wtorek, 29 października 2013

Za wrażliwą powierzchnią leży wojownik








Erin Froy



24 letnia wilkołaczyca | Omega | Czarna wilczyca | Kelnerka w jednej z kawiarni | Oddana słodyczom i wysiłkowi fizycznemu | Długa blizna wzdłuż żeber | Najpierw robi później myśli | Sympatyczna | Miła | Czasem wybuchowa | Trzyma się na uboczu | Pomocna | Stara się panować nad swoim wilkiem | Zakochana w książkach | Często buja w obłokach | Pesymistka | Mieszka na obrzeżach Salem, w małym drewnianym domku | Nigdy nie była zakochana | Pochodzi z Kanady | Ugryziona w wieku 19 lat | Marzycielka | Podczas pełni ucieka w głąb lasu | Zawsze nosi wisiorek ze zdjęciami rodziców i brata, którzy zginęli w pożarze


 _____________________

Cześć ! 
Karta krótka, ale może z czasem rozbuduję.
Ani ja ani Erin nie gryziemy, a wszelkie
wątki i powiązania jak najbardziej popieramy ^.^  
(Tekst pogrubiony to link) 

199 komentarzy:

  1. [Dobry wieczór, a teraz idę spać, bo coś ostatnio się nie wysypiam xD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam serdecznie :)
    Chciałabym zwrócić uwagę na tyci błędzik - oddana słodyczom, nie "ą" :) Mam nadzieję, że tym nie zraziłam i w razie chęci wątku zapraszam serdecznie pod kartę :) ]

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam cię. Em, em... em... I to tyle.]

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nie, okej, jednak to powiem. Kobieta samotnym wilkiem? To... się nie zdarza o.o Kobiety są za słabe na to, tym bardziej nie panujące nad sobą i będące wilkami tylko cztery lata o.o]

      Usuń
  4. [Ana jest zainteresowana:) Co ty na to by ona była jedną z niewielu osób które moja wredota lubiła?:)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Nie ja układałam rasy i to nie mój blog. Ja wiem jak funkcjonują wilkołaki, bo to moje ulubione fantastyczne. I nie wiem, jak może ci się podobać moja karta skoro nasze wzajemnie się wykluczają, w związku z czym chyba wątku odmówię xP Nie potrafię sobie wyobrazić samotnej wilkołaczki, więc tym bardziej chyba wątkować z nią... Ale jak kiedyś dołączy do stada, to czemu nie ;)]

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  6. [czołem córeczko ;) mamusia jest chetna na wateczek ;)]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  7. [No ja wiem, wiem ;P Ale zaczniesz jak ci pomysłem rzucę? xD
    Dobra, to tak. Jest pełnia, nie? No i on może być akurat w lesie, bo kogoś tam będzie szukał, jakiegoś wampira czy coś. I się na nią natknie. I może zacząć do niej strzelać czy coś. A dalej jakoś pójdzie :D
    Pasuje czy myśleć dalej? ^^]

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  8. [ja zawsze jestem chetna xD hmm szczerze mówiac: oprócz wampirów bywałam nimi a ogien to mój zywioł ;p No i ... na tamtym blogu nie mogłam sie jakos wpasowac ;/
    Nie dobra córcia.. wykorzystuje mamusie ^^ no chyba ze zrzadzeniem losu na nie obie urzadzi sie polowanie? ]

    Nigdy nie przepadała za walkami. Szczerze mówiac to sie nimi brzydziła i jak tylko mogła je unikać robiła to. Jednak czasem nie mogła postapić tak jak teraz.
    Wiedziała oczywiscie, ze jej magia czasem przyciaga innych ale takiej grupki jeszcze nie spotkała. Było ich ok. 10. To duzo jak na okoliczności skradzenia jej piór. Nie zeby coś. Fakt, iz były cenne jednak jesli by ktos je poprosił.. otrzymałby z jedno. Lecz.. wyrywanie je z ogona baaardzo ja bolało. Ale tłumacz tym ludziom?! Zakrawało wrecz o cud. To tak jakby "mówiła" do sciany.
    Świst pocisku skutecznie ja obudził z zamyslenia i dzieki temu kulka przeznaczona dla niej trafiła w drzewo. Zapiszczała poddenerwowana, umykajac w glab ciemnego boru, gdy tylko usłyszała kroki biegnace w jej kierunku.
    - tam jest! - dał sie usłyszec okrzyk. Przechyliła głowe na bok by sie przyjrzeć otoczeniu.

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  9. [Wejdź na GG jak będziesz mogła ;*]

    Las jak las. Zawsze ten sam. Tym razem jednak nie miał za bardzo wyjścia i zmuszony był przedzierać się przez wysokie chaszcze z bronią w dłoni. Trzymał palec na spuście, zachowując milczenie i starając się chodzić jak najciszej mógł.
    Jego celem był młody wampir łażący po lesie już od dłuższego czasu. Rzecz jasna nikt nie mógł sobie z nim poradzić, tak że zadanie "unieszkodliwienia" do zostało bezlitośnie zwalone na jego głowę. Miał wybór? No jasne, że nie. Nikt nie dał mu nawet wskazówki, gdzie mógłby go szukać.
    Odbezpieczył broń, słysząc szelest w pobliskich krzakach. Zaczął lustrować wzrokiem okolicę, a blade światło księżyca wcale mu nie pomagało.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miał ochotę się roześmiać. Naprawdę! No bo myślał, że nie wiadomo co na niego wyskoczy, a tu proszę, jak się zawiódł! Sporo już mieszkał w tym pokręconym mieście, nic nie było w stanie go zaskoczyć.
    Niemalże natychmiast i jakby odruchowo zmienił magazynek na ten ze srebrnymi nabojami. Wilkowi w czasie pełni może odbić wszystko, Nathan wolał być gotowy, nawet jak miałby zmarnować wszystkie pociski.
    Zmierzył wilka - a raczej wilczycę - spojrzeniem. One nie często były same, często z obstawą, zwłaszcza jeśli coś znaczyła dla stada. Alfa wyjątkowo dba o samice. Nic dziwnego więc, że zaczął się rozglądać widząc ją samą. To był odruch, taki wyuczony. Sporo się uczył, sporo czytał na ten temat. Coś tam wiedział.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiechnął się kpiarsko, ale mimo wszystko nie chował broni. Zapamiętał dokładnie rysopis wampira, którego miał unieszkodliwić. I tak się fajnie złożyło, że wilczyca wykonała za niego brudną robotę. Powinien jej podziękować? Nie... Jako łowca powinien wykorzystać chwilę jej nieuwagi i wpakować jej kilka kulek, ale ku własnemu zaskoczeniu powstrzymał się i zdjął palec ze spustu. Nie zabezpieczył z powrotem broni. Po prostu zrobił się mniej ostrożny i przewrażliwiony, to wszystko.
    Przykucnął, by znaleźć się na wysokości oczu wilczycy.
    - Co tu robisz, co? - mruknął. Wiedział, że ludzka część zwierzęcia go usłyszy i dokładnie zrozumie, i odruchowo będzie chciała odpowiedzieć. Wilk w końcu ulegnie i da jej tą możliwość.
    Tak. Ewidentnie sporo się o tym naczytał.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Powinno pójść łatwo. Witam oczywiście ! ]

    Sarah chcąc się oderwać od klientów w barze, ich "rozbudowanych" opowieści i błagania o następnego drinka na kreskę, wybrała się do biblioteki. Dzień zapowiadał się nadzwyczaj piękne. Postanowiła z tego skorzystać, wypożyczyć książkę i usiąść w parku tak po prostu. Mieć jeden dzień wytchnienia.
    Chodziła właśnie między regałami. Uśmiechnęła się, dostrzegając poszukiwaną książkę. Wyciągnęła po nią rękę, ale ktoś po drugiej stronie był szybszy.
    - Halo, kto tam ? Byłam pierwsza - spojrzała w puste miejsce po książce.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  13. [ no to ja na watek chetna :) Tyle ze Gabejest czarownica ;pp Masz jakis pomysl?;)]

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  14. Sarah przyjrzała się dziewczynie i pierwsze co wydobyło się jej z ust to ;
    - Nowa - pracowała w barze i prędzej czy później nowo przybyli, zjawiali się w lokalu. A jeśli nie, o ich przybyciu dochodziły ją słuchy. Klienci byli tak dobrymi obserwatorami albo nie mieli nic ciekawszego do roboty, bo potrafili opisać turystę.
    - To miłe z twojej strony - powiedziała odbierając książkę. Obiecałam sobie, że przeczytam ja, kiedy oderwę oczy od telewizora z Bradley Cooperem w roli głównej. - zaśmiała się. Tak, patrzenie na buźkę tego aktora poprawiał jej humor.
    - Sarah McCanzie, tutejsza barmanka podająca najlepsze trunki w mieście w najlepszym baru z niekoniecznie najlepszymi i najkulturalniejszymi klientami - czasami kiedy już się odezwała nie mogła przestać mówić. Jedni uważali to za zaletę, drudzy za wadę. - Masz u mnie darmowy drink - dodała.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdy tylko znalazła sie w borze, w wymuszony sposób, wymogła przemianę. Nie mogła sobie pozwolić na otumanienie przemiana w czlowieka, wiec w biegu drapała swoja skórę w miejscach gdzie czuła ból. Zmniejszało to napiecie skóry.
    Zatrzymała sie na chwile by złapac oddech za jakims wiekszym drzewem. Wychyliła sie by sprawdzic gdzie sa napastnicy. Ich nie widziała, ale mieli psy, które miały wyczulony zmysł, łatwo wiec mogły tropić, zwłaszcza ze były obojetne na magię. Przekleła szpetnie po swojemu, gdy poszły w jej kierunku.
    Zaczeła sie teraz posuwac ciszej, kierujac na północny-zachód.
    Przez chwilę myslała, ze ich zgubiła jednak ci chyba sie rozdzielili, wiec chciac nie chcac biegła prosto. az dotarła do niskiej rozpadliny. No i co teraz? - pomyslała łapiac oddech, przy krzakach, które czesciowo ja osłoniły.
    Nawet nie wyczuła ze ktos ja nachodzi od tyłu. Wiec poderwała sie szybko, by spojrzec na kobiete, która dawała jej jakies znaki. Czy to zasadzka? - zmarszczyła brwi. Nie wiedziała teraz to zrobić, jednak tamci zaczeli sie przyblizac wiec nie miała wyjsciach chociaz zrobiła to niechetnie.
    - dlaczego mi pomagasz ? - zapytała cicho.

    [kazdy czaserm ma wenobrak..;]
    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaśmiała się
    - Po raz pierwszy otrzymałam taką propozycję. - wątpiła czy przy swoim temperamencie uda jej się czytać książkę, kiedy obok będzie siedziała druga osoba o której nic nie wiem, a którą chciałaby trochę poznać.
    - Może lepiej się przejdźmy - zaproponowała. - Jesteś w Salem przejazdem czy na dłużej ? - nie była wścibska. Zawsze starała się poznać drugą osobę. A Erin wyglądała na normalną dziewczynę, z którą można porozmawiać i chyba pomilczeć bez krępującej ciszy.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  17. Popatrzyła przenikliwiej na dziewczyne, ale nic nie odrzekła. Rozmowa była niewskazana. Przynajmniej teraz. Mimo oporów, dała sie poprowadzic za nia sciezkami zastanawiajac jednoczesnie dokad ja to wszystko poprowadzi. Posrednim celem przyjazdu tutaj był spokój, ale chyba nie dane jej bedzie otrzymanie go. Westchnęła ciężko, jednoczesnie zmuszajac miesnie nog do wytezonej pracy, bo zaczynała powoli czuc zmeczenie. Nie protestowała na szybkie tempo, az w koncu były po drugiej stronie. Tam złapała kilka oczyszczajacych wdechów.
    Analizowała pytanie przez kilka dobrych sekund nim w koncu przerwała milczenie.
    - własnym istnieniem - odpowiedziała z wystudiowana obojetnoscia. - gdzie my w ogole jestesmy?

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  18. Na drugi dzień
    Nie miał nic do roboty. Nudziło mu się niemiłosiernie. Nie miał już co czytać - wszystko znał na pamięć. Potrzebował czegoś nowego i jakiegoś bardziej kreatywnego zajęcia na wieczór.
    Także udał się do miasta. Nieczęsto tam bywał, jak już to tylko w bibliotece lub księgarni, i w znajomym barze oczywiście. No co jak co, ale tam musiał pójść. Tak też zrobił tego wieczoru, ale tym razem postawił bar na pierwszym miejscu.
    Zasiadł przy kontuarze i skinął głową na barmana, który od razu podał mu whisky w kryształowej szklance. Wolno, niemalże ze znudzeniem zaczął sączyć alkohol.

    OdpowiedzUsuń
  19. [mam ubaw: "śmiały" xD daj im na tyłek xD]

    Myślach kalkulowała. Troche daleko-pomyslała ale skinieniem głowy przyjeła do wiadomości. Dalsza droge przebyły w milczeniu az znalazły sie jakies kilkanascie metrów od jej domu na malej polance
    - sama mieszkasz? - zapytała by sie upewnić a potem ponuro sie zasmiała - kazdy mi to mówi. Gdybym brała to do siebie byłabym martwa czesciej niz inni. Taka medyczna zagadka jak to mowicie. - powiedziała cicho lecz nim posunela sie dalej zagwizdała przeciagle. Odpowiedz jaka otrzymała zadowoliła ja w sposób taki iz sie troche rozluzniła.

    OdpowiedzUsuń
  20. - no powaznie mowie - pozwoliła sobie tym razem na usmiech bez cienia ironii. Przygladała się otoczeniu chłonac widoki - ładnie tutaj skomentowała. Przeszły pod same drzwi. Ona zrobiła to z odrobina niezdecydowania, ale mimo wszystko była ciekawa, jak ludzie mieszkaja. Chocaz ta nie wydawala jej sie do konca ludzka sadzac po drganiach magii. Zmarszczyła brwi odgarniajac tym razem swe blond włosy do tyłu.
    - jesli nie bede przeszkadzac.. - mruknela cicho.

    OdpowiedzUsuń

  21. Dziwnie sie czuła wchodzac do czyjegos domu. Jej dom był na wolnym powietrzu jesli miala taka mozliwosc a tutaj przekraczajac niepewnie próg tej drewnianej pułapki, poczuła się klaustrofobicznie.
    - to troche smutne zycie - skomentowała. Chociaz ona takie samo samotnicze prowadziła zycie - wody poprosze - odpowiedziała - ano.. czy mozesz otworzyc okno - zapytała niepewnie.

    OdpowiedzUsuń
  22. - wiem ze to dziwaczna prosba, ale nie lubie zamkniecia. Nawet jesli to czyis dom - odpowiedziała rozgladajac sie po kuchni. Była nawet ciekawa i funkcjonalnie urzadzona. Sięgnęła po szklankę i wzieła łyka, prawie nie dostrzegajac faktu, iz siedziała sama, gdy wlasciecielka opusciła to pomieszczenie.
    Wstała wiec i udała sie za nia wciaz sciskajac szklanke, jakby była skarbem. Słyszac to pytanie jakby troche skamieniała.
    - nie człowiekiem - odpowiedziała tylko - ludzie paluja na wszystko co jest cenne, co mozna sprzedac nie liczac sie z zyciem. - odpowiedziała z nuta ostrzezenia, nadal próbujac odgadnac z kim lub czym ma do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  23. - niezły masz dom - dodała. Przy czym była ciekawa w jakim tempie mógł by sie spalić. Zagwizdała pod nosem. Dzwiek rozszedł sie i wniknął przez otwarte okno na dwór. Jakies nocne ptasie stworzenie do jej własnego towarzystwa. Była to sowa czubata. Chuchała na parapecie po swojemu a ona słuchała wiesci, które miała do przekazania. - zdaje mi sie, iz teren jest czysty - powiedziała jakby to było cos normalnego. - a wiec jestes wielkiem? - uniosła brew - cos czułam, zes dziecko ksiezyca. - popatrzyła przenikliwiej - co za szczescie iz do pelni jeszcze daleko - zachichotała. - wcale sie nie uwazam za nienormalna. Jestem normalna jak tylko mozna. Przeciez nie bzikuje ani nic. Z toba jest chyba podobnie co nie?

