niedziela, 3 listopada 2013

W blasku życia zawsze towarzyszą nam cienie śmierci.

Clarence Thompson
Clare
35 lat... a przynajmniej tak twierdzi
Instruktor jazdy konnej w stadninie "Paradise"
Zaklinacz koni
Człowiek północy
Szaman










  
   O wyklętych mieszkańcach północnych gór już właściwie nikt nie pamięta. Uznani zostali za bajeczki dla dzieci i wymysł ciemnoty XIV wieku, kiedy zjawiska atmosferyczne i ogrom skał stwarzał aurę tajemnicy, groźby, przytłoczenia. Każda kolejna katastrofa, rozszarpanie przez niedźwiedzia przypisywano Ludziom Północy. 
    W dzisiejszych czasach ci, którzy mogli słyszeć te historie jedynie śmieją się z naiwności swoich przodków. Prawdopodobnie bardzo by się zdziwili, gdyby przekonali się, że to właśnie oni mieli rację.
    
     Clarence jest w prostej linii potomkiem Sigurjona, przeklętego czarownika, który zawarł pakt z diabłem. Uciekł wraz ze swoimi pobratymcami w góry. A jego czary pozwoliły na dostosowanie się do ostrych warunków panujących w dolinie. Ludzie Północy opisywani są jako potężne, często nienaturalnie powykrzywiane monstra, odporne na mróz, z siłą, która pozwala powalić gruby dąb jednym ciosem. Tam, gdzie się pojawią, przynoszą śmierć i nieszczęście.
     Więc albo to wszystko są bajki, albo też Clarence jest wyjątkiem od tej dość wymyślnej reguły. Co prawda jest wysoki, jednak nie wyróżnia się wśród innych wysokich mężczyzn. Jego sylwetka również nie jest zdeformowana, tak jak podają legendy. Dość wysportowany, szczupły. Jasną skórę znaczy kilka blizn.
    Charakter ma dość stały. Nie jest ani porywczy, ani dziki, czyli taki, jak mogliby go określić ci, którzy znają jego pochodzenie. Wręcz przeciwnie, jest spokojny, trochę marudny, jednak lubi się czasem też zabawić. Bywa sarkastyczny, jednak w jego przypadku jest to objaw sympatii, z którą też nie ma problemu. Otwarty na nowe znajomości, gotowy na szaleństwa ze starymi przyjaciółmi, chociaż przy tym drugim należy wysłuchać całej litanii narzekań. Typ dość ciepły, jak na północne pochodzenie. Wierny swojej jedynej, prawdziwej miłości, jednak nie odmawia dobrej zabawy, póki takowa się nie znajdzie. Człowiek do rany przyłóż, no chyba, że się zdenerwuje. Wtedy bywa groźny, mimo, że jego twarz wcale nie zmienia wyrazu i wciąż pozostaje cichy. Nawet trochę za bardzo cichy.
     Znaleźć go można w różnych miejscach. Większość dnia spędza w pracy, jednak wieczorami przesiaduje w różnych barach. Czasem można też natknąć się na niego gdy przechadza się po lesie, jednak naprawdę trudno jest zobaczyć jak odprawia szamańskie rytuały. Raczej odcina się od swoich korzeni. Można powiedzieć, że stara się żyć jak normalny człowiek.

[Nigdzie nie widziałam zakazu, zatem wjeżdżam z drugą postacią. Zapraszam do wątków zarówno u Klarci jak i u Jasmine. Żadne z nich nie gryzie ;) Tytuł pochodzi z "Miasteczka Salem" Stephena King`a.]

36 komentarzy:

  1. [Dobry. Jestem chętna na wątek.]

    Miiam

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór. Kingiem mnie kupiłaś, postać ciekawa. Gdyby były pomysły - zapraszam do Anastasii.]

