When I feel the touch of her sweet lips
I know this is a devil’s kiss
She sets my soul on fire with no return
Oh baby, just burn, burn, burn
Veri Verest
(est. krew z krwi)
twój senny koszmar
twój senny koszmar
Czarownica czystej krwi od pokoleń. Jedna z estońskiego klanu, o którym nikt nie miał bladego pojęcia. Potężna, arogancka i władcza. Dziewiętnaście lat czystej chęci niszczenia. W prostej linii potomkini Very Veri (Wera z Krwi, Krwawa Wera, Bloody Vera), czarownicy z Salem, o której podania zniszczono ze strachu przed jej zemstą. Wręcz braterskie stosunki z wampirami. Wyjście z cienia po stuleciach tworzenia potęgi. Zabawa, ryzyko i wywoływanie szumu to jej specjalność. Z żywiołów wyjątkowo upodobała sobie ogień i daje temu wyraz, kiedy tylko może. Posłaniec, informatorka i zwiadowca w jednej osobie. Bezuczuciowa skorupa, a przynajmniej powierzchownie. Dziewczyna bez planów, dająca się ponieść impulsom. Pani Królowa. Magia na najwyższym poziomie, doskonalona od małego brzdąca.
When I look into her eyes the flames grow higher
I know this is a kiss of fire
Imagination feeds my hungry heart
Give me your love before we part
Posty:1. Istniejemy
Cała postać i historia została uprzednio ustalona z Administracją.
W karcie i tytule fragment piosenki Alex C. & Oscara Loya "Miss Kiss Kiss Bang"
[Dogadają się! jedna i druga zło wcielone! masz może jakiś pomysł? :D]
OdpowiedzUsuńEunika
[Bardzo ciekawa postać, jeśli masz jakiś pomysł na wątek z chęcią zacznę:) Bo z powiązaniem to raczj ciężko co?]
OdpowiedzUsuń[przyszłam sie powitać wiec witam ;)]
OdpowiedzUsuńSerafina
[Ona raczej nie z takich co to dają się szantażować, prędzej by ją zabiła xD ale może zawrą ze sobą jakiś pakt? Tylko jeszcze będę musiała pomyśleć jaki:D]
OdpowiedzUsuńEunika
[czemu nie .... zaczełąbyś? ja dzis wysiadam ..;/]
OdpowiedzUsuńSerafina
[Mahahaha, jestem za xD]
OdpowiedzUsuńJulia
Podobno w tym stuleciu internet był miejscem gdzie można było znaleźć dosłownie wszystko. Nic więc dziwnego ze to właśnie tam Julia postanowiła poszukać pierwszy informacji na temat magii, czarów i czarownic. Nie, ona nie była czarownicą, przecież one nie istniały. Ona po prostu była... ciekawa. Tak, była ciekawa.
OdpowiedzUsuńJednak każda strona, każdy artykuł który czytała, wprawiał ją w dziwny stan, dziwne uczucie, które prowadziło do tego że gdzieś tam powoli w głębi niej rodziła się iskierka że to wszystko może być jednak prawdą. Idąc tym tropem, któreś z jej rodziców musiało wywodzić się z jakiegoś rodu czarownic, bądź kiedyś, dawno temu w jej rodzinie takowa osoba była. Julia nawet nie wiedziała jak blisko była osoby, która wie o tych istotach i jeszcze na nie polowała. Julia nie wiedziała, że jej matka była czarownicą.
Nie spodziewała się tego, że ktoś w Salem będzie na tyle perfidny żeby sprawdzać historię jej przeglądarki. Nie miała nic do ukrycia, ale na dobrą sprawę to były jej prywatne rzeczy, nikt z osób niepowołanych nie powinien tego sprawdzać.
Zdziwiła się na widok Veri, która jak gdyby nigdy nic podeszła do niej. W pierwszej chwili nie zwróciła większej uwagi na słowa dziewczyny. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej to, co powiedziała.
Magicznie. To słowo obijało się w głowie siedemnastolatki jak jakaś głupia piłeczka.
-Co powiedziałaś?-zapytała, jakby się przesłyszała. Ba, pragnęła żeby tak było. Że się przesłyszała. Przecież nikt w Salem nie wiedział o tym że może być czarownicą. Nikt, nawet jej własny ojciec!
Wlepiła spojrzenie w Veri, nerwowym ruchem ręki odgarniając włosy za ucho. Nie, przecież to nie możliwe żeby ta dziewiętnastolatka coś wiedziała.
Julia
[Szału nie ma, ale już taka godzina, więc nie myślę. Ale mam nadzieję że może być c:]
Julia coś tam słyszała, ze ostatnio ktoś podłożył ogień pod las. Mimo to, jak miała w zwyczaju, nie sprowadzała tego czynu do użycia przez kogoś magii, choć przecież w tym mieście wszystko było możliwe. Ale ona była do tego wszystkiego sceptycznie nastawiona, mimo tego że już się przekonała iż ona do normalnych nie należy, że ma w sobie... moc. Ale nie chciała się przyznać do tego sama przed sobą. Była człowiekiem, a czarownice nie istniały. Nie i koniec.
OdpowiedzUsuńZ kolejnymi słowami które wypowiadała Veri, Julia czuła że jej puls przyspiesza, a w środku niej rodzi się panika. Wie. Wie, wie, wie. Ta dziewczyna o wszystkim wie.
-O co Ci chodzi Veres?-zapytała, odgarniając włosy za ucho. Chyba już nie było sensu udawać głupiej, nie było sensu żeby prowadzić dalej tą gierkę.
-Nie mam czasu, żeby bawić się w jakieś tam Twoje gierki. Mów o co Ci chodzi, i pozwól że sobie potem pójdę-dodała po chwili, poprawiając pasek torby spoczywający na jej ramieniu.
Julia nie mogła pozwolić, żeby Veri sobie stroiła z niej żarty. Miała za ofiarę, kogoś, z kim można pobawić się w kotka i myszkę, czerpiąc z tego przyjemność. Może i była niedokształcona jeśli chodzi o magię, ale, na Boga, dopiero co ją w sobie odkryła !
-Tak myślałam. Jeśli Ci sie tak bardzo nudzi, Veri, znajdź sobie ciekawsze zajęcie. Nabijanie się z innych jest nudne, naprawdę-powiedziała, wymijając dziewczynę. Przecież nie będzie prowadzić z niej tej niczego wartej rozmowy.
Julia
W mieście panowała dziwna atmosfera. Ludzie już przyzwyczaili się to tej pory roku, która przynosiła tego typu rzeczy, jak podpalenia, czy morderstwa. Nie tylko ludzie jednak byli podenerwowani. Czarownice z Salem, te nowego pokolenia, doskonale zdawały sobie że coś jest nie tak, że w pobliżu czai się wróg i to taki, którego najchętniej by się pozbyły, jednak starsi zabronili walki, nakazali rozmowę, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Że też musieli zawsze być tak pokojowo nastawieni. Jenifer mimo iż powinna podejmować jakieś sensowne decyzje posłuchała ich, co było dziwnym wydarzenie. Jedynie Ana nerwowo słuchała co mieli do powiedzenia. Byli potężni, a mieli czekać? To ją bawiło. Właśnie dlatego idąc w tylko sobie znanym kierunku, na jednej z głównych ulic Salem, dostrzegła kobietę. Nie była starsza od niej, a jednak biła od niej magia, nieco inna niż ich. Mimo wszystko magia która Anę kusiła, nie na tyle by powstrzymać swoją irytację. Jakby nigdy nic włożyła dłonie w kieszenie czarnej skóry, podchodząc do dziewczyny i witając ją lekkim, nieco wymuszonym uśmiechem, który jeszcze bardziej podkreślił jej kości policzkowe.
OdpowiedzUsuń-Hej...Zła wiedźma tak?- zapytała jakby nigdy nic, przyglądając się jej i nie kryjąc przy tym niechęci.- Mam jedno pytanie...- powiedziała przechylając lekko głowę w bok.- Co ty do cholery robisz w Salem?- powiedziała
-O matko- Julia mruknęła pod nosem, wznosząc oczy do góry. naprawdę, jeszcze tego jej brakowało. Złej czarownicy, którą ją dręczy bo ma z tego ogromną frajdę. Na Bogów, dlaczego właśnie Julia?
OdpowiedzUsuńPrzechyliła głowę lekko w bok, słuchając uważnie tego, co Veri do niej mówi, a potem uniosła w górę jedną brew.
-Internet nie zawsze mówi prawdę. Wolę zaczerpnąć wiedzy też z innych źródeł-powiedziała, po czym uśmiechnęła się w jej stronę. Może i panowała doba internetu, ale książek jeszcze nikt też nie spalił.
Wystarczyła chwila w towarzystwie Verest, żeby Julia wiedziała iż ta dziewczyna raczej do miłych nie należy, nie ma dobrych intencji i raczej trzymać się od niej z dala. Dlatego też nie miała zamiaru stać i z nią rozmawiać, choć rozmową tego nie można było nazwać. Już miała odejść, kiedy to poczuła lekki wiatr, który to zaczął bawić się jej włosami. Kolejny pokaz tego, że Verest dysponuje mocą, którą Julia dopiero co próbuje okiełznać.
-Och, daj spokój-powiedziała, wywracając oczami, po czym sprawiła że wiatr przestał wiać równie szybko jak się pojawił.
-Jeszcze masz mi coś do pokazania?-zapytała znudzonym tonem.
Julia
Tu nawet nie chodziło o głupie naruszenie zasad jakie panowały w Salem. Mogła tam zwracać na nie uwagę, akurat młoda Ana Cabot była ostatnią osobą która by się tym przejmowała. Nie chodziło również o jej znajomych, panoszących się gdzie popadło. Nie. Oni, akurat byli tym miłym dla oka aspektem. Chodziło tu o siłę którą emanowała i tym że nie lubiła gdy ktoś wchodził jej w paradę. Nie certoliła się. Jeśli miała z kimś problem rozwiązywała go.
OdpowiedzUsuń-Brawo...Umiesz liczyć.- powiedziała przechylając głowę lekko w bok, a włosy opadły jej na ramię. Wyzwolona. Musiała przyznać, że brzmiało to całkiem ciekawie i w ten o to sposób Ana została zaintrygowana.- Z pewnością na ten temat byśmy się dogadały, widzisz jest taki jeden problem.- powiedziała na moment milcząc i znowu się jej przyglądając. Byłą ładna, no i ten akcent. Ciekawiło ją to skąd była, ale nie na tyle by pytać.- Ty...Nie obchodzi mnie żadna klątwa i te twoje marne groźby, czy co to było...Proszę cię kto by nie potrafił podpalić lasu.- powiedziała z udawanym uśmiechem na ustach. Uważała się za lepszą? Może i miała rację Ana nie wiedziała o czym mówi, ale nigdy jej to nie interesowało, choć w tym momencie zmrużyła oczy. Musiała się tego dowiedzieć, od starszych. Nabrała powietrza w płuca i szybko wypuściła je przez nos, jakby rozluźniając się.
-Ja cię po prostu ostrzegam...Nie będę taka miła jak moi znajomi.- ostrzegła, a jej mina nawet nie zdradzała że mogła być to groźba.
[Oczywiście, że chęć jest! Ja myślę, że oni mogą się znać od dawna (mam plan założyć bibliotekę dla czarownic, jeśli Admin się zgodzi) z okazji wypożyczania/szmuglowania magicznych książek pod nosem Łowców. ]
OdpowiedzUsuńJack
[ Również witam. Zastanawiam się czy znajomość naszych postaci ma nosić konflikt czy spokój, który cechuję się moja bohaterka. Choć może być i jedno i drugie. Z konfliktu możemy przejść na dobre stosunki międzyludzkie bądź na odwrót.]
OdpowiedzUsuńSarah.
Gabe lubił spacerować tam, gdzie był ogień. A las się kopcił, więc czemu by nie zrobić sobie wycieczki. Ogień to jego bratnia dusza, umiał go kontrolować i świetnie się ze sobą dogadywali. Tak, to trzeba było przyznać. Wchodząc do palącego się lasu, skupił całą swoją energię na magii, by móc ją uwolnić i ze spokojem podążać przez najbardziej gorące ścieżki. Rzadko kiedy ktoś podpalał las, bo wiadomo. Drzewa dają życie!
OdpowiedzUsuńZa pomocą swoich zdolności, wsunął dłoń w płomień. Zdziwił się, ponieważ to było inne. No w sumie nie do końca, po prostu to nie był zwykły pożar. Okej, był ogień, ale nie parzył. Dawał ciepło, ale na tym koniec. Do tego drzewa nie spalały się, nie przewracały. Szedł dalej, może coś wywęszy, kto wie. Zdjął z siebie kurtkę skórzaną, była mu w tej chwili nie potrzebna. Maszerował dobrą godzinę, nic nie znalazł. Musiała być to sprawka potężnej czarownicy, czuł to w kościach. Bo w sumie, on też lubił się zabawić. Bo w końcu ogień to najlepszy przyjaciel, co nie?
Gabe
[Witam ^^ Bardzo podoba mi się ten pomysł ;)]
OdpowiedzUsuńOd kilku dni obserwowałem pewną kobietę. Ostentacyjnie dawała upust swojej magicznej mocy. Przykładem był chociażby płomień, który raz na jakiś czas tańczył na jej dłoni. Bezczelne dziecię demonów. Siedziałem nad biurkiem rozmyślając, co mam z tym zrobić. Nie wyglądała na młodą i słabą, ale zdecydowanie była zbyt pewna siebie. Pół popołudnia spędzałem nad obmyślaniem planu zgładzenia jej. W końcu założyłem czarny płaszcz, pod niego schowałem kilka srebrnych sztyletów, długi bicz oraz butelkę kwasu solnego. Na prawą dłoń naciągnąłem rękawicę z ukrytym ostrzem. Do tego jakieś lekkie buty i kapelusz z szerokim rondem, zasłaniający twarz. Wyglądałem jak inkwizytor z czasów średniowiecznych. W końcu jakby nie patrzeć robiłem za ich następce. To dziwne uczucie, trafić do Salem, w którym twoi przodkowie wywołali taką rzeź. Zaśmiałem się i wyszedłem z mieszkania. Kręciłem się po mieście czekając na spotkanie z pomiotem zła, którego należało jak najszybciej się pozbyć.
Ty się od naszych starszych odwal. Zajmuj się sobą, oraz swoimi dziwnymi praktykami, które mnie nie interesują ani trochę-powiedziała, odsuwając się od niej na krok, by mogła spojrzeć na Veri w całej okazałości. Wyglądała jak zwykła dziewczyna, ale zapewne nosiła w sobie niszczycielską siłę, która przerażała Julię. Dlatego wolała się trzymać jak najdalej od tej dziewczyny.
OdpowiedzUsuń-Stop, stop, stop-powiedziała, unosząc rękę w górę. -Nie prosiłam Cię o to abyś mnie szkoliła, czy coś podobnego. Mam gdzieś te Twoje testy. Znajdź sobie kogoś innego do dręczenia, wyśmiewania, czy co tam chcesz, mnie w to nie mieszaj. Możesz sobie być czarownicą, największą i najgroźniejszą jaka kiedykolwiek miała możliwość istnieć, ale ja mam to gdzieś. Może i uciszyłam Twój wiatr, może i się w tej chwili wydałam. Ale powiem Ci jedno. Nie jestem taka jak Ty. Jestem normalną dziewczyną, okej ? Więc proszę Cię, skończmy tą dziwną rozmowę-powiedziała, wypuszczając powietrze z ust. W tej chwili Julia chciała po prostu iść do domu, zamknąć się w pokoju i mieć spokój od tych wszystkich dziwnych ludzi, którzy zamieszkiwali Salem. Naprawdę, nie rozumiała dlaczego ojciec za wszelką cenę pragnął na nowo się tutaj sprowadzić. Przecież w Europie było im dobrze. I nie spotykali kogoś, kto uważał że posiada nie wiadomo jak wielką moc.
-Do niezobaczenia, Veri-pożegnała dziewczynę lodowatym tonem, ruszając szybkim krokiem przed siebie.
Julia
[Podoba mi się bardzo Twoja propozycja. Tak może być. Ustalmy tylko, że musiała poznać Jake, bo on byle kogo do tej biblioteki nie wpuszcza. Znaczy, wystarczy, że powiedziała, że wie o tej bibliotece i ją wpuścił, ale on nigdy sam z siebie nie podaje takich informacji.
OdpowiedzUsuńKto zaczyna?]
Jake
[ Brzmi ciekawie. Taka zabaweczka w rękach Veri. Kurczę, lubię chyba być wykorzystywana... Boże, jak to zabrzmiało :-D
OdpowiedzUsuńOczywiście na parę razy to się nada, bo przez cały czas nie da się tego ciągnąć, ale potem coś się dalej wymyśli.]
Sarah spędzała kolejny wieczorny weekend w barze. Pewna część klientów postanowiła uciąć sobie drzemkę. Chrapali z głowami na stole. Sarah ostrzegała, że podobne zachowanie nie spotka się zadowoleniem małżonek. Ale faceci, jak to faceci, mruknęli coś pod nosem ignorując słowa młodej dziewczyny. Nie trzeba było czekać na rozwój wydarzeń, bo jeden na pół przytomny mężczyzna załatwiający potrzeby fizjologiczne na zewnętrz - zapomniał o toalecie w środku ? - wpadł do środka.
- Ej stary, budź się. Twoja stara idzie. Z oczu bije wściekłymi piorunami - szarpał kolegę.
- Jakie pioruny ? Daj spokój - zignorował go kolega.
- Wstawaj mówię - podniósł budzącego się przyjaciela - Wydostaniemy się tylnym wyjściem.
- Mowy nie ma ! - odezwała się stanowczym głosem Sarah.
- No co ty mała
- Mała ?
- Sarah - wychrypiał łysiejący facet - wymkniemy się szybko.
- Tylko spróbujcie, a poszczuje was dogiem niemieckim. Będziecie biec do domu w podskokach. Przy okazji przez najbliższe dni zaoferujecie sobie zaszczypki na wściekliznę. Igły są naprawdę duuuuże.
- To co mamy zrobić ?
- Stawić czoło żonie i wytłumaczyć się jak normalny mąż
Facet machnął ręką uciekając ostatecznie głównym wyjściem. Krzyki kobiety świadczyły, że plan się nie udał.
Sarah westchnęła. Tu tak zawszę.
- Człowiek z wiekiem chyba głupieje. Oby mnie to ominęło - uśmiechnęła się do siedzącej przy barze klientki. Miała wrażenie, że ją zna. Ta twarz... - Przepraszam, znamy się ?
[ Ale się rozpisałam]
Sarah.
Młoda kobieta spacerowała uliczkami miasta. Wyglądała na spokojną, ale pewnie i tak wie, że tu jestem. Trzeba załatwić to szybko. W stronę kobiety poleciał srebrny sztylet, który raczej musiała zablokować magią. Zaraz za nim ze świstem poleciał bicz, który zaczepił o jej dłoń i zablokował ją. Dopiero potem ja wyłoniłem się z cienia, sięgając po kolejny sztylet.
OdpowiedzUsuń- Gdzie taka młoda kobieta udaje się o tak późnej porze? - zapytałem z jadem w głosie, podchodząc do niej na długość ręki i celując sztyletem w jej klatkę piersiową. - Byłoby szkoda, gdyby miała nie wrócić do domu.
Uśmiechałem się do niej szeroko, jednak nie było tego widać spod kapelusza. Może tylko śnieżnobiałe zęby nieco odcinały się od czerni nocy.
- Wybacz czarownico, ale będę musiał cię zabić. - warknąłem, przykładając sztylet do jej szyi z zamiarem odcięcia głowy.
[Wybacz taką samowolkę, ale chciałam dać mu trochę szans :) Teraz Twoje wampiry mogę integrować do woli ;)]
Ten ogień, fascynował go. Z uśmiechem spacerował w tym zjawisku, które cholernie mu się podobało. Jednak po godzinie chodzenia postanowił wrócić do samochodu. Trochę myślał. Nikt stąd nie mógł tak normalnie tego wyczarować, tu są za głupie czarownice, prędzej by spalili te drzewa. Może on, gdyby się naprawdę, tak konkretnie skupił, udałoby mu się to. Zwłaszcza iż był jednym z sześciu i miał większą moc niż zazwyczaj. Tak, był cholernym narcyzem, sam się do tego przyznawał.
OdpowiedzUsuńWychodząc z niby płonącego lasu zobaczył kobietę, bardzo atrakcyjną. Uniósł w zdziwieniu brwi do góry i podszedł do niej, opierając się dłonią o swojego mustanga.
- Zgubiłaś się czy czekasz tu na kogoś? Być może podziwiasz ten piękny las? - zapytał. Czuł, że to jej sprawka, Gabe mimo wszystko potrafił rozpoznać swego. Znał się na ludziach, to był chyba jego talent - powiem, że całkiem niezłe. Jak to zrobiłaś? -dodał wpatrując się w jej oczy.
Gabe
[Jak się wzięłaś za odpisywanie, to może przy okazji coś ze mną zaczniesz?]
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu, wszystkie spędzane w Asylum noce zlewały się w jedną całość. Nie działo się nic szczególnego, nawet porządnej burdy nie umieli urządzić. To z kolei odbijało się na umyśle Setha stagnacją i coraz bardziej pogłębiającą się apatią. Ten wieczór nie różnił się od poprzednich, po dwunastej bar był jedną z niewielu atrakcji nocnego życia w Salem, więc miał trochę roboty, chociaż nieustanne nalewanie piwa było samo w sobie nużące.
OdpowiedzUsuńGdy dziewczyna zbliżała się do baru, poczuł lekkie mrowienie w opuszkach palców.
Gdy weszła, wiedział że oznacza kłopoty. Nie chodziło o jej zdolności, raczej o aurę jaką roztaczała.
Seth przeczesał krótko ostrzyżone włosy dłonią i sięgnął pod kontuar po czystą szklankę. Napełnił ją lodem, dolał wódki, uzupełnił sokiem.
- Jak to jest być pierwszą osobą, której nie możesz nagiąć do swojej woli? - Zapytał stawiając drinka przed dziewczyną i uśmiechając się zawadiacko.
Tak, bardzo mu się ostatnio nudziło.
Kiedy był jeszcze uczniakiem, w takiej sytuacji pewnie wyszczerzyłby się radośnie, albo wręcz zaniósł śmiechem. Teraz jednak, pozwolił sobie jedynie na podtrzymanie lekko uniesionych kącików ust.
OdpowiedzUsuń- W takim razie mam dziś szczęście. - Jednak uśmiechnął się nieco szerzej. I sam nalał sobie nieco ginu z tonikiem.
- Co Cię sprowadza do Salem? Sabat dopiero za kilka miesięcy... -
Zakasał rękawy i upił nieco ulubionego drinka. Dziewczyna intrygowała go swoją arogancką postawą. No i skłamałby, gdyby nie myślał o jej mocy. Coś było w niej innego, mimo że rzadko opuszczał Salem, widywał różne indywidua na Sabacie a jednak nie spotkał wcześniej kogoś, kto miał tak intrygujący... Zapach?
Podniósł wzrok ponad ramię nastolatki, spojrzał na powoli podnoszącego się klienta, który ostrożnie próbował się wymknąć z lokalu. Westchnął ciężko i stuknął palcem o blat.
Klient gwałtownie obrócił się na pięcie, podszedł do kontuaru i uregulował swoją należność. Cały czas zastanawiając się dlaczego przed chwilą chciał zmyć się bez płacenia.
Vera.... Ha! Teraz już wiedział co było nie tak z tą dziewczyną. Krew z krwi jednej z tamtych czarownic... Nie dziwne że była taka arogancka. W odpowiedzi na jej tyradę wzruszył jedynie ramionami. Nigdy jeszcze nie trafił na łowcę, który byłby dla niego problemem, a Salem było jego domem, i jeżeli ktoś chciał go z niego wykurzyć, to mógł sobie chcieć.
OdpowiedzUsuń- Skoro więc nie przyjechałaś na Sabat, to po co wpadłaś do Salem? Bo wydaje mi się, że jak na razie nie znalazłaś w tym mieście nic atrakcyjnego. -
Mimo niezbyt przyjaznego nastawienia, dziewczyna coraz bardziej intrygowała Winchestera. Może to brytyjskie korzenie, ale sam fakt, że dość otwarcie dawała mu do zrozumienia jak wysoko stoi w hierarchii swojej rodziny, czy grupy sprawiał że Seth coraz bardziej chciał dać jej wychowawczego klapsa. Nie wiedział jakie historie przekazywano w jej rodzinie, ale w rodzinie Winchestera kogoś kto dał się spalić na stosie przez zwykłych ludzi we własnym domu, nie nazywano potężnymi.
[Sory nie ogarniam jeszcze wszystkiego]
OdpowiedzUsuńSeth westchnął ciężko i pstryknął palcami. Naprawianie prądu w całej dzielnicy, było zwyczajnie upierdliwe, ale na ruszenie energii w instalacji Asylum, nie było problemu. Światło w barze zapaliło się, lodówka znów zaczęła cicho mruczeć. Muzyka popłynęła, prostymi akordami starego rocka. Z racji, że był jedynym miejscem z prądem, ludzie z ulicy zaczęli się schodzić. Seth zatarł ręce z myślą o utargu.
- Dzięki, właściwie zastanawiałem się czy samemu tego nie zrobić. Wiesz, małe miasteczko, mało praktykujących alkoholików, a jak już się znajdzie jakaś która chce płacić, to siedzi pół wieczoru przy jednym drinku. - Tu, ponownie posłał jej lekko zawadiacki uśmiech.
Seth puścił jej uwagę mimo uszu, stając przy nalewaku i napełniając kolejne szklanki zimnym piwem. Atmosfera w Asylum zagęszczała się, ludzie z okolicy schodzili się, zamawiali, dosiadali się do znajomych.
OdpowiedzUsuńSeth po kilku minutach pokręcił głową, zamknął oczy, przypomniał sobie gdzie jest najbliższy szpital, komenda policji i straż pożarna. Upewnił się, że ich zapasowe agregaty działają i wrócił do pracy. Nie odzywał się przez dłużą chwilę zajęty napełnianiem szkła na różne sposoby i różnymi zawartościami.
- Nie nudzi ci się takie bycie ,,wszechmogącą"? - Zapytał, odjeżdżając nieco myślami, w stronę wspomnień z dawnych lat. Wrócił jednak na ziemię, gdy tylko znalazł to, czego potrzebował. Po drodze zgarnął jeszcze to co zostało ze swojego poprzedniego drinka i uzupełnił zawartość wódką i energetykiem.
Jeśli chodziło o rzeczy zastrzeżone, dziewczyna mogła mieć rację. Mimo iż silni, byli nieustępliwi i nieprzewidywalni, możliwe że za młodzi, na pojęcie tego wszystkiego. Ich życie było podzielone pomiędzy to ludzkie, a to które ukrywali. Właśnie dlatego Ana starała się dowiedzieć czegoś sama. Bezczynność ją denerwowała, fakt iż ktoś wiedział więcej niż ona. Iż umiał więcej niż ona, nie tylko ją denerwował, ale i ekscytował. Chciała poznać takich ludzi, chciała znać ich słabe strony i nie kiedy, lecz trudno się do tego przyznać, bronić przed nimi przyjaciół. Możliwe że dlatego była taka odważna i gotowa na ryzyko. Wbrew temu co wszyscy sadzili, nie była czarownicą z piekła rodem. Była jedynie...Zagubiona? To z pewnością nie było to słowo, ona nie lubiła uczuć i tyle.
OdpowiedzUsuń-Masz rację, gwiazdo fajerwerków.- powiedziała nieco spokojniej, jakby nie była przejęta jej słowami.- Nie robiłam tego, bo nie chciałam. Właśnie dlatego pytam ciebie, tak jest łatwiej, nie sądzisz?- zapytała, choć było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.- Jesteś kimś, nowym...Żeby cię nie przechwalać wyjątkowym, ale popełniasz jeden błąd. Przeceniasz się i nie doceniasz nas.- powiedziała, choć na końcu języka miała powiedzieć że nie docenia jej. Dziewczyna również miała rację do wiedzy która była przekazywana. Tak było, a młode pokolenie, nie było w stanie tego zmienić.- Jeśli my jesteśmy zacofani, zastanawiam się czy ty i twoi znajomi, odkryliście prąd, skoro jesteś taka silna.- powiedziała udając współczucie. Igrała z nią, bo tak lubiła. Bo tak powinna, to miasto nie należało do niej.
Sarah podała dziewczynie zamówiony drink i postawiła przed nią. wydawała się znajoma. Szukała w szufladach pamięci skąd i gdzie ją widziała, ale umysł płatał jej figle i uniemożliwiał dostanie się do tej najważniejszej.
OdpowiedzUsuńKrzyki z zewnątrz przybrały na silę. Słychać było głównie kobietę.
- Od dawna jesteś w Salem ? - spojrzała na dziewczynę. - Sama ? Uważaj na siebie wieczorami - powiedziała z troski. Zachowywała się tak w stosunku do wszystkich. - Ostatnio dużo tutaj "wybryków" młodzieży. Jakiś czas temu miały tu miejsce dwa pożary. Że też ludzi to bawi - pokręciła głową.
Sarah.
- Nie mogę zrobić czegoś, czego nikt nie może zrobić. Skromność, pokora, realizm. - Seth przypomniał sobie lekcje jakich udzielał mu ojciec. I jak bardzo bawiły go różnice, między pewną siebie matką, która zawsze przypominała mu że jest ,,kimś więcej" i że musi pamiętać o ,,swojej wartości". W domu to ojciec władał potężnymi siłami, matka po prostu lubiła podkreślać że zna tajniki sztuki.
OdpowiedzUsuńZ resztą chyba dlatego w końcu się rozwiedli, nie mogła znieść, że jest od niej silniejszy. No a potem okazało się, że syna też nie może kontrolować. Zerknął na wnętrze swojej dłoni, przypominając sobie tamten wieczór, kiedy wrócił do Salem z jakiegoś wyjazdu. Nie pamiętał dokładnie gdzie był, ale gdy wrócił dowiedział się że w jego domu coś się zmieniło.
A następnego dnia poznał zasady rządzące Damu Uchawi. Tajemnicy, która pozwalała jego przodkom trwać w Salem spokojnie, bez przejmowania się łowcami, czy okazyjnymi zawadiakami z magicznego świata.
Odruchowo podrapał się po karku, sprawdzając węzełek rzemienia, na którym nosił mały metalowy medalik. Mimo iż od lat nic się z węzełkiem nie stało, nadal sprawdzał jego stan kilka razy dziennie.
Wielu przychodziło do budynku biblioteki, aby znaleźć coś związanego z czarownicami. Widywał wielu, którzy wypytywali go o tomiszcza należące do spalonych na stosie kobiet. Zawsze kręcił głową, rozkładając bezradnie ręce. W bibliotece mieli specjalny dział poświęcony tego typu tematom, nie tyle dla turystów, co historyków i badaczy. Dla tych, którzy przyszli wyśpiewywać śmieszne piosenki i strzelać fotki domom czarownic, znajdowały się inne książki, pełne pseudomagicznych tez.
OdpowiedzUsuńSercem tego miejsca jednak był ciąg pomieszczeń tajemnej biblioteki, którą stworzyły pierwsze wielkie czarownice Salem, czyli Sześć Umęczonych. Teraz ich dzieła, a także wiele, wiele innych znajdowało się kilka pięter pod nimi, szeleściło magią i szeptało zaklęcia. On był pewnego rodzaju strażnikiem tego miejsca, jak jego ojciec, dziad i pradziad. Rodzinna tradycja.
Pokazywał drogę do tego miejsca każdemu, kto powiedział wprost, że chce się tam dostać. Wystarczyło powiedzieć, że chce iść do Biblioteki dla Czarownic imienia Sześciu Umęczonych. Wybiła już dziewiętnasta, ale Jake nie zauważył, by pewna kobieta, która miała dostęp do podziemi, wyszła stamtąd. Zamknął wiec wejście do budynku i zszedł na dół kamiennymi schodami ukrytymi za jednym z regałów.
W bibliotece było jasno i przestronnie, ale Jackowi zawsze jeżył się włos na głowie, gdy tam wchodził. Magia przenikała tutaj każdą cegiełkę. Artefakty stały w gablotach, księgi na półkach. Podszedł do czytającej kobiety i usłyszał coś o niewiedzy czarownic z Salem. Chrząknął cicho.
- Przepraszam pani, ale już zamykamy – powiedział cicho, trochę jakby skruszony.
Jake Bower
Uśmiechnęła się
OdpowiedzUsuń- Widzę, że jesteś zaradna - tak, dziewczyna nie wyglądała na kobietę bojącą się własnego cienia. Emanowała pewnością siebie, która szła w parze z pewną dozą ironii. - To dobrze, niektórzy myślą że takie kobiety są na wymarciu - nalała kolejnego drinka.
Kiedy usłyszała o kolegach rzuciła okiem na siedzącym w odległym kacie dwóch mężczyzn. miała wrażenie, że ich również widziała. Choć nie... sama nie wiedziała. Czuła się jak na karuzeli, na której nie była wstanie dostrzec ostrości obrazu. Głosy na zewnątrz znów narosły, a do środka wpadła rudowłosa kobieta.
- Ja ci pokaże ! - warknęła w stronę Sarah zbliżając się chwiejnym krokiem. Czyżby była pijana ? - Kto ci pozwala upijać mojego faceta - odór z ust, potwierdził alkohol. Blondynka odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Nie zabronię mu przychodzić do baru. Jeśli nie będzie pić tutaj, to gdzieś indziej. Błędne koło. Najlepiej porozmawiać ze sobą szczerze, a nie po pijaku - rzekła szczerze.
- Gówniara mnie będzie pouczać !
- Tylko nie gówniara ! - Sarah pierwszy raz tego dnia podniosła głos. Problemy to jedno, ale przenoszenie ich na innych to co innego. Nie pozwoli sobą pomiatać. Jeśli na to pozwoli, ludzie będą tak robić zawszę.
- Trujesz wszystkich dookoła. A ladacznice świecą cycami na mojego faceta. Bezbożne ladacznice - splunęła na blat baru - o i mamy tutaj następną ladacznicę - spojrzała na siedzącą przy barze Veri.
- Zostaw ją w spokoju ! - warknęła Sarah - Albo obiecuję ci, że pożałujesz - pogroziła jej palcem, wychodząc już z za baru.
Rudowłosa zaśmiała się
- Podpale tę budę ! Podpale kiedy będziesz w środku, ladacznico ! - ciskała groźba w kierunku Sarah.
Sarah.
Uśmiechnął sie do niej, trochę rozbawiony. W skupieniu słuchał tego, co mówi, to była nad wyraz interesujące.Momentalnie spoważniał i się wyprostował, stając się jeszcze wyższym.
OdpowiedzUsuń- Lubie ogień, takich rzeczy nie ignoruje - przyznał bez bólu. Najwidoczniej ta też interesowała się tym żywiołem. Takie zjawisko było tego twardym dowodem, a jemu się to podobało.
- Nie jesteś stąd, znałbym cię - wyznał po chwilę wlepiając w jej twarz badawcze spojrzenie. Zapomniał, ze teraz do Salem wpadają najróżniejsze istoty. Z każdym dniem jest ich coraz więcej, a on musi się z tym męczyć - skąd jesteś, hm? - zapytał prosto z mostu - i kim jesteś? - nie był już taki cieplutki jak na początku. Stał się teraz poważny i konsekwentny. Wolał wiedzieć,z kim na do czynienia.
Gabe
Im dłużej rozmawiał z dziewczyną tym bardziej upewniał się, że Damu Uchawi będzie mu potrzebne. Pokręcił głową słysząc jej odpowiedź. Spojrzał na dziewczynę, przechylając na bok głowę. - Masz jakieś plany? Poza sprawianiem kłopotów oczywiście... - Zapytał i mając wolną chwilę wycierał szklanki.
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
UsuńPoirytowanie, nareszcie jakiś ludzki odruch. A już zaczął uważać ją za kolejną wypraną z człowieczeństwa dziewczynkę z kijkiem i syndromem boga. - Dobrze zaczęte zdanie, rozwinięcie też ciekawe ale ostatnie słowo psuje cały efekt. - Stwierdził pokazując kawałek zębów i opróżniając resztkę swojego drinka, następnie sięgnął do kieszeni i wydobył z niej pomiętą paczkę papierosów. Zapalił, jednocześnie zastanawiając się dlaczego tak długo zwlekał z oddaniem się nałogowi.
OdpowiedzUsuń[ Mam pytanie ; te jej wampiry powstrzymują się od napadania na ludzi w celu spożycia "posiłku" kiedy mają kaprys czy zachowują się kulturalnie ? Bo mam pewien pomysł i nie chcę narzucać sposobu przebiegu akcji.]
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się
- Cóż, do tego byłaby wymagana wieka siła albo magiczna różdżka - podsumowała z rozbawieniem. Kobiety rządzące światem, obiecująca perspektywa.
Sarah jeszcze chwilę patrzyła za kobietą, która wcześniej groziła jej, że popali lokal. To... nie było normalne. Dziewczyna nie mogła mieć tak dużego wpływu na drugiego człowieka. Jej umysł zaczął tłumaczyć zaistniałą sytuację, ale nie znalazła rządnego sensownego. Dwaj barczyści mężczyźni siedzący nieopodal podnieśli się. Wyglądali groźnie. Dziwne. Wzruszyła ramionami, uznając dzień za wyjątkowo ciężki. Wieczór, zazwyczaj była wtedy padnięta. Napełniła szklankę klientki alkoholem. Westchnęła
- Nie wiem jak to zrobiłaś, ale chciałabym mieć twój dar przekonywania albo cokolwiek to jest. Wykorzystałabym to w celu zdobycia napiwków. Tak - pokiwała głową - przydałyby się. Prawda, dziesięcioletni samochód wymagał przeglądu, mieszkanie remontu, i jeszcze podwyższony czynsz. Klienci chętnie by dopłacili gdyby zrzuciła bluzkę albo inną cześć garderoby. Bądź posunęła się znacznie dalej.
- Właściwie to jestem Sarah. Nie przedstawiłam się - uśmiechnęła się wyciągając do dziewczyny rękę. Musiała być naprawdę zmęczona. - Co cię sprowadza do Salem, jeśli można spytać ?
Sarah.
- Myślę, że ta twarz psuje efekt wrednej wiedźmy. - Parsknął śmiechem. Dziewczyna była jeszcze dzieckiem, podlotkiem, które jakimś cudem odziedziczyło przeświadczenie o własnej potędze. Zaciągnął się papierosem. Prawda była taka, że cała ta otoczka arogancji sprawiała, że Seth miał wrażenie rozmawiania z kimś kto był cokolwiek odrealniony, kimś kto nigdy jeszcze nie spotkał osoby równie potężnej, lub potężniejszej i nie walczył z nią na poważnie.
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
- Dzieci są silniejsze od rodziców, tylko kiedy pracują więcej niż oni. - Skwitował spokojnie. Sama moc to nie wszystko, po raz kolejny dotknął rzemyka przypominając sobie jak sam się tego nauczył. Wzruszył jednak ramionami i rozejrzał się po barze. Ich słowne potyczki, z których w sumie nie wynikało nic szczególnego, trwały już dłuższą chwilę, godziny szczytu w barze minęły, miejsce powoli wyludniało się, do czego przyczyniła się naprawa sieci elektrycznej. Seth potoczył spojrzeniem po nielicznych ostałych gościach i delikatną sugestią wyprosił ich z baru. Ludzie pokornie wstali, przypominając sobie o żonach, dzieciach i pracy, po czym zostawiając zapłatę na stolikach posłusznie wyszli.
OdpowiedzUsuń,,Moja rodzina". Te słowa upewniły Setha, że dziewczyna jest częścią większego klanu. Ciekaw był, któryż to klan ma w Salem jakiś interes do załatwienia, w końcu to miejsce od lat było, z magicznego punktu widzenia, interesujące tylko podczas Sabatu. Jej pewność siebie płynęła pewnie z czegoś podobnego do Damu Uchawi, a to mogło stanowić problem, zwłaszcza, że sama przyznała że jest skora do psot. Seth uśmiechnął się do ulotnej myśli, która przemknęła mu gdzieś z tyłu głowy.
OdpowiedzUsuń- Pijesz coś jeszcze? - Zapytał schodząc z tematu, to oczywiste że nawet gdyby zaczął naciskać to nie powiedziałaby mu nic. Z kolei gdyby chciała mówić, to pewnie nie musiałaby.
Seth Winchester
Pokręcił głową widząc jak sama sobie uzupełnia szkło. Z jakiegoś powodu miał sentyment to wizji barmana napełniającego szkło i przecierającego bar.
OdpowiedzUsuń- W sumie... Nie musisz płacić, nie musisz kupować alkoholu... To po co w ogóle tu siedzi?
[NIEZWYKLE PIĘKNA KOBIETA *.* to tak od siebie ;)
OdpowiedzUsuńhm, powiązanie? to dwa trudne charaktery, więc może być ciężko. ale myślę, że mogłaby łączyć ich przeszłość. niekoniecznie wspólne dzieciństwo, bo Tonk, jest dość starszym mężczyzną, ale jakieś uczucie. zwykły pociąg seksualny bądź jakieś wyższe uczucia, co ty na to?]
Tonk
[ Dobra, zrozumiałam. Zatem coś wepchnę do wątku i ty zdecydujesz w która chcesz aby Veri szła stronę.]
OdpowiedzUsuń- Tak - uśmiechnęła się - Pomyśleć, że dzieci z sierocińca nie mogły mi wybić z głowy, że na świecie nie ma rzeczy, które dzieją się w serialu "Sabrina, nastoletnia czarownica". - zamilkła. Rzadko kiedy mówiła o sierocińcu. Uważała, że nie należy klienta zanudzać takimi sprawami czy smutnymi historiami, których i tak zapewne nie chciał słuchać. - Cóż, jeśli miałabym taką moc - rozmarzyła się - spróbowałabym nią odpowiednio gospodarować. Tyle okropnych rzeczy dzieję się dookoła, a człowiek czasami stoi w tym bagnie i nie jest w stanie nic zrobić.
Na wzmiankę o przodkach, uśmiechnęła się. Świadczył on o pewnej dozie sentymentu dziewczyny. A sprawiała wrażenie zdystansowanej. Zresztą, miała możliwość poznać przodków. On gdyby miała sposobność i znała choćby rodziców pozwoliłaby sobie na coś podobnego.
- Chcesz się dowiedzieć z czystej ciekawości czy jest w tym coś więcej ? - spytała ze zwykłej ciekawości.
Sarah.
[no pięknie, tylko popisy nie pasują mi do jego osobowości. jest raczej ignorantem, który czeka, aż każda laska się na niego rzuci :P popis nie wchodzi w grę, ale jak najbardziej mógłby chcieć ją poderwać. powiedzmy, że byłaby to sytuacja, w której Tonk wracałby z lasu, totalne obrzeża Salem i na pewno nie jest do miła okolica. Widziane są tam wilkołaki, a powiedzmy, że tej nocy jest właśnie pełnia. i kiedy by wracał, spotkałby Veri :D A dalszą inwencję pozostawiam tobie ;d i mam nadzieję, że zacniesz :(]
OdpowiedzUsuńTonk
- A co ciekawego w spotykaniu się z ludźmi jeżeli możesz nimi manipulować wedle swojej woli? To jak zabawa lalkami, bardziej niż życie. - Skwitował wzruszając ramionami. Sam naginał wolę innych do własnej, ale robił to rzadko, i raczej nie pozwalał sobie taką zabawę jeżeli nie miał poważnego powodu.
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
Ponownie wzruszył ramionami. - Fakt. Chociaż z Twojej postawy można wnioskować, że barman nie powinien czuć się tak do końca bezpiecznie... - Przerzucił się z ginu na whisky, odstawiając szklankę do zlewu.
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
- To, że jesteś czarownicą, nie trudno zgadnąć - zaśmiał się, wskazując 'palący' się las za sobą. Cały czas ten widok mu się podobał, chciał tak umieć. Pokiwał z rozbawieniem głową, słuchając jej. Nie słyszał nic o Verest, nigdy w życiu. Jednak to, że czarownice były spalone na stosie, wiedział każdy. W tamtych czasach to była norma, dzisiaj po prostu umie się skrywać pozory.
OdpowiedzUsuń- Ja jestem Gabriel Adams. Potomek jeden z umęczonych - przedstawił się oficjalnie. O umęczonych wiedział praktycznie każdy, dziwne by nie. Ta klątwa sześciu czarownic, bardzo ciekawa historia, nawet ją lubił. Nie wiedział jednak czemu, może dlatego, że dotyczyła jego potomkinię? Tak, pewnie dlatego.
- Co cię tu sprowadza, hm?
Gabe
Przegryzł przez przypadek dolną wargę, nawet nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
OdpowiedzUsuń- Rzucił klątwę? - zapytał zdziwiony. Jedyna znana mu klątwa, to rzucona właśnie przez umęczone. Nic więcej nie słyszał, nawet o Verze - może jednak coś się zachowało? - zapytał zaciekawiony. Z tego co słyszał, ta rodzina miała potężną magię, więc jego ciekawość wzrosła.
- Wiem jak to jest patrzeć na śmierć rodziców - odpowiedział natychmiast. Tyle, że jego matka nie była związana, ale wolna. Jego ojciec również. Skoro jemu udało się uciec z tego pożaru, im również by się udało. Przed oczami miał przestraszony wzrok matki, czarownicy. Dlaczego nie zareagowała, przecież to był zwykły pożar. Była w stanie go powstrzymać. Przeżył on.
Gabe
- Większość barmanów widziała już wystarczająco dużo burd, zza kontuaru, by bać się nastolatki. - Pokręcił głową. Ostatnio naprawdę mu się nudziło, skoro z uporem maniaka bawił się z ogniem. No, ale w Salem od dawna nie działo się nic ciekawego, więc co się dziwić młodemu facetowi, że miał ochotę na odrobinę adrenaliny. Ostatnio miał okazję do zabawy na poprzednim Sabacie, a to już kilka miesięcy temu. Mimo to na samą myśl zapiekła go skóra na przedramionach. To zabawne jak magicznie leczone rany potrafią o sobie przypominać, mimo że biologicznie nie powinny.
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
[ Ch'olera podoba mi się twoja postać. Mam nadzieję, że się nie zmieni. Tzn. "nie zmięknie" że tak powiem ponieważ jest idealna jaka jest.]
OdpowiedzUsuńVeri nosiła w sobie pewną tajemnicę. Tajemnice która niezwykle ciekawiła Sarah. Lubiła takie osoby w parze. Miła odmiana pośród pijanych rozwodnikach, zawiedzionych nastolatek wchodzących w okres dojrzewania.
- Cierpliwość jest cnota - powiedziała. Tak, zabrzmiało to trochę śmieszne ale ceniła u ludzi tę cechę. - Jeśli potrzebowałabyś pomocy chętnie służę. Znam tutaj każdego i wszystkie zakamarki w Salem.
Sarah.
- Oczywiście - przyznał z ironią w głosie. Westchnął i zrobił krok w przód, by przyjrzeć się pożarowi. Oblizał dolną wargę, by następnie poważnie spojrzeć na dziewczynę.
OdpowiedzUsuń- Zgasiłabyś to już. Jeszcze trochę, a straż się tu zjedzie - powiedział z uśmiechem na twarzy. Pożary w Salem były codziennością. Były to sprawki wiedźm, praktykujących swoje czary. Nie żeby on był święty, sam często podpalał wiele rzeczy. Zazwyczaj z nudów, ale kontrolował się. I umiał rozpoznać innych czary, a takie coś nie należało do nikogo z jego znajomych. Proste.
- Jaka to konkretnie klątwa? - zapytał poważnym tonem - może ukryli jakieś zapiski? Wiesz, tajemne przejścia i pomieszczenia - dumał na głos. Czuł się jak w jakimś pieprzonym kryminale, o matulu.
Gabe
- Może. Mogłyby też udowodnić, że potrafią co nieco. - Seth pił dalej. Palił kolejnego papierosa i oparty o ścianę za barem patrzył na dziewczynę spod oka. Ciekaw był ile było w niej prawdy, a ile zwykłych pozorów i pewności siebie. Pewnie z miłym zaskoczeniem przyznałby że jest silniejsza od niego, znaczyłoby to, że magia nie umiera w świecie, że nie tylko Łowcy stają się silniejsi, adaptując do swoich polowań technologię.
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
Dokładnie wiedziała, że wywołała u Veri rozbawienie tym swoim zachowaniem. Ale naprawdę, Julia chciała być uważana za normalną dziewczynę, a nie postrzegana jako jakaś czarownica. Przecież ona nawet nie wiedziała, po kim mogła odziedziczyć moc. Nie wiedziała że jej ojciec też nie należy do "normalnych" ludzi. Praktycznie o swoim pochodzeniu nie wiedziała nic i to ją bolało. Bo czasami wolałaby wiedzieć cokolwiek, nawet najmniejszą rzecz. Czy na przykład jej matka tez posiadała moc, czy to po niej ją odziedziczyła. Julia miała wiele pytań, ale nie uzyskała ani jednej odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń-Może i się spieszy. Przynajmniej już nie byłabym jedną z was-powiedziała, uśmiechając się przy tym, co było dość dziwne. O łowcach to też nie miała bladego pojęcia. Znaczy się, podejrzewała że istnieją, że pewnie gdzieś się kręcą po Salem, ale nigdy nie zastanawiała się że może być zagrożona. Spojrzała na Veri, wzdychając po raz któryś z rzędu.
-Czyli co, mam teraz Cię traktować jak mojego anioła stróża ? Ja jestem jakąś zagubioną owieczką, a ty dobrą pastereczką która mnie uratuje ? Uwierz, poradzę sobie sama, nie musisz się fatygować i marnować swego cennego czasu na, jak to ujęłaś, takie niewiniątko jak ja. Przeznacz ten czas na dopracowanie jakiegoś zaklęcia, czy uroku który rzucisz na kogoś-powiedziała, chowając ręce w kieszenie spodni.
Julia
Seth też to usłyszał, spojrzał w odpowiednim kierunku, i skupił nieco mocy.
OdpowiedzUsuń- Trupa nie... - Mruknął tajemniczo, trochę dla żartu. - To zadziwiające, że nie masz lepszych zainteresowań niż moje życie romantyczne. - Stwierdził skupiając moc i wyrzucając włamywacza, który właśnie próbował się włamać oknem od składziku. Upewnił się jeszcze, czy chrząstka nosa jest na pewno złamana. Potem naprawił wybite okno i spojrzał ponownie na dziewczynę.
- Jak się pracuje w takich godzinach, to trudno się poznaje kogoś, kto nie rozbiera się dla paru drinków. -
[ To dobrze. Mnie czasami łapie zawód, kiedy z typowego złego bohatera robią ciepłe kluchy. Pewne objawy słabości i ludzkich emocji zaakceptuję, ale gdy robią to na całej linii bohater na tym traci. Ale twoja postać nie jest zła ani dobra. Tylko taka pośrednia, nieokreślona i charakterystyczna. Gdyby się zmieniła nie daj Boże w taką Sarah tylko jej wykopać grób, wsadzić do trumny i nie wypuszczać póki nie zmądrzeje :-D]
OdpowiedzUsuń- To musisz być doprawdy zdeterminowana. - Ta cecha najczęściej według Sarah, prowadziła do celu. Ach, czasami pragnęła przygody pozbawionej codziennej rutyny. Dla Veri przeglądanie i zbieranie materiałów było męczącą rutyną. Napełniła szklankę dziewczyny, odkładając pustą butelkę. Zrobiła to nazbyt szybko, albo zmęczenie wzięło swoje bo butelka spadła na ziemie rozbijając się na kawałeczki. Pośpiesznie zaczęła zbierać szkoło. Wtedy też przypadkowo skaleczyła się w dłoń. Chociaż skaleczenie to za mało. Szkoło weszło pod skórę. Krwi było więcej niż mogła przypuszczać.
- Przepraszam na chwilę - rzuciła pośpiesznie, idąc na zaplecze. Kiedy się na nim znalazła syknęła z bólu, wyciągając odłamek. Krwi przybywało. Odwróciła się słysząc za sobą dziwne szuranie. Stał tam mężczyzna wcześniej przyglądający się jej i Veri. Siedział z drugim kolegą ale był sam. Patrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. A właściwie na dłoń.
- Co pan tu robi ? Proszę stąd wyjść - krew spadła na podłogę. Było jej co raz więcej.
Odwróciła się do niego plecami mając nadzieję że zrobi co powiedziała. ale nie stał za nią, co więcej zbliżył się.
- Co jest ? Mówiłam żeby pan wyszedł ! - podniosła głos, bo zaczęła się bać niezrozumiałej sytuacji. Machnęła zakrwawioną ręka. Mężczyzna złapał ją i zbliżył do twarzy. Powąchał.
- Zostaw mnie, świrze ! - krzyknęła
[ Od ciebie zależy co teraz zrobisz ; zostawisz ją z tym, odeślesz go, dasz mu się trochę na niej pożywić. Dostosuję się do każdej tej opcji.]
Sarah.
[dzięki za powitanie i również witam! ;)
OdpowiedzUsuńpostać super, więc od razu pytam czy wątek chcesz? :D]
Blind
- Może okazja trafi się sama. - Powiedział z uśmiechem i dopił resztkę swojego alkoholu. - Muszę już zamykać na dziś. Zapraszam ponownie, jeżeli znajdziesz czas. - Mimo nieco zmęczonego głosu, mówił to szczerze, dziewczyna wydawała się interesującą i z miłą chęcią porozmawiał z nią na jakiś bardziej wymagający temat niż gra półsłówek. Jednak tej nocy miał jeszcze parę rzeczy do załatwienia.
OdpowiedzUsuń[O. I teraz czekamy aż skończę notkę, i możemy wącić dalej.]
{red. tak to jest jak się pisze dwadzieścia rzeczy jednocześnie. Sory:D}
[o to bardzo dobrze, że nie będzie żadnych prób mordu na moim kochanym wilkołaku xD mam taki pomysł że może w okolicy miasta dojdzie do kilku zabójstw, a Veri będzie chciała trochę połazić by się rozejrzeć, głupa jednak nie jest więc przyjdzie do Blinda by wybrał się z nią. On sie zgodzi bo nie ma nic lepszego do roboty i jakoś się to dalej pociągnie..]
OdpowiedzUsuń[I tak człowiek się poddaje...]
OdpowiedzUsuńSeth pomasował się po karku. Stał na tej polance już dobrą chwilę zastanawiając się jak będzie wyglądało ich następne spotkanie. Zmył z siebie krew za pomocą magii, naciągnął koszulę, stał i z zamkniętymi oczami medytował. Żaden nie żałował energii, ich rozproszone zaklęcia nadal odbijały się echem po okolicy. Jeżeli odpowiednio się skupił, mógł wyodrębnić sygnaturę zakonnika i odnaleźć go samemu, bez bycia zdanym na wystawianie się na strzał.
- mhm... - Mruknął skupiony Seth.To czego szukał umykało mu coraz bardziej, jakby próbował ścisnąć wypolerowaną ołowianą gałkę. W końcu poddał się, zapamiętując strzępki informacji, które udało mu się wydobyć. Nie był zadowolony ze swojej potyczki, przykład jaki dał mu ojciec sprawiał, że nie lubił korzystać z Damu Uchawi, chociaż prawdopodobnie miałby już spokój gdyby zdecydował się na to wcześniej.
OdpowiedzUsuń- Musi Ci się porządnie nudzić, skoro zasuwałaś taki kawał od Salem. - Powiedział nieco rozbawionym tonem. - Czy po prostu chciałaś wyprowadzić netoperki na spacer? - To nie była prawda. Nie był rozbawiony. Był wściekły, adrenalina nadal pulsowała w jego żyłach, a do tego wszystkiego dochodziła prognoza spotkania się z ojcem, który będzie mu czynił wyrzuty, że nie poszedł na całość. Tylko że Seth nie miał najmniejszej ochoty kończyć jako trzydziestoletni emeryt.
Serafinie bardzo spodobała sie ta okolica. Lasy wokół Salem były odpowiednie do zamieszkania, tyle że brakowało jej odpowiedniej jaskini do adaptacji, jesli miała by tu zostac na dłuzej. Dosyc długo sie naszukała wzglednie bezpiecznej kryjówki. A w zwiazku z tym iz brakowało w okolicy gór, nie była z niej zbytnio zadowolona.
OdpowiedzUsuńWolała unikać miasta. Nie ufała istotom, które tam mieszkały. Jak juz musiała cos zakupić to przybierała ludzka postać, w której czuła sie dziwnie nieswojo. Co było tez i teraz, gdy kupowała przedmioty z żelaza potrzebne do wnętrza gniazda. Potem wróciła do domu, by dopasowac pare elementów do niszy nad glowa. Budowała taka mala kryjówkę cennych przedmiotów. Po skończeniu poleciała na łowy w odleglejsze strony poza Salem. Tam gdzie były najlepsze łowiska w korycie rzeki. Gdy sie nasyciła i zaspokoiła pragnienie, postanowiła powrócić. Po drodze wyczuła gryzacy dym który unosił sie leniwie nad wschód od Salem. Lecac tam spojrzała na mala polankę, która sie wypaliła do cna, jednak wczesniej udało sie jej zauwazyc jakies imie. Zaintrygowała ja to, jednak musiała pomoc swym pierzastym towarzyszom w potrzebie. Wykrzesała swoj własny ogien by nim wypalić koło na wypalonej aczkolwiek jeszcze tlacej trawie a potem wchłonela go z powrotem. Gdy sie upewniła iz wszystko juz gra wytoczyła kółko by zobaczyc co z innymi ptakami.
Było kiepsko co ja i zasmóciło i rozgniewało jednoczesnie. Kto to uczynił? Nie zastanawiajac sie zbyt długo poleciała do obrzezy miasta, w locie sie przobraziła i biegiem (gdy ubrała schowany w dzibli dres) przemierzała uliczki ignorujac ciekawskie spojrzenia rzucane w jej strone. Az dotarła do pierwszego lepszego lokalu. Przed wyjsciem i wyrównaniu oddechu, poprawiła zmierzwiona fryzurę (miała fiołkowe włosy tym razem) i weszła do środka kierujac sie od razu do baru.
- martini poprosze. - zamowiła, przysiadajac sie kolo jakies dziewczyny. Czekajac zagadnela ja siedzaca w niezbyt radosnym nastroju (w jej mniemaniu).
- ze ja niby cos chce? Czekam na drinka - odpowiedziała poirytowana. - po TO sie przychodzi do baru. no chyba, ze ja o czyms nie wiem? - uniosła brew. Jednak nie czekała na jej odpowiedz, tylko siegnęła po swoj trunek.
Serafina
[tak mnie natchnęło jakos - bosz jakie to beznadziejne ;..;]
Kiedy wściekłość zaczęła odchodzić, pojawiło się zmęczenie, zarówno to zwykłe jak i to pochodzące od Damu Uchawi. Seth usiadł ciężko na trawie, sekundę później położył się i patrzył w gwiazdy. To zabawne jak dawno nie gapił się w niebo. Tak dla czystej przyjemności.
OdpowiedzUsuń- Dobry pojedynek? - Zapytał unosząc brwi. Nigdy nie rozpatrywał walki pod takim kontem. Seth zawsze uważał, że dobry pojedynek to ten który wygrałeś.
Seth po prostu leżał. Czuł się lekki bez nadmiaru mocy, jego ubranie wilgotniało od trawy, a myśli błądziły coraz swobodniej. Też mógł zebrać energię, mógł jej nawet nie rozpraszać, splatając zaklęcia lub stosując sprzężenie zwrotne, ale cały sens tego pojedynku polegał na rozproszeniu. Potrzebował próbki mocy przeciwnika, próbki wolnej, napewno nie spreparowanej, lub specjalnie zakłóconej. Teraz miał to czego potrzebował, może nie tyle na ile liczył, ale to powinno wystarczyć. Mógł spokojnie odpocząć na trawie, oddychając rześkim leśnym powietrzem.
OdpowiedzUsuń- Twoja rodzina jest dziwna. - Stwierdził po chwili. - Całe to parcie na ,,jestem silna" ,,dobre pojedynki" ,,nie płacę w barze" ,,jestem lepsza"... Oni Ci to wpoili, czy sama taka jesteś? - Zapytał odchylając głowę, by spojrzeć na dziewczynę.
[ Ja dotychczas prowadziłam inne postacie. Dopiero tutaj postawiłam na coś nowego. Taka manipulacja i zabawa podoba mi się bardzo ; a nawet bardziej w wykonaniu kobiet. W relacji męsko-damskiej czasami dopatruję się czegoś więcej, a tutaj mamy grę kobiety. Spoko, gdyby coś się nie daj boże łamało w postaci, dam mocnego kopa w tyłek. Czyli rozumiem, że wymazała jej pamięć odnośnie całego wieczoru ? To zacznę nowy watek]
OdpowiedzUsuńTo trwało chwilę, krótki moment. Najpierw zapamiętała głód - czy to był głód ? Tak, zdecydowanie - w oczach mężczyzny, potem Veri, jej głos. Był taki przyjemny, melodyjny. Mówiła a obraz ostatnich godzin, minut zacierał się. Czuła się, jak na karuzeli, na której traci najważniejsze z pola widzenia. I wtedy...
Był poniedziałek. W poniedziałki Sarah zbierała się w sobie i robiła zakupy. Posiłki w pracy ograniczały się do orzeszków solnych oraz... co czasami jej się zdarzało kilku kieliszków wódki. Dziś miała ochotę na prawdziwy posiłek. Może kogoś nawet zaprosi. Dzień był piękny, ludzie jak zwykle życzliwi, owoce świeże. Tylko auto Sarah odmawiało współpracy. Próbowała odpalić samochód po raz czwarty i nic. Otwarła maskę. Nie należała do znawczyń motoryzacji. Chyba nawet nie musiała. Dziesięcioletni czerwony garbus zaczynał przypominać staruszkę przechodzącą reumatyzm.
Sarah.
Lubić wilkołaki... Cóż, osobiście uważał, że to głupota. Są niezwykle zdradliwe, a kto jak kto, ale Tonk coś o tym wie. Nigdy o tym nie mówi, bo uważa to za zwykłą hańbę, ale jak każdy prawdziwy mężczyzna załatwiał swoje sprawy do końca. I ta noc była feralna. Feralna, bo dziś zdecydował się spłacić swój dług. Trwało to sporo, zanim znalazł siłę w sobie, bo jednak strach przed kolejnym spotkaniem z tą bestią paraliżował go. Nic więcej nie wzbudzało w nim tego wstydliwego uczucia. I można powiedzieć, że był to jego jedyny defekt. Tak uważał.
OdpowiedzUsuńWracając z ciemnego lasu przepełniały go dziwne emocje. Uczucie pustki, chociaż może była to ogromna euforia. Sam nie wiedział... Tak, to niezdecydowanie zmienność jego charakteru. Czasami przytłaczająca zmienność. Lecz kiedy szedł pogłębiony w letargu swoich myśli, zauważył zjawiskowo piękną kobietę. Młodziutką. A po wyrazie twarzy śmiało mógł stwierdzić, że jej obecność tutaj nie była przypadkowa.
Stanął jakieś pięć metrów przed tą młodą osóbką i chwilę wymownie się jej przyglądał. W końcu jego twarz przybrał wyraz grymasu. - Co tu robisz? - zadał pytanie, nie bardzo zastanawiając się nad tym co mówi. Powoli obrócił się, by spojrzeć w przestrzeń, na której ona tak namiętnie się zawiesiła. Chyba nie dostrzegał tam niczego nadzwyczajnego, być może nie był wrażliwy na piękno. Z jego piersi wyrwało się głośne i jakby bolesne westchnięcie, a on usiadł na błoniach i nie zastanawiając się odpalił papierosa.
Tonk
Wyszczerzył się do gwiazd. - Moja rodzina grała ze mną w piłkę i chodziła na ryby. - Stwierdził po chwili. - Nie uczyła mnie walczyć, ani nie czerpała przyjemności z zadawania innym bólu. - Podłożył ręce pod kark. Dziewczyna była naprawdę inna. Zresztą czego można oczekiwać, po nastolatce, która w wolnym czasie biega po lesie z wampirami.
OdpowiedzUsuń[Czarownica! Lubię czarownice. Em... a jest szansa, że jutro podrzucisz pomysł, a ja zacznę? Bo też zupełnie dziś nie mam żadnych pomysłów. Karta ze mnie wyciągnęła sporo.]
OdpowiedzUsuńAlessia
- To nadal brzmi jak dzieciństwo pełne agresji. - Skwitował, zerkając na dziewczynę spod oka. Coprawda odzyskał już wystarczająco dużo mocy, by móc spokojnie wrócić do domu, ale leżenie na mokrej trawie sprawiało mu za wiele przyjemności. Poza tym towarzystwo miał niczego sobie. Dawno nie miał czasu na relaks, cały czas tylko Asylum. Bar, łóżko, bar, łóżko. Czasami zastanawiał się po co w ogóle otworzył to miejsce. Odpędził bezproduktywne myśli i skupił się na mnichu. Ciekaw był jaka była jego historia. Czy wysłali go tu ot tak? Bo mieli przeczucie, że to ktoś z Salem myszkował po watykańskich archiwach? Ziewnął przeciągle. Nie czas na to, za miło się leży.
OdpowiedzUsuń[ Nie wiem jak inne - ale Veri wypadła ci dobrze i świetnie ją prowadzisz. Dobra to odmiana, bo Sarah żyje z każdymi w przyjaznych stosunkach. Ja nie umiem pisać jako facet, sztucznie mi to wychodzi. A nie lubię się męczyć. Wiesz, może tak dobrze ci idzie kreowanie takich postaci, bo sama masz coś ze złośnicy ;-P
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o romantyczne wątki, związki. Wszystko zależy od obu autorów i tego jak poprowadzą wątki. Ja tam lubię jak bohater biega za postacią, jak pogoń za zajączkiem. Wole polowanie niż moment, kiedy już ma zdobycz i obraca ją w zębach.]
Ach, gdyby tak mieć magiczną różdżkę. Machnęłaby nią parę razy, jak w Harrym Poterze i po kłopocie. Niestety, prawdziwe życie przypominała czasami ciężką walkę oraz wystawianiu własnej cierpliwości na próbę. Nie miała wyjścia. Musiała coś wymyślić. Zrobiła zakupy ale co dalej ? Pojedzie autobusem ? Odpada. Wolała się pomęczyć. Była tak skoncentrowana na samochodzie, że przestraszył ją głos osoby znajdującej się za nią. Obejrzała się za siebie
- Matko dziewczyno chcesz żebym padła na zawał ? Przestraszyłaś mnie, a mamy dopiero południe. - Przyjrzała się stojącej kobiecie. Wydawała się znajoma. Tak, te oczy, uśmiech, nieco złośliwy.
- Czy my się już nie spotkałyśmy ? Tak... na pewno. Ale skąd ? - ostatnie słowa powiedziała raczej do siebie niż w stronę dziewczyny.
I wraz z przeczuciem, że ją zna poczuła wobec niej sympatie. Jakby podświadomość mówiła ; Nie masz się czego obawiać.
Sarah.
[Nikt nikogo bić nie będzie, sowy to raczej łagodne stworzenia :D Jeżeli chodzi o wątki, to zastanawiam się co by tu ciekawego wymyślić, gdyż Twoja Pani wydaje się dość groźna i zastanawiam się, jakby ją tu spiknąć z raczej neutralną panią dżin :D]
OdpowiedzUsuńJasmin Scott
Seth ziewnął. - Moje gardło ma się dobrze. - Zauważył, przy okazji dotykając rzemienia na karku. Blisko dzisiaj było. Poleżał jeszcze chwilkę w milczeniu, po czym sprężyście podniósł się z trawy. - Nie wiem jak Ty, ale ja potrzebuję się napić. - Stwierdził i przeciągnął się jak po dobrej drzemce. Damu Uchawi jeszcze o sobie przypomni, ale do tego czasu był niemalże w pełni sił.
OdpowiedzUsuń[ Wiesz, łatwo mi to przychodzi, bo dominacja występuję na blogu. W prawdziwym życiu na to nie przystaję. Niektórzy chyba nie umieją właśnie rozróżnić tych dwóch rzeczy. A szkoda, bo mogą się wywiązać ciekawe wątki i sytuację. Dużo również zależy od umiejętności autora. Poza tym to miła odmiana ; Sarah ciągle komuś pomaga, lubi, nikt jej nie wykorzystuję, a tu mamy nowość i pokazuję ludzkie słabości, bo stworzyłam człowieka. Taki był zamysł.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem każda z nas ma coś ze złośnicy tylko w różnej ilości :-)
A ludzi można odstraszyć na prę sposobów, tym gorzej jeśli trafisz na typ obrażalska/ki. Jak ja takich ludzi nie lubię...
Zgadzam się, niepewność jest ciekawa i podsyca do budowania napięcia, dalszego rozwoju akcji, którymi czasem sama się mimo woli wywiązuję. Najważniejsze to właśnie trafić na autora z którym się zgrasz.]
Sarah pokiwała głową. Ach tak ! pomyślała. Jak mogła zapomnieć o tak oczywistym rozwiązaniu. Ile to ludzi obsługiwała codziennie, czasami traciła rachubę. Miała pamięć do twarzy. A dziewczyna wydawała się charakterystyczna.
- Zgadza się - posłała delikatny uśmiech - skoro mnie znasz powinnam poświecić ci większą uwagę, a pamiętać mam dobrą. Mam wrażenie, jakbyś już kiedyś rozmawiały, znały się... - machnęła ręką - wiem, to brzmi strasznie głupio. Jeszcze trochę i popadnę w obłęd. Nie daj boże, zamkną mnie w domu wariatów. A biały kolor to nie mój kolor - zaśmiała się. Pierwsze co przyszło jej do głowy jeśli chodzi o obawy związane z ewentualnym pobytem w ośrodku psychiatrycznym to ubiór.
- Nie znam się bo dotąd nie musiałam się martwić, ale posiadam ten samochód przeszło dziesięć lat i należałoby poświecić mu więcej uwagi. Mimo to nie umiem się go pozbyć. Taki ludzki sentyment. - pogłaskała auto.
Zdziwiła się na słowa dziewczyny. Pomóc ?
- Jesteś bardzo miła - stwierdziła - Nie wiem jednak czy dasz rade, pod maską wszystko się sypie. Nie sposób dojść co nawala.
Sarah.
[Również witam :) ]
OdpowiedzUsuńTo nie było tak że była niedoświadczona. Była, jednak nie mogła wiedzieć wszystkiego. Nie mogła rzucać silnych zaklęć, ponieważ nad nią nadal stał ktoś kto pilnował i mimo iż często łamała te zasady, później wychodziły konsekwencje. Mimo iż wiele czarownic obnosiło się ze swoją magią, Salem mimo iż było kolebką, nadal w pewien sposób ukrywało prawdę. Anie to pasował i nie pasowało. Z jednej strony mogła robić co chciała, prowadzić swoje normalne życie, ale przecież ona nie była normalna.
OdpowiedzUsuńWestchnęła, jednym palcem odgarniając włosy z twarzy. Mogła jej nawrzucać, mogła być złośliwa, jednak postanowiła przybrać nieco inną taktykę. Taktykę która wkrótce może i jej przyniesie jakieś plusy.- Skoro jesteś taka wspaniała...Bez urazy.- powiedziała jakby tak naprawdę jej to nie obchodziło.- Czemu więc przez tyle lat nie dałaś, ty i twoi znajomi znaku życia o sobie. Zresztą, muszę się zgodzić, wady jakie starsi nam wpoili to cholerne słabości.- powiedziała krzywiąc się nie znacznie. Taka była prawda, ukrywali to, w obawie że właśnie oni, młodzi czarodzieje, wykorzystają to w bardzo...Złych celach. A to jej odpowiadało. Władza.
W końcu ponownie spojrzała na dziewczynę. Chciała w tym momencie, wiedzieć. Poznać to czego nie znała. Może nawet w pewien sposób zdradzić, byle by mieć to czego chce.- Czy oprócz zwrócenia na siebie, uwagę masz jakiś cel w byciu tu?- zapytała spoglądając na nią. Była spokojniejsza, nieco rozbawiona.
[Liczysz, że jako ta nowa wpadnie w pułapkę zastawioną przez wiedźmę? xPP]
OdpowiedzUsuńAlessia nie należała do osób ani cierpliwych ani panujących nad sobą. Nadawałaby się na wiedźmę, która panuje swoją mocą za pomocą silnych emocji, ale wilk? Spokój wilka nie był jej mocną stroną. Zazwyczaj, bo w obecnej sytuacji była iście wilkołacza.
Wpatrywała się w kobietę przed sobą z poważnym wyrazem twarzy, a jej oczy nieznacznie zmieniały koloru ukazując jej nieco bardziej dzikie oblicze. Kątem oka spoglądała na bransoletkę. Cóż za głupi powód na walkę...
Wilkołaki miały to do siebie, że wampiry były dla wilkołaków bardziej niebezpieczne, niż pierwsze lepsze czary. Prawdą było, że żeby tknąć wilkołaka większość wiedźm musiała się odnosić do dużo poważniejszych zaklęć.
Alessia oczywiście była nowa i nie miała pojęcia z kim ma do czynienia, ale jej mocną stroną był refleks, który - przynajmniej we wcześniejszej walce z czarownikiem - pozwolił jej unikać ciosów, czasem nawet atakować z wyprzedzeniem.
Alessia
- Musze najwidoczniej jeszcze potrenować - skomentował z wielkim uśmiechem na twarzy. Ogień to jego fascynacja. Gabriel był i tak już jednym z potężniejszych czarodziei, bo ćwiczył od małego. Rodzice nie ukrywali jego talentów, był im za to wdzięczny. Zwłaszcza, że pochodzie z umęczonej, to wywiera jakiś respekt u niektórych. Jednak stworzyć ogień na określony czas, tego nie potrafił. Musiało się to zmienić, o tak!
OdpowiedzUsuń- Wybacz, ale nie mam zamiaru się kłaniać przed tobą - powiedział z dzikim uśmiechem. Zmierzył ją badawczym wzrokiem i westchnął.
Gabe
Julia po prostu nie umiała pogodzić się z tym, że jest czarownicą. Na dodatek taką, którą nikt nie wprowadził w ten cały magiczny świat. Nie miała przy sobie nikogo. Ojcu nie mogła o tym powiedzieć, bo pewnie uznałby że jego córka zwariowała, naczytała się za dużo bajek i tym podobnych. Znała go, wiedziała jaki jest. W końcu spędziła z całe swoje życie.
OdpowiedzUsuńOdetchnęła głęboko, odwracając się w jej stronę. Spojrzała na Veri, odgarniając włosy za ucho.
-No tak, to zdążyłam zauważyć-zgodziła się z jej słowami, kiwając przy tym głową. Owszem, Julii nie wpajano od dziecka że każdemu kto jest czarownicą bądź czarownikiem trzeba pomóc niezależnie od tego czy się go lubiło czy też nie, jednak siedemnastolatka nie chciała tej pomocy. Umiała sobie bardzo dobrze radzić sama. Naprawdę.
-Więc pozwól, że powtórzę jeszcze raz. Nie potrzebuję Twojej pomocy, poradzę sobie sama i sama ogarnę tę moc. Ty zajmij się sobą, naprawdę-powiedziała po dłuższej chwili.
-W sumie, powinnaś się cieszyć gdyby złapał mnie jakiś łowca, Czy kto to tam unicestwia czarownice i inne stwory-dodała.
Moc. Ów moc młoda czarownica mogłaby oddać za darmo, w końcu nie chciała jej. Nie mogła się z tym pogodzić, nie umiała jej opanować, nie umiała odgadnąć po kim ją odziedziczyła.
-Nie chcę tej mocy, nie rozumiesz ? Nie możecie jej jakoś odebrać, czy coś?-zapytała, choć wiedziała że ów pytanie zabrzmiało dość głupio.
Julia
[Ah, masz rację, tak jakoś Dziady, Wszystkich Świętych, Helloim xD]
OdpowiedzUsuńJackie
[oo to jest lepsze ;) zaczniesz czy ja ma zacząć?]
OdpowiedzUsuńSeth przyjął szklankę, upił nieco. - Miałem namyśli coś z natury innego. - Stwierdził , i dopił wodę. Następnie zakręcił pustą szklanką, bawiąc się resztką płynu, który pozostał na dnie. W miarę jak kręcił, płynu przybywało, aż wypełnił naczynie, z tym że nie był już wodą. Seth pociągnął nieco czystej, zapiekło go w gardle, ale pić pod rękaw w obecności dziewczyny nie wypadało. - Seth Winchester, miło poznać. - Powiedział po chwili.
OdpowiedzUsuń[ Albo są niedomyślni ;-) Sama nie wiem, co gorsze. Widzę, z ciebie tu co raz większe ziółko wychodzi. Jeśli to przedłożysz na osobę Veri zje Sarah na śniadanie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tworząc postać musi wiedzieć czego chcę, a przede wszystkim czego oczekiwać od autorów względem ich postaci.
Mam też pytanie ; Veri posiada moc, min ; wymazuję pamięć Sarah, żeby nie pamiętała dziewczyny. Czy może również usunąć wydarzenia które miały niegdyś miejsce ( od paru tygodni do lab ) lub wspomnienia i "włożyć" do głowy inne ? ]
- Tak, owszem, ale mam pamięć do twarzy. Zresztą, zapamiętałabym cię - powiedziała Sarah chcąc przekonać samą siebie. Podświadomość mówiła jej, że widzi ją nie pierwszy raz, czego dowodem były oczy dziewczyny. Już je kiedyś widziała. Posiadały spokój. I koniec. Właśnie w tym momencie, cofała się wpadając w ciemną dziurę zapomnienia.
- Sarah, Sarah MacCanzie - przedstawiła się również, zapisując w pamięci imię Veri. Zapamiętam je i tą twarz, na pewno, przekonywała samą siebie.
Sarah patrzyła sceptycznie na wysiłki, a raczej brak większych wysiłków kobiety ponieważ spędziła pod maską krótki moment. Sarah pomyślała ; No tak, mówi się co dwie głowy to nie jedna lecz to stwierdzenie nie zawsze musi się przekładać w życiu. Jakie jej musiało być zaskoczenie, kiedy Veri oznajmiła o prawdopodobnej naprawie auta, a jeszcze większe kiedy samochód odpalił. Uśmiechnięta od ucha do ucha wyszła z auta nie gasząc go i odparła zadowolonym głosem
- Och, chciałabym mieć cię przy sobie z tymi twoimi magicznymi rękami. Sarah zauważyła, że pochlebstwa służą Veri. Wyczytała to z twarzy dziewczyny. Sarah zagryzła dolną wargę. W końcu rzuciła w kierunku nowo poznanej - Wiesz, właśnie mam dziś wolne i zamierzam zrobić kolację. Może byś wpadła do mnie, jeśli nie masz nic w planach - zaproponowała.
Sarah.
Helloween. Czas, kiedy ludzie przebierali się za potwory, a potwory wciąż udawały ludzi. Dzieciaki krzycząc i bucząc żebrały o cukierki przy drzwiach sąsiadów, a dorośli wydawali ostatnie grosze na cukierki, które zagonią ich pociechy do dentystów.
OdpowiedzUsuńPrócz dzieci były jeszcze inne istoty, które cieszyły się z nadejścia tego święta. Zjawy, żywiące się ludzką energią, pomniejsze demony czerpiące radość ze strachu. Tego dnia te stwory mogły żerować bezkarnie. Później cała wina spadała na niewinnych psychopatów, którzy za mocno wkręcili się w święto i zaszlachtowali kilka osób.
Nawiedzone domy stanowiły furorę i były zwykle wypełnione po brzegi tego dnia. Jasmin natomiast miała upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Energia życiowa takiej zjawy działała jak aspiryna na umęczony ciałem byt dżina. Dodatkowo też mogła uratować kilku idiotów od zawału i wyssania szpiku z kości.
Długo śledziła odpowiednią zjawę. Pod postacią burej kotki przycupnęła na parapecie okiennym starego domu na wzgórzu i zaczęła czyścić swoje futerko, aby oddać w stu procentach swoją kotowatość. Czekała na nadarzającą się okazję, aby wkraść się do domu i przydybać zjawę.
[Nie wiem, czy to jest dobre i się do czegoś nadaje, ale poszłam na żywioł trochę :)]
Jasmin Scott
[Ja też ją lubię i bardzo dziękuję ^.^ ]
OdpowiedzUsuńErin
Seth ziewnął przeciągle, napił się nieco wódki. - Domyślam się, że Twoje imię jest równie szczególne co Twoja rodzina, Twoja moc, pozycja i generalnie wszystko co Cię otacza. - Mruknął znudzony. Wieczór trwał dla niego stanowczo za długo, a towarzyszące mu incydenty nie należały do relaksacyjnych. - Wybacz mi mała M.S. ale jestem dziś padnięty, pozwolisz że dokończymy dyskusję następnym razem, gdy wpadniesz popasożycić na mojej mocy? -
OdpowiedzUsuńSeth Winchester
[Hym, zastanawiam się nad pomysłem... Anastasia lubi żyć ze wszystkimi w zgodzie i do czarownic raczej się nie zbliża w sumie... Gdyby wpadło Ci do głowy coś fajnego - to wal śmiało - ja zacznę.]
OdpowiedzUsuńAnastasia Madsen
[Nie pominęłam, skądże znowu! Po prostu częściej urzęduję na telefonie, a z niego trudno prowadzić kilka wątków jednocześnie ^^ Teraz jednak jestem na komputerze i mogę ^^
OdpowiedzUsuńCóż. Wyczytałam w karcie (śliczne zdjęcie, tak nawiasem), że Veri to czarownica... Więc może Nathan dostanie zlecenie, żeby złapać każdą czarownicę praktykującą w danej chwili magię, on zobaczy Veri i jakoś dalej można pociągnąć. Bo jeśli nie odpowiada, to mogę myśleć dalej ;) ]
Nathan
[To zdjęcie jest przecudne, urzekło mnie. A tak w ogóle, to witam.]
OdpowiedzUsuń[A jakiś pomysł na wątek masz?]
Usuń[Wow, ale kom. Masz rację. Mogłyby się nawet pogryźć. Co do postaci Jen. Mam nadzieję, że sobie poradzę. W prawdzie ona jest moim zupełnym przeciwieństwem, ale postaram się jak najlepiej. Jest jakiś serial o Salem czy cuś, bo chciałam poznać bliżej moją jędzę?]
OdpowiedzUsuń[Wątek z chęcią, ale na żadnych z ludzi Jen raczej zależeć nie będzie. To czarownice są dobre dla ludzi? Szkoda. Z twojego koma nie zrozumiałam kawałka ,, a jednocześnie nie kłócisz się z prawami logiki''. Czyli, że co?]
UsuńJenifer
[Ok. Znajomi ze szkoły mogą być.]
OdpowiedzUsuńConstance miała ciężką noc. W łóżku przewracała się z boku na bok, wciąż słysząc krzyki, jęki i różniste odgłosy ludzi, którzy właśnie umierali lub cierpieli. Nie potrafiła pomóc wszystkim, nie była wstanie. Ostatnio była bardzo słaba i z trudem kogoś odbierała komuś życie, a przecież właśnie to jest jej źródłem energii. Sama nie wiedziała, co się z nią dzieje. Gdy już zamknęła oczy, wciąż pojawiała jej się ta sama twarz, ta sama blada cera i czerwone usta. Veri Verest. Czarownica, która igrała ze śmiercią. Swoim postępowaniem zbliżała się do śmierci, narażając na nią także innych. Jedną z zasad Connie było odbieranie innym życia, ale także dawanie im szansy uciec przed nią chociaż raz.
OdpowiedzUsuńRano, gdy wstało słońce, od razu ubrała się do wyjścia. Aby słońce nie paliło ją w oczy, ubrała kapelusz zasłaniający połowę jej twarzy. Wystarczyło, że zamknęła oczy i już zjawiła się u Veri. Kobieta nie wyszła jeszcze ze swojego domku, krzątała się po kuchni. Miller usiadła na sofie, spoglądając w okno. Słońce.
- Igrasz ze śmiercią - powiedziała cicho, zakładając nogę na nogę. - I ciągle mi się śnisz. Wiesz, że to nie jest dobry znak - dodała po chwili, zerkając w jej stronę.
[Mam nadzieję, że może być. Na nic innego mnie dzisiaj nie stać.]
[Jeśli zaczniesz, to nie ma sprawy, ja już nie mam siły niestety. ;c]
OdpowiedzUsuńAnastasia / Alcide
Jenifer spacerowała w ten piękny dzień po Salem. Pogoda była nie ziemska. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Wiał lekki wietrzyk. Rudowłosa zmierzała właśnie na spotkanie z Aną. Miały wypaść dziś do kina, a potem zrobić jakieś małe zamieszanie w mieście. Nic nie było w stanie popsuć dziewczynie popołudnia. A jednak.
OdpowiedzUsuńZmierzając w kierunku miejsca spotkania ujrzała stado wampirów atakujących grupę ludzi. W ciemnym zaułku stała oparta o budynek dziewczyna. No tak! Veri Verest. Czarownica, która trzyma z krwiopijcami. Dziewiętnastolatka podeszła szybkim krokiem do szatynki.
-Uspokój ich! Tym ludziom może się coś stać. No dalej-wykrzyknęła jej prosto w twarz. Tak naprawdę ludzie wcale jej nie obchodzili. Chciała tylko skarcić czarownicę, która była w grupie z wampirami.
[Sorki, że tak krótko i byle jak, ale dopiero się rozkręcam.]
[To ja bardzo dziękuję za powitanie, zdjęcie twojej postaci jest cudne, strasznie mi sie podoba. A co do tego mojego zdjęcia - masz może link do wersji kolorowej? Bo chętnie bym ją zobaczyła.
OdpowiedzUsuńA co do wątku. Czy Veri odwiedza może księgarnie? Bo wtedy mogła natrafic na Innes, tak przypadkiem oczywiście. Chyba, że by podpaliła jakis las, a Innes by się wkurzyła na nią, że tak przyrodę niszczy (w końcu nimfa, musi jej na przyrodzie choc trochę zależeć) i by ulewę wywołała, by ten ogień ugasić czy coś. I mogłyby się pokłócić, ale Inn mogłyby umiejętności Veri zainteresować mimo jej niechęci do innych istot. Co ty na to? Wiem, że trochę nieogarnięty ten koment, ale cóż... Wieczorem już nie myślę XD]
Innes
Connie uniosła wzrok i spojrzała na czarownicę.
OdpowiedzUsuń- Igrasz ze śmiercią poprzez otaczanie się wampirami, demonstrowanie mocy i celowe pakowanie się w trudne sytuacje. Niebezpieczne znaczy interesujące. Ja to wszystko rozumiem, naprawdę. Nie zabraniam ci tak żyć - powiedziała, opuszczając wzrok. - Kiedyś sama tak żyłam... A później zapłaciłam za to najgorszą cenę.
Wstała powoli, podpierając się dłońmi o sofę. Zaczęła rozglądać się po domu. Na ścianach wisiało kilka zdjęć rodziny, która tutaj mieszkała. Pamiątki z wakacji i stary zegar, trochę podobny do tego, który Miller sama posiadała.
- Tylko czasem... Zwolnij i pomyśl, to dobrze robi - powiedziała po dłuższej chwili ciszy. - Chociaż jestem Śmiercią, zabijanie nie sprawia mi tak wielkiej przyjemności, jak może wydawać się innym ludziom. Czasem też chciałabym zagrać tą dobrą i komuś pomóc. Przetrwać - dodała i uśmiechnęła się blado pod nosem.
Nie odpowiedziała. Zerknęła tylko z ukosa na Veri i zdjęła kapelusz. Położyła go na komodzie i poprawiła kwiaty we włosach. Brak humoru dostała raczej w pakiecie z posadą. Przed swoją właśną śmiercią była o wiele zabawniejszą i pogodną dziewczyną. Miała wielu adoratorów i rodzinę, która ją kochała. Po staniu się Śmiercią straciła dosłownie wszystko. Dostała moc, która jest dla niej przekleństwem. A może właśnie dlatego została Cieniem? Za karę rozpustnego życia jako hrabina i niepodporządkowywania się zasadom?
OdpowiedzUsuńPoszła do kuchni i otworzyła lodówkę. Przez chwilę przeglądała jej zawartość, by po chwili wyciągnąć z niej tylko wodę. Odkręciła butelkę i przechyliła ją delikatnie. Zdjęła rękawiczki, które na tę chwilę nie były jej potrzebne.
[Masz rację. Zdjęcie w kolorze jest jeszcze piękniejsze ^^ A wątek jak najbardziej, już zaczynam :)]
OdpowiedzUsuńByło wcześnie. Bardzo wcześnie. Innes przechadzała się drogami miasteczka bez żadnego konkretnego celu. Chciała odpocząć od wszystkiego, od ludzi zwłaszcza. A o takiej porze rzadko kiedy spotykała człowieka na ulicy.
W oddali zobaczyła światło. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby ktoś nad ranem zapalił w domu lampy i wybrał się do kuchni, na nocną przechadzkę po coś do jedzenia, tylko że światło to nie miało swojego źródła w domu. Jasny, lekko pomarańczowy blask wydobywał się z lasu położonego tuż obok miasta.
Innes przyspieszyła kroku. Była prawie pewna, że dzieje się coś dziwnego.
Przeczucie jej nie myliło. Las płonął i to mocno. Usta dziewczyny niebezpiecznie zadrgały, gdy niebieskie oczy wpatrywały się w wysokie płomienie. Innes odkąd tylko stała się nimfą, była przewrażliwiona na punkcie przyrody. To, jak ludzie ją krzywdzili było dla niej przerażające.
Uniosła głowę w górę, spojrzała na czarne niebo. Nie musiała wypowiadać żadnych słów. Wystarczyła myśl. Deszcz. I pierwsze krople spadły na ziemię.
Zaczęła się ulewa. Wystarczyło kilka sekund, a Innes była cała mokra. Nie zwracała na to uwagi. Miała tylko nadzieję, że płomienie znikną tak szybko, jak się tylko pojawiły.
Ale ogień nie gasł. Trwał nieprzerwanie, nie niszcząc ani gałązki, ani najmniejszego źdźbła trawy, a woda nie mogła go ugasić.
Ulewa urwała się tak samo szybko jak się zaczęła. Inn rozejrzała się wokoło, w poszukiwaniu magicznego źródła ognia, ale była pewna, że nic takiego nie znajdzie. Ktokolwiek to zrobił, na pewno już sobie stamtąd poszedł.
Zobaczyła na ziemi ptaka. Uśmiechnęła się lekko i podeszła do niego.
- Visio – szepnęła i chwilę potem świat przed jej oczami się zmienił. Wszystko miało inne kolory, niektóre bardziej wyraziste, innych w ogóle nie było.
- Fuge – powiedziała do ptaka, a on wzniósł się wysoko w przestworza, pofrunął nad lasem. Pożar sięgał daleko, osoba, która go wywołała musiała mieć naprawdę dużą moc. Innes przyglądała się przez chwilę płomieniom, gdy zorientowała się, że układają się one w jakieś słowo. A raczej imię. Veri.
[Jak chcesz, to możesz opisać już to odpoczywanie, bo mi opisywanie pożaru zajęło sporo miejsca :)]
Innes
[Męczący dzień w szkole był i tak jakoś za bardzo nie myślałam. A o tych wampirach to niewiedziałam, że były tylko dwa.]
OdpowiedzUsuńJenifer spojrzała pytająco na czarownicę. Odwróciła się zarzucając swoimi rudymi włosami w stronę wampirów.
-Ej! Wy! Krwiopijcy! Nie lepiej odżywiać się krwią zwierząt?!
W jednym momencie wampiry znalazły się w górze. Dziewczyna nie miała zamiaru by ktoś ją poniżał. Chciała rządzić. Chciała być na czele wszystkich czarownic. Bez wyjątków. Trzymała wampiry w górze oczekując ich odpowiedzi.
-Ale nie były. Wiem co robię. To niby prawdziwe wampiry-Jenifer zaśmiała się. Sytuacja trochę ją rozbawiła-Prawdziwe wampiry działają same i mają rozum. A te najwyraźniej nie potrafią przeżyć bez jednej małej czarownicy. Prawdziwe wampiry wiedzą co mają robić, a co nie bez pomocy żadnej nastolatki. Nie uważasz?
OdpowiedzUsuń[Witaj! Charaktery mają różne i sądzę, że może z tego wyjść coś ciekawego! :D Do głowy przychodzi mi jedynie coś związanego (bez wątpienia) z duchami. Może coś związanego z Verą? Veri chciałaby się z nią z jakiegoś powodu skontaktować?]
OdpowiedzUsuńCharlotte
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń