piątek, 25 października 2013

Niewiedza bywa błogosławieństwem.

 
  
 
Wiesz, czasami się zastanawiam, co ze mną było nie tak, ze moi rodzice mnie porzucili.

 
    Wychowała się w sierocińcu. Życie nie należało do najprostszych w tym miejscu. Radosne i optymistyczne nastawienie wobec świata oraz ludźmi było niezrozumiałe dla pracowników ośrodka. Uważali, że podobne zachowanie zniszczy dziecko, wielki świat pożre ją przy pierwszej dowolnej okazji. Ich zdaniem powinna być silna, odznaczając się niejakim okrucieństwem. Ale albo zadziałały geny - o ile to możliwe - albo wrodzony spokój, bo Sarah nie zmieniła się. Pomagała, śmiała się, czasami wykazywała przesadną naiwność. Niejednokrotnie z tego powodu, dostała klapsa. Patrzyła wtedy na nauczycielkę i mówiła dziecinnym głosikiem ; "Wybaczam ci". Po pewnym czasie poczuła się częścią pewnej grupy, odrzuconej grupy, ale jednak grupy. Dzieci chętnie bawiły się z Sarah. Zyskała nawet paru prawdziwych przyjaciół. Czego dowodem były odwiedziny dzieci w szpitalu.

 
Fragment z pamiętnika
    Drogi Panie Boże, proszę cię o parę rzeczy. Przede wszystkim pragnę aby każde z dzieci znalazło rodzinę. Abby odznaleźli rodzice. Nie ci biologiczni. Ale i ci obecni, dadzą jej miłość, opiekę. Piszemy do siebie listy i mówi, że to wspaniała rzecz posiadać mamusię i tatusia. Zdradzę ci w sekrecie, że w niedługim czasie dostanie pieska. Ach tak, przecież ty o wszystkim wiesz. Po drugie, proszę o dłuższą jesień w następnym roku, skrócenie lekcji angielskiego. I oczywiście o pokój na świecie. Zakonnica Mary Anne mówiła, że masz dużą moc więc takie małe czaru czaru potrwa kilka sekund. Zapomniałabym... spraw by pan Thomasowi odrosły włosy. Strasznie narzeka na łysinę ( właściwie to jego żona narzeka, uznając go za mniej atrakcyjnego - cokolwiek to znaczy) i przez swoje humory, każe nam szybciej gasić światło.
No dobrze, przejrzałeś mnie. Mam życzenie dla mnie samej. Marzy mi się spotkanie z mamusią i tatusiem. Pozwól mi na to, proszę. Nawet jeśli operacja, która mam przejść jutro ma się nie powieść. Uczyń tak, abyśmy się spotkali u ciebie w górze.
Z pozdrowieniami Sarah McCanzie.

 
Choroba serca utrudniała codzienne życie Sarah. Zabawy z rówieśnikami ograniczyła do minimum, leżała w pokoju w sierocińcu z książka, następnie jeździła do szpitala na badania, i tak na okrągło. Któreś nocy, kiedy nie miała już siły - kolejne wizyty w szpitalu - książki nie dawały pocieszenia, odwiedziny nie wystarczały, poczuła wściekłość. Do Boga, do siebie, do rodziców, do wszystkich. Nosiła się z nią cały długi czas. Poddała się w tydzień później.
Nienawiść odbierała znacznie więcej niż przypuszczałam. Pochłaniała mnie. Dlatego postanowiłam kochać. Choć i miłość niesie ze sobą ból, daję jednocześnie niejaką nadzieję. A przecież nadzieja umiera ostatnia, prawda ?
 
    Operacja serca przebiegła pomyślnie. Musi jedynie przyjmować lekarstwa, do których już przywykła. Ukończyła szkołę z idealnymi wynikami. Planuję dalsza naukę lecz nie ma pomysłu, co chciałaby studiować. Mówi że musi być w stu procentach pewna. No, przynajmniej 98 proc. Z pewnością samodzielna, mieszka sama, pracuję w barze i całkiem dobrze sobie radzi. Zaradna, silna, pewna siebie lecz nie dumna. Posiada wiele miłości. Wierzy, że człowiek jaki by nie był ma w sobie krzty dobroci. Czasami należy tylko, wydobyć je na wierzch różnymi sposobami. Łagodne usposobienie nie świadczy jednak o tym, że nie potrafi walczyć o swoje. Jeśli trzeba potrafi być stanowcza - zwłaszcza wobec klientów, którzy zapominają gdzie ich miejsce i co mogą, a właściwie czego nie powinni robić, a już na pewno nie narażać się barmanowi. Czasami zdarza jej się palnąć gafę lecz bywa przy tym urocza. Bywa również ironiczna i... ciekawska. Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ciekawe ile w tym prawdy.
Nie wie że Salem jest miejscem magii, gdzie znajdują się czarownice - Laina, jej przyjaciółka jest jedną z nich - wilkołaki, wampiry i inne stworzenia które występują w horrorach, które chętnie ogląda na przemian z komediami. Szczęśliwa dziewczyna Adama Williamsa. Każde dziwne zjawiska tłumaczy na swój sposób.
Sarah McCanzine
19 lat
Barmanka

[Miało być lepiej, a wyszło jak zwykle. Czas na zmianę, koniec tworzenia samych typów b*tch. Zobaczymy jak mi pójdzie z łagodniejszą postacią].

83 komentarze:

  1. [A ja z Aną przychodzę z pomysłem :) Lubię tę buźkę :p Co ty na to by dziewczyny się znały, wiesz ze szkoł czy coś, no i miały taki neutralny do siebie stosunek, wiesz mogłaby byc jedyną ludzką koleżanką Any, a wątek:p Co ty na to by Ana wyciągnęła by Sarę na kaę, lub chłopaków? Wiesz babski wieczór :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hymm, to może skoro są takie do gadania itp. To może by coś takiego. Anę wszyscy wystawili tego wieczoru i wiedząc że Sara by tego nie zrobiła, wpadnie do niej do mieszkania, z butelką alkoholu i czipsami, wiesz taki babski wieczór, a potem zobaczymy może się rozkręci?:D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Również witam ^^ Wymyślanie u mnie kuleje, więc będę wdzięczna za pomysł ^^ Obiecuję zacząć ;3 ]

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  4. [ okej. Czyli rozumiem, że później do niego wpadnie - okej :D ]

    Gabe nie pracował, prowadził tylko firmę po swoim ojcu, która zapewniała mu genialne dochody. Za dużo tam nie robił, ale czasami bywać tam musiał. Przejrzeć i podpisać papiery i spotkać się z ważnymi klientami. Mimo tak młodego wieku, oni jedli mu z ręki, co sporą część ludzi dziwiło. Reszta po prostu znała jego ojca i twierdzili, że ma to po nim.
    Siedział w swoim wspaniałym domu, oglądając telewizję trzymając w ręce miskę z popcornem karmelowym. W drugiej zaś trzymał piwo, a co. Był dorosły, miał prawo.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  5. [ oj dobra. Dzisiaj trochę nie kumata jestem. Wybacz :D ]

    Musiał odwiedzić rodziców, czuł wewnętrzną potrzebę, by z nimi porozmawiać. Ludzie go mieli za samolubnego, bezdusznego i bezuczuciowego mężczyznę, ale co oni tam wiedzieli. Kochał swoich rodziców, byli dla niego bardzo drodzy. Nie musiał tego nikomu udowadniać, ważne, że on sam zdawał sobie z tego sprawę.
    Jechał samochodem jakieś dwadzieścia minut i po chwili spostrzegł samochód, a obok niego Sarah. Zaśmiał się pod nosem i wysiadł z szerokim uśmiechem na twarzy.
    - Jak mam być twoim wybawcą, to na całego rozumiem? - zapytał z rozbawieniem w głosie.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  6. [ łee. On jest za dumny, by iść piechotą. Woli pojeździć swoją wypasioną bryczką. xD ]

    Uśmiechnął się do niej i zgrabnie zrobił parę sporych kroków w jej stronę.
    - Chłopak nie ściana, da się przesunąć - zażartował, komentując to śmiechem. Oparł dłoń o jej samochód i bacznie mu się przyjrzał - tak więc? W czym pomóc? - zapytał, unosząc brew do góry jednoznacznie. Po chwili zaśmiał się jeszcze raz - uwielbiam nagrody! Drinki też, więc przyjmę je z godnością - stwierdził radośnie.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pić, pił i to nie mało. Wykorzystywał każdą możliwą okazje, by czegoś się napić, a czemu by nie. Był sam, bez opieki, robił co chciał. Nie miał nikogo bliskiego, żadnej rodziny. Co mu więc pozostawało? Żyć własnym życiem, otóż to!
      Spojrzał się w oczy blondynki, a po chwili odwrócił wzrok.
      - Ale jak coś, chciałbym najpierw pójść na grób - dodał pośpiesznie.

      Usuń
  7. [niestety ale u mnie tak samo. Moż jutro mi sie cos "urodzi" xD jbc. dam znac]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, taki układ odpowiada mi jak najbardziej. Co do wątku, może na razie zrobimy tak, że się dopiero poznają, Julia nie będzie wiedzieć że Sarah to dziewczyna Adama, a Sarah nie będzie wiedzieć o Julii. Julka mogłaby wpaść do baru, albo mogłyby się spotkać gdzieś indziej. Jeśli masz jakiś inny pomysł, wal. Ja mogę coś zacząć :D]
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  9. Bary to najlepsze miejsca na odreagowanie złego dnia. Może dlatego wieczór spędzałem w jednym z nich, siedząc przy barze i popijając jakiegoś kolorowego drinka. Z pewnością wyglądałem na bardzo przybitego, ale kto by się tym przejmował, mając przed sobą takie kolorowe cudeńko?
    - Jeszcze jednego drinka poproszę. - machnąłem na barmankę i uśmiechnąłem się delikatnie.
    Była nawet niczego sobie, ale pewnie nie umawiała się z kolesiami poznanymi w pracy. A ja nie miałem humoru na spotkania z kimkolwiek. Zacisnąłem delikatnie rozdrapaną dłoń, pamiątkę po ostatnim starciu z wilkołakiem. Ostatnio coś często zaczynałem się zastanawiać, co by się stało, gdybym skończył jako jeden z nich. Mimo wszystko nienawiść była silniejsza. Pewnie dalej tępiłbym ich, a na końcu sam się zabił.
    - Dziękuję. - spojrzałem na kolejnego drinka stojącego przede mną.
    Tak, znalazłem nowe zadanie. Schlać się do nieprzytomności! Let's do it!

    OdpowiedzUsuń
  10. [Są podobne, więc muszą się dogadać! Poza tym Lizzy na pewno byłaby zafascynowana Sarah. Mogłaby przyjść któregoś dnia do baru i zacząć delikatnie wypytywać, czy nie potrzebują w barze przypadkiem kogoś do pomocy. ;)]

    Lizzy L:ow

    OdpowiedzUsuń
  11. [ this my car <3 ---- > http://images1.wikia.nocookie.net/__cb20111203195330/topgear/images/0/0f/ShelbyMustang.jpg ]

    - Ja bez uczuć jakoś żyje i świetnie się z tym czuje. Powinnaś spróbować - powiedział z ironicznym uśmieszkiem. Dla niego uczucia nie istniały. No chyba, że chodziło o jego psa, samochód i zmarłą rodzinę. I whisky! Pod tym względem był bardzo, ale to bardzo uczuciowy. Aż nawet za bardzo. Ah, no i jeszcze papierosy!
    Otworzył maskę samochodu, by spojrzeć na usterki. Wystarczyło parę sekund, by się dowiedział, o co chodzi. Westchnął ciężko.
    - Wysiał ci akumulator, jest trochę stary - stwierdził, zamykając klapę i wycierając dłonie o ciemne spodnie.
    Przymknął na chwile oczy, jakby myślał. Oh, wbrew pozorom umiał to robić, brawo dla niego! Następnie spojrzał na nią poważnie. Nigdy z nikim nie szedł na grób rodziców. Zawsze sam, bez towarzystwa.
    - Dobra, możesz iść ze mną. Tylko proszę, nie hałasuj i trzymaj się blisko. Parę niebezpiecznych... istot lubi tu przebywać - ostrzegł. Chodziło mu o wampiry. Niektórzy czuli się tu dobrze i często tu przebywali. Cóż, bywali i tacy przecież.Zrobił już parę kroków s tronę wejścia i spojrzał na nią.
    - Idziesz? - zapytał.
    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  12. [Tak sobie myślę i myślę, że stosunek Veri do Sarah może być dość neutralny. Znaczy, trochę by ją wykorzystywała, bo to człowiek, wiesz, mącenie przy barze w głowie, żeby nie płacić i te sprawy, ale dziewczyna byłaby takim nikim dla niej – ni to grzeje, ni to ziębi. Sarah z kolei widząc ją wiecznie samą (bo przecież nie wie, że to dziwna czarownica z Europy, którą nieustannie chroni dwójka wampirów) próbowałaby nawiązać jakiś kontakt przy barze/na mieście. Na przykład jej umysł uważałby twarz Veri za znaną, ale nie potrafiłby skojarzyć, skąd ją zna (bo dziewczynę wiedział przy barze, ale ta magią namówiła Sarę do zapomnienia, żeby nie płacić), no i by ją zaczepiła. Verest tylko by się zaśmiała, ale jako osoba ciekawska Sarah poszłaby za nią i na głos rozważała, skąd może ją znać. A Veri podsuwałaby własne sugestie.]

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzień jak co dzień. Układał na półki oddane książki, wyszukiwał dla czytelników lektury i katalogował nowości. Nic nie mogło zakłócić jego spokoju, bo w tym miejscu nie dało się nie być potulnym. Cisza i spokój spływała na człowieka od razu po wkroczeniu do tego miejsca. Czasem, gdy nie było nikogo, tylko jego szept wypełniał duże pomieszczenie, nadając mu nutki tajemnicy. Wtedy wyczytywał przedmioty, a magia wisiała w powietrzu. Dziś jednak tego nie robił. Dostał nowe książki i miał trochę pracy.
    Mijając rzędy półek zauważył między nimi Sarah. Z uśmiechem i błyskiem w niesamowicie niebieskich oczach podszedł do dziewczyny. Jak zwykle był nienagannie ubrany w spodnie od garnituru i błękitną koszulę.
    - Cześć Sarah. Jak lektura? – jemu Pachnidło podobało się bardzo, aczkolwiek zawiodło go zakończenie. Pozostawiło po sobie niesmak i pewne obrzydzenie. Znacznie bardziej podobałoby mu się, gdyby na końcu ów morderca po prostu odszedł.

    Jake Bower

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaśmiał się kpiąco.
    - Skąd wiesz, że nie chcę cię wykorzystać? Przecież w tym mieście każdy wie, jak bardzo lubię płeć żeńską - powiedział rozbawiony. On nie miał uczuć, nie darzył nimi ludzi. Dla niego to była słabość, która tylko osłabiała go. Nie za darmo nazywają go bezuczuciowym gnojem, który z nikim i z niczym się nie liczy. I jemu to w ogóle nie przeszkadzało.
    Zdziwił się, kiedy ta się w niego wtuliła. Czuł na swoim ramieniu mocny uścisk, bała się. Pokiwał z znużeniem głową i cicho westchnął.
    - Nie bój żaby - szepnął jej do ucha - jak będziesz grzecznie się mnie słucha na tym cmentarzu, będzie dobrze - dodał. Oczywiście, że słyszał te odgłosy. Zawsze je słyszał. Duchy i wampiry, jak już mówił, często tu przychodziły. On dzięki swojej magii umiał sobie z nimi poradzić. Jednak ona nie znała jego tajemnicy, miała go za zwykłego człowieka, który wie o tych istotach i umie sobie poradzić.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  15. Posłał jej wesoły uśmiech i ułożył jakąś książkę na swoje miejsce. Wyciągnął z kieszeni krople do oczu i wlał kilka. Musiał nawilżać szkła kontaktowe.
    - Mnie właśnie się nie podobało zakończenie. Zastanawiałam się dlaczego jedni zareagowali tak, a inni inaczej – wysłuchał jej i zastanowił się przez chwilkę. Z romansu czytał dobre „Delirium”, choć drugi tom mu się nie podobał. Jeśli jednak chciała klasykę to może…
    - „Duma i Uprzedzenie”? – zaproponował – Chyba, że masz ochotę na hiszpańską cegłę „Ręka Fatimy”. Wprawdzie to nie klasyka, ale zjadłem tę książkę.
    Ciekawe jak by zareagowała, gdyby się dowiedziała, że w jego przypadku było to dosłowne. Litery karmiły jego umysł i nie potrzebował normalnego jedzenia, poza tym, że lubił jeść. On wiedział o Salem naprawdę wiele, miał też klucze do tajemnej biblioteki, głęboko w piwnicach tej publicznej, w której magia kryła się w każdym kącie i przesycała stronnice oraz półki.

    Jake

    OdpowiedzUsuń
  16. Noce w Salem Veri spędzała głównie w barze, ze zwykłych nudów. Niby miasto przepełnione były magicznymi stworzeniami, ale tak naprawdę nic ciekawego się w nim nie działo i do tego stopnia, że dziewczyna poważnie rozważała rezygnację z zaklęcia na senność. Ale chyba to było wbrew jej naturze tak bardzo marnować czas. Już wolała w ciszy obserwować miasto niż najzwyczajniej w świecie spać.
    Przysłuchiwała się całemu zdarzeniu w milczeniu, a na jej twarzy momentami pojawiało się ewidentne rozbawienie. Można powiedzieć, że trochę współczuła im całego zamieszania, chociaż nie pokusiła się o chwilowe “oślepienie” żony, aby mogli się niepostrzeżenie wymknąć. Zbytnio kochała awantury.
    — Może — odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem na twarzy, kiedy barmanka się bezpośrednio do niej zwróciła. Oczywiście, że się znały, a przynajmniej w pewien sposób. Z Sarah za barem bardzo przyjemnie nie płaciło się za wieczory spędzone przy drinku. Jej umysł był taki otwarty, taki bezbronny. Idealny dla znudzonej czarownicy, która poszukuje innych przedstawicieli swojej rasy. W dziewczynie można było czytać jak w książce i stanowiła doskonałe źródło informacji na temat wybryków tutejszych czarownic, chociaż nawet przez chwilę nie powiązała ich z magią. — Podaj mi wódkę z sokiem — rzuciła władczo, jednocześnie rzucając zaklęcie posłuszeństwa. Miło było patrzeć, jak ludzie grzecznie tańczą jak im zagrasz. W takich chwilach czuła się jak w domu, gdzie wszyscy wokół nieustannie wykorzystywali ludzi do ułatwienia sobie życia.

    OdpowiedzUsuń
  17. Rzadko jaki wieczór spędzała w domu. Jeśli o to chodziło, mało kiedy była w domu. Nie lubiła przesiadywać z rodziną i udawać że wszyscy się kochają. Właśnie dlatego gdy tylko dostała wiadomość, że nikt z jej znajomych, którzy zazwyczaj mieli czas teraz ją wystawiali, Ana poczuła poirytowanie. Nie liczyła na to że przybiegną na kolanach, jednak myśl że sama spędzi wieczór, nie był wspaniały. Lubiła samotność, ale picie w samotności podchodziło o alkoholizm, do którego i tak było jej blisko. Właśnie wtedy przez myśl przeszło jej jedno imię.
    Na nią chyba mogła liczyć. Nawet nie wiedziała, czy jest w domu, czy nie? Wolała zaryzykować. Trzymając w dłoni, sześcio pak dobrego piwa, paczkę chipsów, a w kieszeni portfel, na wypadek gdyby skończył się im alkohol, bądź prowiant. Była niczym nastolatka, chcąca piżama party, tak każdy właśnie mógł sobie pomyśleć, jednak jej to nie obchodziło. Zapukała w drewniane drzwi, które po chwili otworzyła ładna blondynka.
    - Hej, McCanzine! Masz ochotę na piwo i moje towarzystwo?- zapytała uśmiechając się przy tym rozbawiona, jakby czekając na zaproszenie z jej strony.
    [Sorry za zwłokę, trochę czas mnie goni, cały czas XD]

    OdpowiedzUsuń
  18. Seth rzadko pozwalał sobie na zamknięcie Asylum przed ostatnim klientem. Ktoś kiedy mu powiedział, że jak się zarabia to nigdy nie ma się na nic pieniędzy, i od paru lat coraz bardziej upewniał się w tym. Tamtego wieczora jednak, nie miał wyboru. Wyprosił klientów, zamknął bar i ruszył w miasto, w plątaninę wąskich uliczek i ciemnych zaułków Salem. Krążył tak parę godzin szukając czegoś nieuchwytnego. Jesienna noc nie była zbyt ciepła, toteż na krótko obcięte włosy naciągnął czapkę, na ramiona narzucił czarny płaszcz.
    - Sarah... - Rzucił zdziwiony. - Coś się stało? - Zapytał ściągając brwi i patrząc ponad ramieniem dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń

  19. Zaśmiał się cicho, wtórując jej. Miał niski głos, wydawał sie on taki… gęsty. Jak miód, który babcie dodają chorym wnuczkom do herbaty z cytryną.
    - To w innym dziale – wskazał, aby poszła za nim i szybkim krokiem kogoś, kto wie gdzie i czego szukać, mijał regały i alejki. W końcu zatrzymał się w dziale Literatura Obca, przy półce z autorami hiszpańskimi. Sięgnął po opasłe tomisko w czarno czerwonej oprawie. Na grzbiecie widniał autor i tytuł: Ildefonso Falcones – Ręka Fatimy.
    Wzruszył ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć.
    - Kto by chciał takiego mola książkowego jak ja? Nie jestem typem silnego faceta, który obroni białogłowę w chwili trwogi. Od bronienia mam dwa psy.
    Prawda była taka, że złamano mu serce zbyt wiele razy i zwyczajnie przestał angażować się w związki. A tak bardzo marzył mu się seks pomiędzy bibliotecznymi regałami. No cóż, marzenia ściętej głowy.
    Podał dziewczynie książkę. Miała dobre osiemset stron.
    - Chciałabyś coś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaśmiała się pod nosem. Akurat pożar lasu był jej sprawką.
    — Potrafię o siebie zadbać. Zresztą, przyjechałam z kolegami — rzuciła z uśmiechem na twarzy, który nie miał w sobie grama złośliwości. W końcu można jakoś nagrodzić grzeczny, ludzki umysł. Nie zawsze musi być wredną wiedźmą.
    Oczywiście nie wspomniała, że “koledzy” w tej chwili bacznie ją obserwują, a od czasu do czasu lubią zanurzyć kły w jakiejś żywo pulsującej żyle. Sarah była tylko prostym, niewinnym człowieczkiem, który prawdopodobnie traktował wszelkie wzmianki o magii albo jako dobry żart, albo jako prawdę, z którą jednak nie wiązano konkretnych osób. W każdym razie nie była uświadomiona, a Veri nie spieszyło się, żeby to zmieniać. Mogła ostentacyjnie demonstrować swoją moc, ale wszystkie działania miały mieć rolę informacyjną nie dla zwyczajnych śmiertelników, a praktykujących magię mieszkańców Salem. Może jej działania były na granicy, ale jej nie przekraczały. Ewentualnie bardzo szybko niewygodne fakty wymazywała z pamięci niepożądanych osób.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaśmiał się wesoło i zaraz ucichł. W bibliotece nie wolno było głośno rozmawiać, a co dopiero się śmiać. Powinien sam siebie upomnieć. Geniusz.
    - Ja nie szukam, a ty nie flirtuj, masz chłopaka – skarcił ja żartobliwie, tak po przyjacielsku. Wyjął jej z dłoni Pachnidło i powolnym krokiem skierował się w stronę swojego biurka, a co za tym idzie czytnika i elektronicznej bazy książek. Wystarczy zeskanować specjalny kod znajdujący się na okładce książki i już!
    Nie mógł powiedzieć, że mu się nie podobała, bo podobała się bardzo. Miał jednak kilka zasad, a pierwszą było nie odbijanie komuś dziewczyny. Poza tym był dla niej za stary.

    Jack

    [Wybacz, że tak krótko, mam dziś zamiast mózgu budyń]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Znają! A skoro jest barmanka to mam pozwiązanie. Tonk lubi sobie nadużyć czasem alkoholu, jak samotny, mężczyzna. Więc będzie często zaglądał tam, gdzie Twoja posać jest barmanką. Będzie mu zadawała pytania, a on sprytnie będzie unikał odpowiedzi, taki dziwny człowiek ;) i tym razem (powiedzmy późnym wieczorem) mogą spotkać sie gdzieś na mieście, w ciemnych uliczkach, gdzie Tonk znajdzie się zupełnie nagle, tuż za jej plecami, hm?
    No i jak mozesz znacznij :P]

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  23. [Shane rzeczywiście nie należy do najbardziej uroczych ludzi/zwierząt jakie chodzą po świecie, ale hej, taki był zamiar. Mam nawet pomysł, choć pewnie trzeba go będzie dopracować. Karta mówi, że Sarah to naprawdę dobra dziewczyna, dlatego myślę, że mogłaby zechcieć pomóc Shane'owi. Ten oczywiście będzie kretynem, ale ona może dalej próbować, głównie dlatego, że każdemu należy się szansa. On jest świetny w niszczeniu każdej szansy, którą dostaje, więc to może trochę potrwać. Myślałam, żeby zacząć od momentu, w którym Shane wdaje się w bójkę przed barem. Wygrywa, bo z tą całą wilkołaczą siłą nie ma mocnych wśród ludzi, ale może oberwać po mordzie, co by mu była potrzebna pomoc. Zjawi się Sarah, będzie chciała dać mu plaster, opatrzyć go, cokolwiek, on będzie gnojkiem i jakoś się to potoczy. Co myślisz?]/Shane

    OdpowiedzUsuń
  24. - Wiedz, że ja nigdy nie robię niczego bezinteresownie. I radzę ci, byś to dobrze zapamiętała - powiedział jej to dość groźnie, szepcząc do ucha. Mówił prawdę, zawsze to robił. Po co miał dawać jej złudne nadzieje, że on jest dobrym chłopcem? Nigdy taki nie był i prawdopodobnie taki nie będzie. Jego nie da się uratować, jeśli tak to można chyba nazwać.
    - Hej, ja ich siłą nie zaciągam do łóżka, same wskakują - zaśmiał się cicho. Nigdy nikogo nie zgwałcił, więc żadnej kobiety do tego nie zmuszał. Nie jego wina, że żadna nie mogła mu ulec.
    Kiedy podchodzili do grobu rodziców, wzrokiem ją uciszył. Stała w miejscu, nie za daleko i nie za blisko. Ręką zrzucił wszystkie liście z marmurowej płyty i wyrzucił już suche kwiaty. Normalnie by je ożywił za pomocą magii, ale niestety w tym momencie używać jej nie mógł.Zapalił mały znicz, który mieścił się w jego kieszeni. Spuścił głowę i przez jakiś czas trwał tak w milczeniu, wspominając czasy, gdzie żyli jeszcze jego rodzice, zanim doszło do pożaru.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  25. Podobało jej się to słowo. Zaradna. Dobrze brzmiało, szczególnie w odniesieniu do dziewczyny, która nie lubiła prosić o pomoc. Nie kręciła nosem, kiedy już ją dostawała, ale słowo “proszę” nigdy nie przeszło jej przez gardło. Veri chyba była na to zbyt dumna. Taka prośba oznaczałaby, że sama sobie nie radzi, a na to nie mogła pozwolić.
    — Takie kobiety chowają się w cieniu i czekają, aż nadejdzie ich kolej na panowanie nad światem — zaśmiała się, co mogło sugerować, że żartuje. Prawda jednak była bardzo zbliżona do jej słów. Wszystkie kobiety w jej klanie były silne i niezależne, a od wieków kryły się przed światem. Nie żyli w jaskiniach i normalnie funkcjonowali, ale z daleka od stron, z których się wywodzili. W innym kraju, na innym kontynencie, na innej półkuli. Celowo odcięli się od wszystkiego, co łączono Salem, aby w bezpiecznym miejscu budować potęgę.
    Początkowo tylko obserwowała kobietę, która wparowała do baru z krzykiem, ale jej dobry humor prysł, kiedy została nazwana ladacznicą. O, nie, droga paniusiu. Tak nie będziemy pogrywać. Jej towarzysze jakby wyczuli zły nastrój Veri i podnieśli się ze swoich miejsc, gotowi w razie czego zjawić się z odsieczą.
    — Och, zamknij się — rzuciła stanowczo, całą moc swojego świdrującego spojrzenia kierując na kobietę. — A teraz ładnie przeproś. I mnie, i panią za barem — kontynuowała, a przez palce wręcz czuła jak przepływa magiczna nitka mocy. Momentalnie nastawienie kobiety zmieniło się z awanturniczego na potulne. Szybko obie zostały przeproszone, ale Verest wiedziała, że przeprosiny nie były szczere, a wywołane magią. Nikt jednak nie będzie zwyzywał jej marionetki. Osobie w jakikolwiek sposób związanej z Veri należał się szacunek ze strony zwykłych, szarych ludzi. To, że wyjechała z Estonii nie oznaczało, że ma zamiar rezygnować ze swoich przyzwyczajeń. — Wyjdź i nie wracaj, dopóki nie wytrzeźwiejesz — dodała na koniec, a potem odwróciła się do baru, palcem pukając w pustą szklankę.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Choć do Asylmu. - Stwierdził. - Kawa Ci się przyda, a Neo nosił płaszcz skórzany. Ten jest filcowy. - Dodał jeszcze i ruszył w kierunku swojego baru i domu jednocześnie. Coś nieuchwytnego zniknęło już, jak dym rozwiewa się na wietrze. Jeżeli chce to znaleźć, będzie musiał poszukać innego wieczoru.
    Seth Winchester

    OdpowiedzUsuń
  27. Jest wściekły. To uczucie wypełnia go po brzegi i powoduje, że w oczach oprócz naturalnego szaleństwa pojawia się to nabyte, wyostrzając wszystkie zmysły, zwiększając siłę. Sam nawet nie wie o co poszło, dlaczego ten mężczyzna go sprowokował, ale dostaje to, na co zasłużył. Shane bije mocno i celnie, trafia w śródstopie, następnie potylicę, obija żebra i jest pewien, że ten nieprędko zachce ponownie stawać mu na drodze. Oddycha ciężko, pociąga nosem i rozprostowuje palce. Złość powoli się z niego ulatnia, choć wciąż jest obecna, po prostu ktoś wsadził nowy granat, jeszcze nie zdążył wyjąć zawleczki. To kwestia czasu. Odwraca się w stronę dziewczyny, która zaczęła robić tak wielkie zamieszanie wokół tej drobnej bitki i obdarza ją znudzonym spojrzeniem. W zasadzie to ma ochotę skierować się w przeciwnym kierunku, ale bar oznacza alkohol, a rozsądnym (przynajmniej w jego mniemaniu) wydaje się opić smutki, nawet jeżeli te spotkały przeciwnika. Parska, wycierając usta dłonią, bo doskonale wie, że sam poradziłby sobie znacznie lepiej, a dodatkowo całe to nie ugryzę Cię aż prosiło się o dodatnie: a ja Ciebie mogę rozszarpać. Powstrzymuje się. Wchodzi do baru, przeklinając dziewczynę za te wszelkie śmiechy, które sprawiają, że wydają się osobą zbyt optymistyczną na taki wieczór, na takie życie.
    - Wystarczy mi whiskey. Albo wódka.
    /Shane

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaczepki pijanych i śmiesznych ludzi są dość interesujące. I nie można powiedzieć, że kiedykolwiek strach przeszył na wskroś serce Tonka. Chociaż... Zachodząc w głowę przypominam sobie tylko jedną taką sytuacje, ale nie warto tego wspominać. A więc... Wracając do meritum.
    Tonk dość wcześnie dziś zaczął maraton po barach. Poszukiwał rozrywki, pięknych kobiet, kokietujących go wzrokiem. Nie dało się ukryć, że był przystojny, a on sam tego przed sobą nie ukrywał. Narcyz - odpowiednie określenie. I gdy jedna z brunetek uwodziła go spojrzeniem brązowych tęczówek, Martinowi się to nie spodobało. Dlaczego? Być może coś łączyło go z tą kobietą. Ale z racji, że Tonk nie lubił gdy ktoś nad nim wrzeszczał, to złapał Martina za spinę i wyprowadził kulturalnie za lokal. Tam dał upust jego emocjom, pozwalając na bezsensowne machanie rękami. A więc... Anthonemu nic nie groziło.
    Zara jednak na horyzoncie pojawiła się znajoma blondynka i wiadomo było, że nie przejdzie obok tego obojętnie. Tonk przyglądał się całemu zajściu, a gdy Martin odszedł, on ściągnął brwi w geście niezadowolenia.
    - Swoje sprawy załatwiam sam. - skwitował całe zajście i wsunął między wargi papierosa, za chwilę go odpalając. - A poza tym to kłopoty kochają mnie. - dodał nieco posępnym tonem głosu. Chyba nie do końca spodobała mu się interwencja dziewczyny.

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  29. Seth nie odpowiadał przez chwilę, po raz kolejny prawie mówiąc jej o magicznej stronie Salem. Z jakiegoś powodu, zawsze traktował dziewczynę jak ,,jedną z nich" a nie jako przypadkową niemagiczną mieszkankę Salem. - Kilka podpaleń to jeszcze nie powód do popadania w paranoję. - Powiedział w końcu i zapalił papierosa, z wyjętej z kieszeni paczki. - Pewnie z okolicy pojawiła się grupka dzieciaków o głupim hobby. - Kwestii zbliżającego się Sabatu nie poruszył. No bo co ma jej powiedzieć? ,,Hej Sarah, generalnie to za parę dni wpadnie tu kilkaset czarownic, wampirów i demonów, ot taki doroczny zjazd połączony z grubym imprezowaniem."
    Seth Winchester

    OdpowiedzUsuń
  30. Seth pokręcił głową. Kiedy tak zapewniała go o własnej sile wyglądała trochę jak jelonek Bambi szczerzący ząbki. Mimo to postawił przed nią niską szklankę i nalał nieco Ballantinesa, dorzucił kostkę lodu.
    - Czyli jakieś sekretne stowarzyszenie próbuje spalić miasto, a mała Sarah będzie je bronić? - Zapytał unosząc brwi rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaciska zęby i udaje się na zaplecze, gdzie chęć rozszarpania gardła tej kobiecie rośnie z każdą kolejną sekundą. Bierze do ręki szklankę whiskey i opróżnia ją jednym haustem, a kiedy sięga po drugą, słyszy, że nie dostanie jej, dopóki nie da się opatrzyć. Przewierca ją więc swoim spojrzeniem na wylot, powoli zauważając, że nie robi mu większej różnicy czy powali na ziemię mężczyznę, czy kobietę. Godzi się tylko ze względu na alkohol, ale stawia jasną granicę: ta nie dotknie go nigdy więcej. Pozwala jej więc na przemycie rany wodą utlenioną. To tyle. Zabiera dłoń z jej widoku i wsuwa ją do kieszeni, mimo że wciąż krwawi.
    - Whiskey na koszt firmy, co? – mówi, zupełnie jakby lokal był jego. Nie ma zamiaru płacić za alkohol. Skoro został przymuszony do tej beznadziejnej opieki lekarskiej, równie dobrze może wziąć jako pewnik kolejne szklanki. Generalnie przecież sam wyleczyłby się dużo szybciej, wystarczyłoby poczekać jeszcze parę minut.
    - Nawet jeśli dało, chciałem obić mu mordę. Masz z tym jakiś problem? – pyta, unosząc brwi.

    OdpowiedzUsuń
  32. Cóż... Jak i wyglądała delikatnie, taka też była. Skoro nawet dym papierosowy ją odstraszał. A w porządku, podobno ceni się delikatne istotki. I mimo, że Tonk wyglądał, a w zasadzie to był gburem, postanowił jej tego nie okazywać. W końcu nikt w mieście nie polewa tak dobrze wódki jak ona.
    Uśmiechnął się kątem ust i zerknął na blondyneczkę. - I po co te złośliwości? - uniósł wymownie brew i nie spuszczając z niej wzroku ponownie zaciągnął się papierosem. - Skąd pewność, że w ogóle zamierzałem się z nim bić? - te słowa wypowiadał, patrząc w poszarzałe niebo, na wskroś przeszywane ciepłymi, różowo-pomarańczowymi smugami zachodzącego słońca. - Nie mam w zwyczaju bić słabszych... - tutaj ostentacyjnie pociągnął dym z papierosa - Głupszych... - ton jego głosu był spokojny, powolny i jakby znudzony. - Ułomnych. - skwitował, a mówiąc to rzucił niedopałek na ziemie i go przydeptał. Spojrzał z finezyjnym uśmiechem na blondyneczkę.
    - A Ty, co tu robisz? Domyślam się, że nie chcesz dać nikomu w mordę. - przechylił lekko głowę w bok, dalej się jej przyglądając.
    I teraz starał sie być dla niej miły. Starał się, bo ona mogła odebrać to jako uszczypliwość. Jednak on nie zawsze ma na to ochotę. Jak każdy czasem potrzebuje odrobiny czułości i beztroski, choć taki stan nie trwa u niego zbyt długo. Inaczej popadłby w agonię.

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  33. [Jej wampiry mogą “jeść”, kiedy chcą, ale muszą być “grzeczne”, czyli nie wolno im nikogo zabić ani zostawić w stanie, który mógłby do tego doprowadzić. W zasadzie nie mają innych ograniczeń, ale możliwie najwięcej czasu muszą spędzać “na warcie”, a zawsze przynajmniej jeden musi pilnować Veri, chyba że sama jasno powie im, że chce zostać sama. Ale wtedy też muszą być w najbliższej okolicy, żeby szybko do niej w razie czego wrócić.]

    Veri nigdy nie przejmowała się, że ludzie mogliby zacząć coś podejrzewać. Korzystała z mocy, ile wlezie, a w razie czego po prostu wymazywała z pamięci towarzyszy niewygodne fakty. Albo nimi manipulowała, przekształcając wspomnienia, jednak z tym było więcej zachodu niż z tworzeniem niewielkiej, ciemnej luki, którą szybko zapełniały nowsze wspomnienia.
    — Wielu ludzi by chciało — stwierdziła z zagadkowym uśmiechem. Ile to razy ludzie tworzyli różnego rodzaju historie o magii, marzyli o jej posiadaniu. Wiedziała, że gdyby ktoś miał szansę na stanie się częścią jej rasy, bez wahania by skorzystał. W końcu kto by nie chciał mieć łatwiejszego życia? Veri manipulowała ludźmi do woli, otrzymując od nich, czego tylko zapragnęła. Nie chorowała, bo każdy wirus szybko wypędzała ze swojego organizmu za pomocą prostego zaklęcia, które w jej Rodzinie każdy znał.
    — Veri Verest — przedstawiła się, nie tłumacząc swojego imienia z rodzimego języka. W końcu dziewczyna była tylko człowiekiem, w zasadzie tylko prawdziwe czarownice mogłoby zaciekawić jego znaczenie. — W Salem kiedyś mieszkali moi przodkowie. Można powiedzieć, że przyjechałam czegoś się o nich dowiedzieć — odpowiedziała, tylko trochę mijając się z prawdą. Owszem, Vera mieszkała w Salem, ale od jej spalenia nikt z jej klanu nigdy nie mieszkał w tym mieście. Trzymali się od niego z daleka, a jedynie czasami wysyłali zwiadowców, którzy informowali starszyznę o liczbie czarowników i czarownic oraz ich umiejętnościach. W zasadzie w tej kwestii nie kłamała, ale zdecydowanie robiła to, jeśli mowa o celu. Jej zadanie było jasne: nie miała szukać podań o swoich przodkach, a nieznanych historii o Szóstce. No i w wolnych chwilach dawać drobne pokazy swojej mocy.

    OdpowiedzUsuń
  34. "I wtedy ktoś zrobi tobie krzywdę..." - te słowa kilkakrotnie zabrzmiały w jego głowie, powtarzając się jak mantra. Jakby poczuł ukłucie z tyłu głowy, coś co przeszyłoby jego pamięć do pewnego, feralnego wieczora. Nie było to miłe wspomnienie. Mechanicznie jego ręka, ugięta w łokciu uniosła sie ku górze, a wysunięty kciuk przesunął po szramie na jego twarzy. Nie była to ładna blizna, raczej ohydna pamiątka. Bo właśnie wtedy Tonk spotkał kogoś silniejszego. Nie chciał jednak dać dziewczynie satysfakcji i odtrącił te myśli od siebie.
    - Siła nie oznacza inteligencji. - rzucił jej uważne, dość ostre spojrzenie. - A ja ją posiadam. To zmienia wagę niebezpieczeństwa ze strony przeciwnika. - i nagle jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Jego ślipia stały się wesołe, a zacięte i poważne rysy twarzy rozluźniły się. Anielski widok, dla kobiety. Niezwykle rzadko spotykany u Tonka.
    - Chodź... - mruknął w jej stronę i ruchem ręki wskazał drogę prowadzącą wgłąb ciemnych kamieniczek. - Ze mną nikt cię nie skrzywdzi. - dodał, widząc chwilowe zawahanie w jej działaniach. - Ja cię nie skrzywdzę... - szepnął do jej ucha, gdy przechodziła tuż obok. I znów stwarzał tą aurę tajemniczości.

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  35. - Myślę że lepiej byś wyglądała w spandexie niż w sukni balowej. - Odpowiedział wzruszając ramionami. Uzupełnił jej szklankę, nie wyjmując papierosa z ust. Niby to niekulturalne, ale uznał że przy starej znajomej może sobie pozwolić na odrobinę luzu. - Ty serio uważasz że za tym wszystkim stoi jakaś wielka teoria spiskowa? -
    Seth Winchester

    OdpowiedzUsuń
  36. Idiotyzm. Śmieszyli go ludzie, którzy widzieli w nim dobrego człowieka. Osobę, która była zdolna do kochania, czułości i innych niepotrzebnych do życia bzdet. Nie raz kogoś zabił, bo czemu nie? Może czasami go ponosiło z magią i niewinni ludzie tracili życie lub budynki mieszkalne. No o zakładach pracy to już w ogóle nie wspominał. Ciekawe czy gdyby to wszystko wiedziała, to czy nadal miała by go za innego, niż jest.
    - Oczywiście, że nie - stwierdził, odchodząc od grobu. Zacisnął usta i wpatrywał się w napis na nagrobku, imiona i daty urodzenia oraz śmierci, jego rodziców. Jak to się stało, że tylko on przeżył? No jak?
    Spojrzał sie na nią poważnie i widząc jej minę, dotknął jej ramienia. Posłał jej uśmiech, taki trochę sztuczny. Miał ją za niewinną dziewczynę, która nie zdaje sobie sprawy, jak wygląda świat realny. Że magia i wampiry to nie bajki, otaczają ją na prawdę.
    - Możemy wracać - rzekł sucho. Odsunął się od niej z nieprzyjazną miną i wolnym krokiem, jak na spacerze, zaczął iść w stronę wyjścia, nawet za siebie się nie oglądając.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  37. Blondynka nawet nie wiedziała, jak bardzo mylne jest jej wrażenie o sentymentalności jej rozmówczyni. Veri taka nie była, ona po prostu musiała odhaczyć kolejne punkty ze swojej listy zadań. Owszem, w jakimś tam stopniu interesowały ją treści zawarte w przeglądanych księgach, ale nie ze względu na ujęte tam historie. Liczyła, że ewentualnie napotka na jakieś nowe zaklęcia czy rytuały. Jakieś ciekawe amulety, które dodatkowo wspomogłyby jej i tak niemałą moc.
    — Och, zdecydowanie coś więcej, chociaż do tej pory nie okryłam nic ciekawego — przyznała. W końcu dopóki Sarah nie wiedziała o ukrytych pod biblioteką zbiorach Szóstki, tak długo Veri mogła opowiadać swoją historię bez większych zahamować. Zresztą, zawsze mogła po prostu wyciąć niewygodne fakty dziewczynie z pamięci. Gorzej, jeśli jakaś nadprzyrodzona istota by je podsłuchiwała. Co prawda i z ich pamięcią w końcu by sobie poradziła, ale zawsze było to cięższe od manipulacji ludzkim umysłem. Trzeba było przebić się przez bariery, które w zależności od rasy i umiejętności były grubsze lub cieńsze.

    OdpowiedzUsuń
  38. - A nóż Ci ktoś wbije w plecy... - Mruknął pod nosem kręcąc głową. Sarah zawsze była nieco inna. Nieco narwana, większość ludzi zwalała to na dziecinną ciekawość, ale Sethowi coraz bardziej zdawało się, że dziewczyna może wdepnąć w coś, z czego nie będzie mógł jej wyciągnąć. - Po prostu bądź ostrożna, wolałbym zobaczyć Cie w tym spandexie zanim ktoś pokiereszuje Ci buźkę. - Dodał głośniej szczerząc się bezczelnie.
    Seth Winchester

    OdpowiedzUsuń
  39. - Działanie na kobiety? - ściągnął brwi - Specjalność zakładu. - roześmiał się cicho. W tym momencie miał ochotę sięgnąć po papierosa, ale to oznaczałoby zachowanie dystansu między nimi więc postanowił powstrzymać się od pokusy. Niełatwo było spuścić ręce wzdłuż tułowia i iść przed siebie. Nie znosił pustki i braku zajęcia. Gdy go nie miał - palił.
    Dość zabawne.. I nie ona, a raczej jej słowa. - Poradziłabyś sobie? Myślę, że spotkania z dorosłym wilkkk... - tutaj urwał. Nie mógł powiedzieć tego czego chciał. - Myślę, że nie zawsze Twój urok osobisty może być dla Ciebie osłoną. Przeciwnie. Częściej może być kłopotliwy... Mężczyźni lubią takie niewinne kobiety. - chciał się nieco bardziej rozwinąć na ten temat, ale nie było sensu. Na szczęście wócił do wcześniejszego tematu.
    - A działam? - dopytał patrząc wyczekująco na blondyneczkę. W pewnym sensie była ujmująca, taka delikatna, niewinna. Ciekaw był jej zdania.

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Tak, mój Gabe nie jest przyjemnych typem ^^ Ma serce z kamienia :D Ale jest za to taki łaaadny :D <3 Haha ]

    Nie miał ochoty rozmawiać. Pierwszy raz ktoś mu towarzyszył na cmentarzu, kiedy on odwiedzał rodziców. To były chwilę, gdy pozwalał sobie na chwilę słabości, na wspomnienia. Nie chciał by ktoś to widział, to były jego prywatne odczucia, nie lubił się niemi dzielić. Z nikim. Spojrzał się na nią kątem oka i westchnął, by następnie usidlić wzrok na ziemi pod sobą.
    - Spoko, nie dziękuj - powiedział, wzruszając beztrosko ramionami - będzie czas, kiedy będziesz tego żałowała - uśmiechnął się łobuzersko do niej. Wykorzystywał swoją przewagę, nie koniecznie w naturze. Zazwyczaj do przysług, które w przyszłości byłby mu potrzebne. Zawsze miał punkt zaczepienia, a drugiej osobie głupio było odmówić, kiedy przypominał jej o swoim dobrym uczynku. Jak już wspominał, nigdy nie był bezinteresowny - ciesz się, że żyjesz - dodał po chwili. Uważnie rozglądał się po terenie. Dokładnie wypatrywał potencjalnych wrogów, których dzisiaj spotykać na pewno nie chciał, nie przy niej. Człowiek nie może wiedzieć o drugim świecie, nie może. Dlatego przyśpieszył kroku.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  41. Julia powoli już zaczęła się przyzwyczajać do tego że jest w Salem, a nie w Europie.Mimo wszystko nadal czuła się jakby nie była w odpowiednim miejscu, między odpowiednimi ludźmi. Widocznie musiało minąć jeszcze trochę czasu, żeby siedemnastolatka przywykła do zmiany miejsca zamieszkania i otoczenia.
    Stała właśnie przy automacie ze słodyczami, który jak na złość musiał zjeść jej pieniądze, nie chcąc w zamian oddać batonika który wybrała. Mrucząc pod nosem niezbyt urocze słowa, uporczywie naciskała odpowiedni guzik, nie zwracając uwagi na to, że obok pojawiła się blondynka, którą to Julia znała jedynie z widzenia.
    Kiedy blond włosa piękność uderzyła pięścią w maszynę, Julia podskoczyła, spoglądając na nią ze zdziwieniem.
    -Och, jasne. Dzięki za pomoc-powiedziała po chwili, biorąc w dłonie swój batonik, który poprzez uderzenie wreszcie wyleciał z automatu.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  42. - Taaa... - Zachichotał Seth słysząc uwagę o ciałkach. - Pijane małolaty, próbujące naciągnąć mnie na darmowe drinki, albo samą sprzedaż o ile zapomnę o dowodzie. - Pokręcił głową robawiony. Kiedyś, kiedy otwierał ten bar, właśnie tak wyobrażał sobie idealny wieczór i perfekcyjne szczęście. Po paru latach zrozumiał, że im łatwiej przychodziło mu uwiedzenie dziewczyny, tym mniej przyjemności to sprawiało. Znużenie tym gatunkiem potęgowała magia, w końcu jak łatwo można było użyć prostej sugestii. Telepatyczna sugestia, lekkie przyśpieszenie tętna, może trochę hormonów...
    Seth Winchester

    OdpowiedzUsuń
  43. [Dziękuję, dziękuję. Moje postacie zazwyczaj nie mają tendencji do mięknięcia, chociaż większość ludzi bardzo by tego chciała. xD Sama nie lubię postaci “złych”, które po kilku odpowiedziach zmieniają się w nijaką papkę.]

    Och, biedna Sarah. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myli i jak wiele rzeczy pozostaje dla niej ściśle strzeżoną tajemnicą.
    — Kiedy masz naprawdę wiele książek do przejrzenia i zaczynasz kolejny regał bez żadnej wartościowej informacji to zwątpienie wkrada się do twojej głowy bardzo szybko — stwierdziła, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie spodziewa się czegokolwiek w przetrząsanych zbiorach znaleźć. Zaczynała się zastanawiać, czy przypadkiem nie zacząć przeglądać tomów w ludzkiej bibliotece. W końcu Vera nie była znana Szóstce. Spalili ją ludzie, którzy zamilkli, a jeśli komuś coś się wymsknęło, pewnie szybko sklasyfikował to jako mit i wrzucił między bajki. Z każdym bezowocnym dniem coraz bardziej utwierdzała się w takim przekonaniu, ale nie miała zamiaru rezygnować z jednej pracy, dopóki jej nie skończy. W pierwszej kolejności musiała przejrzeć całą bibliotekę i upewnić się, że na pewno żadna magiczna wiedza nie ukryła się przed Krwawą Rodziną.

    OdpowiedzUsuń
  44. -Ale jest za co, gdyby nie Ty, nadal ślęczałabym przed tym głupim automatem, klnąc na niego, mając nadzieję że to coś pomoże-powiedziała, odgarniając włosy za ucho. No dobrze, może trochę oszukiwała, bo zapewne po jakiejś dłuższej chwili użyłaby mocy żeby jakoś zdobyć tego batonika, ale to było tylko i wyłącznie wiedzą Julii.
    Spojrzała na dziewczynę, po czym uśmiechnęła się i uścisnęła delikatnie jej dłoń.
    -Julia Talbyc-Escx-przestawiła się następnie, nie spuszczając spojrzenia z Sarah.
    Mhm, nowa. Przeprowadziłam się niedawno z ojcem. Wcześniej mieszkaliśmy w Europie-powiedziała, chowajac batonika w międzyczasie do torby.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  45. Seth też to usłyszał, spojrzał w odpowiednim kierunku, i skupił nieco mocy.
    - Trupa nie... - Mruknął tajemniczo, trochę dla żartu. - To zadziwiające, że nie masz lepszych zainteresowań niż moje życie romantyczne. - Stwierdził skupiając moc i wyrzucając włamywacza, który właśnie próbował się włamać oknem od składziku. Upewnił się jeszcze, czy chrząstka nosa jest na pewno złamana. Potem naprawił wybite okno i spojrzał ponownie na dziewczynę.
    - Jak się pracuje w takich godzinach, to trudno się poznaje kogoś, kto nie rozbiera się dla paru drinków. -

    OdpowiedzUsuń
  46. [Hehe, nie lubię prowadzić postaci typu Sarah (nie daję wtedy upustu mojej wewnętrznej złośnicy xD), więc nie ma się co martwić. Ewentualnie może się zdarzyć, że doprowadzę do kompletnego rozstroju emocjonalnego Veri, ale to naprawdę musi mi się ona naprawdę sprzykrzyć :D]

    Dzięki braterstwie krwi Veri momentalnie wyczuła zmianę w swoich wampirach. Czuła, jak wzmógł się ich głód na sam zapach świeżej, ludzkiej krwi. I doskonale wiedziała, że tylko czekają na okazję, a przynajmniej młodszy z nich.
    Wywróciła oczami, słysząc krzyki dziewczyny. Czy ludzie naprawdę muszą być tacy głośni? Machnęła ręką i w jednej chwili uciszyła nerwową dziewczynę. Nie miała ochoty ranić sobie uszu rozhisteryzowaną nastolatką, która nigdy w życiu nie widziała głodnego wampira.
    — Kaan, zostaw ją. To moja zabawka — rzuciła stanowczo. Veri nie lubiła się dzielić i przyzwyczaiła już się, że jeśli coś jest jej, to tylko jej. Tę dziewczynę upatrzyła sobie już na początku pobytu w Salem i nie zamierzała z niej rezygnować.
    — Ale ona tak ładnie pachnie — zachwycił się, zaciągając się zapachem świeżej krwi.
    — Nie obchodzi mnie to. Nie wolno ci jej ugryźć. Jest moja — powiedziała kategorycznie, a wampir w jednej chwili cofnął się o krok z rozczarowaną miną. W tym samym czasie zbliżyła się do blondynki.
    — Podaj mi dłoń — powiedziała ze spokojem w głosie, jednocześnie wypuszczając nitkę magii. Człowiek nie był w stanie opanować swojego posłuszeństwa wobec czarów, więc i Sarah nie buntowała się, kiedy Veri ujęła jej rękę i zaczęła zbierać kapiące z niej krople krwi do szklanki napełnionej drinkiem. Trwało to kilka sekund, w ciągu których jej wampir tylko nerwowo przypatrywał się działaniom swojej pani. Krew go kusiła, ale nie mógł się zbliżyć. To tak jakby głodującemu postawić ciastko za pancerną szybą. Kiedy skończyła, jednym ruchem dłoni uleczyła skaleczenie i wymazała pamięć Sarah, nie zapominają o wyparowaniu odłamków stłuczonej butelki.
    — Masz. Więcej nie dostaniesz — zwróciła się do Kaana, który tak jak wcześniej przyglądał się dłoni, tak teraz delektował się zawartymi w drinku kroplami krwi. Normalny człowiek nie zauważyłby różnicy, ale dla wampira napój właśnie stał się czymś podobnym do afrodyzjaku.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Nie wiem, to stary budynek, pewnie coś stuka w rurach. - Wzruszył ramionami. - Możemy się przejść do lasu, ale nie w nocy. - Poklepał czule bar. - Muszę pracować. - Posłał jej przepraszający uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  48. Osobiście uważał, że kilka chwytów nie wystarczy na narwanego bądź pijanego mężczyznę, który chciałby od Sarah czegoś więcej niż miłej rozmowy i spontanicznych uśmiechów. Jednak postanowił nie drążyć tematu, bo wyczuł, że robienie z niej bezbronnego dzieciątka nie działa na nią pozytywnie.
    - Nie jesteś pewna? - zapytał retorycznie i stłumił w sobie śmiech. No cóż... Nie zawsze musiał słyszeć to, czego oczekiwał. Jak to mawiają - życie to nie jest bajka. Chociaż... Było to tak wymowne i miał wrażenie, że posiadało drugie dno. Chyba jednak nie chciała mu dawać satysfakcji. Ceni się to.
    - No dobrze. W końcu nie każda z was lubi takich słodkich, zimnych draniów jak ja. - przesunął subtelnym ruchem kciukiem po dolnej wardze. W jego oczach zatańczyły roześmiane iskierki. Blondyneczka o dziwo dziś poprawiała mu humor. Dotąd potrafiła tego dokonać tylko jego babcia, zacna staruszka.
    Swoje kroki skierował w boczną uliczkę, ślepą uliczkę. - Tu mieszkam. - mruknął i dochodząc do ostatniej kamienicy, otworzył stare, skrzypiące drzwi, a gestem dłoni wskazał na schody pnące się w górę. - Zapraszam.

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  49. - Na razie nigdzie z nikim się nie wybieram. - Rzucił od niechcenia. Żeby wyjść z kimś do restauracji, trzeba najpierw kogoś poznać. - Poza tym, co Ty mnie tak pchasz do łóżka? Hmmm? - Uniósł brwi i oskarżycielsko wycelował w nią palec. - Sama byś się zaoferowała, a nie wrabiasz jakieś obce dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  50. No, nie dało się ukryć, że była zabawna. W swojej niewinności oczywiście. Ale jakby się nad tym głębiej zastanowić... Pozwoliła sobie na kilka gestów, które mogłyby przeczyć jej niewinnym myślom. Ale Anthony nie przywiązywał do tego wagi. Krótko mówiąc po prostu to zignorował.
    - Dziewczyno... - zaczął spokojnie. A kiedy szła po schodach ku górze, nie mógł oprzeć się pokusie by nie spojrzeć na jej kołyszące się biodra. To była chwila, ale jednak. W końcu jest tylko mężczyzną, który skory jest do pokus.
    - Ukrywam wiele, ale nikogo nie chce trzymać przy sobie na stałe. To nudne, a ja nie lubię próżni. - mówiąc to stali już przy drzwiach jego mieszkanie. Pchnął klucz w zamek i sprawnym ruchem dłoni, otworzył je. Gdy blondynka z lekkim zawahaniem przekroczyła próg mieszkania, uśmiechnął się do siebie szelmowsko. Zatrzasnął za nimi drzwi, a klucze rzucił gdzieś między popielniczkę, a pustą butelkę po winie.
    - Jestem bałaganiarzem. - westchnął cicho i wzruszył ramionami, robiąc niewinną minę. - Musisz mi to wybaczyć.
    Trochę dziwiło go to, że tak swobodnie się przy niej czuje, niewiele ukrywa, ale może to początek pięknej przyjaźni. Aaa... Anthony nie posiadał przyjaciół.

    Tonk

    OdpowiedzUsuń
  51. Uśmiechnęła się, wsuwając ręce w kieszenie spodni.
    -Poznałam okolice, osób... niewiele. A jak juz poznałam, to nie wszyscy są zbyt...mili-wyjaśniła, spoglądając przed siebie. Słysząc kolejne pytanie, Juli wzruszyła ramionami.
    -Sama nie wiem. Tata zapragnął wrócić w miejsce gdzie się wychował. Chyba to nas sprowadza do Salem-dodała.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  52. Stojąc przez moment przed dziewczyną, dokładnie się jej przyjrzała. Piżamka była żywcem wyjęta z filmu dla nastolatek, które urządzały sobie piżama party. Dlatego Ana uśmiechnęła się rozbawiona, wchodząc do środka.- Nie ma sprawy, nie pokazałabym się z tobą na mieście.- powiedziała żartobliwie, rozbierając się w przedpokoju, by po chwili cały swój prowiant postawić na jednej z szafek. Wolnym krokiem przeszła przez pomieszczenie, patrząc na to wszystko co dziewczyna przygotowała, najwyraźniej dla siebie.- Widzę, że miała zamiar oglądać film z tym ciachem z Kac Vegaz.- powiedziała podnosząc opakowanie od DVD i przyglądając mu się.
    Odwróciła się do niej i uśmiechnęła zadziornie.- Teraz to piwo będzie ulepszeniem, powiedziała po czym wygodnie usiadła na kanapie. Zawsze taka była, rozgościła się sama i jeszcze żartowała. Zwłaszcza że przy niej mogła, nie wiedziała kim była naprawdę, a to czasami bywało wygodne, zwłaszcza że mogła poczuć się normalnie, mimo iż tego nie lubiła.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Wiesz, ja w swoim życiu prowadziłam całą gamę postaci (nawet jednego faceta, ale dziwnie mi się nim pisało xD), ale najbardziej przypadły mi do gustu właśnie takie pokroju Veri. Czasami zmieniam front i pobawię się jakąś miłą, ale jest to raczej drobna odskocznia od moich "typowych". Faktem jest, że najdłużej prowadziłam właśnie nieczułe złośnice. Wtedy ciężej o romantyczne wątki, których nie lubię prowadzić z obecnymi autorami. To chyba przez to, że kilka lat temu miałam ciągnący się miesiącami w takim kierunku wątek i przyzwyczaiłam się, że po roku ciągle nie wiadomo, co jest między postaciami, a nie BAM! Trzy odpowiedzi i już zaraz są razem.]

    Kiedy Veri nie siedziała w Bibliotece albo jakimś barze, albo nie zaszywała się w lesie, to chodziła po mieście. Od tak, pozornie bez celu krzątała się po nieznanych uliczkach, tak naprawdę szukając czarownic i dobrych kryjówek, w których w nocy mogliby się skryć łowcy. Robiła rozeznanie, jednocześnie relaksując się powolnym spacerem. Wyjazd do Salem był dla niej jak wakacje, bo w zasadzie robiła to, na co miała ochotę i nie musiała walczyć o ludzi. Mogła mieć wyłącznie swoje "zabawki". W rodzinnych stronach każdy człowiek był przesiąknięty manipulatorską magią wielu czarownic i z tydzień zajęłoby dziewczynie zlokalizowanie i zastraszanie wszystkich magów, którzy tknęli jej marionetkę. Tu wystarczyło rzucić okiem, aby odesparować ewentualną magię intruza i proste zaklęcie lokalizacyjne, aby w przeciągu kilku minut go znaleźć. Do tej pory jednak jeszcze nie zdarzyło jej się musieć szukać. Nikt świadomie nie manipulował Sarah, którą właśnie dojrzała pochyloną nad silnikiem swojego samochodu.
    — Cześć — rzuciła, zachodząc dziewczynę od tyłu. Celowo oczywiście zrobiła to tak, żeby sam dźwięk jej głosu zaskoczył i przede wszystkim wystraszył rozmówczynię. Czasami Veri nie potrzebowała magii, żeby być złośliwa.

    OdpowiedzUsuń
  54. - To nici ze spandexu. - Skwitował z udawanym żalem. - Kto wie, może kiedyś się wyrwę z tej dziury, ale na razie nie mogę zostawić Asylum nikomu innemu, moje maleństwo jest za małe - Dodał uśmiechając się lekko. Fakt, ten bar był dla niego niczym własne dziecko, i trochę bał się powierzać go komukolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Hej, wątek pewnie, ale chwilowo nie jestem w stanie wymyślić nic ambitnego..gorączka mnie rozłożyła.]

    Blind

    OdpowiedzUsuń
  56. [Inne prowadzę podobnie, taka moja maniera, tyle że zazwyczaj ludzie mają z nimi problem i nie potrafią utrzymać swojej postaci w opisie. Ty przykładowo nie próbujesz zmienić Sarah w superczłowieka, co to opiera się magii, a ja zazwyczaj spotykam się z ludźmi, którzy nie potrafią przejść do porządku dziennego nad tym, że ktoś dominuje nad ich postacią. No i całą koncepcję szlag trafia, a ja się irytuję.
    Och, ja mam w sobie bardzo dużo ze złośnicy. Tylko na co dzień siedzi ona tylko w mojej głowie i ograniczam ją do wrednych myśli, żeby ludzi nie odstraszać :p
    No właśnie! To w romantycznych jest najlepsze. W ogóle najcudowniejsza jest niepewność, czy dany autor też chce doprowadzić do związku postaci, boże, jak ja tęsknię za jednym wątkiem *.* A teraz to zaraz widzisz, że drugi autor chce spiknąć postaci i dupa. Bez tej niepewności to już nie to samo. Już nie polujesz na zajączka, a wiesz, że sam ci wpadnie w ręce.]

    — W barze. Sarah, zgadza się? — zapytała z pozornie serdecznym uśmiechem, ale każdy, kto znał porządnie Veri, wiedziałby, że jest to czysty fałsz. Ona nie miała w sobie prawdziwej serdeczności, chyba że akurat ćwiczyła nowe chwyty ze swoimi wampirami. Nauka ją cieszyła i tylko wtedy można było obserwować szczery uśmiech na jej twarzy.
    Bawiła ją niepamięć dziewczyny. Kochała być anonimowa dla ludzi, z którymi rozmawiała cały wieczór. Miała wtedy naoczny dowód na działanie swojej magii i cieszyła się z tego, że może ludzie mogą być jej większymi, ciekawszymi lalkami. Marionetkami, którymi mogła poruszać wedle własnej woli.
    — Chyba niekoniecznie się na tym znasz — zauważyła, widząc jak Sarah bezproduktywnie stoi przed samochodem. Ludzie. Wystarczyło trochę magii i już by ruszył. Veri nawet nie musiała wiedzieć, co się popsuło, mogła znaleźć “chory” fragment i puścić do niego swoją moc. Miała w tym już tyle praktyki, że ledwie podeszła do auta i już wiedziała, która część nawaliła. — Może pomogę? — spytała grzecznie, ale tak naprawdę chciała się wyłącznie popisać. Lubiła, kiedy ludzie ją podziwiali.

    OdpowiedzUsuń
  57. - A Twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko, żebyś założyła coś sexy bo kolega miał ochotę sobie popatrzeć? - Zapytał unosząc wysoko brwi i patrząc dziewczynie w oczy z nieco rozbawionym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  58. [Jakość bardzo dobra, nie ma co narzekać :D]

    Jasmin w Salem przebywała od trzech miesięcy. Miała nadzieję, że znajdzie się ktokolwiek, kto pomoże jej wrócić do domu, że nie będzie czuła bólu i zmęczenia. Kiedyś, kiedy przybywała na ziemię, wezwana przez maga czuła pogardę i nienawiść do słabych istot zwanych ludźmi. Byli tak bardzo... naiwni, delikatni. Wystarczyło tak niewiele, aby zgasić ich życie.
    Przez ostatnich kilka stuleci zmieniła swoje nastawienie. Poznała czym jest głód, zimno, prawdziwy ból. Obecne ciało cisnęło niesamowicie, wręcz pozbawiało ją tchu. A wcale nie zapowiadało się na to, aby ktokolwiek miał odmienić jej los. Czy już zawsze będzie skazana na ten materialny los? Piekło? Dla niej piekłem była właśnie ziemia.
    Nie miała swojego domu. Był jej właściwie niepotrzebny. Wędrowała od miasta do miasta, więc szukanie jakiegokolwiek punktu zaczepienia było absurdem. Jednak takie koczownicze życie zdecydowanie miało swoje minusy. Mimo, iż tego roku jesień była wyjątkowo ciepła, to jednak noce bywały chłodne, a deszcz nieprzyjemny.
    Zwabiło ją ciepło, które biło od baru. Zajrzała przez okno i zagryzła wargę, czując trwający od trzech dni głód. Zwykle radziła sobie lepiej, jednak ostatnio miała z tym problemy.
    Po krótkim wahaniu nacisnęła klamkę. Nie spodziewała się ciepłego posiłku, jednak przynajmniej będzie mogła ogrzać się chociaż na chwilę. W lokalu było całkowicie pusto. Zrobiła kilka kroków w głąb sali, rozglądając się. Ktoś przecież musiał być. Nie zostawiliby otwartych na oścież drzwi.
    Nie zamierzała nastraszyć dziewczyny, zatem jej reakcja i na dziewczynę podziałała dość.... zaskakująco. Podskoczyła niemal jak oparzona, kiedy ta zaczęła krzyczeć. Uśmiechnęła się lekko, kiedy tamta w końcu się uspokoiła.
    - Przepraszam, nie chciałam nikogo przestraszyć. - Cofnęła się o krok splatając ramiona na piersi. - Jest już zamknięte? - Zapytała. Cóż, spodziewała się, że będzie musiała wyjść już teraz.

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  59. Od kilku dni oczy Jasmin nie zmieniały barwy. Bez przerwy promieniowały wręcz czernią, która idealnie odzwierciedlała nastrój dziewczyny. Były takie chwile, kiedy już traciła nadzieję. Czuła się jak ktoś, kto choruje na nowotwór i trwa w tym stanie, bez szansy na wieczny spokój. Dżin nie może umrzeć ot tak. Poza tym ona nie chciała umierać. Chciała po prostu wrócić do domu.
    Za każdym razem kiedy o tym myślała, niewidzialny symbol na prawej łopatce palił ogniem, przypominając jej, że jest tutaj więźniem, a kajdany, które nosi, są naprawdę mocne.
    Prędzej spodziewała się grzecznego przytaknięcia, niż faktycznie jakiejś pomocy. Już najbardziej oczywiste mogłoby się wydawać, że młoda kobieta po prostu wyrzuci ją z lokalu mniej kulturalnie.
    Jednak z pewnością uwierzyłaby bardziej w jednorożca kopytkującego wesoło po lokalu, niż tak ciepłego przyjęcia. Wręcz machinalnie pozwoliła się posadzić, zdjąć z siebie wilgotną kurtkę i nałożyć inną, znacznie cieplejszą. Jej ciało przeszył rozkoszny dreszcz, kiedy czuła, jak zimno ucieka z jej ciała.
    Posłusznie wypiła kieliszek wódki i jedynie skrzywiła się lekko, kiedy ognisty napój podrażnił jej gardło, dodatkowo rozgrzewając.
    - O tak, bardzo chętnie. - Powiedziała wręcz natychmiast z westchnieniem ulgi. W takiej sytuacji nie wypadało grymasić, a zaproponowane jedzenie wydawało się wręcz królewską ucztą.
    Odgarnęła wilgotne kosmyki z twarzy i przyglądała się kobiecie, która tak miło ją ugościła. Rozmyślała o chłopaku, o którym wspomniała. Dobrze słyszała co ta o nim mówiła.

    Jasmine Scott

    OdpowiedzUsuń
  60. Nie trzeba jej było długo namawiać, kiedy w końcu zobaczyła przed sobą talerz z ciepłym posiłkiem. Na dodatki faktycznie nie zwróciła uwagi, ważne było, że w ogóle ma co jeść. Kiedyś nie zwracała uwagi na ludzkie jedzenie. Owszem, miało smak, mogło zaspokoić głód, jednak jej nie było potrzebne. W Tych krótkich chwilach, które spędzała w wymiarze ziemskim nie odczuwała głodu. A kiedy była w swoim własnym, syciła się czystą energią, który przez niego przepływał. Teraz jednak musiała radzić sobie tak, jak każdy człowiek, którego poniekąd przypominała. Czy tego chciała czy nie.
    Uśmiechnęła się lekko, słysząc określenie dziewczyny. Słowo "nowa" brzmiało dość zabawnie w stosunku do kogoś, kto brał czynny udział w powstawaniu egipskich piramid. Może nie były to najmilsze wspomnienia, jednak teraz nie mogła się nie śmiać, kiedy słyszała teorie, że te wspaniałe budowle zostały wzniesione przez kosmitów.
    Słysząc pytanie natomiast niemal się zakrztusiła. Otarła rękawem usta i spojrzała na dziewczynę. - I przejazdem... i nie tyle uciekam, co szukam. - Wyjaśniła. Nie mogła oczywiście zdradzić czym jest i jakiej pomocy szuka, jednak dziewczyna była zbyt uprzejma aby zbywać ją półsłówkami i niedopowiedzeniami. Choćby za jedzenie zasługiwała na kilka odpowiedzi. - Od dawna szukam drogi do domu. Póki co jej nie znalazłam. - Wyjaśniła. Chociaż jej odpowiedź mogła być nieco niepokojąca, to miała nadzieję, że zaspokoi ciekawość dziewczyny. Rozejrzała się po lokalu. Było tu ciepło i przytulnie. Mogłaby w sumie któregoś dnia zatrzymać się tutaj na kilka dni w swojej kociej postaci. Sądziła, że dziewczyna nie przepędziłaby burej kotki. - Twój chłopak... - zaczęła, obawiając się, że zacznie zbyt drażliwy temat. - Dlaczego cię wystawił? - Zapytała ostrożnie, dając tym samym znać, że jeżeli nie chce odpowiadać, nie musi tego robić.

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  61. [Pan Miyamoto raczej nie siedzi w typowym barze, prędzej w jakiejś herbaciarni, o ile taki przybytek znajduje się w Salem :) No chyba, że w barze mlecznym :D Ze wszelkimi duchami przeszłości może pomóc, bo jako mnich jest też doradcą duchowym, czy jak to nazwać]

    OdpowiedzUsuń
  62. No właśnie, do tego Julia musiała się przyzwyczaić. Że ludzie w Salem są nieco nieufni i zamknięci jeśli chodzi o kogoś, kogo w ogóle nie znają. Siedemnastolatka to rozumiała, owszem, ale powoli zaczynało ją to irytować. Te dziwne spojrzenia jak i sytuacje, które ją spotkały od dnia kiedy wraz z ojcem tu przybyli. Najpierw ta nieznajoma kobieta pod ich domem, potem ten chłopak którego spotkała. Jednakowoż on jeden wydał się do niej mile nastawiony i nie uprzedzony względem tego że jest tu całkiem nowa.
    -Mam siedemnaście lat. No, więc jeszcze, niestety pełnoletnia nie jestem-powiedziała, odgarniając włosy za ucho, po czym spojrzała na Sarah, uśmiechając się delikatnie. -Ale do baru może wpadnę na... soczek, bądź jakiś inny nie procentowy napój-dodała po chwili, śmiejąc się przy tym cicho. Cóż, widocznie nie wszyscy w Salem są zamknięci i nieufni. Sarah należała do tego małego grona osób, z którymi Julia spokojnie mogła porozmawiać i się pośmiać. która nie zwracała uwagi na to, że w ogóle się nie znają a Julia jest tu całkiem nowa.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  63. [Dziękuję bardzo za powitanie ^ ^]

    Alessia bardzo szybko traciła panowanie nad sobą, za co zresztą oberwało jej się już tyle razy... Ale taka była - nademocjonalna. Może dlatego Michael tyle razy jej powtarzał, że nie nadawała się na wilkołaka. U niego jedyną oznaką wściekłości były żółte ślepia, a po za tym stał spokojnie i luźno, jakby zupełnie go nic nie dotyczyło.
    Zawsze się do niego porównywała, zwłaszcza po jego śmierci, gdy Wuj tyle razy patrzył na nią karcąco. Wiedziała, że obwiniał ją o jego śmierć. Tylko raz jeden po pijaku jej powiedział, że do starcia musiało dojść wcześniej czy później i ona była tylko pretekstem... że Michael był zbyt dominujący i Wuj już tracił nad nim panowanie. Tyle tylko, że chłopak nie był tak silny, jak doświadczony wilk.
    Dziewczyna zawsze sobie to przypominała, kiedy traciła równowagę i sprawiało to... że traciła równowagę jeszcze łatwiej. Tak było i to chyba nigdy nie miało się zmienić. Była już znużona i przemęczona ciągłymi przemianami i bólem, bo wbrew temu co się mówiło - z ilością przemian wcale to nie bolało mniej.
    Tej nocy nie wytrzymała i wybiegła w las. Tam ponoć miała być bezpieczna... poprawka: wszyscy inni mieli być bezpieczni. Jako wilczyca rejestrowała każdy ruch i biegła w tamtym kierunku by zapolować - zabić, bo taką miała naturę. Ale w lesie mogła - tylko zwierzęta by ucierpiały.
    Kiedy dojrzała samochód pobiegła w tamtym kierunku i stanęła na środku drogi wpatrując się w dwa reflektory. Normalnie nie miałoby to miejsca, a ona uskoczyłaby, ale to światło "włączyło" w niej pewien mechanizm. Nim się zorientowała rozpoczęła się przemiana powrotna, a samochód właśnie wtedy w nią uderzył. Wilkołaka by nie skrzywdziła, ale w formie pośredniej trochę jej się oberwało.
    Skuliła się i dopiero słysząc głos kobiety podniosła się z miejsca i spojrzała na nią, przyglądając się przez chwilę swojej złamanej prawdopodobnie ręce.
    - Nic mi nie będzie. Żadnego pogotowia.

    Alessia

    OdpowiedzUsuń
  64. [Hah, no widzisz ^^ Ano szkoda, a mogłoby być tak fajnie XD Chociaż ja tam wątków nie łączę :D
    A więc Nathan i Sarah mogą spotkać się w tym barze gdzie ona pracuje. Na przykład on będzie miał dobry dzień i jak będą już zamykać ona zostanie, żeby wszystko ogarnąć, a on jej pomoże XD
    Może być czy myśleć dalej? ^^]

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  65. - Trzymam za słowo - mruknął patrząc się na nią spode łba. Czy przeszkadzało mo to, że kobiety bardzo go lubiły? Oczywiście, że nie. Może czasem, kiedy te były tak brzydkie, że bez kija wolał nie podchodzić. Przecież ktoś taki jak on z byle kim nie sypia, ma swoją godność. Westchnął cicho i oblizał swoje wargi.
    - To miasto nie jest bezpieczne, ani takie oczywiste jak sobie myślisz - wzruszył ramionami i patrzył gdzieś przed siebie, w bliżej nieokreślony punkt. Czując jej dłoń na ramieniu uniósł prawą brew do góry w zdziwieniu i uśmiechnął się jak jakiś szlachcic.
    - Nie ma za co - rzekł wyniośle, rozglądając się. Miał złe przeczucie, więc chwycił ją za dłoń i przyśpieszył jeszcze bardziej kroku niz wcześniej, prawie ją za sobą ciągnąc.

    Gabe

    OdpowiedzUsuń
  66. Biblioteka jest drugim po lesie moim ulubionym miejscem. Zapach książek przyprawiał o spokój i pewien rodzaj zamyślenia.
    Wyciągnęłam rękę przed siebie i chwyciąłam książkę, którą upatrzyłam. Gdy usłyszałam damski głos, wyminęłam regał i stanęłam przed młodą kobietą. Uśmiechnęłam się do niej.
    -Przepraszam, nie widziałam cię.- Uśmiechnęłam się do niej ciepło.- I trzymaj, ja mogę wziąć coś innego.- Wyciągnęłam w jej stronę trzymaną książkę.- Tak w ogóle to jestem Erin.- Przedstawiłam się.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  67. -Dzięki.- Poszerzyłam uśmiech, a w moich oczach na pewno błysnęły radosne iskierki. Dobrze znałam plotki i legendy krążące po mieście i mówiące o nim wiele, a przez to kim jestem starałam się nie wychylać i nie rzucać w oczy, więc zdecydowanie miło było spotkać normalną, miłą osobę.- I owszem w Salem jestem od niedawna.- Dodałam przenosząc wzrok na regał zastawiony książkami. Prześlizgnęłam wzrokiem po tytułach i sięgnęłam po pierwszą z brzegu pozycję.
    -Może masz ochotę poczytać w towarzystwie?- Rzuciłam. Sama się zaskoczyłam swoją niewiarygodną otwartością...

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  68. Julia nie mogła powiedzieć że Salem jej się nie podobało. Same miasteczko miało swój urok, ale kryło też wiele tajemnic, które szczerze mówiąc bardzo ciekawiły nastolatkę. Jednakże mieszkańcy, cóż, nie byli przyjaźnie nastawieni. W sumie, nie dziwiła się im. W ogóle jej nie znali, pojawiła się tak nagle. Jej ojca jeszcze kojarzyli, w końcu mieszkał tu za czasów swej młodości. Jednak on była dla nich obca, musiała dopiero co zdobyć sobie ich zaufanie.
    Na pytanie, czy jest blisko z ojcem, siedemnastolatka wzruszyła jedynie ramionami, spoglądajac przed siebie i podziwiając jesień która pojawiła się na ulicach Salem.
    -Sama nie wiem, on ma dość trudny charakter. Po prostu... on po prostu jest-powiedziała.
    -Zawsze miałam jego, ale jakoś nigdy nie byliśmy z sobą blisko-dodała po chwili, spoglądając na Sarah. Nie, Jonathan jakoś nigdy nie był bliski swojej córce. Albo Julia tego nie odczuwała.
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  69. -Okej, spacer też brzmi dobrze, a tu zostaję raczej na stałe, ale zobaczę jak wszystko się potoczy.- Odpowiedziałam spokojnie. Lubiłam rozmowy, ale odkąd stałam się tym kim jestem zdecydowanie włączyła się we mnie ostrożność. Zresztą nikt postronny nie może dowiedziec się o mojej tajemnicy. Muszę jakoś dyskretnie wybadać, czy Sarah wie o nadnaturalnym świecie czy też nie.- A ty od zawsze tu jesteś?- Zagadnęłam kierując się w stronę wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  70. [No właśnie! Ludzie zupełnie nie potrafią tego rozróżnić. Kiedy prowadzę słabe psychicznie postaci to one są słabe i uległe, a nie nagle zmieniają się w kłótliwe i niezależne. Chociaż lepiej się czuję w tych drugich, bo na co dzień bardzo trudno mną manipulować. A i kłócić się lubię xD
    No teraz jest naprawdę trudne trafić na takich autorów, którzy popierają ten mój sposób prowadzenia wątków. Przez brak niepewności też na blogach panuje "nuda" i one padają, a ludzie nie zauważają przyczyny i wyłącznie narzekają, bo nie wiedzą, co trzeba zmienić.]

    — Wśród tylu klientów pewnie trudno zapamiętać jedną twarz — rzuciła z udawanym zrozumieniem. Akurat Veri doskonale wiedziała, czemu dziewczyna zupełnie jej nie kojarzy. Biedne wiedźmy z Salem nawet nie wiedziały, ile zabawy tracą, ograniczając swoje moce. Ona korzystała z nich na każdym kroku i nie czuła wyrzutów sumienia. W końcu po coś urodziła z tą mocą. — Mam na imię Veri — przedstawiła się z wyraźnie obcym akcentem, po raz kolejny rezygnując z tłumaczenia z estońskiego. W końcu po co zwykłemu śmiertelnikowi mówić, że twoje imię oznacza "krew"? Co prawda zabawnie widzieć ich lekkie przerażenie w oczach i słyszeć, jak w myślach nazywają twoich rodziców wariatami, ale już tyle razy widziała te wymowne spojrzenia w rodzinnych stronach, że nie czuła potrzeby dopowiadania znaczenia w kraju, w którym praktycznie nikt nie znał języka.
    — Można powiedzieć, że w sytuacjach beznadziejnych mam magiczne ręce — powiedziała i zaśmiała się do swoich myśli. Uwielbiała takie gry słowne w rozmowach z ludźmi i odwołania do czarów. Nawet nie podejrzewali, aby traktować je dosłownie.
    Pochyliła się nad samochem, udając, że faktycznie coś działa przy maszynie, jednak jeszcze zanim przystąpiła do "przeglądu" już zdążyła zlokalizować usterki. Teraz tylko kwestia wyważenia energii i przelania wszystkiego w odpowiednie miejsca.
    — Powinien chodzić jak nowy — rzuciła po zakończonej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  71. Czuła się dziwnie, kiedy nieznajoma otaczała ją tak wielką troską. Co prawda spotykała się już z przejawami dobroci wśród ludzi, co na samym początku było dość sporym szokiem, jednak z takim uczuciem nie spotkała się jeszcze nigdy. Kiedy skończyła jeść otarła usta, wzdychając cicho z ulgą spowodowaną pełnym brzuchem. Wzruszyła lekko ramionami, słysząc kolejne słowa nieznajomej. - Można tak powiedzieć. Jednak ja wiem gdzie jest to miejsce. Z pewnością nie tutaj. - Uśmiechnęła się lekko. Na całym tym świecie nie było dla niej miejsca. Jej miejscem był zupełnie inny wymiar, gdzie w końcu mogłaby się uleczyć. - Nie zatrzymałam się nigdzie. Albo wszędzie, zależy jak na to spojrzeć. - Roześmiała się cicho. Kiedy się najadła, zdecydowanie wrócił jej humor. - Nie mam na to pieniędzy. Zbyt krótko przebywam w jednym miejscu, aby sobie dorobić. W obecnym stanie raczej nikt mnie nie zatrudni. - Czasami zdarzało jej się pracować, jednak nigdy nie trwało to długo. Szukanie lokum uważała za stratę czasu. Czasem wystarczył jakiś opuszczony magazyn, stary strych, cokolwiek, gdzie mogła schronić się, czy jako człowiek, czy zwierzę.
    - Zaufanie, taaa... - Mruknęła, nie do końca przekonana. Jeden, jedyny raz odważyła się komuś zaufać. Poskutkowało to tym, że od prawie tysiąca lat krąży po ziemi, szukając drogi powrotnej do domu. I czuła się coraz gorzej. - Każdy ma swoje tajemnice i sekrety, których nie wyjawi nikomu, nawet najbliższym. - Znów rozejrzała się po lokalu, a jej wzrok utkwił w zegarze, wyraźnie zepsutym, gdyż cały czas na tarczy była jedna i ta sama godzina. Jasmin wstała z miejsca i podeszła do niego. Zdjęła ze ściany o obróciła, chcąc zajrzeć w środek mechanizmu. Przyjrzała się dokładnie i już wiedziała co jest nie tak. Wystarczyła dosłownie odrobina magii i trochę umiejętności, aby zegar znów zaczął tykać. Nastawiła go i znów powiesiła na swoim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  72. -Ja przyjechalam z Kanady i więcej podróżować raczej nie będę.- Wiąże się to to z wieloma czynnikami, na przykład tym, że wataha nie pozwoliłaby mi odejść...-Samotność można różnie definiować, ale nie jest taka zła.- Skomentowałam nieco zamyslonym głosem.- Ja mieszkam sama, nie mam rodziny, ale...- Ugryzłam się w język. Ale mam bandę innych wilkołaków, które sa nad wyraz troskliwe. Niezła historyjka jak na pierwsze spotkanie.- Ale nie jest tak źle.- Dodałam bez większego przekonania. W sumie jeszcze pamiętałam jak to jest być normalną dziewczyną z normalnymi problemami, rodziną i znajomymi. Wzruszyłam ramionami i przekroczyłam próg biblioteki wychodząc na zewnątrz. Wiatr rozwiał moje włosy, które szybko zaczesałam za uszy by cokolwiek widzieć.

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  73. [Hej, dziękuję za miłe słowa, ale nie odpiszę na wątek. Tak, jak to było powiedziane, preferuję dłuższe komentarze z ciekawym powiązaniem, a tutaj takowego nie widzę; sześćset letni wampir i dziewiętnastoletnia barmanka? Plus spotkanie na ulicy? Nie, dziękuję ;)]

    Bramwell Rience

    OdpowiedzUsuń
  74. Nie chodziło o stronienie od pomocy. Wręcz przeciwnie. Jak pokazała dana sytuacja Jasmin bardzo chętnie korzystała z wszelkiej pomocy, jednak wciąż stosowała zasadę ograniczonego zaufania. Takie abstrakcje nie były dla niej. Z resztą, gdyby zapytać jakiegokolwiek dżina o zaufanie, powiedziałby, że w demonicznym słowniku nie ma takiego słowa. Najlepszy przyjaciel może wbić ci nóż w plecy i to nie dla tego, że tak chce, ale dlatego, że tak mu kazano, a on nic nie może na to poradzić.
    Zaśmiała się cicho i spojrzała na dziewczynę z rozbawieniem. - Czy pieniądze dają stabilizację i pewność? Nie sądzę. Są bardziej niepewne niż wszystko inne na świecie. Można je stracić z dnia na dzień, więc czy lepiej ich nie mieć i nie martwić się nagłą ich utratą? - Zauważyła, wyszukując bardziej pogodne strony swojego życia. Oczywiście w jej słowach krył się żart i nie mówiła do końca serio.
    Skinęła lekko głową. - Miło mi cię poznać. Nawet nie wiesz jak bardzo. Jestem Jasmin.- Uśmiechnęła się rozbawiona. Ciemne do tej pory oczy przybrały postać złota z drobinkami bursztynu, jednak ich wygląd można było całkowicie zrzucić na winę oświetlenia. W końcu kiedy Jasmin weszła do lokalu miała cały czas opuszczoną głowę i kaptur skrywający twarz w cieniu. Gorzej, gdyby nagle jej tęczówki przybrały barwę fioletu bądź różu, a przecież i tak mogło się wydarzyć.
    - Dużo obserwuję i szybko się uczę. - Wyjaśniła spoglądając krytycznie na zegar, który teraz chodził bez zarzutu. Zagryzła nieco wagę i spojrzała na dziewczynę niepewnie. W zasadzie nie stosowała takich metod, jednak czemu by nie spróbować ten jeden raz? Może mogłaby się zaczepić gdzieś na chwilę bez konieczności udawania domowego pupilka. - Nie mam pieniędzy, ale mogę odpracować. - Powiedziała, mając na myśli ciepły posiłek który dostała. Sądziła, że ta wymiana jest uczciwa.

    Jasmin Scott

    OdpowiedzUsuń
  75. Tak, Julia miała silny charakter, choć wiele osób brało ją za bezbronną nastolatkę, która nawet by muchy nie skrzywdziła. Ale Ci, co ją znali naprawdę długo, wiedzieli jaka jest dziewczyna. Że to zawzięta bestia, która nigdy nie odpuszcza i wszystko doprowadza do końca. Jej ojciec również był takim osobnikiem. Ale na dodatek był jeszcze zbyt pewny siebie i chwilami arogancki, co Julię niezmiernie irytowało. I sprawiał wrażenie momentami, że na ojca to się w ogóle nie nadaje.
    -On czasami sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie chciał rozmawiać. Żebym dała mu święty spokój. Zamyka się wtedy w swoim gabinecie i przesiaduje tam czasami do rana-powiedziała, odgarniając włosy na bok. Chwilami chciała wiedzieć, co też ojciec tam wyrabia, jednak od dziecka wiedziała że nie może wchodzić do jego gabinetu. To było jego miejsce, którego nikt nie mógł naruszyć. Tak samo jak pokój Julii. Jonathan nigdy nie wchodził tam bez zaproszenia córki. Zawsze ją wołał do salonu, bądź grzecznie czekał aż dziewczyna wyrazi zgodę żeby wszedł. Tacy już byli i nie zapowiadało się na to, aby któreś miało się zmienić.
    -A Ty, dogadujesz się z rodzicami ?-zapytała po chwili, spoglądając na Sarah.
    Julia
    [dopiero co wstałam, mózg jeszcze śpi. Obiecuję się poprawić ! :)]

    OdpowiedzUsuń
  76. [Och, bo ja jestem zła i wredna, ogółem niedobra, mam w blogosferze swoich hejterów (taka ze mnie sława swego czasu była!) i dlatego tak zołzy prowadzić lubię. Nie no, dopóki ktoś mnie nie wkurzy to jestem cudowną personą, miłą, grzeczną i uczynnie wytykającą błędy xD
    Obecnie autorzy często nie wiedzą, czego oczekują od postaci i nieustannie “nie potrafią się wczuć”. Osobiście nie uznaję takiego tłumaczenia, bo prowadziłam całą gamę postaci i jakąś z każdą wytrwałam ponad miesiąc, a nie trzy dni i “mogę zmienić?”. Przede wszystkim wedle mody wymagają za dużo od innych autorów i nie są później sami tym wymaganiom sprostać. Piszą, że chcą długie i skomplikowane wątki, a tak naprawdę sklecenie dziesięciu rozbudowanych zdań jest dla nich drogą przez mękę, a skomplikowane wątki oznaczają tak naprawdę wiele romansów, a nie faktyczne komplikacje. Ja przykładowo jestem bardzo elastyczna. Mogę pisać wypracowania na trzy strony Worda, a mogę komentarze na kilka zdań i nie mówię ludziom “wybacz, ale tak krótkich wątków to ja nie prowadzę”. Mogę mieć skomplikowane powiązanie z milionami niuansów i zawirowań, a mogę prowadzić enty wątek zapoznawczy. W blogach chodzi o to, żeby się bawić i pisać, a nie tworzyć wybitne epopeje, a niektórzy o tym zapominają.
    Ludzie chcą atmosfery jak z Onetu, a zapominają, że Onet opierał się na wielu latach prowadzenia jednej postaci, nawet jeśli blog się sypał, a admin zaginął. A na Onecie nie było tak łatwo ustawić dodatkowego admina czy przywrócić bloga.
    Co do pytania: ja sobie wyobrażam to tak, że Veri potrafi znaleźć w umyśle daną rzecz i ją “wyciąć”, ale musi wiedzieć, czego szuka, bo inaczej by zwyczajnie mogła nie znaleźć. W sensie, kiedy wie, że chce wymazać to i to, a to wydarzyło się wtedy i wtedy, to tak jakby lokalizuje to zdarzenie w pamięci Sarah szybciej. Ale kiedy musiałaby przejrzeć jej pamięć “klatka po klatce” to byłoby jak oglądanie naprawdę długiego filmu na przewijaniu do przodu i mogłoby zająć za długo, żeby to znaleźć. Więc: jeśli wie, co to za wspomnienie i zna wiele szczegółów, wtedy w miarę szybko znajdzie, bo oglądać będzie tylko fragment “filmu”, będzie szukać w danym przedziale czasowym tego wydarzenia. A włożyć inne w zasadzie może (bo w końcu manipuluje jej myślami), ale tutaj pojawia się problem, jak wiele musiałaby zastąpić. Bo wiesz, jak mocno by się cofnęła w przeszłość, to musiałaby znaleźć i podmienić też wszystkie następstwa tego wydarzenia i wspomnienia z nim związane pośrednio (w sensie np rozmowę o tym po latach z jakąś koleżanką). A jeśli jest bieżące wydarzenie (np Sarah spotkała teraz Veri i ta naprawiła jej samochód) to może je łatwiej podmienić (np na szybką wizytę u mechanika, który usterkę naprawił, a swoją osobę wymazać z pamięci), bo nie wystąpiły w pamięci żadne odniesienia do tego wydarzenia. Mam nadzieję, że jasno napisałam xD Nie chcę robić z Veri takiej panienki “pstryknę palcami i jest”, a też jej wrzucić jakieś trudności związane z magią, do których za nic się nie przyzna.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nie zmieściłam się w jednym komentarzu, więc odpis jest w drugiem xD]

      Verest była dziewczyną, która lubiła otaczać się uwielbieniem, a każde pochlebstwo były w mniejszym lub większym stopniu jego wyrazem. Jej rozdmuchane ego potrzebowało być doceniane, a komplementy sprawiały, że jedynie jeszcze bardziej się rozrastało.
      — Jeśli nie wolisz zaprosić jakiegoś chłopaka to czemu nie — rzuciła ze śmiechem, który mógł brzmieć naturalnie i niewymuszenie, ale był wystudiowanym aktem. Veri życiu uczuciowemu mówiła wyraźne “nie” i nie miała zamiaru się wiązać. Żyła w przekonaniu, że żaden mężczyzna nie byłby w stanie sprostać jej wygórowanym wymaganiom, a chociażby zainteresować na tyle, aby dała mu się wykazać. Zresztą i tak twierdziła, że żaden na dłuższą metę by z nią nie wytrzymał, więc po co snuć romantyczne wizje, które tylko będą rozpraszać cię podczas drogi ku intelektualnemu rozwojowi? Zamiast tego odrzucała koncepcję drugiej połówki i prawdziwej miłości, a podobnie postępowała większość jej klanu. W końcu kiedy twój wybranek musi być przynajmniej czystej krwi czarownikiem to liczba kandydatów nieźle ci się zawęża i do tego jeszcze masz dołączyć miłość? Dobre sobie. Jeszcze by się zakochała w człowieku (a jej potencjalne dziecko byłoby tylko w połowie tak silne jak mogłoby być) albo wampirze i dopiero miałaby problem. Chyba więcej na oczy rodzinie nie mogłaby się pokazać, w końcu od wieków dbano w niej o czystość krwi. Pere verest z trudem zaakceptowaliby czarownika z innej wiedźmy-matki, a co dopiero osobę przynależącą do innej rasy!

      Usuń
  77. [Mam wrażenie, że w tym mieście wszyscy są barmanami xP]

    Podtrzymała głowę siadając na ziemi i podciągając nogi do siebie. Czemu to światło samochodu tak na nią wpłynęło? Dobrze, że nikt tego nie widział... cóż za wstyd! Przecież jej reakcje zawsze były szybkie, a tu nagle takie zawieszenie...
    Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że ten człowiek coś do niej mówił. Zamrugała parokrotnie i spojrzała na dziewczynę. Jej wolna reakcja też pewnie nie pomoże jej w przetłumaczeniu, że nic jej nie jest... no trudno...
    Spojrzała na swoją rękę. Już miała rzucić coś w stylu "przecież to się zregeneruje jeszcze zanim dowieziesz mnie do tego szpitala" ale w porę się opamiętała. Co jej odwalało dzisiaj? Zamknęła oczy i nagle sobie uświadomiła... starsza pani... ta przeklęta herbatka.
    Podniosła się nazbyt gwałtownie, przez co zakręciło jej się w głowie.
    - Jeżeli chcesz mi pomóc, to zawieź mnie pod ten adres. - Wyciągnęła z kieszeni karteczkę i podała dziewczynie. Oparła zdrową dłoń na karoserii samochodu i niemal czuła, jak jej się zbiera na wymioty. Zacisnęła palce i usłyszała charakterystyczny dźwięk. Zabrała rękę zanim spojrzała w tamtym kierunku, ale ślady pazurów już tam były. Będzie się ich musiała jakoś potem pozbyć... Zasłoniła je póki co. - Wiesz gdzie to jest? - zwróciła się do dziewczyny.

    Alessia

    OdpowiedzUsuń