    A. Madsen

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dobry :D Ja się zgłoszę, jako, że jakoś mi tak...dziwnie...~ to zignoruj, po prostu moje palce stukają w złe klawisza xD~
    Zaproponuję wątek z Norą o ile się zgodzisz, a pomysł zaraz ustalimy...]

    Nora Moonray

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Witaaam! Bardzo mi karta do gustu przypadła i chętnie jakiś wątek albo powiązanie wyczaruje z moją Zuze :) Co ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  5. [Może mnie polski w głowę uderzył trochę za mocno, ale! wyczuwam tutaj Sleepy Hallow oraz blog Texas - to ranczo Paradise. Oprócz tego uwielbiam nazwisko Thompson bo mi się kojarzy z cudowną postacią z książek - o wilkołakach! W związku z czym z chęcią zaproszę na wątek. Rzucisz pomysł, a ja zacznę? ;>]

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  6. [Wątek? Jako, że Jenifer kocha jazdę konną może uczyć się u tego kolesia. Co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  7. Po powrocie z Egiptu Miriam nie potrafiła się ot tak przestawić na system czterech pór roku. Była tam kawał czasu, a nie dwa tygodnie na wczasach, więc wstając rano podświadomie liczyła na znajome gorąco i w ogóle żar lejący się z nieba, jakby nic już z ozonu tam w górze nie zostało. Listopad to był pochrzaniony miesiąc dla osób przygotowanych nań, a już szczególnie dla kogoś, kogo najcieplejszym odzieniem był cienki sweter. Po przyjeździe do Salem od razu wybrała się na zakupy i kupiła ciepły płaszcz aż do kolan, oraz parę mniej ważnych drobiazgów. Ale z płaszcza była wyjątkowo zadowolona, aż sama siebie nie rozumiała, dlaczego nie wzięła go ze sobą, gdy szła do lasu.
    Luksor towarzyszył jej od chwili, w której ich drogi zeszły się w Kairze. Nie był to zwykły kot, ale jego tajemnicy właścicielka nie zdradziła jeszcze nikomu, dotyczył on jednak tajemniczej klątwy, którą badała w swej archeologicznej przygodzie. Miał on też związek z obrządkiem, który musiała odprawić tamtego popołudnia.
    Obrządek polegał na paru zaklęciach, miał na celu zapewnienie ochrony czarownicy i był dość prosty do wykonania, acz wyczerpujący, pewnie dlatego musiała leżeć. Zaklęcia znała na pamięć, nie potrzebowała księgi jak do tych bardziej zaawansowanych. Myślała, że wybrała odpowiednie miejsce, ale nie wzięła pod uwagę żadnych grzybiarzy, czy spacerowiczów w tych okolicach krążących. Tak w sumie, to wiało od tego amatorszczyzną, ale i tak jej gniew, gdy zbudzono ją z transu, był przeogromny. Facet, który nad nią stał, chyba nie miał pojęcia co się dzieje i dobrze, ale nie powinien jej budzić. Złe rzeczy działy się z tymi, którzy przerywali obrzędy.
    Od razu podniosła się, nie chciała, by pomyślał, że zasłabła i chciał jej pomóc, albo cokolwiek.
    - Kim jesteś? - dobrze zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa całej sytuacji. Zza drzewa wychynął jej kot, który widząc obecność trzeciej osoby, lekko się nastroszył. - Co słyszałeś?

    Miriam

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam ! Może jest ochota na wątek ? :) ]

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Z pomysłami jak zwykle u mnie nie za dobrze, więc byłoby fajnie jakbyś coś podrzuciła. W zamian chętnie zacznę!]
    Zuze

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dla mnie jest w porządku. I - wiem, że to trochę nie fair z mojej strony, bo to ty podrzuciłeś/łaś pomysł...Ale mogłabym cię prosić o początek? Jeśli nie to po prostu napisz, to jakoś za jakiś czas postaram się zacząć, bo mam niedobory weny ostatnio na początki. :)]

    Nora

    OdpowiedzUsuń
  11. [Pomysł zdecydowanie mi odpowiada ! :D A zaczęłabyś to tak nawet nie bardzo wiem od czego xD Była bym wdzięczna :* ]

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  12. [Może jakaś przyjaźń z Alcide'm, co? Jemu przydałby się jakiś kumpel, któy go nieco ogarnie. (;]

    A. Vance

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Karta jest aktualnie w przebudowie i na tę chwilę jest zrobiona na wzór mojej postaci z innego bloga... Niedługo się za nią zabiorę... A co do pomysłów to naprawdę nie jest źle! Wszystkie mi jak najbardziej odpowiadają. Może by tak je połączyć? Na przykład mamy burzę, Zuze jest przez kogoś goniona ( różne rzeczy się w jej życiu dzieją ) i wpada na Clarence'a. Nie wiem jaki on ma stosunek do ludzi, ale liczę na to, że jej pomoże i do domu wpuści. Co ty na to? ]
    Zuze

    OdpowiedzUsuń
  14. [No to ja się przywitam i miłej zabawy na blogu życzę i mam nadzieję, że do wątku chętny, bo już zaczynam myśleć nad wątkiem własnie.]

    Innes

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Wątek? Dlaczegóż by nie? :) Pozwolę sobie zacząć ]


    Eileen tego dnia wybrała się po zioła. Z wiklinowym koszykiem przemierzała najdalsze zakątki lasu, nieopodal Salem. Śpiewając pod nosem stare pieśni nimf, wąchała różne kwiaty. Po chwili usiadła na dużym, płaskim kamieniu. Wygładziła dłońmi swoją błękitną sukienkę i nie przerywając cudownej pieśni, zaczęła przeglądać zbiory. Jej drobne, smukłe dłonie mimochodem zrywały źdźbła trawy i splatały z nich bliżej nieokreśloną rzecz, przypominającą malutki stateczek. I wtedy usłyszała szmer… Zastygła w miejscu, a stateczek wypadł z jej dłoni i pomknął w nieboskłon. Kiedy pierwszy listek delikatnie opadł przed jej stopami, Eilenn lekko zmarszczyła brwi i kucnęła biorąc go między palce, a następnie obracając dookoła. Gdy kolejne listki spadły wprost na jasne włosy dziewczyny, powoli i czujnie uniosła twarz ku górze, w koronę jednego z drzew.
    - Witaj. – przywitała się ostrożnie, zwężając oczy niczym stary kocur wygrzewający się na pełnym słońcu. Bezszelestnie podeszła do pnia drzewa, o który oparła swoją drobną dłoń. - Co tutaj robisz? – zapytała cicho.

    [ I jak? Mam nadzieję, że miejsce spotkania Ci odpowiada, a moje kalectwo pisarskie aż tak nie dało w kość. Początek trochę krótki, ale liczę, że się rozkręcę ]

    ~ Eileen Greenbrush ~

    OdpowiedzUsuń
  16. Zuze nienawidziła burz. W trakcie każdej z nich miała wrażenie, że natura każe ją za to co zrobiła, ale nie chodziło tylko o to. Nie była głupia. Pewien nie do końca przypadkowy demon wyczuwał jej strach przed piorunami. Pewien nie do końca przypadkowy demon lubił ją w takie dni odwiedzać i upomnieć się o spłatę długu. Nie oszukujmy się, dzisiaj dziewczyna naprawdę nie była gotowa na spotkanie z nim. „Nigdy nie jesteś gotowa” wypomniała sobie w duchu. Na samą myśl o tym przejmującym uczuciu chłodu , o jego bezkreśnie czarnych oczach, miała ochotę uciec. Tylko, że nie mogła. Dobrowolnie oddała swoją wolność w ręce tego potwora już dawno temu.
    Podjęła dorosłą decyzję i krótkim machnięciem ręki zdołała przywołać się do porządku. Spryskała twarz zimną wodą. Nie było sensu wychodzić z domu… Nie miała gdzie pójść. Usiadła na kanapie i postanowiła zaczekać. Nie minęła minuta, kiedy w końcu to poczuła. Z początku nie wiedziała co się dzieję, potem się zorientowała. To zimno mrożące krew w żyłach, ten bezdech zawsze kiedy się pojawiał… Nie wytrzymała. Nie wzięła nawet kurtki, czy płaszcza, po prostu wybiegła z domu.
    Nieustannie oglądając się za siebie biegła po uliczkach Salem. Nie miała nawet butów. Naprawdę nie wyglądała za dobrze. Skręciła na drogę prowadzącą do baru, który oczywiście był zamknięty. Gdy poczuła na karku JEGO krótki, urywany nie-oddech wpadła w panikę. Nie myślała racjonalnie. Pozwoliła uwolnić się całej swojej magii.
    Zakręciło jej się w głowie i cudem utrzymała się na nogach. Nie wiedziała co się stało z demonem , ale w tej chwili musiała się skupić na swoim stanie i odłożyć tamten problem na nieco później. Szła, kuśtykała, wlokła się, raczkowała i sunęła po drodze na skraju omdlenia dopóty, dopóki w końcu nie zobaczyła człowieka. Ów człowiek stał się jej celem, a póki miała cel nie była jeszcze skreślona. Gdy podeszła do Niego na odległość około 10 metrów wreszcie ją zauważył i szybkim krokiem podszedł w jej stronę. „Przepraszam, ze Cię w to wciągam. Nie chciałam” wymamrotała, po czym dodała głośno:
    - Dzień dobry. Mogę do pana wstąpić? Potrzebuję… - schronienia, butów, kurtki, poczucia bezpieczeństwa, wolności- pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Deszcz. Może nie jest ulubioną pogodą, ale do najgorszych też nie należy. Jeszcze nie tak dawno, a może właśnie dawno, bo ponad cztery lata, w taką pogodę czas spędzałam w domu z bratem i rodzicami. Nigdy takie popołudnia nie należały do nudnawych. Bynajmniej dla mnie. Filmy, popcorn, gry planszowe i duża dawka śmiechu... Zawsze myślałam, że moja rodzina jest normalna i w sumie odpowiadało mi to. Owszem ojciec czasem zachowywał się...inaczej, ale każdy miewa gorsze dni, tak to sobie tłumaczyłam. Nie sądziłam, że za tym może kryć się coś straszniejszego i mroczniejszego. Choć ja przecież przez krótki czas też skrywałam przed nimi taką tajemnicę... Z zamyślenia wyrwało mnie uderzenie czyjegoś ciała o moje. Zatoczyłam się w tył łapiąc równowagę na lekko chwiejących się nogach. Z cichym westchnieniem schyliłam się by pozbierać rozsypane zakupy. Odgarnęłam mokre włosy za uszy by lepiej widzieć to co mam przed nosem. Gdy i on się schylił by pomóc mi z zakupami, wymamrotałam uprzejme "dziękuję" nie podnosząc na mężczyznę wzroku. Dopiero gdy nasze dłonie się zetknęły, poczułam pieczenie, a na niej pojawił się dziwny znak uniosłam spojrzenie na nieznajomego. Zamarłam w miejscu nie bardzo wiedząc o co chodzi i czego mogę się spodziewać. Przestałam zwracać uwagę na inne osoby pędzące do domu i na to, że deszcze przemaczał moje ubranie do reszty. Domyśliłam się tylko jednego, że ów człowiek nie jest zwykłym śmiertelnikiem, a to jeszcze nigdy nie oznaczało nic dobrego. Otrząsnęłam się w końcu z zaskoczenia i zagarniając do torby ostatnie zakupy wyprostowałam się lustrując go czujnym spojrzeniem. Miałam nadzieję, że dobrowolnie wyjaśni mi o co tutaj chodzi.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  18. [Tak, tą kartę już przeczytałam i tak sobie myślę, że bardzo przyjemny z niego pan. Kontempluję tak nad kartą i widzę, że Clarence bywa w barach. To ja bym zaprosiła go jako stałego bywalca do baru, w którym pracuje Blair. I niech się naje porządnie chłopak, zostanie aż do zamknięcia, a później pomaszerują gdzieś, jako znajomi od kotleta i zobaczymy co się stanie. Może ich by coś napadło, albo chciało zabić, coby za nudno nie było ;) Co Ty na to? Jak masz coś innego, lepszego, ciekawszego to ja z chęcią, a tymczasem spojrzę co uda mi się dla Jasmin wymyślić :)]

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  19. [Och tak, tak, tak! Już pożądam tego wątku :D]

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  20. [Spoko Maroko, ja jestem elastyczny człowiek, do wszystkiego się dostosuję i na wszystko odpiszę :)]

    Nigdy nie traciła nad sobą kontroli. Zawsze miała w sobie spokój, którego niejeden wilkołak mógłby pozazdrościć. Ukrócała emocje, które kiełkowały w kobiecym serduchu i podchodziła do wszelakich działań do bólu racjonalnie. Dzięki temu właśnie była cenna, była ważna i ochraniana przez samców ze stada. Miała w sobie siłę spokoju, która w żaden sposób nie odnosiła się do wytrzymałości, czy siły fizycznej. Dlatego była słaba i silna jednocześnie. Była chroniona i chroniła stado przed konfliktami.
    Jednak tamtej nocy pełnia wzięła górę nad jej łagodnością. Po odzyskaniu świadomości nie była w stanie powiedzieć, czemu akurat wtedy wstąpiła w nią dzika krew. Czemu gryzła, drapała i wyła wniebogłosy? Do tej pory ją to gryzło i nie była w stanie odpowiedzieć sobie na te pytania.
    Od tamtej nocy trzymała zawsze przy sobie jedyną pamiątkę wydartą komuś brutalnie. Wiele razy przyglądała się kawałkowi jakiegoś wisiorka, czy talizmanu, tego nie potrafiła określić i obracała w dłoniach. Próbowała nawet przekopać kilka książek, jednak nie znalazła niczego, co naprowadziłoby ją na jakikolwiek trop.
    Po długim dniu pracy w kuchni mogła wyjść z gorącego pomieszczenia do samego lokalu. Dania były przygotowywane na bieżąco przez pomniejszych kucharzy, a niewielka ilość osób o tej porze pozwalała Blair nieco odetchnąć. Ubrudzona gdzieś na policzku mąką, wyszła, niosąc potężny kawał pieczonej karkówki.
    -Dobry wieczór Clarence- przywitała się, stawiając przed nim danie. Gdy się pochyliła, mignął jej przed oczami kształt, który już kiedyś widziała. Zmarszczyła lekko brwi, nie bardzo chcąc wierzyć w to, co podpowiadały jej oczy i nie dała po sobie poznać, że coś ją zaniepokoiło.
    -Co cię wygoniło z domu w tak paskudny dzień?- uśmiechnęła się lekko, zakładając kosmyk włosów za ucho. Przestań Blair, to nerwowy gest, nie możesz tego robić!

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  21. [Chęć na wątek jest, tylko gorzej z pomysłami ;) Może masz jakiś ? Mnie tam wszystko pasuje. Tylko od razu mówię, że takich esejów jak widzę wyżej mogę nie dać rady napisać xD ]

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  22. Ściągnęłam nieco brwi. Zastanawiałam się przez chwilę czy powinnam go skądś znać, skoro on zna moje imię. Spojrzałam na niebo, które nadal było gęsto przysłonięte chmurami.
    -Dobrze, z chęcią cię wysłucham. Mieszkam na obrzeżach Salem. Jeśli nie masz lepszej propozycji to zapraszam.- Rzuciłam. Może to i nie rozsądne zapraszać obcego mężczyznę do domu, który wzbudza podejrzenia, ale byłam niezmiernie ciekawa tego co ma do powiedzenia, a czułam, że powinniśmy porozmawiać w spokoju z dala od ludzkich spojrzeń. Odwzajemniłam jego uśmiech tym samym, po czym powoli ruszyłam w stronę swojego domu. Dobrze, że nie znajdowałam się w towarzystwie, któregoś z wilkołaków ze stada. Za pewne stanęli by między nami murem nie pozwalając mu na mnie spojrzeć póki nie wyśpiewał by im kim jest i czego chce. Ja zdecydowanie zachowuje zdrowy rozsądek i staram się nie popadać w panikę, w którą nie jeden pewnie popadłby. Może i spokój jest moją mocną stroną, która udziela się innym i często łagodzi spory, ale tak poza tym jak na samicę przystało siła fizyczna nie należy do mocnych stron, więc oby rozmowa z Clarencem nie przerodziła się w coś innego.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  23. Spojrzałam na niego wzrokiem jakbym patrzyłam na kogoś kto właśnie zwiał z psychiatryka. Wzięłam głębszy oddech i oparłam się o kuchenny blat.
    -Nie. Mój ojciec by mi tego nie zrobił.- Odpowiedział kręcąc głową.- Kim ty jesteś?- Spytałam nie odwracając od niego wzroku. To jest na pewno jakaś cholerna pomyłka. Nie możliwe, że mój kochany ojciec, mój wzór do naśladowania ofiarował mnie komuś jak w jakimś średniowieczu! Kiepski żart. Ciekawe ile jeszcze sekretów miał mój własny rodziciel. Zaśmiałam się do własnych myśli. Z jednej strony miałam ochotę go wyśmiać, wyrzucić za drzwi i zapomnieć o tym, a z drugiej ten świat jest tak pokręcony, że chyba czas zacząć wierzyć w niemożliwe.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  24. Pokiwałam tylko głową starając to sobie jakoś poukładać, ale moje myśli to jeden wielki mętlik.
    -Checz czegoś do picia?- Spytałam cicho nalewając sobie do szklanki wody.- Czyli co teraz? Co zamierzasz?- Dodałam. Nie wyobrażałam sobie jak dalej moje życie ma wyglądać, skoro niemal od początku jest zaplanowane. Och, tak teraz zdecydowanie wolałabym być chłopcem. Upiłam łyk zimnej cieczy, moje dłonie nieznacznie drżały.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  25. Zuze powoli otrząsając się z wstępnego szoku, uniosła brwi do góry. Facet nie wyglądał na przestraszonego. Wyglądał jakby… Znał się na rzeczy. Wiedziona nagłym przypływem zaufania dziewczyna opowiedziała mu o demonie. Sekundę później doszła do wniosku, że przecież nie może tego człowieka narażać! Po co ona w ogóle tu przyszła? To nie miało sensu. Wyjrzała za okno. Po krótkich oględzinach zauważyła, że nie jest w stanie powiedzieć gdzie się znajduję.
    Mimo, że jej ciało ciągle było wyczerpane magią, umysł zaczynał powoli pracować na normalnych obrotach. Zdolność regeneracji dziewczyny była naprawdę niesamowita. Nieustannie zaskakiwała nawet ją samą. Bez większego wysiłku rozprostowała palce, a w jej dłoni wybuchł mały płomień. Pośpiesznie zacisnęła ją w pięść. Kontrola nie była jej mocną stroną.
    -Kim jesteś? – spytała mężczyznę, gdy wszedł do pokoju. – Mam na myśli to, że z pewnością nie jesteś wampirem, wilkołakiem, ani czarownikiem… Więc kim?
    Autentycznie ją to ciekawiło. Łowca? Nie, coś tu nie pasowało. Łowcy działali bardziej schematycznie. Ruchy tego faceta były naturalne. Zuze zdawałaby się, że nie jest nawet lekko spięty zaistniałą sytuacją. I wtedy do niej dotarło.
    Pal licho demony! Pal licho łowców i pal licho śmierć! Przecież ona siedziała właśnie w mieszkaniu jakiegoś obcego faceta kompletnie mokra. Bluzka kleiła jej się do ciała i zapewne prześwitywał jej stanik. Zaczerwieniła się jak burak. Nie miała nawet butów! Zapewne wyglądała jak bezdomna. Obłąkana bezdomna wygadująca bzdury o demonach, wampirach, wilkołakach…Pośpiesznie wstała i krzyżując ręce na piersi, powiedziała :
    - Przepraszam, w ogóle nie powinnam tu przychodzić.
    Zuze

    OdpowiedzUsuń
  26. Na jej twarz wstąpił lekko uśmiech, powodując pojawienie się małych dołeczków w policzkach, gdy kątem oka przyjrzała mu się chwilę. Na swój sposób byli do siebie podobni. Clarence był chyba najspokojniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek znała, choć biorąc pod uwagę, że nie znała ich zbyt wielu, a jeśli już to były to narwane wilkołaki to nie było to specjalnie trudne do osiągnięcia.
    Lubiła patrzeć na zadowolonych ludzi. Było to o tyle dziwne, że nie ciągnęło ją do własnego poczucia szczęścia, a wystarczało jej to, że ktoś się cieszy. Gdy się nad tym zastanawiała, nie bardzo wiedziała co jest przyczyną tego, bądź co bądź, społecznego upośledzenia, ale też nie robiła nic by to zmienić. Jeżeli ma kiedyś być w pełni szczęśliwa, to będzie, prędzej czy później.
    -Ja? Zawsze- odparła z uśmiechem, zdejmując zawieszony na szyi fartuszek, który miał chronić przed poplamieniem ubrań, ale i tak gdzieniegdzie widać było ślady z mąki.
    -Tylko... pójdę się przebrać, a Ty się najedz w tym czasie- zrobiła przepraszającą minę i wskazała na swoje ubranie. Zniknęła w pokoju dla pracowników i zmieniła ciuchy, pamiętając o przełożeniu kawałeczka talizmanu. Zagryzła lekko wargi. Tak bardzo nie lubiła udawać, że wszystko jest w porządku, że chciała zacząć ten temat, choć nie wiedziała za bardzo jak Clarence zareaguje. Z drugiej strony, kłamać, że go znalazła... nie, tak się nie robi.
    Wyszła z powrotem do lokalu i usiadła przy stoliku, zadowolona, że smakuje mu jedzenie przygotowane przez nią. Zawsze lekko się rumieniła, gdy ktoś zachwalał to, co ugotowała.
    -Nie wiedziałam, że hodujesz nowe gatunki biegającego sera- powiedziała, nie mogąc powstrzymać się od nieco złośliwego, acz leżącego w granicach sympatii, uśmiechu. Podparła brodę o swoją dłoń i utkwiła czarne oczy w rozmówcy.
    -Co słychać u twoich marchewkożerców?- spytała zaciekawiona. Mimo iż dawno nie jeździła konno, a nawet potęga koni zaczęła ją nieco przerażać, to była nimi żywo zainteresowana.

    Blair

    OdpowiedzUsuń
  27. Spojrzałam na ogiera, a potem na jego domniemanego właściciela.
    Niektóre zwierzęta się mnie bały; prychały na mnie, odpędzały od siebie, lub rzucały czymś, jeśli miały możliwość - na przykład wredne małpiszony z zoo.
    Ten koń jednak, kiedy już wbiegł na mój mały teren, nagle stanął dęba i zaczął się namiętnie gapić we wszystko, byle nie we mnie.
    Nie uciekał jednak i nie okazywał agresji, co było dużym plusem.
    Przeniosłam spojrzenie złoto-zielonych oczu na mężczyznę podchodzącego już nieco pod trzydzieści parę lat.
    Uniosłam jedną brew.
    - Niech zgadnę, na pańskiej du...pośladkach, widnieje teraz siniak wielkości kanady. - uśmiechnęłam się lekko, lecz zachowałam dystans.

    Nora
    [przepraszam że krótko :<]

    OdpowiedzUsuń
  28. [To serial xP Wiesz? *.* Kocham cię, wiesz? xP O matko... A ja będę robiła bloga w realiach tej książki ;P Powiedź mi czy mam zacząć od walki, czy już po walce, jak znajduje wisiorek? Mwah, już wiem nawet co zrobi ;>]

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  29. [Serial, nie film i tam Deppa nie ma o.o Przynajmniej nie było, jak ostatnio sprawdzałam xP Zacznę coś - dziś albo jutro bo trochę jestem zmęczona.]

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  30. [A skuszę się na wątek, czemu nie :D Nawet mam już pomysł. Volfie ma dość czarną i mroczną przeszłość jeśli chodzi o konie i jeździectwo. Mogą się spotkać w stajni, jak Vol będzie szła między boksami i stanie przy boksie swojego konia, z którym przyjechała do Salem. Może być takie coś? ;P]

    Volfie

    OdpowiedzUsuń
  31. Pokiwałam głową i usiadłam na krześle, wspierając łokcie na blacie drewnianego stołu. Może i nie jestem mu nic winna, ale skoro przeznaczenie ma zamiar nie zwracać większej uwagi na nas to za pewne żadne z nas już nigdy o sobie nie zapomni. Owszem jego słowa nie były zbyt... łatwe do przyjęcia.
    -Masz rację. Chyba nic lepszego nie możemy zrobić.- Odpowiedziałam w końcu. Odwzajemniłam jego uśmiech tym samym.- Więc powiedz mi coś o sobie, dlaczego pomagasz ludziom takim jak mój ojciec?- Spytałam przyglądając mu się z ciekawością.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  32. [Witam! Ale za to jest już jakiś punkt odniesienia :D Bardzo fajna karta; już kilka pomysłów przyszło mi do głowy.
    Może Clarence z jakiegoś powodu chciałby skontaktować się z duchem swojego przodka? Dręczy go dziwny sen i chce rozwiązać tą zagadkę, więc zgłasza się o pomoc.
    Albo w miasteczku pojawia się duch (zjawa lub coś niezidentyfikowanego?), zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś zgłasza się po pomoc do Clarence'a i Charlie, bo oni mają jakieś pojęcie o obrzędach związanych z Duchami itp.
    Co o tym sądzisz? :D]

    Charlotte Corbeau

    OdpowiedzUsuń
  33. [Ok, jak najbardziej mi to pasuje :D
    Haha, nie ma sprawy, czekam cierpliwie ;)]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  34. - Trudno mnie przestraszyć. - Wcale nie! Mnie przestraszyć bardzo łatwo, ale od dłuższego czasu nie potrafią tego zrobić zwierzęta. Już bardziej obawiam się ludzi i ich niejasnych poczynań. Zacisnęłam i rozluźniłam palce dłoni. Czułam jakby w pewnej części nie należały do mnie.
    Zmierzyłam mężczyznę uważnym spojrzeniem i uśmiechnęłam się półgębkiem.
    - Potrzebuje pan chyba kąpieli...Albo przynajmniej ręcznika, by otrzeć zabłoconą twarz. Jeśli ma pan czas, w ramach rekompensaty, wstąpiłby pan na herbatę...Jestem Nora. - Czasami bycie miłym i normalnym idzie mi nazbyt łatwo.
    Ja nie byłam wredna. Ja po prostu rzadko szukałam towarzystwa...Dziś nie powiem...Przydałoby się.

    Nora Moonray

    OdpowiedzUsuń
  35. [Witam uprzejmie :) Co powiesz na jakiś wspólny wątek? Myślałam o tym, że mogli by się spotkać w lesie, gdy Moira by natknęła się na niego pod postacią jakiegoś dzikiego zwierza. Co Ty na to? :)]

    OdpowiedzUsuń