porządnie zdenerwowana. Skończyła pracę w barze przy czym ostatni goście podburzali innych do bójki. Ponad dwadzieścia minut uspokajała dwie, wrogo nastawione wobec siebie grupy mężczyzn. Eh, nadmiar testosteronu, pomyślała. Kiedy postraszyła, że poszczuję ich dogiem niemieckim wszyscy opuścili lokal. Wyszła z baru, zamknęła lokal i miała wrażenie, że ktoś za nią idzie. Gdy przyśpieszyła ktoś przyśpieszył również. Miejsce jakim było Salem dodatkowo potęgowało obraz niebezpieczeństw. Skręciła w najbliższa uliczkę, zderzając się z drugą osobę.
    - Przepraszam, nie chciałam - powiedziała. Podniosła głowę i zauważyła, że to nikt inny jak... - Seth, to ty. Cieszę się, że cię widzę. - obróciła się za siebie. Nikogo nie było. Wyobraźnia ?

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  11. Seth niepotrzebnie martwił się o szpital. Może była wredną małpą, która lubiła robić zamieszanie, ale nie była morderczynią. Od brudnej roboty zawsze były wampiry. Zresztą, gdyby zabijała ludzi to kim później by manipulowała? Prawdę mówiąc, Veri prawdopodobnie ma luźniejsze poglądy niż połowa starszyzny w Salem. A na pewno zgoła inne od tych, którzy chcą zabijać pobratymców jej towarzyszy. Wampiry też kiedyś były ludźmi i też chcą żyć. Tak samo życia pragną wilkołaki. Czy to, że stanowią zagrożenie oznacza, że trzeba ich wytłuc? Łowcy to też zagrożenie, tyle że bezpośrednio dla czarownic, a nie zwyczajnych ludzi, a jakoś dalej bawią się w polowania.
    — Nie jestem wszechmogąca. Na przykład nie mogę przywrócić zmarłych do życia. Poza tym, ograniczają mnie zasady klanu — oznajmiła, ale nie miała zamiaru zagłębiać się w ten temat. Opinia czarownicy, która może wszystko, jej odpowiadała. Przynajmniej nikt nie będzie szukał jej słabych punktów ani łudził się, że nagle z zarozumiałej i aroganckiej zołzy stanie się potulna i milutka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zmrużyła oczy wyglądając kogokolwiek bądź czegokolwiek w pobliżu oprócz ich dwójki. Uspokoiła oddech.
    - Nie, po prostu myślałam - machnęła ręką - nie ważne, wydawało mi się. Jestem chyba zmęczona. Przydałaby mi się porządny kubek czarnej kawy. - rzuciła od niechcenia.
    - Wiesz, w tym płaszczu - dotknęła materiał - wyglądasz, jak Neo z Matrixa - zaśmiała się. Zbyt duża ilość filmów w wieczorne dni najwyraźniej przyczyniała się do wypowiadanych głupot.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  13. — Skromność, pokora i realizm to niekoniecznie moja działka — zaśmiała się pod nosem. Veri emanowała poczuciem wyższości nad innymi, widać to było w każdym jej geście, w każdym ruchu, w każdym słowie. Dzięki przekonaniu o własnej sile była pewna siebie i działała bez zawahania. Bo skoro raz podjęła jakąś decyzję, to znaczy, że miała powody, aby inne drogi odrzucić, po co się nad tym rozwodzić i opóźniać nieuniknione? Nie widziała też sensu w ograniczaniu swoim magicznych możliwości. Skoro już los chciał, że urodziła się w takiej a nie innej rodzinie, to czemu ma z tego nie korzystać? To tak jakby dostać prezent i odstawić go w kąt, co świadczyłoby o kompletnym braku szacunku do swojego darczyńcy. Veri kochała swoje życie i nie miała zamiaru żyć nim w pełni. Tak, była jeszcze małolatą, która nie mogła pochwalić się doświadczeniem, ale miała coś, czego często brakuje starszym. Zapał. Chciała być coraz lepsza i to pchało ją naprzód. A częścią stawania się lepszą była dokładna obserwacja otoczenia.
    Nie mogła nie zauważyć, że kiedy barman sięgnął dłonią na kark, spod ubrania wymknął się fragment chowanego pod nim rzemienia. Nie wiedziała, co nieznajomy nosi na szyi, ale wiedziała, że postara się to zmienić. Nie zawsze mężczyźni noszą coś na szyi, a tym bardziej trzeba się na tym skupić, kiedy przy sobie ma coś czarownik. W końcu zazwyczaj każdy taki wisiorek coś oznacza. Nawet ludzie wierzyli w symbole i najłatwiejszym przykładem było to, że część katolików nosiła krzyże, co symbolizowało ich wiarę. Veri też miała ukryte wśród wielu ozdób amulety. Z ochronnym czy wzmacniającym nigdy się nie rozstawała, ale mało kto by pomyślał, że któraś ze zwykłych bransoletek może być ważna.

    OdpowiedzUsuń
  14. [watek cczemuz nie, tyle ze chwilowo brak pomysłu na takowy? No chyba, ze zrobimy miedzy nimi jakies powiazanie, wtedy byłoby łatwiej?]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  15. — Nie, wszystko, na co czekam, to żeby zaciągnąć cię w ciemny kąt i udusić — rzuciła, wywracając oczami. Naprawdę, czy wszyscy w Salem zadawali takie głupie pytania? Gdyby nie miała planów, w ogóle by się nie fatygowała do tego miasta. Komu się chciało tyle godzin spędzić w podróży? Kłopoty sprawiać mogła gdziekolwiek, nie musiała specjalnie po to przemierzać pół świata. Ale co do tych planów, nie miała zamiaru się tak od razu nimi dzielić.

    OdpowiedzUsuń
  16. — Och, nie sądzisz, że inne zakończenie mogłoby zepsuć mój image okrutnej wiedźmy? — rzuciła kompletnie poważnym tonem, ale następujące po chwili wywrócenie oczami skutecznie zepsuło efekt, jakoby faktycznie jej na tym tak bardzo zależało. W Salem prawie wszyscy zakładali, że jej “sztuczki” mają być jakimś zalążkiem dla wielkiego planu wybicia tutejszych wiedźm. Błąd. Veri prędzej by te wiedźmy ochroniła przed łowcami niż faktycznie coś im zrobiła. Była wredna, złośliwa i arogancka, ale po prostu taka była. Nie miała morderczych zapędów i jej klan też nie. Przynajmniej jeśli chodziło o czarownice.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnęła się. Chętnie skorzysta z kawy, zwłaszcza w towarzystwie Setha. czasem miała wrażenie że jest jedyną normalną osobą w tym mieście.
    - Chyba masz rację. - zaśmiała się. Oglądała film, ale najbardziej ze wszystkiego zapamiętała Keanu Reeves'a. Adam, jej chłopak puszczał parokrotnie Matrixa, lecz ona za każdym razem wytrzymywała do końca ze względu na aktora.
    Usiadła na krzesełku nieco spokojniejsza.
    - Wiesz, co raz więcej ludzi przyjeżdża do Salem. I albo mam wybujałą wyobraźnie albo zmęczenie, ale niektórzy są dziwni. Jeszcze inni... przerażający - nie chciała żeby wziął Seth wziął ją za wariatkę. Czuła jednak że musiała to komuś powiedzieć. - Jeszcze te różne "wypadki", podpalenia. - pokręciła głową.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Może masz i rację co do tych podpaleń, ale policja w końcu by ich złapała, ktoś by ich zauważył. Człowiek jest przebiegły i inteligentny, ale to niemożliwe żeby działał z taką precyzją. - zaśmiała się - No chyba, że mowa o jakiś magicznych sztuczkach.
    Rozejrzała się dookoła. właściwie nie zaszły tu duże zmiany. Pamiętała jak Seth uczył ją podstaw w zawodzie barmana. Ach, jaka z niej była ciamajda na początku. Wątpiła czy da radę. Mimo to, uparła się.
    - Nie, musi w tym coś być. Czuję to. Wiem, głupio to brzmi, ale mam wrażenie, że niedługo coś się stanie. Zmieni. - westchnęła. - Czasami odnoszę wrażenie, że wszyscy o czymś wiedzą tylko nie chcą mi powiedzieć o tym. Sądzą, że jestem słaba, miękka. - powiedziała z niejaką wściekłości i pewnością. - Naprawdę sprawiam takie wrażenie, Seth ? Mogę unieść znacznie więcej. - w końcu spędziła lata w sierocińcu, wychowała się bez rodziców, z surowymi zasadami rządzącymi się w ośrodku, radziła sobie sama.
    Chyba jednak poproszę whisky zamiast kawy. - odparła po namyśle.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  19. — Ta twarz sprawia, że nie doceniasz jej właścicielki — zaśmiała się pod nosem. Bawiło ją, jak bardzo ludzie w Salem wątpili w jej umiejętności. Wszyscy albo byli ślepo zapatrzeni w szóstkę, albo w siebie samych. Nie znali jej rodziny i zupełnie nie orientowali się w ich zdolnościach. Ani w ich historii. Nie znali ich największego sojusznika, czyli klątwy rzuconej przez Verę. — Myślisz, że czemu dzieci są zawsze silniejsze od rodziców i odbierają im część mocy? Magia wie, jak o siebie zadbać — stwierdziła pewnie. Veri była pewna swoich zdolności, bo od zawsze powtarzano jej, że jest lepsza. Od ludzi, od większości czarownic, od nieśmiertelnych bestii, które rozrywają śmiertelnikom tętnice. Czemu miałaby kwestionować zdanie zwiadowców albo ludzi znacznie od siebie starszych i doświadczonych? Miała szacunek do nich i ich opinii, a informacjom szpiegów ufała. W końcu to peri verest zachowali swoje istnienie w tajemnicy, jednocześnie kontrolując resztę magicznej społeczności, a nie na odwrót.

    OdpowiedzUsuń
  20. [U, Jon na zdjęciu :>]

    — Dlatego moja Rodzina dba o to, aby szkolić dzieci od małego — przyznała zgodnie z prawdą. Nikt w peri verest nie zostawiał magów samym sobie, zawsze ktoś czuwał nad nowymi. Na początku uczono dzieci kamuflażu, opanowania i drobnych zaklęć, a potem stopniowo przechodzono do bardziej skomplikowanych. W pewnym momencie zaczynano jedynie zaspokajać ciekawość młodych czarownic i czarowników. Przestawali dostawać wiedzę na tacy, a żeby się czegoś dowiedzieć, musieli popracować. Poszperać w obszernych zbiorach, posłuchać przydługich opowieści Starszych. To był dobry system. Najpierw uświadamiano i wzbudzano zainteresowanie, a potem pozostawiali samym sobie. Nie było ograniczeń, mogłeś pytać o wszystko i na każdą rzecz dostawałeś w miarę możliwości odpowiedź, a jeśli nikt nie był w stanie ci jej udzielić, to miałeś wolną rękę na wszelkie eksperymenty. — Wszyscy zapoznają się z tajemnicą, gdy tylko są w stanie podjąć odpowiednie szkolenie — dodała. Nie ignorowano mocy, rozwijano ją. Nie starano się jej tłumić. Członkowie klanu byli dumni, że są w stanie panować nad magią, a nie chowali się po kątach. Korzystali z niej na co dzień. Nie bali się tego.

    OdpowiedzUsuń
  21. Seth słusznie podejrzewał, że miała przy sobie coś, co ją wspomagało, jednak Veri wiedziała, jak ważne było zachowanie przedmiotu w tajemnicy. Nikt nie powinien znać najmniejszego sposobu, aby pozbawić ją chociażby ułamka mocy. Zbytnio lubiła własną siłę, aby pozwolić na osłabienie w nawet najmniejszym, niezauważalnym stopniu. Przyzwyczaiła się, że nie musi się martwić, że ktoś przewyższy ją umiejętnościami.
    — Tak — odpowiedziała i machnęła ręką, momentalnie napełniając sobie szklankę takim drinkiem, jaki miała chwilę wcześniej. Niektórych mogłoby zainteresować, czemu w ogóle przychodziła do barów, manipulowała ludzkimi umysłami albo czasem płaciła pracującym w nich czarownikom. Bo lubiła to. W jakimś stopniu ludzka część jej natury lubiła ten kontakt z drugą osobą. Poza tym, zabawnie piło się za darmo ze świadomością, że później rachunki nie będą się zgadzać. Veri lubiła wprowadzać zamieszanie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Sarah spojrzała najpierw do szklanki. Pracowała w barze, podawała drinki, ale jeśli się zastanowić ona sama rzadziej piła. Zazwyczaj w domu sama albo w gronie przyjaciół bądź zaufanych osób. Miała słabą głowę. Po zbyt dużej ilości alkoholu, głupiała. Ale dziś musiała się napić. Wypiła łyk, i nim zdecydowała odstawić szklankę wychyliła naczynie i dokończyła drinka.
    - Jeszcze raz to samo - powiedziała.
    - Tajne stowarzyszenie - powtórzyła słowa Setha i jakby natchniona alkoholem zaczęła nad tym myśleć - To by miało sens. większy bądź mniejszy, ale takie ewentualność można wziąć pod uwagę. Od paru klientów słyszałam o wypadać pewnych ludzi do lasu. Ciekawe - zamyśliła się. Może warto się tam rozejrzeć, pomyślała.
    - Myślisz, że nie nadaje się na bohaterkę, hmm ? Chyba nie chcesz powiedzieć, że jestem typowym przykładem damy, która należy ratować tylko z kłopotów - zaśmiała się. Owszem, nie była typem kobiety kot, ale niewinnym barankiem również.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  23. — A co ciekawego jest w wizji siedzenia samej przed telewizor ze szklanką w ręce? Nigdy nie bawiło mnie bycie odludkiem. Nie ma kogo denerwować — powiedziała, a kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu. Może Veri była wredną małpą, ale potrzebowała innych osób. Dla niektórych była stosunkowo miła, innych denerwowała, ale jednak zawsze były to jakieś interakcje.

    OdpowiedzUsuń

  24. — To, że mogę, nie oznacza wcale, że zawsze to robię — zauważyła. Czy naprawdę robiła takie złe wrażenie? A może ludzie w Salem byli po prostu przewrażliwieni, bo nikt nie przyzwyczaił ich do takiego zachowania. — Kiedy rozmawiam z barmanem, nie wpływam na jego słowa, żeby mówił to, co chcę usłyszeć. Potrafię słuchać ludzi i ich opinii, a to, że manipuluję nimi dla darmowych drinków to tylko ułamek mojego wieczoru.
    Nie widziała nic złego w wykorzystywaniu mocy i chyba to najbardziej bolało uzdolnionych mieszkańców Salem. Prawie wszyscy udawali, że są zwykłymi ludźmi zamiast czerpać z tego, że zostali obdarowani niezwykłymi zdolnościami.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Miło to słyszeć - uśmiechnęła się. Drobny komplement, zwłaszcza z ust mężczyzny sprawiał jej radość i co tu mówić łaskotało ego.
    - Nie wiem, ale jak tak myślę, dochodzę do wniosku, że coś może w tym być. Zresztą - machnęła ręką - ostatnio mi się nudzi więc mogę "powęszyć", a nóż zdobędę odznaczenie za zasługi jeśli na coś natrafię - zaśmiała się.


    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  26. — Mało który barman zdaje sobie sprawę z tego, że mogę być niebezpieczna — odparła, wzruszając ramionami. Jego też miała na myśli, ale nie miała zamiaru mówić tego wprost. Skoro jej nie doceniał, trudno. Nie będzie go na siłę przekonywać, że umie czarować. — Ludzie nie czują się zagrożeni, kiedy manipulujesz ich myślami. Luki w pamięci bardzo szybko zapełniają nowymi wrażeniami, chyba że regularnie ich wykorzystujesz. Wtedy ich organizm może uznawać twoją twarz za znajomą, ale nie będzie w stanie dopasować jej do zdarzeń — powiedziała. Wątpiła, aby jej rozmówca miał wystarczająco duże doświadczenie z zabawą ludźmi, żeby znać jej wszystkie niuanse. Był jednym z mieszkańców Salem, zbyt szanował ludzi, aby nadmiernie ich wykorzystywać.

    OdpowiedzUsuń
  27. Aż jej się ciepło zrobiło na jego słowa. Dobrze wiedzieć, że ktoś się o ciebie troszczy, boi to takie ludzkie i co raz rzadziej spotykane.
    - W takim razie natrafiłabym na jakiegoś ch'olernego tchórza - zamilkła. Nie często używała takich słów, ale teraz takowe idealnie pasowało - Najwyżej wstałabym z grobu i prześladowała moje zabójcę. Do ciebie też bym wpadała - mrugnęła do niego.
    - Spokojnie, jeszcze się napatrzysz - zaśmiała się - chodź zapewne w barze nie brakuję ci widoku kobiet i ich ciałek. - Wiedziała że były takie które pokazywały o wiele za dużo. Zwłaszcza w barze po dużej ilości alkoholu. Dla samego Setha można było się rozebrać, zapewne myślały. Przystojny, inteligentny, tajemniczy, wolny. Same cechy.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ponownie napełniła sobie drinka za pomocą magii, próbując dodać mu więcej procentów. W końcu zawsze mogła użyć zaklęcia i doprowadzić się do stanu kompletnej trzeźwości. Może jak zacznie jej szumieć w głowie to wieczór zacznie być bardziej pasjonujący. Jakoś niekoniecznie bawiły ją zwyczajne pogawędki, kiedy w rodzinnych stronach właśnie wypróbowywałaby nowe zaklęcia na jakimś ochotniku, który nie do końca pojmuje, z kim ma do czynienia. Las byłby teraz miejscem, w którym skupiłoby się prawie całe życie magicznej społeczności, a co poniektórzy buszowaliby po domach, bawiąc się w drobnych złodziejaszków. A potem Veri by szukała takich małych cwaniaków i pokazywała, jak wiele brakuje im do złodziei z prawdziwego zdarzenia.
    — Chyba nastolatki powinny zorganizować jakąś demonstrację, że czują się dyskryminowane — stwierdziła i pokiwała głową z udawaną powagą. Im mniej serio ktoś brał jej umiejętności, tym lepiej dla niej.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Jeśli masz jakiś pomysł to wal :D]
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  30. Zaśmiała się
    - Jak dobrze, że nie przechodziłam okresu młodzieńczego buntu. Ciekawe jak by się to skończyło. Seth nie mówił dużo o swoich związkach, dziewczynach. Ona sama też nie pytała. Choć to trochę dziwne.
    - To zadziwiające, że nie masz dziewczyny. Taki facet - pokiwała głową, opróżniając szklankę. Jakiś odgłos wydobył się z głębi lokalu. Zeskoczyła ze stołka, podchodząc bliżej. Dzisiejszy wieczór sprawił, że stała się przewrażliwiona.
    - Mam nadzieję, że nie trzymasz w zamrażalce trupa - zachichotała. Małolaty lubiły czasami stroić sobie różne żarty dorosłym. Ile to razy złapała ich na gorącym uczynku w barze.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Ok, więc grzecznie poczekam :D]
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  32. — Może gdyby ktoś im określił, co uważa za dostatecznie dobre, miałyby szansę na pokazania się od najlepszej strony. Tak spotyka je tylko krytyka, bo nie trafiają w czyjeś gusta. Albo zbytnią uwagę przywiązują do drobiazgów, na które żyjący w danym mieście ignoranci nie zwracają uwagi — rzuciła w odpowiedzi. Niby jak miała udowodnić, że nie jest kolejną, rozwydrzoną dziewczynką, której tylko wydaje się, że ma moc? Veri nie miała zamiaru próbować trafiać na oślep. Taka gra nie była warta świeczki. Nie planowała spędzić najbliższych nocy na wymyślaniu sposobu, który jednoznacznie by pokazał: o tak, ta dziewczyna wie, co robi. Wolała skupić się na przetrząsaniu zbiorów w Bibliotece Szóstki i tym, co ją bawiło.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Spoko, ja tu mam magiczny podgląd na komentarze na całym blogu, więc sobie czytam i wyłapuje, co powinno pójść do mnie, jak ktoś nie tu wrzuci xDD]

    OdpowiedzUsuń
  34. [Hej ;) skoro już zaczepiasz to ja się pytam o wątek! chęci są?]

    Blind

    OdpowiedzUsuń
  35. [a masz może jakiś pomysł? bo ja chwilowo przestałam myśleć...]

    Blind

    OdpowiedzUsuń
  36. [no dobra, zacznę za godzinę lub dwie jak wrócę do domu..]

    OdpowiedzUsuń
  37. Tylko skończony idiota nie poczułby wybuchu mocy, który miał miejsce w lesie. Pierwszy raz od wyjazdu z Estonii poczuła się jak w domu. Energia kipiała i jeśli ktoś wiedział, czym charakteryzowały się magiczne pojedynki, nie mógł tego przegapić.
    Tym razem postanowiła skorzystać z kamuflażu, jaki dawało jej braterstwo krwi z wampirami. Brak aury teoretycznie wykluczał ją spośród żywych istot, jednak był to tylko uboczny efekt rytuału. Czasami bardzo przydatny efekt, który pozwalał skryć się wśród drzew i oglądać, jeśli tylko umiałeś powstrzymać własną magiczną energię przed wydostawaniem się do świata. Veri doskonale o tym wiedziała i z całym skupieniem zalepiała każdą, nawet najmniejszą dziurę w swoim niewidzialnym płaszczu. Wbrew pozorom to właśnie było dla niej najtrudniejsze — nie używanie wielkiej mocy, ale jej powstrzymanie. Na co dzień nie musiała tak bardzo uważać, chciała, żeby widziano w niej czarownicę, więc nie było to takim dużym problemem. Zaczynało doskwierać, kiedy musiałeś się porządnie ukryć.
    Oczywiście jak zawsze w odległości kilku kroków zaszyły się jej wampiry. Tak, jak ona wyczuwała emocje swoich braci, tak i oni czuli jej, chociaż w uboższym stopniu. Wiedzieli, że jest maksymalnie skupiona i czeka, aż wszystko ucichnie. Kiedy była pewna, że zakonnik już dawno odszedł, zeskoczyła ze swojego drzewa (na które swoją drogą pomogły jej z gracją wejść sprawniejsi towarzysze, w końcu nie chciała używać mocy) i wyłoniła się z cienia tuż przed czarownikiem.
    — Może cię to zdziwi, ale naprawdę trzymałam za ciebie kciuki — rzuciła, wyjątkowo bez cienia złośliwości w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  38. — W przeciwieństwie do mieszkańców Salem, pere verest lubią oglądać dobre pojedynki — rzuciła i wywróciła tylko oczami słysząc o nietoperkach. Jej wampiry potrafiły o siebie zadbać i nie potrzebowały niańki. Veri też nie, ale niektórzy tego nie rozumieli i woleli pilnować jej “na wszelki wypadek”. Czasami żałowała, że urodziła się w takiej rodzinie, ale szybko jej przechodziło, kiedy przypominała sobie, że dzięki temu miała moc i od dziecka ją szlifowała. Uważała magię za swój największy atut i najbardziej ceniła w całym życiu. — Nie przyszłam tu z Salem. Lubię las i byłam na obrzeżach, kiedy wybuchła wasza energia. — Wzruszyła ramionami, chociaż faktem było, że dla dobrej walki byłaby skłonna przyjść z samego miasta. Dla niej była to najlepsza rozrywka z możliwych.

    OdpowiedzUsuń
  39. [pewnie jesli wyjazujemy takie checi.
    To teraz pomysł. Skoro on jest czarownikiem to może potrzebował by jakis rzadkich składników? Inne: spotkanie w barze
    No chyba ze wyjdziemy z zalozenia ze sie znaja i pomógl jej kiedys w jakies powaznej sprawie w miescie. ]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  40. - Broń boże, nie ustawiam ci życia - uśmiechnęła się - Ale czy nie jest miło, dobrze mieć kogoś ? - Sarah nie wyobrażała sobie życia w pojedynkę. Nie wyobrażała sobie życia bez towarzystwa innych osób. Byłoby one nudne, puste. Miłość natomiast wypełniała życie i uczyła człowieka nowych rzeczy.
    - Co to właściwie było ? - wróciła na miejsce, ale nadal zastanawiała się nad odgłosem, który jakiś czas temu ją zaniepokoił.
    - Zdecydowałam, że pójdę jutro do tego lasu. Coś tam się musi dziać. Tajne spotkania... - zamyślała się. Nawet jeśli poszukiwania miały okazać się bezowocne odejdzie od codziennej rutyny - Pójdziemy razem ? Zgódź się - zrobiła do Setha maślane oczka.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  41. [a musze ..... *robi slodka minke* ]

    W brew swoim zwyczaja wybrałą się na noc do miasta. Ubrałą się długie obcisle spodnie i złoty top, który idealnie pasował do jej tym razem ciemo-sliwkowcyh włosów. Do tego zabrała także torebkę a wniej miała kilka rzeczy z czarbego rynku, które miała dziś opylic. W końcu gotówka jest dobra na czarna godzinę a ona groszem nie smierdzi.
    Przeszła lesnym skrótem i udała sie do Asylum, gdzie miała nadzieje spotkać kogoś. O ile nie miał dzis wolne. Jednak jej obawy sie nie sprawdziły i jak tylko podeszła do baru zamówiła sobie koktajl.. Czekajac na niego rozgladała sie po barze trochę leniwie. Wyrwała sie z zadumy,. gdy tylko barman postawił jej drinka.

    Serafina

    OdpowiedzUsuń

  42. — Dobry pojedynek, czyli taki, w którym siły są wyrównane i wygrana nie przychodzi łatwo. Czasem wygraną jest samo przeżycie — powiedziała poważnie. — Kiedy obserwujesz starcie dwóch dorównujących sobie siłą czarowników jest to zdecydowanie ciekawsze niż te, w których w ciągu kilku chwil jedna strona pokonuje przeciwnika. Wtedy czujesz, że ktoś wyzwał cię dla żartu, a nie dla faktycznego starcia. No i w najlepszych walkach zawsze uwalnia się dużo mocy, którą umiejętny mag potrafi przejąć, żeby wzmocnić siebie samego. Co prawda ciężko robić to w walce, dlatego czasami bardzo przydaje się ukryty sojusznik, który pomagałby w przechwytywaniu i ponownym dostarczaniu energii. On zbiera rozproszoną moc i odsyła do walczącego. Oczywiście druga strona też może mieć takiego partnera, a wtedy zazwyczaj wygrywa ten, kto ma w sumie silniejszy zespół. Czasem jedna zdolna czarownica wystarczy, żeby zabrać sprzed nosa grupce pomniejszych wiedźm rozrzuconą energię, dlatego warto dobierać sobie odpowiednio silnych sojuszników, a nie byle kogo — dokończyła. Pamiętała, jak sama pierwszy raz usłyszała o wszystkich niuansach pojedynków i drobnych sztuczkach, które wykorzystują co sprytniejsi z klanu.
    Mówiła, a jednocześnie działała. Skoro zagrożenie ze strony mnicha minęło, mogła puścić własną moc swobodnie i zacząć się zbieraniem tej, którą nieopatrznie porzucili na polanie i w okolicy. Te drobiazgi, które jej uciekały były niczym w porównaniu z tym, co mogła zyskać.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Oczywiście, że nie nocą tylko wieczorem - uśmiechnęła się niewinnie Poza tym, nie wykręcaj się pracą w barze - pogroziła mu palcem. - Gdybyś miał zabrać dziewczynę na randkę zaprosiłbyś ją tutaj ? Wiesz jakby co, zawsze pomogę, a ty wtedy spokojnie zabierzesz do łóżka - zaśmiała się - to znaczy do restauracji czy gdzie tam. Alkohol zaczął działać na Sarah, czego dowodem były jej oczy.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń

  44. - dzieki Seth - usmiechnęła sie półgebkiem. Dosunęła do siebie trunek i chwile po tym, saczyła go leniwie. Pytanie oczywiscie do niej dotarło. Tyle, ze rozprawianie o tym w barze mogło być dziwne. Przytaknęła ruchem głowy nie odzywajac się. Zerknęła na niego przygladajac sie tej prozaicznej czynnosci jak obsługa klientów.
    - wygladasz na zmęczonego - rzuciła. - za duzo pracujesz mój drogi. Przydał by ci sie relaks. - dodała - Owszem tylko lepiej rozmawiać o tym na boku a nie tutaj - przekazała mysl. - Kiedy masz przerwę?

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  45. — Moja rodzina jest inna — przyznała ze wzruszeniem ramion. Przecież cały czas podkreślała to, że nie jest jedną z Salem. Wychowywała się w innym środowisku, wśród innych ludzi. Kultywowała inną tradycję, inny sposób życia. Dla niej to nie było dziwne, tylko normalne.
    Usiadła na trawie, koło nóg leżącego Setha. Chwilę jej zajęło podjęcie decyzji, ale ostatecznie postanowiła oddać mu część zebranej magii. Nie pytała go o zdanie, a po prostu przekazała minimum, którego nie było jej żal, a które pozwoliłoby mu skrócić odpoczynek do czystego relaksu, a nie procesu regeneracji.
    — U nas magia nie jest przestępstwem. Doceniamy to, że ją mamy i umiemy się obronić przed ludźmi, którzy chcieliby nam ją odebrać. Nie boimy się mówić, że jesteśmy lepsi czy silniejsi, skoro jesteśmy — ponownie wzruszyła ramionami. Owszem, była pewna siebie i przekonana o wyższości klanu, ale kiedy widziała, co się działo w Salem trudno było nie utwierdzać się we wpajanym od dziecka przekonaniu. — U nas każda czarownica jest otaczana indywidualną opieką. Moja rodzina dba o to, abyśmy umieli korzystać z naszych umiejętności, a nie działali na oślep.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Dlatego musisz się wyrwać z baru. Powtarzam, służę pomocą - pokiwała głową - Poza tym, kto wie. Może natrafisz na jakąś dziewczynę w opałach, kiedy tak będziemy przeczesywać las. Ostatnio kręci się tu tyle kobiet z daleka, że któraś musiała ci wpaść w oko - bardziej stwierdziła niż zadała pytanie.
    Uniosła ręce do góry w obronnym geście
    - Mam chłopaka. Ja nie z tych - pogroziła mu palcem. - Trzeba było by mnie zaczarować abym dopuściła się zdrady - zaśmiała się wskazując na pustą szklankę. Czy Seth jej się podobał ? Owszem, ale traktowała go bardziej jak brata niż mężczyznę z którym mogłaby się związać.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  47. Uniosła brew do góry.
    - uroczy jestes jak zwykle. Powiedź .. czemuz to ja toleruje twoja cudowna twarz? - zapytała udajac powage. Posłała mu znaczace spojrzenie - co tam nowego w miescie? - ponowiła pytanie a jednoczesnie: Tak długo mam czekac? - przewróciła oczami. Wychyliła z kieliszka. - dobra moze być 4 o ile nie zasne ci tutaj. A dobrze wiesz, jak na mnie wplywa alkohol, tylko głupio by mi było prosic wodę - westchnęła - to mozliwe, tyle ze brakuje ci kobiety. Sam jakos nie ogarniasz sie za bardzo - pokazała mu język gdy na nia spojrzał

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  48. — Och, ależ ja grałam w piłkę, wspinałam się po drzewach i robiłam ludziki z kasztanów, tylko najpierw musiałam nauczyć się zaklęcia niwelującego senność i wyczerpanie — powiedziała i zaczęła z nudów skubać trawę. Nie uważała, że coś w swoim życiu straciła. Ten czas, który ludzie poświęcali na sen, ona robiła to, na co miała aktualnie ochotę. — Uczymy się walczyć w obronie własnej. Sami nie atakujemy. Cenimy życie czarownic, a od walki wręcz mamy wampiry. Czerpiemy radość z używania mocy podczas sparingów, a nie z samego faktu sprawiania komuś bólu. — Wywróciła oczami. Chyba żeby zrozumieć pokrętną filozofię jej klanu, trzeba było do niego przynależeć. A przynajmniej nie traktować magii i związanych z nią korzyści jako najgorszego zła.
    Chyba nie powinna wspominać o podejściu do walki, jeśli chciałaby zachować swój wizerunek nieczułej małpy, ale nie miała problemu z mówieniem, jakie są fakty.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Zaraz, to że mam chłopaka nie oznacza od razu, że nie mogę założyć czegoś seksownego na siebie. Zresztą, przy barze czasami siedzą tak długo, bo całkiem przypadkiem schylam się po ściereczkę do blatu - zaśmiała się. Tak, upici faceci byli czasami naiwni albo zbyt pijani aby zrozumieć, że uciekają im pieniądze, bo dziewczyna za barze pozwoli im ilustrowanie dekoltu. Sarah stosowała tę metodę tylko wobec kłopotliwych klientów.
    - Jakie to... - zamilkła - sentymentalne. - uśmiechnęła się. Lubiła tę cechę. Zwłaszcza u mężczyzn. - Ach, rozważałam czasami aby stąd wyjechać ale kończyło się na myśleniu. Trudno byłoby mi się rozstać ze wszystkim i wszystkimi. Bez wyjątku - puściła do niego oczko. - Zresztą nie wierze, że ludzie poza Salem różnią się od tych tutaj -

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Heja Tobie też :) Myślę nad jakimś wątkiem i staram się wymyślić coś ciekawego :) Jakieś podpowiedzi? :)]

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  51. Seth musiał poważnie oberwać podczas walki, jeśli towarzystwo Veri uznawał “za niczego sobie”. Może nie próbowała uprzykrzyć mu życia albo pokazać swojej wyższości, ale nie powinien uznawać, że zaraz się to nie zmieni i nie stanie się upierdliwą małpą, której zwyczajnie nie chce ci się już słuchać.
    — My uważamy to za zdrowy rozsądek. Jakoś nie marzy nam się poderżnięte gardło — powiedziała i wzruszyła ramionami. Wolała spędzić trochę czasu w dzieciństwie na szkoleniu niż później zastanawiać się, czy poradzi sobie z łowcą. Dzięki towarzyszącym wampirom i dobrze opanowanej magii, jej troska o własne bezpieczeństwo ograniczała się do minimum, przez co nie wahała się bawić i czarować na każdym kroku. — Dzięki zapobiegliwości udało nam się przetrwać wieki, chociaż nigdy nie byliśmy specjalnie ostrożni w codziennym życiu. Zagrożenia albo o nas nie wiedziały, albo się nas bały.
    Pere verest byli twardzi i nieustępliwi, a do tego władali silną magią. Czy była to kwestia wychowania? Oczywiście, że tak. Gdyby dzieci nie uczono zaklęć; gdyby nie powtarzano im, że są wyjątkowi, ich Rodzina wyglądałaby inaczej. Veri była typowym przedstawicielem klanu: władczym i aroganckim.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Ja może bym miała pomysł, chociaż nie wiem, czy jest on ambitny tudzież oryginalny, no i nie znam reakcji Twojej postaci, zatem nie wiem czy Seth nie zabiłby pani dżin za coś takiego :D
    Jasmin jest właściwie bezdomna i czasem, aby przeżyć, zmienia się w burka i przytula do jakiejś rodziny na kilka dni, aby dojść do siebie. I załóżmy, że Seth (o ile lubi koty xD) mógłby ją dokarmiać jakiś czas i pewnego feralnego dnia przyłapałby ją w swoim własnym mieszkaniu, ale nie jako puszka, a właśnie w formie ludzkiej. ]

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  53. [blogger lubi czasem mieszac]

    Zaśmiała sie pod nosem patrzac na jego teatralne gesty. Ah ci ludzie... nie przestaja jej zaskakiwać. Westchnęła.
    Nie wiem na co narzekasz. Ty przynajmniej masz jakis wybór - mruknęła. Troche przy tym posmutniała. Nie było w jej rasie ostatnio zbyt wielu samców. Szkoda. Czasem brakowało jej jajek. - Zatem masz nader interesujace zycie Seth. - zachichotała - Byłabym wdzieczna. Tylko odpisz mi z rachunku za TO. Moje fundusze sa nader ograniczone
    To dlatego była czasem zmuszona pozbywac sie własnych cennych piórek. Żyła z tego co jej dawało niebo. Było to nader surowe życie.
    Nawet pustelnik byłby o to zazdrosny.
    - Az tak żle to chyba u ciebie nie ma co?

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  54. [Kurcze, a myślałam, że będę oryginalna xD No nic, trudno :) Zatem zacznę.]

    Zmiana w uroczego zwierzaczka była dobrym patentem, aby chociaż przez kilka dni żyć w miarę normalnie. Ciepłe miejsce przy kaloryferze, na kanapie, miska mleka, a pod nieobecność właściciela, wyżeranie zawartości lodówki stało się niemal sposobem na życie. Nie lubiła kraść, nie znosiła też moknąć czy też głodować. Złoty środek wręcz, jeżeli chodziło o jej przypadek.
    Sprawa w Salem komplikowała się nieco, ponieważ tutaj została dłużej. Przez maga została uwięziona na ziemi, zatem miała nadzieję, że i przez jakąś wiedźmę czy czarodzieja będzie mogła wrócić do swojej sfery.
    Tym razem swoją sztuczkę zastosowała na pewnym mężczyźnie, którego nazywali Seth. Może nie wyglądał na przyjemniaczka, ale mimo to przygarnął wychudzoną, burą kotkę, dokarmił ją nieco, a kiedy jego nie było, dokarmiała się sama.
    Kiedy tylko drzwi za Sethem zamknęły się, przemieniła się znów i rozciągnęła obolałe kości. Częsta zmiana formy nieco łagodziła ból przebywania w materialnej formie, jednak do całkowitej sprawności, było jej wciąż daleko. Nucąc cicho podeszła do lodówki i otworzyła ją, zastanawiając się co by dzisiaj zjeść. Nie brała zbyt wiele, aby właściciel nie nabrał zbyt dużych podejrzeń jednak tyle, aby choć trochę zaspokoić głód. Przeczesała czarną czuprynę i sapnęła, biorąc w końcu trzy plasterki sera. Wzięła też bułkę i wgryzła się w nią, wracając na kanapę.
    Właśnie przełykała ostatni kęs, kiedy zazgrzytał zamek w drzwiach. Jasmin zamarła. Cholera. Przecież miało go nie być do wieczora! Na przemianę było już za późno, przyłapałby ją. Nawet do okna nie zdąży dotrzeć. Musiała przygotować się na konfrontację. Może jednak uda jej się uciec. Jakoś. Przecież zawsze jej się udawało.

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  55. Przewróciła oczami i spokojnie powiedziała
    - Seth, związek to nie więzienie. - Kochała Adama pomimo krótkiego stażu ich związku. Nie pozwalała sobie na zdrady, szczenięce ataki zazdrości, gierki. Jednak była kobietą i lubiła czuć się atrakcyjna. Zwłaszcza dla mężczyzn. Pewne działania dyktowany były naiwnością i poczuciem własnej wartości. - Przecież nie będę ukrywać tych nóg - położyła jedną nogę na krzesełku obok pomimo spódnicy. Podeszła do góry odsłaniając pewną ilość uda. - dekoltu - zaśmiała się. Ubieram to w czym czuję się wygodnie i kiedy mam na to ochotę. Jeśli kolega będzie trzymać rączki przy sobie nie ma problemu. I mój partner musi to zaakceptować. Zresztą, wiedział co bierze - zaśmiała się.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  56. [W sumie to byłby dobry pomysł, a może Seth w pewnym rodzaju byłby przyjacielem jej rodziny i przypadkiem spotkała by go, gdy wychodziłby z jej domu? Wiesz mogłaby go gdzieś zaprosić? Co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  57. [Tak się spytam - fan supernaturala, czy nazwisko z przypadku?]

    Nie była całkowicie nowa w tym mieście. Kiedyś tu mieszkała - przez kilka pierwszych lat swojego życia, ale potem razem z rodzicami opuściła to miasto i dopiero teraz postanowiła wrócić. Szukając domu w każdym znaczeniu tego słowa zaczynając od zwykłego budynku, poprzez stado, rodzinę, przyjaciół a kończąc na... po prostu dopasowaniu się.
    Niestety... nie pamiętała gdzie mieszkała w tym mieście, ale jeżeli było miejsce, w którym mogłaby się tego dowiedzieć, to był to bar. I to ten konkretny opisany w dzienniku ojca (swoją drogą cóż za idiotyzmem jest dokładne opisanie baru w każdym szczególe, ale nie zrobienie tego samego z miejscem gdzie się mieszkało i zwyczajne nazwanie go "domem").
    Weszła do baru i usiadła na jednym z krzeseł przy barze wpatrując się w barmana i zastanawiając się, czy jest szansa, że znała go kiedyś. Przymknęła oczy i przez moment tylko siedziała. Nie wyczuwała kim był - była w tym jeszcze zupełnie niedoświadczona, choć podobno na jej korzyść działało to, że i ona jeszcze nie miała tego wzroku, który mówił magicznym istotom, że należy do ich kręgu.
    Przysłuchiwała się też temu, co zamawiają jej poprzednicy, by w razie pytania barmana mogła śmiało podać jakąś nazwę. W zasadzie było jej wszystko jedno, byle trunek należał do mocniejszych i był kolorowym drinkiem - takie zboczenie zawodowe.

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  58. Podobno mówiło się, że praca Barmana, to prawie jak bycie psychologiem, tyle się wysłuchuje o ludzkich problemach i zawiłościach. Tak tylko jej przeszło przez myśl... Ją zawsze interesowało to jak ludzie potrafią w różnoraki sposób reagować na tę samą wiadomość... może gdyby została barmanką, to byłaby w stanie obserwować to w większej ilości... Właśnie takie myśli jej przerwał. Otworzyła usta chcąc zamówić i zdała sobie sprawę, że choć chwilę temu słuchała jakie tutaj trunki są najpopularniejsze, to w pewnym momencie się po prostu wyłączyła.
    - Drinka. Zdam się na ciebie. Byle żeby było mocne. - Wilkołaki miały z natury bardzo mocną głowę. - I kolorowe. - Ściągnęła brwi doskonale wiedząc jak to głupio brzmi, ale trudno. Miała ochotę na patrzenie na jakiś neonowy kolor. Dlatego właśnie nigdy nie zrozumie się kobiety.
    Podobno rzucała się w oczy swoim stylem bycia - rudymi włosami i tym spojrzeniem, które wlepiała w kogoś. A że jej myśli nadal od czasu do czasu uciekały do tematu, czy ów barman był jej znany z przeszłości i czy praca barmana sprzyja poznawaniu tajników psychiki ludzkiej, to patrzyła na niego niemal obsesyjnie. Jakby się przejmowała tym, że wygląda dziwnie...

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  59. Popatrzyła na niego przenikliwiej.
    Dzieki, ale nie mogłabym - westchnęła troche smętnie. Dopiła do końca nim w końcu sie ruszyła ze stołka - Mam nadzieje, ze nikt nie wejdzie... - popatrzyła mu znaczaco w oczy.- Nie martwiłabym sie o to akurat. Wole przestrzenie... - pokazała jezyk nim zniknęła na schodach.
    Będac na górze weszła do jego gustownego salonu. Tam przysiadła w fotelu, dziwnie sie w nim czujac, gdyz dalej nie mogła sie przestawic do takiego trubu istnienia.

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  60. — Trzymaj — rzuciła, w jednej chwili wyczarowując szklankę napełnioną wodą. Po zebraniu takiej ilości energii mogła pobawić się w dobrego Samarytanina. Poza tym, jedną z zasad jej klanu była troska o życie czarownic, nawet jeśli na co dzień nie dawała temu wyrazu. Skoro Seth przed chwilą stoczył pojedynek, a Veri dzięki temu pochłonęła mnóstwo jego magii.
    — Twoje gardło na razie ma się dobrze — zaznaczyła, z złośliwym uśmiechem błąkającym się gdzieś po twarzy. Nie, nie dodała nic do wody, a po prostu to chyba jej naturalny grymas, który nieustannie ma sugerować, że coś kombinuje.
    — W zasadzie chyba się sobie nie przedstawiliśmy — zauważyła nagle. Faktem było, że żadne z nich nigdy nie powiedziało swojego imienia drugiemu. — Veri Verest, z Estonii — powiedziała i dygnęła lekko, parodiując panienkę z dobrego domu, którą nigdy nie była. Jednocześnie wyjaśniła się sprawa, skąd jej dziwny akcent.

    OdpowiedzUsuń
  61. Całe szczęście odpuściła sobie pranie, bo prawdopodobnie właśnie teraz paradowałaby po mieszkaniu albo nago, albo w ręczniku, oczywiście równie kradzionym, czy też, bardziej dokładnie mówiąc, pożyczonym. Spoglądała na mężczyznę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony dobrze, że nie podniósł alarmu i nie uznał jej za włamywacza, z drugiej natomiast fakt, że już na samym początku przejrzał jej maskaradę budziło lekką irytację.
    A więc czarownik. Cho.lerny czarownik. Tak długie przebywanie na ziemi za bardzo stępiło jej zmysły.
    - Wcale nie uznałam. To ty wróciłeś trochę za szybko. - Otrzepała dłonie z okruszków. Całe szczęście nie okazywał agresji. Naprawdę nie chciała teraz ani walczyć, ani uciekać na łeb na szyję.- Brawo, przyłapałeś mnie. - Niemal klasnęła w dłonie, ale się powstrzymała się. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu. Spodziewała się, że teraz zacznie się przesłuchanie.

    OdpowiedzUsuń
  62. Nawet nie wiedziała kiedy dokładnie przysnęła. Była w jego domu pare razy w interesach, jednak ładnie i grzecznie siedziała na kanapie. Dopiero ostatnim razem dorwała sie do pilota i zaczęła go podziwiac. Jak przypadkowo właczyła jakis przycisk, prawie podskoczyła lekko poddenerwowana, gdy właczył sie telewizor. A teraz definitywnie zasnęła czego nie powinna robić, ale jakos tak ufała Sethowi. Dziwne uczucie polegać na kims, kto cie moze zabić..
    - mamo.. jeszcze chwilę - mruknęła sennie ignorujac potrzasanie ramienia, które nie ustawało.

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  63. Była w trakcie wybudzania, gdy otrzymała taka wizje. Spanikowana poderwała sie i łapała szybko powietrze, jakby rzeczywiscie sie topiła. Prawe ze dostała spzamów ze zdenerwowania i poddenerwowana, impulsem osmaliła jego kanapę na której lezała. Zamrugała paroklrotnie momentalnie trzezwiejac,
    - ty... - popatrzyła na winowajce, gdy sie upewniła, ze nie jest w wodzie. - Seth do jasnej cholery! Czy cie pogieło? - wbiła w nim wzrok - a pomyslales moze co by sie stało z twym pieknym budynkiem gdyby caly splonal? - zapytała wsciekła.

    OdpowiedzUsuń
  64. Pokiwała głową. Przynajmniej tyle dobrego, że nie rozpracował jej od razu. Co prawda ona pogrywała sobie czasem z innymi, jednak gdy ktoś robił tak z nią, strasznie się irytowała. Pod tym względem kierowała się straszną hipokryzją.
    - Nie jesteś jakiś wyjątkowy, jeżeli o to chodzi. - Przyznała. - Po prostu byłeś pod ręką wtedy, kiedy potrzebowałam schronienia. - Wyjaśniła. Skoro już tu był i ją nakrył, to należały mu się jakieś wyjaśnienia. - Dlaczego pod postacią kota? - Zaśmiała się rozbawiona. Już wyobrażała sobie tą sytuację. - Z pewnością byś pozwolił mi u siebie przeczekać u siebie kilka dni, kiedy podeszłabym do ciebie i po prostu powiedziała: cześć, mogę u ciebie zamieszkać? - Popatrzyła na niego z rozbawieniem. Ciemne do tej pory oczy zmieniły kolor na odcień złota i bursztynu.

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  65. — Oho, rośnie nam kolejny czarownik-alkoholik — parsknęła śmiechem. Akurat nałogi to była paskudna rzecz dla ludzi operujących magią. Mimo wszystkich swoich zdolności ich ciało pozostawało tylko ciałem i jak ludzie wpadali w różne uzależniania. Tylko że wiedźmy nie musiały kupować żadnych używek, jak brakowało to sobie wyczarowywali. Owszem, byli tacy, co twierdzili, że uformowane za pomocą magii rzeczy nie były prawdziwe i nie dają takich samych efektów, ale nawet ci, kiedy postawieni pod ścianą nie potrafili nie ulec. Lepsze to niż nic.
    — Seth — powtórzyła, jakby smakując brzmienie. — To takie zwykłe — skomentowała. Jej imię coś oznaczało, w bardzo łatwy sposób mogło szokować tam, gdzie dotychczas mieszkała. W końcu nie każdy przedstawia się jako “Krew”. Zawsze bawiła ją reakcja Estończyków, a przede wszystkim nauczycielek, gdy pierwszy raz czytały jej nazwisko w szkole.
    Kochała swoje imię.

    OdpowiedzUsuń
  66. [ Ja się również witam i z propozycją wątku przychodzę, bo mi Seth tym wyrywaniem języków zaimponował ;) Tak więc, są może jakieś pomysły? ]
    Zuze

    OdpowiedzUsuń
  67. Gdyby była smokiem, pewnie by było widać pare wydobywajaca sie z jej nosa.
    - idź ty... Nie rób tego więcej. - pogroziła palcem ostrzegawczo - jakos by cie to taczej nie zmartwiło co nie? - uniosła brew przygladajac sie z uwaga. - prawie dostałam przez ciebie zawału.. jak wy to mówicie. - burczała juz troche uspokojona. Jednak jego smiech wyprowadził ja z równowagi i sfajczyła mu jedyny obraz w tym pokoju. - Seth - warknęła zrywajac poduszkę i cisnęła nia w niego - mógłbys przestac? To jest mało zabawne !! - popatrzyła na obraz przywołujac swój ogien z powrotem do siebie. - z konczyłes juz robotę?

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  68. [Chętnie zacznę jedyny mój problem to pomysł ;) Podratujesz? ]
    Zuze

    OdpowiedzUsuń
  69. [ No, dobra. Stawiam, żeby zacząć od pierwszego spotkania, bo mi takie najlepiej wychodzą. Może by tak moją Zuze na kogoś wkurzyć i trochę by ja poniosło? Nie mam tu na myśl afery na cały bar, tylko drobne wywołanie oszałamiającego bólu w głowie jakiegoś przechodnia. Co ty na to? Jeżeli pasuje, to już zaraz zaczynam ;) ]
    Zuze

    OdpowiedzUsuń
  70. Nienawidziłam, gdy ktoś uważał mnie za słabą. Nienawidziłam, gdy ktoś uważał, że moje wróżby są nieprawdziwie. Nienawidziłam, gdy ludzie czochrali moje włosy i patrzyli na mnie z pobłażaniem w oczach. I oto stał przede mną facet, który ze wszystkim czego nienawidziłam się utożsamiał.
    Z sykiem wypuściłam powietrze ,gdy ten zignorował mnie i podszedł do swojej dziewczyny z szerokim uśmiechem na ustach. Brunetka posłała mi rozbawione spojrzenie, ale zauważyłam w jej oczach pewnego rodzaju zmartwienie. Jakoś się jej nie dziwiłam… Przepowiedziałam właśnie jej facetowi, że niedługo umrze. Sama nie byłam do końca pewna, dlaczego to zrobiłam. Po prostu od razu znienawidziłam tego mężczyznę.
    Spojrzałam na nich pustym wzrokiem i lekko przechyliłam głowę w prawo. Nie do końca pewna co właściwie robię zaczęłam wywoływać u nich ból. Prosty, fizyczny ból. Na początku słaby, ale dobrze wiedziałam, że nasilał się on z każdą sekundą. Kompletnie bez emocji patrzyłam jak zdezorientowani szukają pomocy u innych. Kompletnie bez emocji patrzyłam jak magia przejmuje kontrolę nad mim ciałem i umysłem.

    OdpowiedzUsuń
  71. Wzruszyła ramionami na jego uwagę. Kiedy masz na imię “krew”, każde inne brzmi dla ciebie całkowicie zwyczajnie.
    — Lepiej, żebym ja zebrała twoją moc niż próbował to zrobić twój uroczy gość. Przynajmniej jakąś część odzyskałeś — oznajmiła, strzepując źdźbła trawy ze spodni. Kiedy to mówiła, nie potrafiła spojrzeć Sethowi w twarz. Przyznawanie się do dobrych czynów zawsze stanowiło dla niej problem, a jedną z takich rzeczy było oddanie energii, którą z łatwością mogłaby zagarnąć całą. Bez tego tak szybko by się nie podniósł na nogi, a Veri nienawidziła tej części kodeksu, który kazał dbać o inne czarownice. Zbyt dobrze zdawała sobie sprawę, że umiejętny przeciwnik byłby w stanie to wykorzystać na swoją korzyść. Troszczenie się wyłącznie o czubek własnego nosa uważała za bezpieczniejsze, ale przez wpojone zasady nie mogła sobie na niego pozwalać.

    OdpowiedzUsuń
  72. Poruszała się lekko w rytmie muzyki, która była grana w barze - nie za głośno, ale jako wilkołak miała wyostrzone wszystkie zmysłu. Kiedy mężczyzna postawił przed nią trunek upiła łyk po czym przyjrzała się Czarownikowi.
    - Co to za utwór? - spytała, po czym jeszcze raz się napiła. Podobała jej się ta piosenka. Co do alkoholu, to było to przykre prawdopodobnie, ale dziewczyna nie była koneserką alkoholi i było jej dosłownie wszystko jedno co pije, byle by to nie było piwem, którego nie trawiła. Lubiła też oczojebne kolory, bo po prostu poprawiały jej samopoczucie. Tak więc jak najbardziej pasował jej podany trunek.
    - Dzięki, jest idealny. - Zamrugała parokrotnie, czując alkohol rozchodzący się po jej ciele. Wilkołaki miały trudności z upijaniem się, więc jeżeli alkohol nie był mocny, to w zasadzie szybciej trzeźwiały niż wprowadzały się w stan nietrzeźwości. To akurat bardzo jej się podobało, bo przed swoją przemianą miała bardzo słabą głowę i to przyjaciel musiał jej pilnować, żeby nie robiła głupich rzeczy. Teraz rzeczywiście mogła pić.
    - Powiedź mi... mieszkasz w tym mieście od zawsze?

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  73. [ Witam :D Preferujesz na wątek z wilkołaczycą? ;>
    Jeśli podrzucisz pomysł zacznę :>]

    Nora Moonray

    OdpowiedzUsuń
  74. Aż uśmiechnęła się na tą myśl. Chociaż bardziej z rozbawieniem niż aprobatą. Śmiała się z tego już wcześniej, kiedy w nocy zwijała się w kłębek w nogach łóżka, a Seth pochrapywał, przewracając się na drugi bok, kompletnie nie świadomy co się dzieje. Przynajmniej do czasu.
    - Nie wiedziałam, że jesteś czarodziejem. Równie dziwnie przecież by brzmiało "cześć, jestem dżinem, przenocujesz mnie?". W przypadku normalnych ludzi prędzej trafiłabym do wariatkowa, niż dostała pokój gościnny. - W prawdzie nadal nie wiedziała, czy Seth jest świadom jej pochodzenia. Równie dobrze mógł ją wziąć za zmiennokształtną.

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  75. [Wreszcie mam czas wpaść tu i wtrącić swje trzy grosze. Co powiesz na wątek tutaj, skoro na drugim blogu coś nie idzie z powodu jego naturalnej śmierci?]

    OdpowiedzUsuń