    OdpowiedzUsuń

  24. - wszystko zalezy od tego jak sie patrzy na otaczajacy nas świat - westchnęła - przywołujac do siebie troche przestraszona sowe. Zaczeła ja uspokajac i zapewniac iz z nia jest bezpieczna. Pgłaskała po jej łebku - jestesmy tacy jacy jestesmy i nie my wybieralismy. Troche to samolubna opinia, ale nia jest - popatrzyła w jej oczy - oczywiscie ze je rozumiem i one mnie. Wychowałam sie wsrod nich - odpowiedziała - czy to znaczy takze iz jestem nienormalna? To tak jakbyś uczyła sie obcego języka.

    OdpowiedzUsuń
  25. - tylko ze czasem przez ta wyjatkowosc jestesmy scigani - odpowiedziała, Zachukała wysyłajac sowe do domu - lec bezpiecznie - mruknęła gdy znikła z pola widzenia - ludzie ludziom wilkiem jak to mówi powiedzenie. Sa gorsi od nas. Samo ich zachowanie jest chaotyczne. My walczymy o przetrwanie kazdego dnia. Nie mamy wygodnickiego sposobu zycia - upiła łyk. Chwile milczała rozwazajac pytanie, które czuła ze padnie - nie zrozum mnie zle. Było by lepiej dla nas obu, bys tego nie wiedziała - zapatrzyła sie w swe odbicie w wodzie szklanki - niektóre gatunki sa bardzo rzadkie. Naleze do tej kategorii. - ucieła temat. - powinnam wracać - rzuciła mimochodem.

    OdpowiedzUsuń
  26. Lustrował wzrokiem bar. Niespiesznie, no bo przecież gdzie miałby się spieszyć? W bibliotece pracuje jego znajoma, która doskonale wie, że on często przychodzi w godzinach nocnych. I w podzięce za pozbycie się z jej życia demonów, dorobiła mu dodatkowy klucz do biblioteki. Cóż, to istny dowód na to, że czasami warto być łowcą. Do pustego, ciemnego domu pełnego nietoperzy na strychu też mu się nie spieszyło.
    Opróżniał już drugą szklankę whisky, w niezwykle leniwym tempie. W tym samym czasie co on wypił dwie szklanki, inni wypiliby cztery butelki, czegoś mocniejszego pewnie. Nathan jednak nie należał do takich osób. On się oszczędzał, po części przez wzgląd na chore serce.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń

  27. - cóż... pewnie wyda sie to dziwne ale nie umiem uzywac komórki. - uśmiechnęła sie zazenowana. - mam taki mały wstręt do techniki - wyjasniła. Wstała z krzesła. Sama takze podeszła do kominka a w zasadzie do małego plomyczka, która az ciagnelo do niej i niemal momentalnie zgasło.
    - upss.. wybacz. To moja wina. Przyciagam ogien jak magnes. Pozwól zatem, ze ja zapalę ci w kominku gdyz inaczej nie było by sensu. I po co marnowac zapałki. - zasmiała sie i przykucnęła nad drwami. W dłoni pojawiła sie ognista kulka, która obojętnie wrzuciła do wnetrza.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Czyli rozumie, że zapuszczasz korzenie ? - zapytała. Zazwyczaj nowo przybyli przyjeżdżali, zwiedzali, spędzali kilka tygodni i wracali albo podążali dalej. - To dobrze. Nie wiem, jak ludzie mogą żyć na walizkach. Chyba nie umiałabym tak. Może to kwestia przyzwyczajenia - dodała. Sarah wychowała się w Salem, miała tu przyjaciół, chłopaka. Oczywiście, mogła rzucić wszystko i wyruszyć w świat. Ale... - ale nie dałabym rady bez przyjaciół, najbliższych. Samotne życie prowadzi do pustki, moim zdaniem. - rzekła pewnie.
    - Tak, urodziłam się tutaj... to znaczy chyba...- Nie mogła przecież być pewna czy matka pochodziła z Salem. Przecież ktoś by zapamiętał kobietę w ciąży, która nagle zniknęła z miasteczka. Nigdy jednak nad tym się nie zastanawiała. - Ale wychowywałam się w sierocińcu w Salem, i w końcu zamieszkałam tutaj zamieszkałam więc jestem częścią tej społeczności od początku.

    Sarah.

    OdpowiedzUsuń
  29. W niektórych książkach autorzy porównywali pełnię do swego rodzaju poziomu upicia się. Pijesz bez umiaru, nagle padasz i wszystko się kończy. A na drugi dzień pozostaje jedynie ból głowy, cholerny kac i czarna dziura w pamięci. Z pełnią jest podobnie, no może pomijając kaca.
    Zmrużył powieki, widząc przyglądającą mu się kobietę. Skądś ją kojarzył. To znaczy, nie JĄ. Tylko JEJ oczy. Przyglądał się jej bez słowa i z obojętnym wyrazem twarzy. Tylko jego tęczówki nie uległy masce, jaką przywdział. Wyrażały zaciekawienie.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  30. - nawet nie wiesz jak bardzo - zachichotała troche mało przyjemnie. - to nie była by pierwsza rzecz która uczyniłam. - odpowiedziała prostujac sie. Zapatrzyła sie w ogien patrzac nan rubinowymi tęczówkami. Gdy sie odwracała ponownie miała juz normalne - wszystko zalezy od okoliczności. - podeszła do stołu, dopiła wodę - dzięki za zamelinowanie na jakis czas. - ruszyła w stronę drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  31. - mam, tylko że ja nie zamieszkuje domów tego typu jak twój. - odpowiedziała. Udzieliła jej sie empatia dziewczyny i wiedziała ze mówi to całkiem szczerze. - miło za zainteresowanie... yy jak ci na imie? - zapytała marszczac czolo gdyż doszła do wniosku iż sie nie przedstawiły w tym całym zamieszaniu. - moje imie jest zbyt długie na wasza modłę i trudno sie je wymawia, ale mozna mi mówić Serafina.

    OdpowiedzUsuń
  32. [ ^^ Dawno z tobą nie pisałam XD NA akademii ci wiszę odpisy XD
    Hmm, masz jakiś pomysł na te panie? ;>]

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  33. [huhuhu ok może być księżycowe szaleństwo. Omega to nie jest czasem kozioł ofiarny wilczych stad?]

    OdpowiedzUsuń
  34. Pokręcił głową z rezygnacją i wstał ze stołka. Po krótkiej chwili siedział obok dziewczyny i zamówił kolejnego drinka. Tym razem mocniejszego. Coś z tequilą, o ile się nie mylił, ale nie dbał o to. Siedział tuż obok niej. Nie musiał byś nadprzyrodzonym, żeby czuć jej nerwowość. Po prostu tu czuł. Samo z siebie.
    Przyglądał się jej kątem oka.
    - Co robiłaś w lesie? - spytał w końcu, wciąż lustrując ją z ukosa. Dla ciekawskich słuchaczy ich rozmowa mogła wyglądać naturalnie.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  35. Hm, nie ty jedna jesteś pod wrażeniem, odpowiedział na jej pytanie w myślach. Przewrócił jedynie oczami i opróżnił kieliszek jednym ruchem.
    - Myślisz, że nie wiem? - mruknął. - Owszem, spotkałaś mnie. I wampira, ale jego tylko przez ułamek sekundy. Nie masz stada? Dziwne, że puścili samicę samą. - dodał niezbyt głośno i skinął na barmana, zamawiając jeszcze raz to samo.

    Nathan.

    [Sorki, że tak krótko ;*]

    OdpowiedzUsuń
  36. - bardzo zadko bywam w mieście - odpowiedziała. Skinęła jej głowa - za wiedze trzeba płacić - oznajmiła troche sztywno - miło było poznac wilkołaka. Chociaz to troche dziwne, iz pozwolono ci mieszkac samej - wyraziła swa watpliwosc na głos. - cóz to nie moja sprawa zreszta.
    Przeszła do drzwi wejściowych. A potem na polankę. Tam przystanęła na srodku. Zagwizdała by sie raz jeszcze upewnic czy nikt jej nie obserwuje z ludzi a potem wzywajac swa magie, przemieniła sie.
    Z tyłu za soba usłyszała okrzyk zdziwienia. Potrzasnęła lekko pierzem, Podrapała swedzace od przemiany miejsca i wtedy zerknęła na dom dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń

  37. Wiatr dobrze niósł słowa a ona i tak bez niego usłyszała to jedno słowo.
    Radziłabym przeanalizować rozmowę- zapowiedziała w myslach surowym tonem. Poprawiła lotki p zewnetrznej stronie skrzydła, które uparcie sie zwijały. Nie zeby była pedeantyczna, ale lubiła dobrze czuc wiatr w piórach. - Bywaj Erin - odbiła sie od ziemi, lecz wpierw zostawiła jedno pióro w miejscu gdzie była. Schyliła głowe w to miejsce potem zerknęła na dziewczyne. To dar... Jednakze moze i stac sie on przeklenstwem - Zamachnęła skrzydłami by zwiekszyc wysokosc a potem poszybowała w swoja stronę.

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Czytałam to przed zmianą i teraz aż mi się nie chce xD Kiedyś na pewno przeczytam całość XD Zaczynam już...ale jeśli za krótko wyjdzie to wybacz]

    Tej pełni nie mogłam zasnąć...Tej pełni jak każdej innej miotałam się po pokoju, jak dzikie zwierze w za małej klatce. Byłam dzika, byłam zwierzęciem, a moje ludzkie ciało, było małą klatką...Wszystko się cholera zgadzało!
    Podparłam się rękoma o ścianę, drapiąc ją rosnącymi pazurami. Kolejne ślady, które będę musiała zatynkować.
    Moje oczy zaczęły przybierać żółty odcień...Ten głębszy, niemal jak złociste promienie słońca.
    Jęcząc upadłam na kolana i złapałam się za brzuch minuty przed wymiotami, spowodowanymi bólem wnętrzności.
    Jeszcze trochę, a się odwodnię i umrę zanim stanę się wilkiem...
    Nadal się nie przyzwyczaiłam, nie potrafiłam przywyknąć do tego, że moje ciało co miesiąc zaczyna się buntować - a powinnam! Bo kurde byłam kobietą, a kobiety naprawdę mają przesrane jeśli chodzi o kwestię "co miesiąc".
    Zamknęłam oczy i zaczęłam jakoś lepiej oddychać, zaraz potym jakby Nora Moonray gdzieś odpłynęła...I został jedynie wilk o szarej sierści...Cholernie zły wilk...

    Nora Moonray

    OdpowiedzUsuń

  39. Noc zapadała szybko wiec musiała uwazać, gdyz niestety na niebie o tej porze była niczym latarnia. Tyle ze troche zuzyła swej siły na dwie przemiany, wiec musiała je zregenerować. W tym cale poleciała do małej, płynacej w gestym borze rzeczki. Tam mogła sie najeść do syta i napić. W czasie gdy robiła te czynności obstawiła czujki. Tyle, ze tej nocy chyba sie ludzie poddali. Szczescie w nieszczesciu. Gdy się nasyciła w końcu dotarłą do swej jaskini, by odpoczac po trudach dnia.

    OdpowiedzUsuń
  40. Obudziła sie po kilku godzinach snu, czujac nieodparte zmeczenie, co nader rzadko kiedy sie jej to zdarza. Lecz nie ma co sie dziwić. W końcu dwa przekształcania kształtu w tak krótkim czasie to spory wysiłek. Dlatego też do południa wcale nie wychodziła. Musiała troche dłuzej wypoczac. Wobec tego zwinęła się w kłębek a łeb wstawiła pod skrzydło. I tak spała kolejne kilka godzin.
    Obudził ja głód. Wyszła ze swej troche przyciasbej jaskini na powierzchnie i po krótkim namyslę poleciała na łowy.

    OdpowiedzUsuń
  41. - Sporo wiem o wilkach. - rzucił niby od niechcenia. Spojrzał na nią i nawet lekko się uśmiechnął. - Nathan. - przedstawił się. Nie skomentował jej dalszych słów. Przygarbił się nieco, opierając łokcie na blacie. Zamieszał napojem w kieliszku, przyglądając mu się z uwagą, jakby był czymś niezwykle interesującym. Cóż, czego można się spodziewać po kimś takim jak on? Nadludzcy - jak to nazywa się nadprzyrodzonych w jego branży - tworzą przecież różne historie o łowcach i tak dalej. I to na nich właśnie uczą swoje społeczeństwa.
    Zaraz. Skąd u niego takie myśli?!

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  42. Wybrała osłoniety z dwóch stron mały lasek dębowy. Obok miescił sie mały staw. Tam tylko sie napiła na dobra rybkę poleciała w głab lasu gdzie było ukryte małe waskie jeziorko. Wskoczyła z pluskiem i oddaliła sie od brzegu, wyciszajac swój ogień do minimum. Doprawdy nie chciała osuszyc z jeziorka wode. Szkoda jej było, gdyż był to jeden z ulubionych kacików w tym lesie. Przyjemny chłód piescił jej odnóza.Pozwoliła sie unosić a sama w tym czasie wzięła sie za łowienie.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Hej :) Chcę dać znać, że jeszcze nic nie wymyśliłam :< Nie pominęłam, ani też nie olałam :) Jak tylko coś wymyślę, natychmiast napiszę :)]

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  44. Wybiegłam z domu jaki obecnie zajmowałam już na czterech łapach, rozwalając przednimi łapami drewniane drzwi.
    Moje ciało było teraz masywniejsze, lecz lekkie i przystosowane do długodystansowego sprintu.
    Wbiegłam w pobliski las bez zastanowienia pędząc przed siebie.
    Jak najdalej od cywilizacji, by być w pełni zwierzęciem.
    To było najlepsze, tego chciałam, do tego dążyłam całym szybszym sercem...
    Po kolejnym głębszym susie w przód mój czuły na zapachy nos wyłapał woń innego wilka...Słabszego...W moim przekonaniu.

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  45. [Lubię Lily Collins. Nie tak jak Nikki Hajdu czy Nagy Reka, ale lubię. Całe dwa razy (a może trzy?) prowadziłam postać z jej wizerunkiem, a jak dla mnie to niemalże rekord świata, bo wizerunek nigdy nie spełnia moich oczekiwań. Chociaż szczerze mówiąc mi się nie przyjmowały, samych postaci nie lubiłam. Były zbyt pierdołowate. Ale Tobie z Twoją Erin życzę wszystkiego najlepszego.]

    OdpowiedzUsuń

  46. Gdy podjadła, stwierdziła ze starczy jej pluskania w wodzie. Podpłynęła do brzegu, osuszyła swe piórka od dołu ze zbednej wody i pofrunęła w niebo. Przez jakis czas równo leciała ze stała szybkościa, lecz gdy obok niej przeleciało stadko gesi i zaczeło ja wolacz do wspolnej zabawy, nie mogła sie oprzec. Zawody kto szybszy były by nijak dobre, ale sie zgodziła dawajac mniejszym ptakom fory. Tak zaczal sie podniebne berek. Zaswiergotała radosnie.
    Czas szybko plynal i nadszedł czas pozegnania. Zapiszczała cicho w ich strone gdy tylko się zaczely oddalac. Poczekała az znikna jej z oczu nim sama poleciała na zachód, gdzie były stare mury jakiegos opuszczonego domu. Usiadła na szczycie by przygladac sie otoczeniu. Musiała zaczac szukac jakies jaskini polozonej wyzej i troche bardziej niedostępnej.

    OdpowiedzUsuń
  47. Uśmiechnął się półgębkiem, ale równie szybko ten gest znikł.
    - Długo. - potwierdził, odpowiadając na pytanie, które uznała za nieważnie. Z doświadczenia wiedział, ze bezpieczniej jest odpowiadać na wszystkie pytania. - Od dziesięciu lat, chyba na stałe. - odpowiedział na kolejne, tym razem z łobuzerskim uśmiechem na wargach. Łypnął na nią kątem oka. - A ty? Przejazdem czy na stałe?

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  48. Ludzki zapach drażnił moje wrażliwe nozdrza. Rozwarłam je mocniej i przyspieszyłam, nadając sercu wilka jeszcze szybszy rytm niż dotychczas.
    Wciąż szybciej i szybciej...JESZCZE!
    Instynkt nakazywał mi po prostu biec, znajdywać, atakować. Tak po prostu bez powodu. Byłam wilkołakiem. Wilki potrzebują zachęty do ataku, wilkołakowi wystarczy instynkt.
    Wyczułam ją zanim wybiegła zza dwóch sosen i zagrodziła mi drogę. Mimo, że nie chciałam zatrzymałam się z uniesioną wysoko głową i obnażonymi kłami.

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  49. Kłapnęłam na nią zębami, kiedy mnie dotknęła. Odskoczyłam nieco w tył. Nie przepadałam za bliskością innych wilków, co było po prostu moim wrodzonym systemem obronnym. Za ludźmi czasami też nie przepadałam.
    Bo kto zrozumie Norę?
    Nie prosiłam się o bycie wilkołakiem, nie prosiłam się też o zapędy samotnego wilka, ani o inne sprawy związane z tym pokopanym światem.
    Otoczyła mnie aura spokoju pochodząca od tej wilczycy, ale moje serce wciąż gnało za tamtym człowiekiem w dalekie gęstwiny nieprzyjaznego lasu.
    Niedaleko poniosło się echo wyć...Lekko zaskomliłam. Nie byłam jeszcze członkiem stada, a moje wahanie wciąż się przedłużało...I wciąż...I wciąż...

    OdpowiedzUsuń

  50. Przeleciała chyba z pół lasu a nie zauwazyła nic ciekawego. Troche zrezygnowana poleciała na małe urwisko i tam zrobiła sobie krtka sjestę. Wygrzewała sie na słonku a jego promienie wchodziły miedzy pióra i mieniły sie purpura. Rozsiadła sie wygodniej na skale, która jakby sie do niej dopasowała. Przymknęła oczy, jednak stale była czujna. Wokół było tyle dzwięków. Czuła sie spokojna, ta krótka chwila ciszy. Tak, ze zaczeła po krótkim czasie drzemac.

    OdpowiedzUsuń
  51. Zmruzyl oczy i w zamysleniu odwrocil od niej wzrok. Wpatrzyl sie w swoj prawie pusty kieliszek, jakby gleboko rozwazal zamowienie nastepnej kolejki.
    - Mialem zabic wilka, ktory wykonal za mnie czarna robote? - mruknal pytaniem na pytanie, w jego glosie pobrzmiewalo niemlaze rozbawienie. No wlasnie, niemalze. Nie zabil jej tylko dlatego, ze nie chcial tracic niepotrzebnie nabojow. A, i jego celem byl mlody wampir, nie mlody wilk.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  52. Spojrzałam za nią, potem znów odwróciłam pysk w stronę człowieka idącego tak nieporadnie i głośno...przedzierającego się przez powalone konary, kaleczącego nogi o wystające zewsząd gałęzie...
    Warknęłam na siebie samą, a potem klapnęłam na zadku nie racząc ruszyć się w żadną ze stron. Wybory nigdy nie należały do moich mocnych stron. Zazwyczaj kiedy miałam podjąć decyzję, urządzałam strajk myślowy i nuciłam pod nosem głupie piosenki znanych zespołów.
    Teraz było niemal podobnie, choć umysł wilka, mimo że jednocześnie człowieczy, miał zmienne funkcje i własne priorytety.
    Dlatego zamiast śpiewać po ludzku, wyłam w głowie jak zwierze, którym byłam.
    Spojrzałam w tarczę księżyca...
    Istnieją trzy rodzaje bólu, do wytrzymania, nie do wytrzymania i ten spowodowany zmianą w pełnię księżyca. Jeśli nie zaznałaś ostatniego z tych rodzai, znaczy, że tak naprawdę nie wiesz co to ból i tylko się oszukujesz...Księżyc to wymagająca kochanka każdego wilkołaka...

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  53. Pokrecil glowa i jednak zamowic nastepna kolejke. A co tam, najwyzej jutro bedzie tego cholernie zalowal. Raz sie zyje, nie? To znaczy, on ma jedno, krotkie, ludzkie zycie, a nadludzcy maja jedno, ale stanowczo dluzsze. Wampiry sie nie licza.
    Wrocil do domu. Niechetnie, ale w koncu wrocil. Balansujac na granicy pijanstwa i trzezwosci, wrocil. Od razu rzucil sie na lozko, tulac twarz do poduszki i owijajac sie kocem jak kokonem. Niby dwudziestopieciolatek, a czasami zachowuje sie jak piecioletnie dziecko.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  54. Lazil akurat po lesie. Tak, z nudow. Normalnie sobie spacerowal. Ostatnio kiedy to robil mial piec lat, z rodzicami, starsza siostra i mlodszym kuzynem-sierota. Teraz byl juz dorosly i bez namyslu szwedal sie po lasach bez broni ani nawet czegos co przypominaloby ja.
    Najpierw poczul dym. Pozniej, odrociwszy glowe o dziewiecdziesiat stopni w prawo, dostrzegl miedzy konarami drzew ostre, czdrwone plomienie. Odruchowo rzucil sie biegiem w tamta strone.
    No tak. Dom drewniany, ogien zezre go jakby byl jedynie zapalka. Wystarczyl nawet niedogaszony kominek! Wazniejsze pytanie: co z domownikami?
    Po swojej prawej dostrzegl ruch. Truchtem podbiegl w tamra strone i dostrzegl nikogo inego jak Erin. Mial ichote sie rozesmiac, ale podszedl blizej i przykucnal obok niej.
    - W.porzadku? - spytal, lustrujac ja wzrokiem i szukajac sladow jakichkopwiek poparzen.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  55. Zasmial sie cicho na jej porownanie i pomogl jej wstac, uwazajac n rekr. Co z tego, ze opazenie bylo niewoelkie? Teraz moglo sie im tak wydawac, a w swietle zarowek moglo okazac sie powazna rana.
    - Chodz. Trzeba to opatrzec. - powiedzial, obejmujac ja ramieniem, by jakos mogla sie na nim oprzec. Sam rowniez mial niezbgt przyjemne wspomnienia zwiazane z ognoem, ale nie znal jej wiec nie mogl porownywac. Ba, nawet nie mial ku rtemu prawa.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  56. Nadal z zamknietymi oczami przesunęła głowę na bok, gdy tylko poczuła obsuwajace sie kamyczki z dołu małego urwiska. Eh ktos tu idzie? - przemknęła jej myśl, gdy w końcu raczyła tam spojrzeć.
    Nie ma co podziwiać Erin - mruknęła obojętnie. Uniosła w końcu głowę a potem reszte ciała i przysiadła w pozycji na sfinksa. Z nudów wachlowała siebie ogonem, przy okazji odganiajac natretne muchy.

    OdpowiedzUsuń
  57. Wzruszyl lekko ramionem.
    - Lazenie po lesie to czesc mojej pracy, wilczyco. - mruknal z rozbawieniem.
    Po niecalych dwudziestu minutach dotarli do jego domu. Wpuscil dziewczyne do srodka i pokierowal ja do salonu. Od razu przywital ja duzy pies rasy husky z czerwonoczarna obroza. Patrzyl z zaciekawieniem na nowoprzybyla.
    - Ignoruj go to da ci spokoj. - mruknal, przychodzac... Skads. W dloniach mial spory kawalek gazy, wode utleniona i bandaz elastyczny. Usiadl naprzeciwko Erin. - Pokaz reke. - rzucil, patrzac na nia hwaznie.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  58. Popatrzyła na nia chwilę.
    Kwestia przyzwyczajenia. Cholerne muchy... - burknęła lekko zniecierpliwiona. Podniosła temperature o kilka stopni. - Jestem ptakiem. Nie widze tutaj nic szczegolnego - skomentowała. - No dobra ja płonę no i? Wielka mi rzecz

    OdpowiedzUsuń
  59. - Wiem. - mruknal tylko i wrocil do polewania rany srodkiem dezynfekujacym. Regeneracja w przypadku wilkow nie zawsze dzialala. Wiedzial to, bo i jego pies tez zostal kiedys pogryziony przez wilkolaka i zyskal kilka jego cech, w tym regeneracje. Ale niestety ona nie zawsze dzialala i czesto musial wlasnorecznie opatrywac zwierzeciu rany.
    Gaza starl nadmiar plynu, po czym dokladnie ale ostroznie owinal nadgarstek i dlon dziewczyny bandazem. Widac bylo, ze sie na tym znal. Mial pewna reke, a i dlonie mu sie nie trzesly.
    - Jutro nie bedzie sladu. Ale przez ten czas lepiej nie zdejmuj bandaza i staraj sie kontrolowac zmiany. - polecil dziewczynie. Wstajac, podrapal psa za uszami, a leki wyniosl do lazienki. - Napijesz sie czegos? - spytal z dziwnie uprzejmym usmiechem.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  60. -Boże, co ja takiego robię-mruknęła do siebie, kiedy wieczorem szła leśną ścieżką w stronę niewielkiej polany, która odkryła zaraz po przyjeździe do salem. Nadal jakoś nie mogła przyjąć do wiadomości że jest... czarownicą. Nadal jej to słowo ciężko przechodziło przez gardło. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Julia została całkiem sama. Nie miała komu o tym powiedzieć, a już na pewno nie ojcu. Uznałby że zwariowała i tyle.
    Więc sama próbowała, metodą prób i błędów. Wolała ćwiczyć swoją moc poza domem, w odosobnionym miejscu gdzie miała pewność że nikt jej nie zobaczy i nie przeszkodzi.
    Dotarcie na polanę nie zajęło jej wiele czasu. Po chwili już znalazła się na otwartej przestrzeni, ukrytej w głębi puszczy.
    -Okej. Okej. Spokojnie-mruknęła do siebie po raz kolejny, idąc na sam środek. Stanęła, rozglądając się na boki. Nieprzerwana cisza, która jeszcze chwilę temu panowała, nagle została przerwana delikatnym wiatrem, który zerwał się znikąd. Powoli, z każdą chwilą przybierał na sile, a na ustach Julii pojawił się delikatny uśmiech. Tak, to jej dzieło, to ona to zrobiła. Odgarnęła włosy z twarzy, po czym uniosła głowę w górę. Hm... chyba coraz bardziej zaczęła jej się podobać ta cała moc którą posiadała.
    Osłabiła nieco wiatr, który stał się teraz delikatnym wietrzykiem, po czym usiadła na ziemi, spoglądając przed siebie. W pierwszej chwili nie zauważyła. Dopiero przy lepszym przyglądnięciu się, dostrzegła postać zwierzęcia. A potem zerwała się szybko na nogi, nie kontrolując już w ogóle swojej mocy. Wiatr wezbrał na sile, a Julia gapiła się przed siebie, zszokowana tym co widzi. Kosmyki jej włosów latały na wszystkie możliwe strony, jednakże dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Wilk. Najprawdziwszy wilk. O cholera.
    Julia
    [wybacz za to coś wyżej... :c]

    OdpowiedzUsuń
  61. Lekko sie usmiechnal i znikl w kuchni. Zastanawial sie czy dobrze zrobil. Czy slusznym wyjsciem bylo przyjecie wilkolaka pod swoj dach. Oczywiscie, ze nie, w koncu jest lowca. W kazdej chwili moglby ja zabic. Ale jakos nie czulby chyba tej satysfakcji.
    Po parunastu minutach wrocil do salonu i postawil na stoliku kubek z ciepla herbata. Sam zas usiadl na fotelu naprzeciw dziewczyny.
    - Zazwyczaj skacze na wszystkich z zebami. - mruknal, glowa wskazujac huskiego siedzacego grzecznie u nog Erin. - Chociaz nie powinienem byc zdziwiony. - dodal z leciutkim polusmiechem. Racja, nie powinien. Ciagnie swoj do swego, czyz nie?

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  62. Prychnęłam widząc postawę czarnej wadery. W sumie miałam gdzieś co się stanie...Czy spotkam alfę i stado, czy też nie. Nie chciałam jeszcze wybierać, jeśli chodzi o moją przyszłość w stadzie. Nie lubiłam ulegać innym. W sumie niemal nikomu, a stado to właśnie uległość...Może było by prościej, ale zabrano by mi wolność.
    Pogrzebałam łapą w ziemi i wsadziłam nos w dziurę, starając się wywęszyć jakiegoś gryzonia. Prychnęłam kiedy nic nie wyczułam i przejechałam łapą po pysku.
    Znów spojrzałam na Omegę...
    Kim jesteś?

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  63. Wilk ! Cholera wilk ! Julia nie orientowała się cz w tych stronach są wilki, ale naprawdę poczuła się przestraszona. Gdyby tylko wiedziała że ten wilk to człowiek, być może poczułaby się nieco lepiej. Ale w tej chwili tak się nie czuła. Nie zwracała w ogóle uwagi na wiatr, tylko gapiła się na zwierzę, próbując odgadnąć czy rzuci się na nią, czy też nie. Gdyby jednak się rzucił, użyłaby mocy, żeby go od siebie odrzucić.
    Zorientowała się po chwili że zwierze raczej nie ma złych intencji względem niej, dlatego odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się na boki, po czym uspokoiła wiatr, sprawiając że w ogóle przestał wiać, po czym powoli ruszyła w stronę czarnego wilka. Stanęła kilka kroków od niego, po czym przykucnęła, spoglądając w złociste oczy. Przechyliła głowę lekko w bok, próbując oddychać spokojnie. Owszem, nadal się nieco bała, jednak już nieco mniej.
    -Ale jazda-mruknęła do siebie, uśmiechając się przy tym.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  64. [ To HTML łatwe kody :D pochyła to literka "i" w nawiasach "<>", zakończenie kodu, by był pochylony to w "<>" ukośnik "/" i literka "i" lub "b" zależy jaki kod, tak samo pogrubienie tylko z literką "b" Lepiej wyjaśnić nie umiem, chyba że masz gg to tam...bo tutaj jakbym ci wpisała ten kod to nic by to nie dało. Bloger zmieniłby go w czcionkę ]

    Jestem Nora...Wilkołak z przyczyn jasno nie określonych... odpowiedziałam dość niechętnie, ale jednak odpowiedziałam, co liczy się dla mnie na plus.
    Mimo, że chciałam nie położyłam się...To uchodziłoby za moją uległość względem Erin, a ja nie byłam za dobrą podwładną. Dlatego moje uszy stały na baczność, a głowę miałam nieco wzniesioną.

    Nora Moonray

    OdpowiedzUsuń
  65. [Odpiszesz na Obozie? :*]

    Zmierzwil palcami wlosy.
    - Nie ma za co. - odparl, wzruszajac ramieniem. Nie zrobil tego z obowiazku, czy tez z litosci, albo w podziece za zabicie tamtego wampira. Po prostu... Z wlasnej, nienaciskanej i nieprzymuszonej woli dziwacznie uprzejmego i litosciwego lowcy. Powinien zmienic nastawienie do niektorych istot. Tak, ewidentnie powinien.

    Nathan
    [I sorki, ze znowu tak krotko xD]

    OdpowiedzUsuń
  66. -Być moze, lecz nie ciebie widać na dosyć spore odległości. Czasem wieksze z tym klopoty niz mozesz to ogarnac - westchnęła smętnie kładac głowę na płaskim kamieniu. Przygladała sie jej katem oka jednocześnie lustrujac okolice. Taka jej mała taktyka. Zamilkła na chwil kilka a potem sie odezwała podobnie.
    - Wydajesz sie czymś zmartwiona. Cos nie tak?. - zapytała mimochodem.

    OdpowiedzUsuń
  67. Westchnęła.
    Wstała z miejsca by sfrunąć ze swego miejsca w poblize dziewczyny. Popatrzyła jej w oczy. Pewnie to dziwinie troche wyglądało, jednak były tu tylko we dwie na tej wysokosci.
    - Mogłabym sie tego spodziewać.... Ten ktos wróci po TO- zdawała sobie sprawę z sytuacji. Tak sie jej troche zrobiło smutno, gdy obnizajac temperaturę ognia, by był znosny, musnęła dzióbkiem jej policzek pozwalajac sobie na kontaktowy dotyk. -Zdaje sie iz nie znaleźli.. musiał ktos widać "pochodnie" W końcu widac mnie w nocy lepiej niz za dnia.

    OdpowiedzUsuń
  68. -Dobrze wiesz, ze istnieja inne sposoby by sie dowiedzieć. Czasem Ludzie gadaja o czym popadnie nie zdajac sobie sprawy z ryzyka..- mruknęła. Mozna by pomyslec ze to jakis rodzaj testu. - Bo sa rzadkie. A im rzadszy produkt tym cena staje sie lukratywna. Wielu zabiło by własna matke by zdobyć chocoazby jedno pióro. O reszcie nawet nie wspomniałabym... - przeniosła wzrok na krótko gdzie indziej -Rózne części ciała mej rasy wykorzystywano do złych celów. Myślisz iz czemu jest nas tak mało..? - zapytała - Zabija sie nas gdyz, jako zywe ptaki jestesmy niebezpieczne. Nie mówiac o trudności złapania. Mamy takie samo prawo do zycia jak inni, ale kogos to obchodzi?

    OdpowiedzUsuń
  69. Trwali w milczeniu. On miał przynajmniej chwilkę by się zastanowić nad tym co właśnie robił. Sprowadził wilczycę do swojego domu. On. Łowca odkąd tylko sięgał pamięcią. Zawsze przestrzegający zasad facet sprowadził obcą kobietę (wilkołaka!) do swojego domu. Co się z nim dzieje?
    Postawił sobie jako warunek, że jak tylko to się skończy wyjedzie z Salem. No bo cóż miał uczynić? Chociaż tę jedną noc mogła u niego przenocować...
    - Masz gdzie spać dzisiaj? - spytał cicho, przenosząc na nią wzrok. Te słowa same wydostały się z jego ust. No ale, padło. Z drugiej strony miał wolną sypialnię, więc nie było najmniejszego problemu, przynajmniej z jego "nie-łowczej" strony ducha.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  70. Lubię bezczynność - odparłam neutralnie, ale zaraz moje wilcze serce powiedziało jej, że kłamię. Warknęłam zdenerwowana tak szybkim rytmem i przepływem krwi.
    Mimo, że jesteś poza hierarchią, ja dziwnym trafem odczuwam potrzebę nie okazywania przed tobą uległości...

    Nora.

    OdpowiedzUsuń

  71. -Nie ma minuty bym nie uwazała - westchnęła mrużac z rozkoszy oczy, chociaz miała pewne obawy. Zwykle unikała kontaktów tego typu. - Niestety, lecz bywa to trudne a ja szukam nowego domu, gdyz ten co mam do tej pory jest mało bezpieczny. - mruknęła w myslach. Podobało sie jej głaskanie szczerze mówiac i tak trochę od niechcenia sie odsunęła od jej ręki, nastroszywszy piórka by sie ponownie ułozyły we własciwym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  72. Przygladal sie jej jakis czas. Z zaciekawieniem i jednoczesnie czyms w rodzaju fascynacji. Wydawala sie soeszona, albo wyploszona. Albo to i to.
    - Jakbys chciala mam wolna sypialnie. - rzucil cicho. Podejrzewal ze dziewczyna skorzysta z jego propozycji, ale nie mogl niczego powiedziec na pewno.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  73. Kiedy usłyszała głos w swojej głowie, aż upadła na ziemię, podpierając się rękami. Co z tego że były już całe z ziemi. Tego się nie spodziewała. Nie spodziewała się że usłyszy damski głos w swojej głowie. Zamrugała zdziwiona oczami, nie spuszczając wzroku z wilka.
    -Jasna cholera...-mruknęła najpierw, dopiero potem orientując się że wypadałoby odpowiedzieć na zadane prze wilka, to znaczy wilczycę pytanie.
    -Julia. Jestem tutaj od niedawna. Jak Ty to zrobiłaś?-zapytała, siadając na ziemi, przy okazji odgarniając włosy za ucho.
    -I czekaj... dzisiaj pełnia, nie powinnaś się rzucać na ludzi czy coś?-zadała kolejne pytanie.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  74. Więc bywaj czarna - prychnęłam i szybciej niż się o to podejrzewałam uniosłam zad i zaczęłam pędzić w stronę jak najodleglejszą. Moje łapy ledwo stykały się z ziemią, kiedy wytężałam każdy mięsień, by biec szybciej i szybciej...aż nagle...Księżyc schował się za czarnymi chmurami, a brak jego blasku wydarł mnie siłą z ciała wilka.
    Wylądowałam w liściach na twarzy.
    - Kurwa...

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  75. -Och, takie tam, no wiesz-mruknęła, rozglądając się na boki, po czym machnęła jakby od niechcenia ręką. Znowu zerwał się wiatr, a z ust Julii wydobyło się jakby znudzone westchnięcie.
    -Jestem czarownicą, która dopiero co odkryła moc w sobie więc... próbuję nad nią zapanować, nauczyć się kontroli-wyjaśniła, a wiatr znowu zniknął, tak nagle jak się pojawił.
    -Dlatego wymknęłam się z domu w jakieś ładne, odludne miejsce, żeby poćwiczyć-dodała, biorąc do ręki kawałek patyka. Spojrzała na jego koniec, skupiając się tak, aby po chwili na końcu pojawił się niewielki płomień ognia. Ponownie spojrzała na Erin, tym razem uśmiechając się delikatnie.
    -Chyba Cię to nie dziwi. Znaczy się, taka osoba jak ja.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  76. Podniosl sie z fotela, a dokladnie w tej samej chsili co on wstal, na nogi podniosl sie rowniez husky. Pies wiernie przydreptal do jego nog.
    - Chodz, pokaze ci pokoj. - zasugerowal, a kiedy skinela glowa i wstala, ruszyl w strone schodow. Na pietrze, na korytarzu znajdowaly sie jedynie trzy drzwi. Coz, hall nie byl dlugi, co nie swiadczylo jednak o wielkosci pokoi.
    - Ten po lewej jest pusty. - powiedzial, wskazujac reka tamte drzwi. - W pokoju jest oddzielna lazienka. - dodal jeszcze, wsuwajac dlonie do kieszeni spodni.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  77. -Moim domem sa skały, jaskinie, przestrzeń a nie drewniane domki jak wiekszość mieszka. To co mam było by dobre gdyby nie fakt, iż wszyscy moga je znalelźć byłoby całkiem przytulne. - pisnęła cicho zawzięcie odganiajac uparte muchy.

    OdpowiedzUsuń
  78. W pokoju pierwsze co zrobil to odruchowo wyciagnal spod lozka drewniana skrzynie z nabojami i bronia palna. Srebrne naboje doslownie sie na niego patrzyly. Na te "lowcza" czesc Nathana. Ta druga chciala zamknac skrzynie i wrzucic ja do najblizszej rzeki.
    Pokrecil glowa i zamknal wieko skrzyni. Wsunal ja z powrotem pod lozko, po czym opadl ze zmeczeniem na materac i wgapil sie w bialy sufit. Nawet nie pamietal kiedy zasnal.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń

  79. -Taaa.. - mruknęła tylko.
    Spojrzała sie w stronę rozpadliny, dostrzegajac tam pare wiewiórek wcinajacy kilka orzechów na małym drzewku. Wpatrywała sie w nie tak intensywnie, iz poczuła głód. W sumie to była ta pora na mala przekaskę. Wstała rozciagajac przy tym nogi, by wystartować w dół po nieszczesne zwierzatka. Poruszała sie dosyc cicho i za nim sie obejrzały z mysla o jakims schronieniu ona miała je w swoich szponach. Wróciła na górę i jak gdyby była tu sama zaczęła jesc.

    OdpowiedzUsuń
  80. Przegryzka nie była jej szczytem marzeń, lecz musiała poczekać troche później.
    Natrafiła na spojrzenia rzucane przez dziewczynę.
    A co to za mina? - zapytała rozbawiona łamiac ostatnie kości po posiłku, które zrzuciła na dół - Takie sa prawa natury. Słabsi gina jesli sie nie pilnuja. Silniejszy zabija słabszego czy chorego by przetrwać w niekończacym sie łancuchu zycia. Sama takze jadasz mięso. Kotlety, watróbke czy cos z wołowiny. My przynajmniej jestesmy prosci a ludzie? Oni sa tak skomplikowani i ucywilizowani, ze gdybys miała im kazac zamieszkac na wsi to patrzyliby na ciebie jak na wariatkę..

    OdpowiedzUsuń
  81. Mimo iz Nathan spal jeszcze, jego pies mial inne plany. On wolal nieco pomeczyc ich goscia z samego rana. Nic dziwnego ze zjawil sie na parterze chwile po tym, jak ona opuscila poetro.
    Nathan zas wstal niedlugo pozniej. Lekko obolaly po drinkach z zeszlego wieczoru. Ubral sie w cos w miare normalnego i przyzwoitego, wczesniej wzjal prysznic. Niespiesznie zszedl na dol.
    - Dzien dobry. - usmiechnal sie lekko widzac ja ze swoim psem. Husky slyszac glos wlasciciela zaczal energicznie uderzac ogonem na obie strony i podbiegl lekkim truchtem do niego. Przywitawszy sie, wrocil do Erin. - Wlasny pies mnie zdradzil. - mruknal z teatralnym oburzeniem, ale w jego glosie podbrzmiewala nuta rozbawienia.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  82. [ Może Erin wpadnie do domu Nory? xD Zapuka i ona jej otworzy i rozpoznają się po zapachu...O_o]

    Klnąc pod nosem szłam przez leśną ściółkę, delikatnie stawiając na niej nagie stopy.
    W lesie zapanował nagły mrok, ale moje zmysły działały znakomicie, jeszcze nie wygasłe od momentu przemiany w wilka.
    Podparłam się o jakieś drzewo przykładając nos do jego kory. Byłam tu...Zapach mojego futra otaczał tę okolice.
    Kiedy znalazłam prześwit wśród drzew dostrzegłam swój dom, pozbawiony frontowych drzwi. No pięknie...
    Wdrapałam się po schodach na ganek, mijając połamane drewno. I teraz muszę kupić nowe drzwi.
    Westchnęłam wchodząc do salonu i zgarniając kapę z kanapy. Okryłam się nią. Zamknęłam moskitierę, która dziwnym trafem przetrwała atak mojego wilka na front. Może dlatego że była w tedy otwarta?
    Klapnęłam w salonie przed wygasłym kominkiem.
    - Nie prosiłam się o to...Nie byłam złym człowiekiem...Więc dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  83. [Jezu-Jezu, nie mam pomysłu. Nie jestem pewna, ale chyba wampirki nie lubią wilczków, co? Chociaż można zrobić wyjątek. Chyba, że chcesz srogiego hejta pisać.]


    Anastasia Madsen

    OdpowiedzUsuń
  84. Mimowolnie wyciągnęła rękę, drapiąc wilczycę za uchem. Chyba każdy zwierzak to lubił, nawet jeśli ten potrafił zamienić się potem w człowieka.
    -Taak, tylko problem w tym, że to wcale nie jest takie łatwe. Znaleźć w sobie spokój i równowagę-powiedziała, odgarniając włosy za ucho. Czasami miała takie chwile, że moc jakby sama się uaktywniała, bez pozwolenia Julii. Wtedy ciężko było to okiełznać.
    -Ile tak właściwie masz lat, Erin ?-zapytała, pochylając glowę w dół, by móc spojrzeć na wilczycę.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  85. Wzruszył ramionami i oparł się o framugę. Wciąż nie rozumiał samego siebie, dlaczego pozwolił wilkowi spędzić noc pod jego dachem. Jak pozostali się dowiedzą, to nieźle przetrzepią mu głowę...
    - Jak wolisz. - mruknął niezobowiązująco. Husky natomiast cicho zaskomlał i usiadł przy nogach dziewczyny, nie pozwalając jej iść dalej. Nathan tylko się zaśmiał na jego gest.

    Nathan
    [Sorki, że krótko :**]

    OdpowiedzUsuń
  86. [Hej, o wątek nie trzeba pytać bo zawsze się zgodzę! a co do stadka to witam w stadzie w takim razie xDDD a partnerstwo to pod względem charakteru może być ciężko Erin poradzić sobie z tym bo praktycznie Blind chce się jej pozbyć i dziewczyna musiała by być naprawdę uparta i mściwa żeby przetrwać przy nim gdy on sobie romansuje jak może]

    OdpowiedzUsuń
  87. Gdy tylko dziewczyna opuscila jego dom, on dostal zlecenie. Ponoc schwytano jakiegos wilkolaka, ktorego stado zamieszane bylo w miejscowa bijatyke. Oni - niczym poczciwi policjanci - musieli ja przesluchac i dowiedziec sie wszystkiego czego tylko sie dalo. I to wlasnie Nathan mial zadawac pytania.
    Huskiego zabral ze soba, po czym szybko wyszedl z domu, gotowy i uzbrojony. Do siedziby dotarl niedlugo potem. Skinawszy glowa na fecepcjonistke i uprzedziwszy ja, iz jest z.psem, wszedl do srodka. Husky zaczal byc nerwowy i jakby ostrozny. Szczeknal kilka krotnie, jakby wolal starego pryjaciela.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  88. - To mozliwe - westchnęła tylko kończac z przystawka - A śmiej sie do woli...O ile mozesz.. - dodała ponuro.
    Przekrzywiła głowe na bok jakby nasłuchujac.Czuła że byy obserwowane.

    OdpowiedzUsuń

  89. Nasłuchiwała chwilę nic nie "mowiac". Wydała przeciagle gwizd z siebie, by zwolac na alarm swe czujki. Słychac były wszelkie odgłosy ptasie, jednak niezbyt glosne by nie zagluszac obecnosci tego kogos.
    Wstała z miejsca gdzie siedziała, by wzniesc sie w powietrze i obserwowac z gory. Unosiła sie tak przez dluzsza chwile.

    OdpowiedzUsuń
  90. Husky zerwał mu się ze smyczy i pobiegł korytarzem. Zatrzymał się przy dużych, chyba ołowianych drzwiach na jego końcu. Nathan podszedł do niego, podczas gdy zwierzę drapało pazurami w drzwi żądając, by ktoś je otworzył. On tylko ściągnął brwi i na powrót zapiął smycz na obroży psa, tym razem dużo krócej.
    Podszedł do niego jeden z najmłodszych łowców. Nowe nabytki w jego branży. Z takimi zawsze ciężko.
    - Kto tam jest? - spytał Nathan, głową wskazując drzwi, w które drapał jego pies.
    - Wilczyca, którą masz przesłuchać. - odpowiedział młody, unikając kontaktu wzrokowego ze starszym od siebie. Skinął tylko głową.
    - Dobra. Zaprowadźcie ją na salę, zaraz przyjdę. - mruknął, po czym odszedł skąd przyszedł. Husky wyrywał mu się w kierunku tamtych drzwi, szczekając i skomląc. Uspokoił się dopiero po ładnych dwudziestu minutach.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  91. Jak mówił, tak też zrobił. Równo pół godziny później, kiedy "rozmówił" się z huskim i zawarł z nim jako taki sojusz, dość niechętnie poszedł na wyznaczoną salę. Był tak tylko kwadratowy stół, dwa krzesła i przyciemniana szyba, za którą stało kilku łowców. Husky wiernie siedział u nóg Nathana, chociaż nerwowo podrygiwał, dyskretnie wyciągając głowę w kierunku kobiety siedzącej naprzeciw nich.
    - Od początku. - zaczął, przeglądając jakieś papiery. Nawet nie zwrócił uwagi na to, co znajdowało się na kartkach. - Twoje stado, zwłaszcza wyższe półki hierarchii zamieszane są w okoliczne bójki pod wpływem alkoholu, zdarzały się przypadki podpaleń budynków, zażywania sporych dawek narkotyków. Ile o tym wiesz? - spytał w końcu, wyjaśniwszy dziewczynie zaistniałą sytuację. Dopiero wtedy podniósł wzrok znad kartek papieru.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  92. Na zewnątrz po prostu grał. Nie chciał pokazywać, że ją zna pozostałym, którzy stali za ciemną szybą i bacznie obserwowali każdy ruch. W środku cały drżał. Jakim cudem ona się tu znalazła?! Kiedy ją schwytano? Kto?
    Teraz rozumiał, dlaczego husky tak bardzo chciał, by otworzono mu drzwi, gdy w nie drapał. I zrozumiał, dlaczego teraz wyciągał ku niej głowę z nadzieją, że nikt nie widzi.
    - Jestem przekonany, że możesz. - mruknął, unosząc brwi. Jego głos pozostał niewzruszony. Widać było, że był idealnym aktorem. - Lepiej dla ciebie i watahy, jeśli zaczniesz mówić. - dodał z nutą srogości. Był w pracy. Po za nią może i był inny. Tutaj jednak mieli wyraźnie wytyczone reguły, i ich musieli się trzymać.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  93. To było dziwne. Niczego nie dostrzegła z powietrza, za to poczuła ślad magii. Czyzby jakis czarownik? Maskowanie własnej obecności mogło miec wiele powodów.
    Zmruzyła oczy, gdy dostrzegła poruszajacy sie cień. Otoczyła go ognistym kregiem, by zobaczyc co tez sie stanie. Pisnęła do siebie troche poddenerwowana, gdy ogień jakby zniknal. Interesujace. Wygladało to tak jakby został wchłoniety. I sie w sumie nie pomyliła gdy dostrzegła w jej strone lecaca kulkę czarnej magii. Zrobiła unik.

    OdpowiedzUsuń
  94. Jego również bolał fakt, że wcześniej okazał jej tyle uprzejmości, a teraz musi się do niej zwracać jak do nieznajomej. Dłoń trzymaną pod stołem zacisnął w pięść, jego twarz jednak stanowiła idealną maskę obojętności. Obrócił głowę w stronę przyciemnianej szyby.
    - Dam radę. - mruknął tylko. Chwilę później usłyszał kilkakrotne pikanie, kroki i zamykane na klucz drzwi. Kiedy miał pewność, że zostali sami, spuścił ze smyczy huskiego. Ten od razu podbiegł do dziewczyny i oparł łapy na jej nogach.
    - Nie mamy dużo czasu. - mruknął do niej nerwowo i dość szybko, jednak tak, by mogła go bez problemu zrozumieć. - Powiedz cokolwiek, wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że cię wypuszczą. - powiedział, patrząc jej w oczy.

    Nathan.

    OdpowiedzUsuń
  95. Mężczyzna popatrzyła na wilka przenikliwie. Czuc było bijaca od niego pogardę.
    - macie cos co nalezy sie mnie - raczył odpowiedzieć - gdzie to ukryłas?? - przechylił glowe by mieć na oko oba stworzenia a w szczególnosci na feniksa, który nie był przychylny atakowi i własnie mierzył sie w jego strone w kontrataku z gniewnym okrzykiem. Teraz to on zaczal sie bronić mamroczac jakies zaklecie w obcym jezyku.

    OdpowiedzUsuń
  96. Osunal sie troche na krzesle i potarl skronie palcami.
    - Zmysl cos. - rzucil w koncu w reakcji na jej slowa. - Nie moge napisac w raporcie, ze nie wiesz albo ze to brednie. - dodal w woli wyjasnienia. Upewniwszy sie jeszcze raz, ze zostali sami, podszedl do niej i zdjal srebrne kajdanki z jej rak, jednak szybko zastapil je tymi metalowymi. Te nie mogly juz wyrzadzic jej krzywdy. Mimo wszystko musial dbac o zasady panujace w.miejscu pracy i chcac nie chcac musial skuc ja z.powrotem.
    - Uwierz mi, nie chcesz tu siedziec. - mruknal jeszcze, przygladajsc jej sie spod zmruzonych powiek.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  97. Zdegustowanym ruchem przeczesal wlosy palcami.
    - Jesli powiesz cokolwiek, co choc w czesci jest zgodne z.praeda, pewnie cie wypuszcza, ale niczego nie jestdm w stnie powiedziec na sto procent. - powiedzial dosc nerwowo. Taka byla prawda, w zawodzie lowcow niczego nie mogl nikomu obiecac, nikomu takze nie mogl zaufac.

    Nathan
    [A ja mam taki pomysl. Niech oni sie zakochaja w sobie i Nath mialby przez to problemy w robocie, a Erin w watasze xD]

    OdpowiedzUsuń
  98. [Napiszesz na Oboz? :**]

    Spojrzal na jej dlonie.
    - Nie radze. - mruknal, glowa wskazujac metalowe kajdany na jej nadgarstkach. - Zaprojektowano je specjalnie dla wilkolakow. Jak je roerwiesz, wyleje sie azotan srebra. - poinformowal niezbyt glosno, jakby w obawie, ze wciaz ktos.moze ich uslyzzec. - Czyli to przez mlode wilkolaki, tak? Tylko tyle? - spytal juz normalnym tonem glosu. Coz, musial skonczyc przesluchanie, czyz nie?

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  99. [To moze na maile skonczymy Oboz? XD Bo wene mam xD]

    Przejrzal jeszcze raz papiery, cos zanotowal i skinal glowa.
    - Co wiesz o Alfie? - zadal kolejne pytanie ktore mial na liscie. Czul sie niczym dziennikarz przeprowadzajacy wywiad z kims slawnym, neszcze.przed tym jak zaczeto uzywac dyktafonow.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  100. Zasmial sie krotko i uniosl kartke z pytaniami do gory.
    - Nie wymyslam sobie tych pytan. Wszystko mam.spisane. - powiedzial z rozbawieniem. Opuscil reke z kartka i zaczal przegladac nasteone pytania. Nie bylo ich duzo., ale podejrzewal, ze to nie koniec. Lowcy zwlaszcza z jego oddzialu nie poddawali sie tak latwo.
    - Tylko tyle? Nigdy wczesniej nie widzialas go w.ludzkiej formie? To bylaby duza.pomoc. - mruknal zadajac kolejne pytania.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  101. Wspięłam się na piętro do sypialnianej łazienki, gdzie dokładnie zmyłam z siebie wszelkie zapachy i brudy przyniesione na moim ciele z lasu. Ubrałam się i zeszłam do kuchni, nastawiając wodę na herbatę.
    Przejechałam ręką po wilgotnych włosach. Na chwilę zrobiło mi sie niedobrze, ale opanowałam odruch wymiotny zalewając dziwną tubkę z herbatą.
    Wtedy mój wilczy zmysł zasygnalizował mi czyjeś przybycie. Nie chcący oparzyłam się gorącą wodą i aż warknęłam.
    - Ku... - powstrzymałam się od przekleństwa łapiąc ścierkę i mocząc ją w zimnej wodzie. Podeszłam do moskitiery...
    Spodziewałabym się wszystkiego...Nawet Shreka i Fiony w podróży poślubnej, ale nie nagiej dziewczyny o dziwnym grymasie na twarzy.

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  102. -Chyba Cię wołają-Julia rozejrzała sie na boki, kiedy to usłyszała wycie wilków. Błagała w duchu, żeby przypadkiem nie zachciało im sie tutaj przyjść, bo mogły nie być tak przyjaźnie nastawione jak Erin. Poza tym, jeden wilk był lepszy od całego stada, prawda?
    Odgarnęła włosy za ucho, po czym spojrzała w oczy dziewczyny, uśmiechając się delikatnie.
    -Idź już lepiej. Chyba się trochę niecierpliwią-powiedziała, podpierając się rękami z tyłu.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  103. Zacisnal zeby i ledwo otworzyl usta, a rozleglo sie charakterystyczne klikniecie swiadczace o otwieraniu drzwi. Husky szybko wrocil do jego nog, a on prybral zimna, sroga maske.
    - Jak nie mowisz, zostajesz tutaj. - warknal, po czym wstal z krzesla i wyszedl z sali. Husky, skomlac, poszedl razem z nim.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  104. [Bry!:)
    No dobra, to się pofatyguję korzystając z tego, że mózg jeszcze pomocy nie odmawia i nawet wena jakiegoś złapać się udało..
    Mara to ja, ja to Mara, więc bez hektolitrów kawy się nie obejdzie, przeczuwam więc, że ten mój człowieczek to codziennie po swój własny, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju kubeczek będzie dygać do kawiarni, bo i po cóż się męczyć z ekspresem w domu. Znać się z Erin w takim wypadku musi.
    Co Ty na kolejny dzień z życia, kiedy tradycji musi stać się zadość? :]
    Summa summarum, Mara wpada do kawiarni po kawę i jak zwykle ucina sobie pogawędkę z Erin.
    Any other ideas?]

    Mara

    OdpowiedzUsuń
  105. Musiał się tak zachować, co nie znaczy, że chciał. Znając życie i jego branżę, zabiorą dziewczynę z powrotem do tej celi i będą ją tam trzymać dopóki nie zacznie mówić czegoś więcej, bo póki co odpowiedziała tylko na jedno pytanie. Do tego nie pełnie. Z doświadczenia wiedział, że nie zacznie tak szybko mówić, ale oni mają swoje sposoby.
    Usiadł na korytarzu z mocnym postanowieniem, że nie będzie drążył w sprawę jej i jej stada.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  106. - Czarna... - zmrużyłam oczy i przez chwilę wyglądały dość dziko. W końcu jednak odpuściłam i odsunęłam się robiąc jej przejście. - Wchodź, znajdę dla ciebie jakieś ubranie...Erin? Dobrze pamiętam? - Wskazałam jej salon.- Poczekaj. - Nadal ze ścierką przyłożoną do poparzonej ręki wdrapałam się po schodach. Przez chwilę szukałam odpowiednich ciuchów. Obie byłyśmy szczupłe, więc dobór nie stanowił problemu.
    Wróciłam do niej po chwili, na oparcie jej fotela rzucając dżinsy i t-shirt.
    - Trzymaj.

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  107. Bezczelnie zajrzał do umysłu wilczyce poszukujac potwierdzenia.
    - nie wiesz? - uniósł brew chichoczac szalenczo - nie udawaj kretynki ...
    Spojrzał na feniksa, który rovił szybki zwrót i próbował podejsc go z grugiej strony ale był przygotowany tym razem i przepuscił wpierw obrone a potem atak..

    OdpowiedzUsuń
  108. Było już późno. Powiedział, że zamknie, jak wszyscy wyjdą. Wszyscy wyszli, a on jeszcze nie zamknął. Serio, czasami czuł się jak zwykły pracownik w zwykłym kilkunastopiętrowym biurowcu, otoczony masą zwykłych znajomych z roboty oraz mnóstwem zwykłych papierów do wypełnienia. Od czasu do czasu tylko wydostawał się na nie zwykłe zadania/zlecenia. Od czasu do czasu tylko musiał schwytać nie zwykłe istoty - te należące do światła, jak i te należące do ciemności. Od czasu do czasu tylko przesłuchiwał takie istoty jak jeszcze niedawno Erin.
    Ale ona była inna niż reszta. Przypominała mu kogoś, o kim chciałby zapomnieć. Tak, właśnie tak. Przypominała mu tamtą dziewczynę, która powiedziała "Wybacz Nathan, nie mogę." po czy po prostu zniknęła z jego życia. Nic dziwnego więc, że teraz próbował pomagać wilczycy jak tylko mógł, choć wiedział, że jak ktoś się dowie, będzie miał przerąbane. I ona też, a tego nie chciał.
    Otworzył drzwi jej "celi" i pierwsze co zrobił to wpuścił do środka swojego psa. Potem dopiero wszedł i przymknął za sobą drzwi.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  109. Skrzywił się, kiedy wspomniała o pytaniach. Podszedł nieco bliżej i pozbył się kajdan z jej dłoni, a także reszty łańcuchów, rzucając je w kąt. Kucnął na przeciwko niej.
    - Będzie wyglądało jakbyś sama uciekła. - mruknął tylko i skierował się z powrotem do drzwi. Nie miał zamiaru wyjaśniać jej dlaczego to robi.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  110. - Nikt się nie dowie. - powiedział z zaskakującą pewnością. Patrzył jej w oczy, ale zaraz spuścił wzrok. Za bardzo przypominała mu Corral. Niemal te same oczy i identyczny upór. - Wierz mi, jak też siebie nie rozumiem. - mruknął, nim zdołał ugryźć się w język. Wcisnął dłonie do kieszeni spodni. - Nikogo nie ma. Nikt nie będzie cię widział. Kamery są wyłączone, sam to sprawdziłem. - rzucił jeszcze, podnosząc wzrok z powrotem na jej tęczówki. Był uparty, owszem. A upór z chęcią pomocy rośnie do irytującej odsłony Nathana.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  111. Prawie rzucił za nią to pozornie niezobowiązujące "Uważaj na siebie" lub chociażby "Do zobaczenia". Bo jakoś tak czuł, że ich drogi się jeszcze skrzyżują, i to nie raz.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  112. Wrócił w końcu do siebie. Do pustego, ciemnego, zimnego domu. Dziwnie się czuł, ale nie mógł znaleźć tego przyczyny. Miał jednak wrażenie, że krąży ona wokół Erin.

    Na drugi dzień
    Nie mógł bezczynnie siedzieć w domu. Musiał gdzieś wyjść, do miasta, tak. Nie chciał iść do siedziby łowców, ani też do lasu. Wszystkie przysłane mu zlecenia odłożył na później. Nie chciał wiecznie żyć pracą.
    Wszedł do jednej z kawiarni. Dzisiaj odpuścił sobie bary, chciał pożyć jak normalny facet. Choć jeden dzień.

    OdpowiedzUsuń
  113. Zamówił jedynie kawę mrożoną, nic więcej. Później wstąpi pewnie do biblioteki i tam przesiedzi cały dzień, z Doris. Biedaczka, miała tylko Nathana, którego traktowała jak troskliwego, starszego braciszka. Sama miała zaledwie dziewiętnaście lat, a przez taki a nie inny tryb życia wyglądała na więcej. Odziedziczona po ojcu biblioteka, lekcje na tutejszym uniwersytecie i dodatkowe zajęcia zaoczne... Nathan nieco jej współczuł, ale i rozumiał. Sam też nie miał lekko w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  114. Nie potrafił się nie śmiać w towarzystwie Doris. Była jego przyjaciółką, znała go jak nikt inny, i chyba jako jedyna ze wszystkich kobiet jakie spotkał na swojej drodze, po przyjaźni nie liczyła na nic więcej. Wiedziała co przeżył z Corral i nie chciała, by znów cierpiał, do tego z jej powodu. W jego oczach naprawdę była wspaniałą osobą.
    Został nieco dłużej, by pomóc jej poukładać książki po całym przepracowanym dniu. Rozmawiali, jak zawsze zresztą. Śmiali się razem, co w jego mniemaniu było cudem, że ktoś jeszcze w ogóle wzbudzał w nim śmiech, radość, frajdę z życia.
    Z tego przyjemnego stanu wyrwał go dźwięk upadającej książki. A gdy obrócił się w tamtą stronę i dostrzegł Erin... Poczuł się niemniej dziwnie i jakby... Winny.

    Wracając do domu poszedł na około. Nie chciał jeszcze wracać, co z tego, że było ciemno, zimno, a on nie miał przy sobie żadnej broni? Po prostu szedł dalej, nie zważając na niespodzianki, jakie szykował dla niego los. Nie wiedzieć czemu nagle podniósł głowę i spojrzał w bok. Wtedy dostrzegł Erin. Znów.
    Mimowolnie podszedł bliżej.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  115. Zaśmiał się zgrzytliwie jak kosiarka.
    - bo co? Co moze zrobic taka Omega bez poparcia sfory? - zapytał sie lodowato, gdy go przewróciła. Zaczał mamrotac kolejne zaklecia, lecz Serafina tym razem mu przyszkodziła, gdy podleciała z boku i bez skrupułow zadała mu smiertelny cios.
    -Erin, kochana, radze sobie przyswoić na przyszłość: Dla takich nie ma litości! Nie wachaj się zadac smierc bo twa litosc moze sie obrócić przeciwko sobie! - oznajmiła sucho, gdy na nia spojrzała. Potem jakby była brudna odstapiła od zwłok faceta i namietnie [xD] zaczęła zlizywac posokę ze szponów i niektórych piór.

    OdpowiedzUsuń
  116. -Wiec marnie skończysz z takim nastawieniem- oznajmiła patrzac na zwłoki, które nastepnie podpaliła. Pilnowała go by sie nie rozprzestrzenił do czasu az powstał proch. On takze po chwili sie rozwiał.
    Popatrzyła smetnie na pogorzelisko z zawieszona glowa. Nie lubiła zabijac jesli nie musiała. Jednakze istniał taki typ istot, które tylko siłe rozumiały.
    - Erin.. pewnie teraz zaczniesz uwazac ze nie była potrzebna ta smierc... - westchnęła ciezko - nie było mi to w smak, jednkaze dla bezpieczenstwa nas obu, było prosciej.. Będa kolejni.

    OdpowiedzUsuń
  117. -A czy ja cie zmuszam... Raczej stwierdzam fakty. Troche z mej winy jestes teraz na tapecie. Zerknęła na nia przelotem po czym zasbrała się za usuwanie bródu miedzy szponami.
    Na chwilę zapadła cisza gdy jedna i druga były myslami gdzie indziej.
    -A nie panujesz? - zapytała nie przerywajac zajecia. Musiała zrobić to teraz ... potem zostawały plamy.

    OdpowiedzUsuń

  118. Gdy ta mówiła podeszła blizej i przystanęła naprzeciwko niej.
    -Nawet najlepszym sie zdarza ponieść - podbiła jej podbródek dziobem - nie z twej winy Erin. Młode wilki musza sie wyszalesc nim spowaznieja. Jestes jeszcze młoda - przejechała dziobkiem jej polik by otrzeć jej ostatnia samotna łezkę. Musisz sobie wybaczyc. Wierz mi ze bedzie ci lzej a teraz wyplacz sie... - przechyliła głowe w bok - ale tak porzadnie. Nie załuj sobie

    OdpowiedzUsuń
  119. [Oczywiście, że jest chęć na wątek :) Już nawet może miałabym pomysł, ale nie jestem pewna, czy przypadnie Ci do gustu, gdyż jest dość kontrowersyjny ;)
    Załóżmy, że ojciec Erin miał swojego czasu poważne kłopoty natury nie koniecznie ludzkiej. Poprosił o pomoc Clarence`a i w zamian za uratowanie tyłka obiecałby mu, tak jak to w różnych baśniach bywa, swoją córkę. No i spotkaliby się po latach, kiedy ojciec Erin już nie żyje spotkaliby się i wtedy magia przysięgi zaczęłaby zobowiązywać. Clark nie rościłby sobie do niej żadnych większych praw, raczej traktowałby sprawę dość lekko, a z kolei mógłby jej pomóc nieco oswoić się ze swoim wilkołactwem, czy w ogóle jakoś zadziałać jako szaman. Co Ty na to?]

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  120. - Posłuchałabym...Gdybym wiedziała kiedy następuje zmiana... - odparłam neutralnym tonem. - Wybacz, ale nie siedzę w tym interesie długo, a zniszczenia są częścią mojej natury, nic nowego.

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  121. Takie tłumione przez lata emocje powoduja wiecej szkody niz jawna agresja. Czasem dobrze przyjrzec się własnemu istnieniu pod katem postronnego obserwatora. Pomaga to niekiedy w podjęciu kilku waznych decyzji. - mruknęła cicho. Przysiadła przed nia, by otoczyc ja skrzydłami. Taki jej mały ryt oczyszczenia. Nie potrzebowała do tego słów. Przychodziło samo. - Juz dobrze dziecko. Nie spowodowuje to przywrócenia ich do zycia, ale oni wiedza.. Nie sa w stanie ci powiedziec co czuja bo to nierealne ale pewnie chcieli by cie widzieć bez żadnych przykrych wspomnień. Dlatego tez przez wzglad na ich pamiec, wybacz sobie i idz do przodu. Bycie wilkiem ma tez swoje dobre strony prawda? - zauwazyła wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  122. -A widzisz. - zachichotała
    Przyjrzała sie jej uwazniej. Oparła głowę na jej ramieniu.
    -Będzie dobrze. - dodała - Jak dasz swoim emocjom dojść do głosu. Potrzeba czasem takich dni.Troche sie juz lata po tym swiecie.- - odsunęła sie troche niechętnie, gdyz miała łaskotki od dołu dolnej czesci dzióbka - Ciekawa jestem czy potrafisz mnie przescignac - rzuciła ukryte wyzwanie, gdy sie troche odsunęła i stuliła do siebie skrzydła
    - Gdy z pióra, które ci dałam zrobisz napar, poczujesz sie lepiej, gdyz posiada w sobie pomięć wspomnień. Będziesz je pamietac, one nie zniknał, jednak przestanie to boleć i rana na sercu sie zabliźni.

    OdpowiedzUsuń
  123. A to jakis problem?
    Zmruzyła oczy prowokacyjnie. Starała sie być powazna.
    No wybacz!? Nie posiadam 4 łap - Zachichotała. - Nie tylko to daje.. ogólnie sie je stosuje jako najlepszy towar do produkcji piór jesli je ktos uzywa lub ci którzy uzywaja magii, do różdzek etc - dodała troche mniej zadowolona z faktu iz za taki szczegół płaci sie wysoka cenę.

    OdpowiedzUsuń

  124. Prychnęła cicho.
    I to miał byz przyklad? - trzepnęła ja skrzydłam lekko po głowie. Powstała z miejsca i podeszła do krawedzi półki skalnej - Raczej powiedziałabym: im rzadszy towar tym wielu chciwych sie na nie rzuca. Ich głupota nie zna granic. Ciekawe za ile by kupili jajo smoka...

    OdpowiedzUsuń
  125. Gapiła sie na nia chwile bez słowa.
    Alez istnieja, ale tez ich rasa jest prawie wymarła. Żyja w osamotnieniu odpowiedziała prawie nie dosłyszalnie.
    Magia wokół niej zgęstniała, by po chwili stać na ludzkich nogach. Przyklęknela by sie przytrzymać na chwile skał. Zawsze troche to trwało nim sie przestawiała na tryb ludzki.
    - a kto ci powiedział, ze robimy wyscigi o mało wyrównanych szansach? - zapytała po chwili, stojac tuz obok niej. - do... tamtej sosny - wskazała kierunek na północny-wschód - to najstarsza sosna w tamtym zagajniku.

    OdpowiedzUsuń
  126. Przysiadł obok niej, podkulając jedną nogę pod siebie. Husky wcisnął głowę między uda a brzuch dziewczyny i tam też się położył. Poruszył kilkakrotnie nozdrzami.
    Nathan zaś przyglądał się dziewczynie. Wyglądała na zmieszaną, kiedy tak na niego patrzyła.
    - Byłaś w bibliotece. - mruknął, ale brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Nie wiedział co mógłby jeszcze dodać, więc po prostu umilkł.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  127. Wzruszył ramionami, opierając głowę o korę drzewa. Przymknął powieki.
    - Nie wiem. - mruknął w końcu w odpowiedzi. Nieco uchylił oczy i spojrzał na pierwsze gwiazdy przebijające się przez korony drzew. - Nogi. Pies. Głupie przeczucie. Niemoc zaśnięcia w spokoju. Niechęć powrotu do pustego domu. - wymieniał kolejno prawdopodobne powody jego pobytu tutaj. Wziął wolny, głęboki wdech i znowu zamknął oczy.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  128. [O rany przepraszam, ze teraz dopiero pisze :**** Nie mialam neta przez jakas godzine :< Wiec. Teeesknic mi sie bedzie, ale milej wycieczki zycze. Buziaki! :*****]

    Spojrzal na nia. O kim tak wlasciwie mowili? O czym? Bo przed chwila tematem ich rozmowy byl powod, dla ktorego znalazl sie obok niej, a teraz magicznie przeistoczyl sie on w dziewietnastoletnia Doris.
    - Dziewczyna? Nie, skadze znowu. - powiedzial zgodnie z prawda. - Doris jest jedynie moja przyjaciolka. Jest dla mnie jak mlodsza siostra, to wszystko. - wyjasnil. Jego wzrok zrobil sie uwazniejszy, bardziej czujny. W chwili niewiarygodnego przyplywu, wyciagnal reke i odgarnawszy wlosy z jej twarzy, delikatnie ujal jej podbrodek tak, by na niego spojrzala. Widzial rumieniec na jej policzkach.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  129. Clarence żył znacznie dłużej, niż mówił i niż wyglądał. W czasie tego swojego długiego życia zdążył wielu osobom pomóc, wiele paktów zawrzeć i o równie wielu szybko zapomnieć. Kiedyś było to nawet zabawne, zwłaszcza w okolicach XVI wieku, kiedy wielki mężczyzna z kapturem ze skóry jelenia ozdobiony tegoż zwierza rogami siał postrach, uważany był za diabła, który brał opłaty za niektóre przysługi. Później nie robił już takiego wrażenia, bo gdyby pokazał się w takim kapturze, prawdopodobnie bardzo szybko zostałby zamknięty w zakładzie dla niekoniecznie sprawnych umysłowo. Przerzucił się więc na czarny płaszcz i gładko zaczesane włosy. A później chyba już dorósł.
    Było jednak kilka paktów, które zawarł bardziej na poważnie. Taka była rola szamana. Obecnie już nie pamiętał o zdesperowanym mężczyźnie, którego spotkał na moście tuż przed próbą samobójczą. Obiecał mu pomóc, wyciągnąć go z kłopotu. W zamian miał otrzymać to, co mężczyzna zobaczy pierwsze po powrocie do domu.
    I tak oto został z obietnicą, że córka mężczyzny będzie jego. W zasadzie zapomniał o tym tak jak i o poprzednich umowach i gdyby nie przypadek, prawdopodobnie przez następne stulecia żyłby w nieświadomości.
    Deszcz zacinał wyjątkowo okrutnie. Clarence nie przejmował się tym, gdyż wszelkie warunki pogodowe były mu przyjazne, tudzież obojętnie. Kaptur bluzy zaciągnął głęboko na głowę, wsunął dłonie w kieszenie skórzanej kurtki i po prostu szedł, przyglądając się biegającym jak mrówki ludziom.
    Jego wina. Nie uważał, kiedy skręcał w jedną z uliczek. Impet z jakim wpadła na niego dziewczyna cofnął go trochę i to tyle, jeżeli chodzi o szkody, które wyrządził mu cios. Z rąk dziewczyny wypadła jednak papierowa torba, z której wysypały się zakupy. Schylił się prędko, aby pomóc pozbierać rozsypane pakunki.
    - Bardzo panią przepraszam. - Zaczął mówić, wsuwając produkty do torby dziewczyny. Kiedy chował ostatni z nich ich dłonie otarły się lekko. Wśród ogólnego chłodu, skóra na wierzchu dłoni zapiekła mocno, zarówno jego jak i ją. Przez krótką chwilę pojawił się na nich wizerunek czaszki jelenia. Clarence otworzył szeroko oczy.
    - O cholera... - Mruknął i podniósł wzrok na dziewczynę. Teraz sobie przypomniał i już wiedział z kim ma do czynienia. Zdawało się, że chyba nawet była trochę podobna do swojego ojca. O pomyłce nie było mowy. Przeznaczenie nigdy się nie myliło.
    A to zapowiadało tylko jedno. Kłopoty.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  130. Zachichotała tylko. Raz jeszcze spojrzała na wyznaczona trasę az w końcu jakby na sygnał pusciła sie biegiem w dół pagórka. Zwinnie omijała wszelkie przeszkody. Czasem w polu widzenia zauwazyła dziewczynę, jednak po chwili zniknęła na jakimś zakretem. Cel powoli sie zblizał.

    OdpowiedzUsuń
  131. Jakas jaskółka zaswiergotała, wiec przyspieszyła kroku. Kilka ptaków postanowiło sie przyłaczyć do zabawy wiec scigało sie wraz z nia i miedzy soba. Na kilka metrów przed, zwolniła króku. Rozgladała się, marszczac nos. Była blisko. Dosyc blisko. Gdy dobiegały do mety wyszedł na finiszu remis.
    Przystanęła przy drzewie patrzac na dziewczynę rozbawiona trochę.

    OdpowiedzUsuń
  132. Po chwili puścił jej twarz i wcisnął dłonie do kieszeni spodni. Husky leżący na brzuchu dziewczyny wydał z siebie coś w rodzaju na wpół skomlenia, na wpół zduszonego szczeku, kiedy ta przekręciła się odrobinkę w kierunku Nathana.
    - Nic. - mruknął jedynie, na powrót przymykając powieki. Poniosło go, nawet jeśli ten pozornie niezobowiązujący gest mógł być z obu stron potraktowany po przyjacielsku.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  133. Spojrzał na nią z... Właśnie, z czym? W oczach nie miał nic. Jedynie zimną mgłę i zamarznięty brąz. Nie w złym znaczeniu, tylko w neutralnym. Ni to dobrze, ni to źle.
    - Rozumiem. - mruknął znów, nie dodając nic więcej. Jakby miał tylko potakiwać, nigdy nie udzielać jej pełnej odpowiedzi, na którą znając jego porąbane życie, dziewczyna zasługuje. Ale dla niego było to wszystko jedno. Mogła rzucić się na niego z kłami, lub też z ramionami. Było mu wszystko jedno...

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  134. Nie poruszył, się, kiedy dziewczyna wstała. Pies natomiast zerwał się na nogi i krótko podreptał za nią, jednak zatrzymał go wzrok Nathana. Ze skomleniem cofnął się z powrotem. Ale on nie spojrzał za nią kiedy odchodziła. Po prostu tak siedział, oddychając swobodnie i automatycznie, nie patrząc przed siebie.
    To znaczy, dopóki nie usłyszał gardłowego warczenia wokół siebie. Nie należało ono do huskiego, ale po chwili i pies zaczął warczeć.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  135. CO z tego, że husky starał się go bronić, jak oni na niego nie reagowali? Wilkołaki były dwa razy większe od psa, ale nie większe od Nathana. Jasna cholera, czemu nie wziął broni z domu?!
    Ponowne pojawienie się dziewczyny wcale nie pomogło. Tylko sprawiło, że ku własnemu zaskoczeniu zaczął zachowywać się bardziej nerwowo i niespokojnie. Następnym razem uwiążę sobie broń na szyi, warknął na siebie w myślach, spoglądając nieugiętym wzrokiem to na stado, to na stojącą przed nim wilczycę. Była omegą, a one nie mają żadnych szans w starciu z alfą.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  136. Prychnął i oparł się plecami o drzewo. Lustrował kolejno każdego wilka, więcej uwagi poświęcając największemu - jak się domyślał, alfie. Zmrużył powieki, gdy basior napotkał jego spojrzenie.
    - Chciałabyś. - mruknął sucho, beznamiętnie, bez ani jednej emocji. - Zostaję. Po za tym, do wilków tyłem się nie odwraca. - dodał jeszcze z pewnością i jawnym doświadczeniem w głosie. Wiedział co robi.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  137. [Również miło mi poznać! Proponuję w związku z tym sklecić jakiś ciekawy wątek. Może jakieś rozdarcie w stadzie, albo jakiś konflikt między samcami? Zawsze można też zrobić z nich dobre znajome czy sąsiadki i zarządzić wspólne gotowanie, kawę, czy inne nocne rozmowy]

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  138. Miał teraz dwa wyjścia do wyboru. Albo odwrócić się na pięcie i odejść, pozwolić aby od tej chwili spotykać ją w każdej woknej chwili i coraz dziwniejszych sytuacjach, doprowadzając do groźnych przemyśleń typu prześladowanie, albo też wyjaśnić dziewczynie wszystko, zaryzykować to, że dziewczyna raz na zawsze znienawidzi swojego ojca, a Clarence'a uzna za wariata. Widział w jej aurze, że nieco różni się od ludzkiego gatunku, zatem powinno być łatwiej. Jednak wciąż było to kroplą w morzu. Mimk wszystko jednak z całą pewnością nie powinien się gapić w tą biedną dziewczynę jak sroka w gnat nie mówiąc ani słowa. Wtedy z całą pewnością zostanie uznany za wariata.
    - Jesteś Erin, prawda? - odezwał się w końcu zbierając na odwagę. - Ja jestem Clarence. Wiem, że to dziwne i podejrzane, ale powinniśmy porozmawiać. Proponuję nieco inne miejsce niż chodnik podczas ulewy. - uśmiechnął się tak miło jak tylko w danej sytuacji mógł. Nie przychodziło mu to łatwo, ponieważ podejrzewał jak ta rozmoww może przebiegać.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  139. Z całą pewnością nie zamierzał jej atakować. Z wilkołakamj radził sobie może nieco lepiej niż przeciętny człowiek, ale jak na swój gust miał już wystarczająco dużo blizn, aby prosić się o więcej. Propozycja dziewczyny, aby poszli do jej mieszkania uznał za dobry. Gdyby nagle jej cierpliwość jednak zawiodła i zechciała rzucać w niego jakimiś ciężkimi przedmiotami byłyby to jej przedmioty a on zdołałby uciec. Trochę dziwnie by to wyglądało, gdyby zaczął uciekać z własnego domu, do którego ewentualnie mógłby ją zaprosić gdyby nie było lepszego miejsca do wyboru. Odebrał jej z rąk zakupy, idąc obok niej. Zrobił to automatycznie i jaj wśród znajomych kobiet było to naturalne to w tej sytuacji mógł zostać posądzony o nie wiadomo co. Jednak nie zastanawiał się nad tym. Dżentelmeni byli podobno na wyginięciu więc proszę bardzo.
    Kiedy weszli do środka pozwolił zaprowadzić się do kuchni i zostawił tam zakupy. Czekała ich ciężka rozmowa i w zasadzie nie wiedział jak ją zacząć. Zastanawiał się nad tym całą drogę i dalej miał zbyt duży mętlik w głowie. Te prawie dwadzieścia lat temu był pewny czego chce i świadomie podejmował decyzję. Teraz z kolei wcale nie był tego taki pewny. Zdjął kaptur z głowy i spojrzał na dziewczynę w końcu się odzywając.
    - Ja znałem twojego ojca. Byłaś wtedy... Właściwie to jeszcze nie było cię na świecie. Twój ojciec miał kłopoty. Kiedy go spotkałem był na skraju wytrzymałości, planował samobójstwo. Obiecałem mu pomoc w zamian za drobną przysługę. Przysięga wiązała raz na zawsze i żadna siła nje mogła... Nie może jej rozerwać. Obiecał mi swoje dziecko, które jeszcze się nie narodziło. Ciebie. - wyjaśnił najlepiej jak mógł i czekał na reakcję. Nie spodziewał się, że dziewczyna zacznie skakać z radości.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  140. Cóż, mogła zareagować znacznie gorzej. Coś takiego mógł jeszcze znieść. Dobrze, że jed ak postanowiła kontynuować rozmowę. Wyrzucenie go z domu w niczym by nie pomogło. Kiedy Przeznaczenie raz zapuści swoje korzenie w życie człowieka, nie można się go pozbyć.
    - ja wiem, że brzmi to jak kompletne szaleństwo i wierz mi, że też bym wolał, aby właśnie nim było. - Westchnął ciężko. Od lat nikomu nie mówił o tym kim jest. Sam już nie bardzo wiedział, a teraz jeszcze musiał to wytłumaczyć tej dziewczynie. Nie będzie to proste. - Tak jak już mówiłem, na imię mam Clarence. Jestem szamanem dawno zapomnianego ludu Ludzi Północy. Żyję o wiele dłużej, niż to może się wydawać. Wiem, że brzmj to jak szaleństwo, ale wiem też, że przynajmniej przemyślisz to, czy mj uwierzyć, bo sama nie jesteś człowiekiem - mówił pewnie, ale jednak łagodnie, przecież nie chciał jej wystrazzyć jeszcze bardziej. Westchnął ciężko. - miałaś być chłopcem. Moim uczniem. - wypalił i zamilkł, w każdej chwili spodziewając się wybuchu.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  141. Wiedział, że jeśli odejdzie, wilki część wilków zostanie z nią, kilka pomknie za nim a reszta zamorduje mu psa. A do tego nie mógł dopuścić. Tak właśnie. Bardziej martwił się o życie psa niż o własne! On i jego logika...
    Zmierzył spojrzeniem wszystkie wilkołaki, łącznie z czarną wilczycą stojącą przed nim. Jeden z wilków - ten burobrązowy, warczał na Nathana przeciągle, kłapiąc w jego stronę szczękami. Widać było, że ledwo się powstrzymywał przed rzuceniem się na Auguste'a.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  142. W jego mniemaniu dałby sobie radę. Ale najwyraźniej nie w jej. On był zawzięty, z lekka chyba też wkurzony. Na kogo/co? Nie wiedział, wiedział jedynie, że teraz chciałby wrócić do domu, wypić butelkę tequili i paść upitym na łóżko, a rano z porządnym kacem tam zostać i nie pójść do roboty ani do biblioteki. Och, gdyby to było takie proste...
    Alfa po jakimś czasie odpuścił, odsyłając też stado. Burobrązowy osobnik odszedł, ale z ociąganiem. Takim cholernie widocznym ociąganiem.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  143. Husky na niego zaskomlił.
    - No dobra. - mruknął i pozwolił mu biec. Zadowolony, merdając ogonem szybko dogonił wilczycę, delikatnie ciągnąc ją zębami za końcówkę ogona. Dostał pozwolenie od Nathana, w sumie to on sam nawet nie wiedział, dlaczego się na to zgodził.
    Po krótkiej chwili pies wrócił z wilczycą. Nathan kucnął i pogłaskał huskiego po głowie.
    - Chodź. - powiedział tylko lekko do wilczycy, po czym wstał i z brykającym u nóg huskim zaczął kierować się do swojego domu.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  144. Kiedy tylko została przyjęta do stada niemal poczuła, jak informacja o tym docierała do każdego osobnika - tak zwana magia wilków. Zresztą... wszyscy przecież w tym czasie byli przy tym na zebraniu. Taki był zwyczaj. Na szczęście teraz się już wszyscy rozchodzili.
    Podniosła się z krzesła i przeszła do kuchni, opierając ręce na blacie i ściskając tak mocno, że jeszcze chwila i z całą pewnością by go połamała. I nagle pękł. Spojrzała zaskoczona. Przecież znała wyczucie w swojej sile... i nagle to objawienie - była częścią stada - niemal czuła jego siłę w sobie. Wypuściła powietrze, po czym obróciła się gwałtownie i zmierzyła kobietę stojącą w progu - już miała się wyprostować i pokazać, że pomimo tego, że jest nowa, nie ma zamiaru się chylić. Wilczyce zawsze ze sobą rywalizowały - bardzo rzadko dało się zawrzeć przyjaźń między nimi - chyba, że obie miały już partnerów. Taka była kolej rzeczy... albo gdy... nagle dotarło do niej, że od niej nie bił żaden nawet najmniejszy promień dominacji... była całkowicie neutralna. Niezaprzeczalnie omega.
    - No proszę. - Pokiwała głową z uznaniem i usiadła na blacie a napięcie momentalnie zeszło z jej ramion. Odprężyła się, mrucząc cicho i bujając wolno nogami.

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  145. Zerknął krótko w stronę drzwi od łazienki, zza których wychylała się dziewczyna. Zaśmiał się lekko, chyba. Podszedł do komody w sypialni, którą niegdyś zamieszkiwała jego kuzynka i podał jej koszulkę i spodnie dresowe, wraz z bielizną oczywiście. Miał nadzieję, że ubrania będą pasowały. (O czym ty myślisz, Auguste?!)
    Kiedy ona ponownie zniknęła za drzwiami, on zaś poszedł do kuchni, gdzie zabrał się za przygotowanie jej czegoś ciepłego do picia. Wybór padł na czekoladę.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  146. Wzruszyła lekko ramionami.
    - bo ja wiem - zachichotała łapiac jeszcze jeden oddech, by ustabilizować przepływ krwi w ciele - moze twoja mina. Spostrzegłam iż.... podobał ci sie wyścig wilczyco.. az dostałas rumienców - wyszczerzyła się - i pomogło trochę w twych lekko zszarganych uczuciach. - skomentowała wyczuwajac jakby rozluźnienie od dziewczyny. - wiesz po co sie scigałysmy? Bynajmniej nie dla samej zabawy.

    OdpowiedzUsuń


  147. - nie ma mowy - prawie warknęła przez zacisnięte zęby samej sie rozgladajac. Patrzyła szczególnie tam, gdzie nadleciał pocisk. Zadrgały jej płatki nosa gdy poczuła dwóch czy trzech intruzów, - Erin... nie zostawie cie tutaj samej na moim terenie. Mozesz sie przemieniać poza pełnia i to ranna? - zapytała przykucajac do ziemii, gdzie zaczęła kreslić pewne tylko sobie znane symbole.

    [tzn komu? twemu pomyslowi? xD]

    OdpowiedzUsuń
  148. [oj ty xD]

    Przypatrzyła jej sie baczniej przyjmujac do wiadomosci jej słowa.
    - a dasz rade wytrzymać do czasu az nas przemieszcze? - zapytała - zanim dotrzemy do mego domu i tam usuniemy srebro?

    OdpowiedzUsuń
  149. - dobrze.... - trzymaj sie w tej chwili jak najblizej ziemii - poinstruowała. Sama zas oddaliła sie na kilka kroków, na wszelki wypadek. A potem przywołujac własna pierwotna, troche dzika magię, zaczęła się przemieniać, wytwarzajac wokół siebie koła ognia, co w jakis sposób przypominała zapalony stóg siana (czyt. stos). Kila przeciagajacych sie minut później "ogarniała" się i stanęła wyprostowana patrzac nieprzyjemnie w stronę przeciwników i syczac zła.
    Słychać było poruszenie jak i tupot kroków, gdy tylko postawiła kilka króków w ich kierunku.
    Światło, które sie z niej wydobywało oswietlała wszystko w przeciagu kilku km. Lecz był to efekt znacznie wiekszy niz normalnie. Zawsze sie tak działo podczas re-przekształceń.

    OdpowiedzUsuń
  150. W tym przypadku specjalnie wytworzyła silniejsze swiatło. Chodziło jej o oslepienie ich nagonki, skoro mieli czelność przybyć az tutaj. Nie lubiła tego. Z miła radościa spaliła by ich od razu, lecz.... miała tu wilczyce ze srebrem a czas sie liczył tutaj najbardziej.
    Podczas gdy tamci mieli czym sie zajac ona uniosła się z podłoza i podleciała do dziewczyny. Tam ja schwyciła. Wyczuła ze zaczeła panikować, wiec ja uspokoiła i uniosła wyzej az były dobre kilka metrów w powietrzu. Zamachnęła skrzydłami, zwiekszajac i wysokosc i szybkość i skierowała sie na południowy wschód.
    Leciały tak dobra chwilę, zostawiajac tamtych, nim zaczęła sie znizac do wylotu jaskini.

    OdpowiedzUsuń
  151. Dziobem dała jej do zrozumienia iz powinna sie połozyć. Nawet ja lekko popchnęła, by przekaz był wyraźniejszy. Potem dopiero przyjrzała sie ranie. Oprócz krwawienia wydzielała przykra won srebra. Zerknęła na pare sekund na twarz dziewczyn nim znizyła sie nad rana i...
    Zamrugała parokrotnie wymuszajac wrecz swe łzy, by te skapnęły prosto na nią.

    OdpowiedzUsuń
  152. Prychnęła jakby w odpowiedzi, gdy sie odsunęła na bok i tam zległa moszczac sobie siedzisko.
    Była troche zmeczona tym dniem. Dwa pościgi, dwie przemiany, przebiezka na ludzkich zasadach i ozdrowienie robia swoje. No i jej wiek tez robi swoje. Chyba niedługo nadejdzie ja dzień spalania.
    Westchnęła przykładajac głowe na jedno skrzydło.
    - Powinnaś troche odpocząć - mruknęła w myślach - Sen ci dobrze zrobi a tutaj ci nic nie grozi
    Dziwne... od kiedy to przejeła funkcje przywódcy stada i na dodatek mieszanego.? - otworzyła jedno oko by oszacowac stan obecny.
    Nie mam tutaj wygód jak u cb w domu....

    OdpowiedzUsuń
  153. Wiedział, że na niego patrzyła, ale on udawał, że nie widzi. Dopiero kiedy odwrócił się w jej kierunku z bordowym kubkiem w dłoniach, uśmiechnął się i ruchem głowy zaprosił ją do salonu. Na stoliku przed nią postawił kubek z parującym napojem i sam usiadł na sofie obok niej. Husky usadowił się przy jego nogach, więc zaczął go niespiesznie głaskać po głowie.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  154. Westchnęła tylko we własnych myslach. Przygladała sie jej i słyszac jej chrapanie prawie sie zaśmiała (gdyby mogła).
    Sama zaś ułozyła głowę pod skrzydłem po niedługim czasie. Dopiero wtedy zasnęła.

    Spały ładnych parę godzin az którejś z nich zaczęło burczeć w brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  155. Pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
    - Nie przepraszaj. - mruknął niezbyt głośno. - Ja powinienem cię przeprosić. Za Doris... I za to co mówiłem. - dodał niepewnie, nie patrząc na nią. - Ona mi pomaga. Ktoś w rodzaju prywatnego terapeuty. - dodał jeszcze ze śmiechem i zanurzył dłoń głębiej w futrze psa.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  156. Uśmiechnął się.
    - Ta. - przytaknął, wciąż wpatrując się w psa. Nie wiedział co zrobić, co powiedzieć, jak się zachować. Pierwszy raz od nie pamiętał jak dawna. Tylko Corral wywoływała u niego takie uczucia.
    Dziwne, pomyślał, kręcąc głową.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  157. Pokiwał wolno głową i dopiero wtedy na nią spojrzał. Naprawdę przypominała mu Corral. Te same oczy...
    Dopiero po chwili zorientował się, że się gapi. Normalne, ludzie się gapią, a on był człowiekiem. Kruchą skorupą podatną na wszystko.
    - Na przykład stada. - mruknął, ale jego myśli mówiły co innego.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  158. Cholerne wspomnienia.
    - Jak ja? - powtorzyl z.teatralnym niedowierzaniem. - Pewnie jestem tylko kolejnym lowca na twojej drodze. - Ktory okazal ci wiecej zyczliwosci iz cala reszta, ale to tylko kolejny lowca na drodze wilkolaka., mruknal do siebie samego w myslach. Uparcie trzymal sie tego pogladu.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  159. Widział jej zdenerwowanie i właściwie nie wiedział jak jej pomóc, chociaż bardzo tego chciał. W końcu nie był jakimś draniem, którego nie wzrusza los innych.
    - To nie jest tak, że jesteś teraz moją własnością... - Zaczął, zdając sobie sprawę jak bardzo niestarannie dobiera łowa, jednak lepszych nie mógł znaleźć. Najlepiej powiedzieć wszystko wprost, bez zbędnych nieporozumień. Mimo tego, że cała ta sytuacja wydawała się jednym wielkim nieporozumieniem. - według naprawdę starego prawa przeznaczenia od dnia w którym się spotkaliśmy linie naszego losu związały się ze sobą nierozerwalnie. Z jakiegoś powodu... - zawiesił się na chwilę nie bardzo wiedząc jak powiedzieć coś, co w żadnej formie nie brzmi dobrze. Pokręcił głową w końcu rezygnując. - w wielkim skrócie: nie jesteś mi nic winna i nie oczekuję od ciebie niczego. Inna sorawa to to, czego oczekuje od nas Przeznaczenie, bo na pewno w naszym życiu wydarzy się... coś. Tylko nie wiem co. Jednak nawet gdybyś postanowiła mnie unikać: nic z tego. - brzmiało to jak groźba prześladowania ale nie dbał już o to. Trzeba było zamknąć tą sprawę. - przykro mi, że komplikuję ci życie, naprawdę. - powiedział szczerze. Teraz ważne było to, aby nie darzyła go nienawiścią. To zdecydowanie utrudniłoby sprawę. Odetchnął i przysiadł na krześle za nim. - myślę, że w takiej sytuacji warto się lepiej poznać. - rzucił uśmiechając się niepewnie, a w myślach wyzywał się od największych idiotów na świecie.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  160. Usmiechnal sie polgebkiem i spuscil nizej wzrok, ktory wyladowal na huskim u jego nog. Lowcy nie slyneli z uprzejmosci, a jego po prostu ruszyly wspomnienia i jej niezwykle podobienstwo do Corral.
    Nie odezwal sie jednak. Nie wiedzial co moglby powiedziec.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  161. Czul sie przy niej nie mniej dziwnie, zupelnie inaczej niz jakbg czul sie przy Doris. Jedynie Corral potrafila wzbudzic w nim taka niepewnosc i rozkojarzenie.
    Dopiwero po chwili uswiadomil sobie, ze ktos cos do niego mowil. I byl to nikt inny jak Erin.
    - Po ojcu. - odpowiedzial na jej pytanie. - W tym nie ma sensu. Lowcy sa szkoleni tak, by widziec zagrozenie w kazdym i wszedzie. - dodal jeszcze w kontynuacji na jej dalsze slowa. Zasmial sie po chsili. - Zdradzilem tajemnice firmy. - mruknal jeszcze ze smiechem. Huskiemu po chwili znudzily sie monotonne glaszczenia i tarmoszenie futra, wiec ostatecznie otrzepal futro i podreptal w kierunku schodow na pketro.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  162. Usmiechnal sie i wstal z sofy. Wzial do reki pusty juz kubek, odstawil go do kuchni, a zamiast niego wzial dwa kieliszki. Z barku wyjal - od tak, na poczatek - lepsza, mocniejsza whisky. Nalal do obu kieloszkow i postawil butelke na srodku, wraz z kieliszkami oczywiscie.
    - Cos sie zawsze znajdzie. - mruknal. Podal dziewczynie kieliszek.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  163. Przesunął dłońmi po jej plecach, badając opuszkami nawet najmniejszą, starą bliznę. Drażnił się z nią, trącając palcami zapięcie jej stanika i nie ruszając go, brnąc dalej. Całował ją zachłannie, jak na głodzie narkotykowym.
    Ona była jego narkotykiem już od pewnego czasu. Jego własnym nałogiem, z którego za nic nie mógł się uwolnić...

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  164. Spojrzał jej w oczy, kładąc jedną rękę na jej plecach, jakby w obawie, że zaraz mu ucieknie. A na to już by jej nie pozwolił.
    - Na tym świecie nic nie jest normalne. - mruknął nieco ochryple. Przesunął wargami od jej ucha, przez szyję, po samo ramię. - W takim razie się nie opieraj... Poddaj... - rzucił jeszcze cicho, nim zamknęła mu usta długim pocałunkiem. Zamruczał przeciągle.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  165. Jej słowa sprawiły, że w jego oczach rozbłysły ogniki. Ale tylko przez kilka sekund, później bezczelnie zniknęły, pozostawiając jedynie iskry.
    Znów zaczął całować ją po szyi, ramionach, obojczykach i dekolcie. Niespiesznie, drażniąco powoli pozbył się górnej części jej bielizny. Nie dbał o to, gdzie lądowały ubrania. Liczyła się chwila, czyż nie?
    Całował jej piersi, brzuch i podbrzusze, co chwila liżąc i przygryzając skórę dziewczyny. Mruczał bez przerwy.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  166. Na drugi dzień
    Wykrakałeś, Auguste.
    Dostał po głowie jak tylko przekroczył próg budynku Łowców. I to dosłownie. Szef własnoręcznie podszedł do niego i go uderzył jak tylko postawił nogę w tym miejscu. Zarzucono mu zdradę i hańbę mienia Łowcy. Jakim cudem dowiedzieli się, o tym co zaszło między nim a Erin?!
    Jako rekompensatę i oddanie wszystkiego w zapomnienie kazali mu zabić wilczycę i przynieść im jej ciało. Słysząc to, serce niespokojnie załopotało mu w piersi. Bał się. Nie był w stanie jej skrzywdzić, a oni dali mu czas tylko do zachodu księżyca.
    Co miał zrobić? Przemierzał lasy z bronią w dłoni. Zabezpieczoną, ale jednak w magazynku czekały naboje ze srebra.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  167. Zacisnął zęby i powieki, kiedy tylko dziewczyna znalazła się w zasięgu jego wzroku. W końcu otworzył oczy, które ziały chłodem, wrogością i obojętnością. Zupełnie jakby patrzył na każdego innego wilkołaka, jaki padł z jego strzału.
    Kiedy zrobiła kilka kroków ku niemu uniósł wolno broń, odbezpieczając ją. Byli spory kawałek od siedziby łowców, ale Nathan nie byłby zaskoczony, gdyby wysłano kogoś na zwiady by sprawdzić, czy na pewno podjął się zadania.
    - Co tu robisz? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie. Jego głos był zupełnie inny niż dzień wcześniej. Pozbawiony jakichkolwiek emocji, puste słowa pozbawione sensu. Nic nieznaczące wyrazy złożone w jakieś pytanie.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  168. Na wpływ jej słów... Opuścił broń i strzelił gdzieś w ziemię. Huk poniósł się echem po okolicy. Wszystko z niego uszło, zostawiając tylko czułość, tęsknotę i troskę. Wypuścił z dłoni pistolet i tak bez słowa zgarnął ją w swoje ramiona, tuląc mocno do siebie. Wdychał jej zapach, jakby miała zaraz zniknąć.
    - Przepraszam. - szepnął tylko odsuwając się jakieś półtora milimetra, by na nią spojrzeć.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  169. Pokręcił lekko głową i uniósł nieco jej głowę, by na niego patrzyła.
    - To nic takiego. Nie przejmuj się tym. - mruknął i obejmując ją ramieniem, zaprowadził do salonu. Husky na widok dziewczyny zaczął szczekać radośnie i machać ogonem. Nathan tylko się zaśmiał. Gdy usiadła, pies położył głowę na jej kolanach, domagając się pieszczot.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  170. [Och, to naprawdę miłe :) Witam, witam... Jakiś pomysł na wątek ? ]

    Noah

    OdpowiedzUsuń
  171. Zmierzyłam ją spojrzeniem, opierając się ciałem o futrynę bez drzwi.
    - Jesteś wścibska to prawda. - przyznałam i zachowałam kamienny wyraz twarzy. Potem westchnęłam.
    - Od roku. Zmieniam się dokładnie od trzynastu miesięcy. - spojrzałam jej w oczy, a potem wyluzowałam. - Napijesz się czegoś? Robiłam właśnie herbatę.

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  172. Patrzył w przestrzeń przed sobą, ale co chwila spoglądał kątem oka na Erin. Czekała ich poważna rozmowa. O tym co między nimi zaszło, o jej słowach... W których prawdziwość jakimś cudem wierzył... Ale nie był w stanie odwzajemnić jej uczuć i to go dołowało.
    - Erin... To nas nie ominie. - zaczął cicho, wciąż na nią nie patrząc. W dalszym ciągu gapił się przed siebie. Ich związek, powiązanie, przywiązanie, więź czy cokolwiek co ich łączyło, mogło przysporzyć ogromnych kłopotów nie tylko jemu, ale także i jej. Zwłaszcza jej.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  173. Zamyśllił się na chwilę. Nie lubił o tym mówić. Nie mógł pochwalić się krystaliczną przeszłością czy też honorowymi przodkami. Jednak należały jej się wyjaśnienia. Westchnął ciężko. Miał wrażenie, że jest na to wszystko za stary. - Niestety nie zawsze z dobroci serca. Poniekąd z powodu buntu albo poczucia obowiązku. Czasem też chęci posiadania - spojrzał na nią ostrożnie wciąż badając reakcję. - To jest dość długa historia. Podejrzewam, że nie słyszałaś ani o Ludziach Północy czy też o czarowniku Sigurjonie? - zapytał, jednak odpowiedzi był niemal pewny. Teraz już mało kto znał te legendy. Były traktowane raczej jak bajki dla dzieci, co czasem godziło w jego szamańską dumę.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  174. Zacisnął zęby, co było widać po spięciu na jego twarzy.
    - Przykro mi. - szepnął, wciąż na nią nie patrząc. Nie miał na tyle odwagi, by spojrzeć jej teraz w oczy, nie mógł jej w sobie znaleźć. Nie potrafił.
    Pierwszy raz w ciągu całego swojego życia chciał się poddać, bo nie wiedział co zrobić, by pozostać żywym na polu walki.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  175. Kiedy gwałtownie wstała, husky odskoczył w tył i patrzył niemalże pytająco na Nathana. Ten tylko pokręcił głową i też się podniósł Wyszedł na korytarz i podszedł do niej.
    - Erin, ja... Źle mnie zrozumiałaś. - powiedział w końcu starając się zrobić coś, żeby mu uwierzyła. Żeby została. Z nim... - Nie to miałem na myśli... Błagam cię, nie myśl o tym w ten sposób. - poprosił niemal błaganie. Podszedł jeszcze pół kroku, ale zatrzymał się i cofnął. Nie chciał naruszać jej przestrzeni, nie chciał, by tak o nim myślała.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  176. Utrzymywał taką pozycję, ale jego ciało nie chciało pozostać uległe. Zjeżył futro na grzbiecie i karku, co teraz przypominało różnobarwną lwią grzywę, a on sam stał się jakby nieco większy dzięki temu. Zawarczał przez zaciśnięte zęby, wtapiając miękko pazury w glebę. Czarny na niego zawarczał, niemalże zamykając pysk na jego pysku. Nathan położył uszy po sobie i z syknięciem kłapnął szczękami, próbując jakoś się sprzeciwić, ale jednocześnie pozostając uległym. Marnie mu to wychodziło.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  177. Pokazał jej kolejny obraz, cicho skomląc. Dwa wilki uciekające przez zarośla, i dwójka goniących ich mężczyzn. Jeden z nich oddał strzał, a jedno zwierzę padło. Nie mógł stwierdzić kto, wszystko było pozbawione barw, jak w starym, czarno-białym telewizorze. Albo jak w niektórych filmach historycznych.
    Znów zaskomlał, ale nie mając wyjścia, ruszył z wilczycą, kulejąc na jedną łapę.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  178. Obserwował z zapartym tchem. Jego ludzka część i postrzeganie świata mówiły, że ich zna. Wilk jednak widział zagrożenie w tych obcych ludziach.
    Kulejąc, ruszył w głąb zarośli, przecież tam go nie znajdą, a i on teraz na niewiele się zda.
    Patrzył, może i się nawet uczył, zapamiętując ich ruchy.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  179. [Witam, witam, co powiesz na wątek ?:)]

    OdpowiedzUsuń
  180. [ Co do pomysłu mogły by się spotkać podczas przemiany Erin, albo moja mogłaby ją po prostu śledzić z ciekawości jako jakiś zwierzak i być świadkiem jakiś ciekawych wydarzeń :P]

    OdpowiedzUsuń
  181. Pacnęła ja skrzydłem.
    - Erin kurczaczku futrzasty.... ja dobrze słysze mysli. I nie jestem częściowo ptakiem tylko nim jestem. - ofuknęła ja przyblizajac swoj dziob do jej głowy. Chwile milczała. Ponownie usłyszały symfonie głodnego brzuszka dziewczyny.
    - Tylko mnie nie zjedż przypadkiem. - skomentowała - pamietaj o naparze.- Przypomniała jeszcze nim ta w końcu opuściła jej jaskinię..

    OdpowiedzUsuń
  182. - Ona też tak mówiła, Erin. - powiedział na wpół ze smutkiem, na wpół z bólem. - Mówiła, że mnie nie zawiedzie. Że dla niej "my" jest równoznaczne z "wieczność". Cóż, ostatecznie wyszło na odwrót. - mruknął i więcej nie odezwał się na ten temat. Nie lubił wspominać tamtej kobiety i tamtego Nathana. Bo po odejściu Corral, zaczął być bardziej ostrożny, jeśli chodzi o miłość i sprawy z tym związane.

    OdpowiedzUsuń
  183. Podniósł się i poszedł za nią. To w końcu jego dom, no nie?
    - Dobra, koniec tematu. - mruknął głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Co tak w ogóle robisz w Salem? Myślałem, że wilki i cała reszta istot ponadludzkich omija takie miejsca łukiem. Z wyjątkiem czarownic, im to miasto się należy. - dodał, właściwie nie bardzo wiedząc po co. Chyba tylko po to by nie siedzieć w milczeniu.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  184. Ściągnął brwi i spojrzał na nią kątem oka.
    - Miałaś własne stado. Takie własne własne? - spytał, i już miał rzucić "Co się stało?", ale się powstrzymał. Widział, że nie chciała o tym rozmawiać, więc wolał nie naciskać. - Nie mów, jeśli nie chcesz. - szepnął jeszcze i ujął ją dłoń, niepewnie splatając ich palce razem. Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy na niego spojrzała.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  185. - Przykro mi. - szepnął, nie bardzo wiedząc, co mógłby dodać. Chciał ją trochę lepiej poznać, bliżej, dowiedzieć się jakie miała życie przed Salem i przed nim. Ale domyślał się, że nie było ono kolorowe, to mu wystarczało. Nie chciał przysparzać jej niepotrzebnych zmartwień czy też kłopotów.
    A tym bardziej nie chciał, by przez niego wracały do niej wspomnienia. Czułby się głupio i jakby winny.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  186. Objął ją ramieniem i przytulił do swojego boku. Spomiędzy pni drzew zaczął wyłaniać się budynek domu Nathana.
    - Coś ci pokażę. - powiedział cicho kiedy byli już w środku, gestem ręki prosząc, by poszła za nim. Zaprowadził ją do sypialni, w której sypiała. Na komodzie stały ramki, ale położone zdjęciem do powierzchni mebla. Odwrócił je wszystkie z powrotem. Odsunął się trochę, by mogła podejść i zobaczyć każdą jedną fotografię.
    - Moi rodzice... Siostra. - zaczął cicho, dość niepewnie. - Uciekłem z domu mając dziesięć lat. Ona miała wtedy cztery, nie rozumiała czemu uciekam, ale nie powiedziałem jej. Nie zrozumiałaby, bo była na mała. Dowiedziałem się, że ojciec nieźle się zadłużył, a jedynym sposobem na spłacenie go, była sprzedaż domu i wszystkiego co mamy... Nawet to byłoby za mało. Musiałem im pomóc. - Zawiesił na chwilę głos, ale zaraz kontynuował dalej. - Wróciłem po siedmiu latach. Wtedy okazało się, że zadecydowali o sprzedaży, głównie przez to, że uciekłem. Przeprowadzili się tutaj. Już po spłacie długów, bo to co jakimś cudem udało mi się zarobić na coś się jednak przydało. Matka zaczęła chorować, aż w końcu zmarła. Dwa lata po niej, ojciec popełnił samobójstwo. Zostałem sam z siostrą. Jak miałem dwadzieścia lat, a Lou czternaście, ktoś podłożył w domu ogień. Mi udało się uciec, Lou nie. Miedzy innymi tylko dlatego, że nawet nie próbowałem jej pomóc. - opowiedział jej, ani przez chwilę na nią nie patrząc. Nie podniósł wzroku nawet jak skończył mówić.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  187. Również ją przytulił, przez co tym samym dziewczyna usiadła mu okrakiem na kolanach.
    - Niektóre nasz błędy kosztują. A ceną najczęściej jest czyjeś życie. - odpowiedział cicho, po czym odrobinkę odchylił się w tył, by na nią spojrzeć. Odgarnął zbłąkane kosmyki włosów z jej twarzy, lekko się przy tym uśmiechając.

    OdpowiedzUsuń
  188. Siedzieli tak w milczeniu dobre pół godziny, jedynie patrząc na siebie, każde z nich zagłębione we własnych myślach.
    Dopiero gdy Nathan zdał sobie sprawę z czasu, odwrócił spojrzenie gdzieś na bok.
    - Pójdę się położyć. Ty też powinnaś. - szepnął, głaszcząc ją po policzku i podnosząc się do siadu. Tak, jakimś cudem znaleźli się w pozycji leżącej obok siebie.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  189. Zerknął na nią i leciutko nawet się uśmiechnął.
    - Cieszę się, że jesteś. - szepnął, po czym przytknął wargi do jej skroni w krótkim pocałunku. Na chwilę oparł delikatnie policzek na jej głowie, ale zaraz go odsunął. Nie żeby coś, ale nie chciał się jej narzucać.

    OdpowiedzUsuń
  190. Lekko się wzdrygnął słysząc, że weszła do pokoju. W normalnych warunkach jej wejście nie zaskoczyłoby go, teraz było inaczej i nie wiedział dlaczego. Nim zdążył zareagować jakimkolwiek słowem, ona była już obok niego i patrzyła na niego ze zmartwieniem. Nie wiedział do ma jej powiedzieć, bo w dalszym ciągu nie był pewny swoich uczuć. Coś tam mu świtało, że chyba się zakochał, ale czy na pewno? Tego właśnie nie wiedział, i to go dręczyło.

    OdpowiedzUsuń
  191. Przy jego nogach wygodnie umościł się husky, ogonem uderzając w kostkę Nathana. Nie odzywał się, trawiąc wolno wszystkie słowa, które padły. Cholera, niemal jej to przyznał! To znaczy, wiedział, że gdzieś tam to w nim siedzi, ale tym razem to była jego wina. Tym razem to on nie dopuszczał do siebie faktu, że jednak się zakochał.

    OdpowiedzUsuń
  192. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń