Lucy Camille Smith
Lub po prostu Lucy
Ciało ludzkie w wieku 24 lat
Pani od historii lokalnej
Kolekcjonerka
Czerwony smok.
Nie trudno spotkać tą energiczną kobietę właściwie... wszędzie. Wściubia nos tam gdzie nie trzeba i wcale nie obawia się, że dostanie w niego prztyczka. Ten czarny ford mustang z sześćdziesiątego dziewiątego stojący pod knajpą należy właśnie do niej. Sama panna Smith twierdzi, że żadnego innego mężczyzny w życiu już nie potrzebuje. W każdym razie pewne jest, że jeżeli podejdziesz do jej cacka zbyt blisko, pogrozi ci palcem i da po łapach. Nikomu nie pozwala tknąć swojego dzieciątka.
To ta uśmiechnięta kobieta, która właśnie plotkuje ze starym Billem. Widzisz? Nie da się ukryć, że swoim energicznym zachowaniem i donośnym głosem wyróżnia się z tłumu. Wydaje się aż nadto gadatliwa, jednak to tylko pozory, gdyż Lucy nastawia się głównie na słuchanie. Starannie dobiera pytania które zadaje. Ma wręcz obsesję na punkcie historii Salem i nikt tak naprawdę nie wie o co chodzi. Być może o te plotki, jakoby kiedyś w mieszkały tutaj czarownice. Jednak jak bardzo trzeba być stukniętym aby badać takie głupoty? Ja tam nie wiem młody, ale ta babka ma trochę nierówno pod kopułą. Wydaje się szczera do bólu, może nieco sarkastyczna, jednak w jej przypadku jest to jedynie wyraz czułości jaką kogoś obdarzy. Miewa humory, ale to chyba jak każda kobieta. Bywają takie dni, kiedy strach do niej podejść. Masz wrażenie, że zaraz rzuci się na ciebie z pazurami i rozedrze na strzępy.
Pamiętasz ten opuszczony dom na skraju miasteczka? Kupiła go i wyremontowała, od tamtej pory tam mieszka. Władze miasta już chciały zlikwidować tą ruderę. Panna Smith wręcz spadła im jak z nieba, pozbawiając kłopotu i jednocześnie zaopatrując w gotówkę miejscowych budowlańców. Teraz ten dom przedstawia się całkiem nieźle. Być może właśnie tak wyglądał za czasów swojej świetności? Podobno mieszkali w nim jej pradziadkowie i dziewczyna pragnęła wrócić do korzeni. W sumie, byłoby to całkiem logiczne, gdyby nie to, że kobieta ma kasy jak lodu i sprowadziła się właśnie tu. Do takiego małego miasteczka jak Salem.
Jednak kilku rzeczy prawdopodobnie nigdy się nie dowiesz. Nie wiesz, że postać w której ją widzisz nie jest jej prawdziwą. Że jej ciało pokrywa się krwistoczerwoną łuską, oczy stają się gadzie a usta pełne ostrych jak brzytwy zębisk. Dwa błoniaste skrzydła rozpościerają się, zakrywając lśniący na niebie księżyc. Jej oddech spopieli wszystko, co napotka na swojej drodze. Ogromny, silny gad, którego do tej pory znałeś jedynie z opowieści i że niemal tylko opowieścią się stała. Tej świetnej rasy zostało zaledwie pięciu przedstawicieli po Wielkiej Rzezi, kiedy pogromcy smoków urządzali polowania.
Lucy jest strażniczką. Wraz z wiedźmami tajemnego kręgu strzegła demonicznych wrót, które znajdują się właśnie w jej domu. Kiedy rozpoczęła się fala polowań na czarownice została z tym brzemieniem sama. Posiada ogromną wiedzę, którą chętnie podzieli się z kobietami obdarzonymi mocą. Tak jak dawniej, pragnie być powierniczką i pomocą dla Posiadających Moc.
Ta kobieta posiada wiele twarzy. Czasem jest pogodną Lucy, która uwielbia czekoladę, książki, granie na gitarze i przejażdżki swoim mustangiem. Czasem staje się poważną Strażniczką, która zgłębia tajemnice straszne, aby pomóc je zwalczyć tym, które Posiadają Moc. Może też być pięknym, choć strasznym gadem, chociaż tym ostatnim ciężko być w obecnych czasach. Bo kto w dzisiejszych czasach uwierzy w smoki?
Seven devils all around you
Seven devils in my house
See, they were there when I woke up this morning...
Seven devils in my house
See, they were there when I woke up this morning...
[Ostatnie podejście do jednej z postaci, mam nadzieję, że tym razem się spodoba, gdyż pani Lucy była naprawdę natchniona :) Do wątków zapraszam, za długi czas oczekiwania przepraszam, mój laptop jest w naprawie, a na obcym jestem z doskoku. Postaram się jednak być jak najczęściej.]
[Witam serdecznie Sówkę z nową postacią. Wątku chcem ;-) I ten dom też mnie korci z zawiłą historią.]
OdpowiedzUsuń[No właśnie demon jest tu głównym dowodzącym, że się tak wyrażę, ale to nie znaczy, że od razu przez cały czas. Dla swojej własnej radochy pozwoliłby przejąć Miśkowi kontrolę tylko po to by zobaczyć co ten biedak zrobi. Więc pomysł podoba mi się jak najbardziej i niedługo zacznę, o! :3]
OdpowiedzUsuńAzazel nie był tu zbyt długo, ale już słyszał i widział całkiem sporo. Jako demon miał swoje sposoby, by wiedzieć o czym szepczą pomiędzy sobą ludzie na ulicy, czemu kobieta nerwowo ogląda się za sobą i jakie pokłady magii są w danym domu. Właśnie dlatego niezbyt długo zajęło mu dojście do tego, gdzie tak właściwie portal do jego królestwa się znajduje. A jako, że przykładnym obywatelem był, to chciał kolegów zaprosić. Czy było w tym coś złego? On tylko chciał zrobić z Salem miasto swoich.
OdpowiedzUsuńŚciemniało już się na dworze, kiedy Azazel stanął przed domem Lucy. Na twarzy Michaela pojawił się uśmiech, który na jego twarzy wyglądał całkiem przyjemnie, ale przez obecność Azazela było w tym coś złowrogiego, niepokojącego. A Michael tylko jęknął ze zrezygnowaniem w środku, słysząc myśli i plany Azazela. No pięknie.
Szczupła dłoń sięgnęła klamki, a zamek sam się otworzył. Nacisnął klamkę i po cichu wszedł do środka. Przeszedł przez korytarz, najwidoczniej bardzo zadowolony z siebie. Już czuł przyjemne pulsowanie gdzieś w okolicy, już czuł ciepło piekielne, które przecież było teraz na wyciągnięcie ręki. Ah, biedne Salem! Dziś jest noc demonów., a miasto idzie z dymem.
Poszedł dalej, w kierunku znajomego uczucia. I właśnie wtedy usłyszał za plecami skrzypnięcie podłogi. Odwrócił się błyskawicznie, posyłając dziewczynie szeroki uśmiech. Wyciągnął rękę przed siebie, niczym broń.
- Źle trafiłaś, kochanie.
Twoja kolej, Mikey.
...co?
[dawno nie byłam na żadnym blogu grupowym, więc przepraszam za ilość i jakość.]
[Jasne Shihriin jak najbardziej jest chętna do roli "dziwnego przypadku". A w jakim sensie Lucy miałaby się nią zainteresować i w jakich okolicznościach? Jeśli chcesz, mogę zacząć.]
OdpowiedzUsuńAzazel z pewnością nie wiedział wszystkiego o strażniczce wrót, ale też nie był idiotą - wiedział co trzeba. Wiedział, że z odrobiną wysiłku zdoła Lucy chociażby uciszyć. Nie na długo, jednak to wystarczyłoby mu, żeby otworzyć wrota i zrobić z miasta drugie piekło. Wtedy dopiero byłoby zabawnie. Był od niej z pewnością starszy, a ktoś tak stary jak on ma wiedzę i sztuczki o których się jej nie śniło.
OdpowiedzUsuńW sumie to się demon dziwił, że tak łatwo było mu wejść do domu. Żadnych znaków na ścianach, żeby uniemożliwić mu wejścia. Żadnych kręgów, które mogą go zatrzymać. Smoczyca wręcz go tutaj zapraszała, zostawiała otwarte pole do popisu. Azazel uwielbiał korzystać z takiego typu sytuacji, wykorzystywać czyjąś ignorancję i lekceważenie jego osoby.
Wyczuł jej obecność, zanim ją usłyszał. Coś już kiedyś o niej słyszał. Że niby nie skrzywdzi niewinnego. Cóż, nic dziwnego, że zrobił tak, a nie inaczej. Lucy sama podsuwała mu pomysł. Ciekawe, co też Michael wykombinuje.
Ich wzrok przesunął się po broni, aż do twarzy kobiety. Przez chwilę oboje widzieli jej prawdziwą naturę. Zupełnie jakby Azazel podpowiadał Michaelowi co ma zrobić.
Przez długą chwilę Conroy po prostu patrzył na nią, zdezorientowany. To był pierwszy przypadek kiedy demon dobrowolnie dopuścił go do głosu. Szkoda tylko, że zrobił to dopiero, kiedy wycelowano mu broń prosto w twarz.
Uniósł ręce do góry, w geście który miał pokazać że nie zrobi jej krzywdy.
- To nie ja. - powiedział pierwsze co przyszło mu do głowy. Mimo, że jego głos brzmiał tak samo jak chwilę wcześniej, intonacja była zupełnie inna. Smutna, przestraszona istota, zapędzona w kąt.
To prawda, nie chciał umierać. Gdyby wiedział, że to poskutkuje, już dawno zaatakowałby smoczycę, byle tylko ona go zabiła. Jednak śmierć Michaela nie gwarantowała śmierci Azazela. Demon prawdopodobnie szybko ewakuowałby się jako ciemny dym, zaraz znajdując jakąś inną osobę, która może nie będzie miała tyle szczęścia co Conroy i nigdy nie dostanie prawa głosu. Może się też skończyć na śmierci smoczycy, a to nie jest zbyt dobra perspektywa. Nie. Demona trzeba jak najszybciej wysłać do piekła.
- Nie zrobię ci krzywdy. - zapewnił ją z tym przejętym wyrazem twarzy. Błagał ją w myślach, żeby nie zrobiła czegoś głupiego. Gdyby tylko sam wiedział co ma robić!
- Azazel chce otworzyć wrota do piekieł.
[Ja kilka miesięcy prawie zero pisania na blogach, więc muszę się znowu do tego przyzwyczaić ^^]
UsuńShihriin po raz pierwszy od czasu, kiedy do lasu zwaliły się całe pielgrzymki oszołomów, poczuła niepokój. Do czarownic zdążyła przywyknąć, one najczęściej robiły swoje i nie wchodziły w drogę innym istotom. Zwyczajni śmiertelnicy bywający tu z ciekawości nie stanowili zagrożenia.
OdpowiedzUsuńTeraz chimera wyczuwała coś innego. Ktoś potężniejszy od większości żyjących w okolicy istot bywał tu regularnie. I, jakby tego było mało, dziwnym trafem wybierał tereny, które Shihriin z przyzwyczajenia określała jako "swoje". Zupełnie, jakby ktoś starał się badać ścieżki którymi chodziła i miejsca, w których regularnie przebywała. A to nie mogło jej się podobać...
Shihriin wstała znad pniaka, nad którym pochylała się, próbując zidentyfikować to nieprzyjemne przeczucie. Nie czuła aury, takich zdolnści nie posiadała. Bardziej intuicja podpowiadała jej, że odciśnięte w ściółce ślady butów nie zostały pozostawione przez człowieka, ten sam niepokój towarzyszył już odkryciu poprzednich śladół w tej okolicy.
Ze zmarszczonym czołem chimera wycofała się, podejrzliwie spojrzała za siebie. Czy może przypadkiem w pobliżu krążył kolejny potężny mag, podobny do tych, którzy w przeszłości zdołali ją zniewolić?
Shihriin odruchowo wysunęła kły. Słyszała szelest zza drzew i zarośli, chociaż wciąż nie mogła wywęszyć zapachu intruza. A może to był tylko kolejny wariat i marzyciel, jeden z tych, którzy na pierwsze pogłoski o przesileniu zaczęli uważnie badać okolicę, szukając kamiennych kręgów i innych miejsc rytuałów?
[Mam nadzieję, że nie wyszło fatalnie, z przemęczenia padam...]
I dobrze, że dziewczyna była ostrożna. W końcu nie wiadomo kiedy demon postanowi znowu przejąć kontrolę. A Michael nie był pewien czy to on w tej chwili utrzymuje kontrolę, czy demon mu na to pozwala. Azazel siedział cicho, po prostu wszystko obserwował. Niestety Conroy nie mógł usłyszeć jego myśli, a bardzo w tej chwili tego chciał.
OdpowiedzUsuńCo ty knujesz, Azazel?
Nie było jednak żadnej odpowiedzi. Jedyne co Michael poczuł to delikatne rozbawienie ze strony demona. Nic więcej. Najwidoczniej nie chciał zdradzać najmniejszej nawet myśli.
Oj tak, to nie zadziałałoby i jedynie wkurzyło Azazela. Dziurawić to ładne ciało! Dawać mu robotę w postaci łatania ran. Nieładnie, nieładnie. Byłoby to niczym drażnienie dzikiego zwierzęcia i takich sytuacji lepiej unikać. Zwłaszcza z istotami takimi jak demony. One z natury lubią robić krzywdę. Nie mają w sobie ani kszty człowieczeństwa.
- ten sam Azazel z legend i opowieści. - mruknął ze smutkiem. Kogoś takiego trudno wypędzić. Kogoś takiego nie da się tak po prostu pozbyć. Ciężko z nim walczyć, ale Michaela to nie zrażało. Zrobi wszystko, byle tylko przepędzić go spowrotem do ognia piekielnego.
Azazel może i pamiętał o dawnych legendach, ale w tej chwili ich z nią nie skojarzył. Smoków jest mało, nawet bardzo, ale demon już dawno stracił do nich zainteresowanie. Tyle ich wybił, że trudno się dziwić.
- Michael Conroy. Jestem czarownikiem, mieszkam tu. Z tego co wiem, to Azazel chce... - urwał i wydał z siebie dźwięk jakby się krztusił. Złapał się za gardło, nie mogąc wydobyć słowa.
Cicho, idioto.
- Nie chce żebym ci o tym mówił. On... ma swoje plany wobec miasta.
[hej, spoko. Dobrze jest. Nie ma co przepraszać! No właśnie nic mi do głowy na razie nie przychodzi.]
[Witam :) Piszę w sprawie wpisu na listę obecności, a ponieważ jesteś nowym autorem wolę zapytać niż bezmyślnie usunąć:) Czy nadal chcesz się z nami bawić?:)]
OdpowiedzUsuń