środa, 6 listopada 2013

Płakać trzeba w spokoju.

Przybyła, by szukać lekarstwa, a okazało się, że wewnętrzny wilk jest nieuleczalny. Opuściła rodzinne LA, zdeterminowana, odważna i pragnąca normalności. Jednak nauczyła się żyć ze sobą, poznała co to życie w Salem i przebolała porażkę. Odnalazła stado, zdobyła pracę i odzyskała spokój. Pracuje jako kucharka, zdobywając serca gości przez żołądki. Tak samo w kuchni, jak i w życiu ma nienaganny porządek. Dzieli się spokojem, olśniewa nieśmiałym uśmiechem i częstuje obiadami. W żaden sposób nie daje się porwać zbędnym emocjom, i choć kocha życie całym sercem, to nie można oprzeć się wrażeniu, że przypomina ono jedynie egzystencję. Cichy, przyjemny dla ucha głos, delikatny dotyk, lekki uśmiech i błysk w oczach potrafią uspokoić niejednego nerwusa. Nie uważa się za nikogo ważnego, utożsamia się ze swoim wilkiem, a jeśli przyjdzie jej kogoś pokochać, będzie to miłość cicha, dojrzała i niewypowiedziana na głos.

Blair Sele, 25 lat
Wilkołak | Amerykanka | ponoć Omega
Album | Związani | Pamiętniki

[Dobry wieczór. Zapraszamy do wątków, mamy pomysły, jesteśmy ciekawskie, lubimy powiązania i szukamy przyjaciół, wrogów, byłych, przyszłych i teraźniejszych. Może nawet wybierzemy sobie wilka, w którego Blair będzie wlepiała czarne oczy? Miło nam!]

29 komentarzy:

  1. [Witam serdecznie :) postać niezwykle przyjemna, zatem wątek bardzo chcę :) jeżeli jest to chęć odwzajemniona, zapraszam pod kartę / karty :) ]

    Jasmin Scott / Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam serdecznie. Bardzo miła osóbka ta Twoja Blair.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam cieplutko drugą omegę ;) ]

    Erin

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Mam w sumie dodatek do tego pomysłu :) co prawda proponowałam to już jednej osobie, ale ta zamilkła tajemniczo, zatem uważam, że można spróbować jeżeli masz chęć. Clark napotkałby Blair w czasie pełni księżyca i oczywiście musiałby ratować życie. Jako, że nie jest zwykłym człowiekiem przeżyłby, acz kosztem kilku groźnych ran. Gdy Blair w końcu odzyskałaby świadomość miałaby między palcami fragment medaionu szamańskiego Clarka. I później właśnie zobaczyłaby podobny wisior, tudzież drugą część tego urwanego i domyśliłaby się co się stało. Jeżeli pasuje Ci taki pomysł tk daj znać, a zacznę jak nauczę się na koło :D]

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ależ skąd. Wcale nie jest naciągane. Naciągane (i jakże wredne) będzie, jak poproszę Cię o zaczęcie.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ za wszystkie błędy przepraszam, ale piszę z telefonu i nie jest to dla mnie łatwe, a nie wszystkie błędy zauważę :< ]
    Salem nigdy nie było bezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla kogoś, kto za wszelką cenę próbował udawać normalnego człowieka. Miasteczko stanowiło wręcz azyl dla wielu istot, które niektórzy uważali za wymysł nieco zbyt napitych scenarzystów. Clarence wiedział o tym doskonale, a jednam postanowił tu zostać. Mieszkał w Salem już przeszło trzy lata i było mu dobrze, mimo kłopotów które przyciągał jak magnez. Przywykł do tego. W końcu bycie potomkiem Sigurjona Złego zobowiązywało.
    Starcie, jakie spotkało go z jednym z wilkołaków miał pamiętać długo, a utracona z medaliona runa rzeźbiona w kości jelenia stanowiła mały problem w porównaniu z rozległymi, głębokimi ranami na piersi mężczyzny. Leczył się przez następne dwa tygodnie, a to co zostało z ochronnego medalionu naprawił j nosił dalej.
    Dzień w którym wybrał się na zakupy był wyjątkowo paskudny. Wiatr przenikał przez nagrubsze kurtki, a deszcz dodawał swoje trzy grosze, smagając ostrymi kroplami po twarzy. Zrezygnował z chodzenia po mieście i wszedł do najbliższego baru jaki napotkał. Wygładził nieco mokre włosy. Czując głód zamówił sobie największy kawał mięsa jaki mógł dostać w lokalu.

    [Trochę nie wiedziałam jak skończyć trochę, mam nadzieję, że nie jest źle :) ]

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  7. [Po pierwsze dziękuję za przywitanie, na wątek oczywiście się zgadzam :) Mogę zarzucić pomysłem, a jeśli masz coś lepszego to śmiało pisz ;D
    Tak więc możemy zrobić, że np. Martin wybierze ją na partnerkę lub odwrotnie. Może się też obejść bez tego i mogą się poznać podczas pełni, w bibliotece, w lokalu w którym owa pani pracuje. No to z mojej strony na razie tyle :) ]

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  8. Clark wyraźnie ucieszył się na widok znajomej twarzy. Mimo, iż mieszkał tu już jakiś czas to jednak nie miał zbyt wielu przyjaciół. Oczywiście jeżeli nie liczyć końskiej ferajny i kotów kręcących się po stajni. Jednak ile można rozmawiać ze zwierzętami? Zwłaszcza, że niektóre z nich interesowała jedynie marchewka i jabłka, które im przynosił.
    - Cześć Blair - odpowiedział i niemal z radością małego dziecka spojrzał na talerz - ostatni plasterek sera, który już sam wychodził z lodówki. Powiedział, że czas zrobić zakupy. - Roześmiał się cicho i zabrał za jedzenie. - pycha - pochwalił - dzięki. - nie znał chyba nikogo, kto gotowałby lepiej od Blair. On sam może i umiał robić perfekcyjnie wywary ziół, ale większość potraw zwyczajnie przekraczała jego skromne umiejętności. Dlatego też często jadał poza domem, dzięki czemu poznał Blair.
    W zasadzie nie pamiętał już o incydencie w lesie. Tylko czasem ból zaleczalnych jeszcze ran przypominał o dość zaciekłej walce w obronie źrebaka, który właśnie tego feralnego dnia postanowił wybrać się na spacer bez niczyjej wiedzy. Konie zazwyczaj trzymały się stada jednak ten mały urwis był zbyt ciekawski, a wyłamane ogrodzenie tylko ułatwiło mu wycieczkę do lasu.
    Clark rozejrzał się po lokalu. Dziś nie było tu zbyt wielu osób więc spodziewał się, że znajoma miała trochę czasu dla ciebie. - dawnk się nie widzieljśmy. Nie masz ochoty na kawę? - zapytał. Miał wolny wieczór, a miło byłoby go spędzić w towarzystwie kogoś, kto nie ma czterech kopyt.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  9. [Okej, mi jak najbardziej pasuje :D Mam nadzieję, że długość nie przeszkadza, ale raczej esei to ja nie dam rady pisać ;) ]

    Pełni nigdy nie zaliczał do czegoś przyjemnego, a odkąd wraz z bratem opuścił stare stado ten czas stał się jeszcze większym wyzwaniem. Bycie wilkołakiem na walizkach to dość trudny tryb życia, szczególnie jeśli do tego dochodzi fakt, że jest się samcem. W Salem jeszcze nie zdążył poinformować alfy z tych terenów, więc może być problem.
    Przemiana tym razem przyszła szybko i ból rozrywanych mięśni, łamanych kości nie trwał długo. Jakieś piętnaście minut leżał na chłodnej ściółce nim podniósł się na łapy. Otrzepał białe futro z resztek ziemi, czuł obecność brata gdzieś w najbliższej okolicy. Nie zawył jednak, nie chciał wydać ich obecności. Ruszył biegiem przez las zwinnie omijając każdą przeszkodę. Wytężył wszystkie zmysły, a gdy wyczuł nieznaną woń innego wilka zwolnił, ale nadal podążał w kierunku właściciela woni.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  10. [czesc...;) fajna ta pani jest]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  11. [jesteś taaka niewidzialna, ze cie ominelam xD
    no przydałby sie .. tylko chyba dzis osiagnelam limit pomysłów ;/
    Chyba że.. któraś z nich wkroczy na teren któreś i dojdzie do nieporozumienia (ehh dzis cienko mysle) albo bedzie lało i twoja schroni sie w jaskini mojej xD]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  12. Słyszał skowyt, zwodzenie i piski jednego ze swoich pobratymców. Dostrzegł wilczycę, która przegrywała starcie z łowcą. Szamotała się, aż w końcu opadła bezwładnie na ziemię. Zadziwiające było tylko jedno. Czemu jest sama, bez ochrony innego samca? Mniejsza o to, nie mógł pozwolić by coś jej sie stało. Z głośnym, złowrogim warkotem wyskoczył zza zarośli. Łowca zdążył odskoczyć, ale kły jaki i pazury białego basiora szybko go dosięgły. Martin czuł ciosy zadawane w jego boki, ale nie zwracała na to uwagi tylko zacisnął swoje szczęki na szyi łowcy. Jego ofiara miotała się jeszcze przez chwilę, ale nie w końcu opadła martwa na ziemię. Martin jeszcze kilka minut warczał i jeżył sierść nim podszedł do leżącej wilczycy. Przyglądał się jej uważnie po czym trącił swoim czarnym jak węgiel nosem jej pysk. Cały czas nasłuchiwał czy jakiś inny wilkołak nie zbliża się do nich. Wydał z siebie cichy pomruk. Czuł,że ów wilczyca jest omegą, co tym bardziej go zadziwiało, że jest bez obstawy.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  13. [no chyba ze jeszcze dodamy tutaj walki stadne? wtedy zacznie lac a twoja znajdzie sie w jaskini xD zaczelabys? *prosi*]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  14. Wsparł wilczycę na swoim boku. Domyślał się, że łowca mocno musiał ją poturbować. Dopiero, gdy widział,że wilczyca stanęła pewnie na łapach odsunął się kawałek, ale nadal bacznie jej się przyglądał. Była pierwszym wilkołakiem z tych terenów, którego spotkał. Gdzieś w oddali usłyszał wycie, najpierw pojedyncze później dołączyły kolejne. Żadne z nich nie należało do jego brata. Napiął mięśnie i nieco warknął w przestrzeń. Wolał uniknąc spotkania z resztą watahy, a do końca pełni została jeszcze nie cała godzina.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  15. Zamachał ogonem i trącił jej bok nosem odpowiadając tym samym na jej zaczepki. Ruszył niezbyt szybkim biegiem obok szarej oddalając się od miejsca spotkania. W innej sytuacji pewnie by polował z bratem oddając się instynktowi, ale spokój i brak przejawu jakiejkolwiek agresji czy tez dominacji bijące od niej wymazały agresję z jego umysłu. Po raz pierwszy w życiu spotkał omegę i to takie przyjemne doznanie. Zatrzymał się jakiś kawałek dalej. Wiedział, że w końcu musieli się rozstać. Miał nadzieję, że jeszcze się spotkają nie koniecznie w wilczej postaci. Chciał ją poznać. Przestąpił z łapy na łapę i w tedy poczuł jak działanie pełni po woli odchodzi.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeszcze przez chwilę patrzył na jej oddalającą się sylwetkę po czym sam jeszcze przebiegł kilkanaście kroków po czym padł na ziemię pod wpływem przemiany w człowieka. Znowu ból łamanych kości i rwanych mięśni. Zagryzł zęby by w milczeniu przetrwać przemianę powrotną w człowieka. Nie wiedział ile czasu minęło odkąd stał się człowiekiem. Leżał na wilgotnawej ściółce jakiś czas za nim wszystko wróciło do normy, a wilcze zmysły zostały zastąpione tymi otępiałymi, ludzkimi. Chwiejnie podniósł się na nogi i ruszył w stronę domu, w którym czekał już na niego brat. Na miejscu niemal od razu poszedł pod prysznic, a następnie padł do łóżka.

    Martin

    OdpowiedzUsuń

  17. Serafina jak to ona, miała czasem w zwyczsju "leczyc" innych mniejszych braci. Zwłaszcza czyniła to wtedy, gdy stało sie cos złego. Tak jak teraz, gdy wybuchł nagły pozar w południowej czesci lasu. Nie była temu przypadkowi winna, gdyz ten tewir do niej nie nalezal ani tym bardziej sie tam nie zapuszczała. Sama wieść o pozarze dotarła do niej poczta pantoflowa przez jednego gawrona, który mieszał w tamtej okolicy.
    Patrzac na to z lotu ptaka, gdy juz unosiła sie w powietrzu, widok był dziwny. jeden dobry hektar sie sfajczył. Szczescie w nieszczesciu, ze tego dnia padał deszcz i sie ogien nie rozprzestrzenił dalej, lecz nadal sie tliło dosyc mocno, wiec go ugasiła, by podleciec na gałąź i przyjrzeć sie okolicy. Szkód troche było, ofiar w ptakach było mało a tym co stracili dach nad głowa pomogła sie przesiedlić na jakis czas nim wzięła sie za oczyszczanie tego miejsca które trwało parę dni.
    Zmordowana wracała do siebie tylkko na kilka godzin snu, by nastepnie wracac na miejsce.
    Ostatniego dnia "prace" w zasadzie były zakonczone, ale wolała sie upewnić nim opuści tę czesc lasu i wróci na swój rewir.
    Dotarła do siebie na chwile przed tym nim lunal deszcz. Wracała wtedy z łowów, majac nadzieje iz w koncu odpocznie ale i to nie było jej dane. Ledwo przystapiła próg a wyczuła intruza.

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  18. Następnego dnia nie miał siły na nic. Nie chciało mu się iść na zakupy, nie chciało mu się szykować nawet kanapek. Tom nadal odsypiał, więc mimo godziny drugiej nie budził go tylko sam wyszedł i pokierował się do jednego z lokali. Usiadł przy stoliku stojącym przy oknie, zamówił jakieś danie i cierpliwie na nie czekał popijając wodę. Po kilkunastu minutach młoda kobieta podeszła do niego z talerzem. Spojrzał na nią z uśmiechem odpowiadając uprzejme "dziękuję". Jej zapach dotarł do niego po chwili, był znajomy... Przed oczami wyskoczyły mu wpomnienia minionej nocy. Złapał ją za rękę, delikatnie, acz zdecydowanie. Spoglądał w jej oczy, nie bardzo wiedział co mógłby jej powiedzieć.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  19. -Nie ma za co.- Odpowiedział po czym puścił jej rękę. Jego wilcza strona, jego wilk... Niemal czuł jak wydaje cichy pomruk zadowolenia spowodowany jej uwagą. Przez chwilę po prostu na nią spoglądał. Przeniósł wzrok na baristę, który patrzył na nich. Gdy kobieta odchodziła odprowadził ją wzrokiem. Zaczął degustować przyniesione mu danie i musiał przyznać, że było pyszne. Po skończonym posiłku podszedł do kontuaru za którym kawę popijała nieznajoma.
    -Dałabyś się zaprosić po pracy na drinka, kawę, kolację? Co zechcesz.- Wymruczał w jej stronę, odgarniajac z czoła kosmyk włosów.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  20. Poszerzył uśmiech, a w jego oczach pojawiły się roztańczone iskierki, których jużdawno tam nie było. Gdyby mógł wyłby do księżyca. Czuł się nieco dziwnie przez to jakie jego wilk wysyłał sygnały
    -Świetnie. Przyjdę, a teraz muszę sprawdzić co z bratem.- Puścił jej oczko i z nieco widocznym ociąganiem wyszedł z lokalu ponownie kierując sie do domu. Tomy wyglądał dużo gorzej od niego. Snuł się jak zombi po domu ze szklanką herbaty. Wymienili tylko kilka krótkich zadań. Martin był nieobecny i myślami uciekał do wilczycy poznanej podczas pełni.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  21. Ktoś tu był lub nadal jest - podsumowała, gdy wyczuła zapach mokrego futra unoszacy sie w poblizu jej legowiska. Nie podobało sie jej to w zaden sposób, gdy podchodziła czujniej do własnego domu. Wiatr sie wzmógł, zmienił kierunek i wpłynął do wnętrza. A że nie było drugiego wyjścia zawrócił i uniósł nowy zapach. Znacznie silniejszy niż wczesniej. Zmruzyła podirytowana oczy by wychwycić jakis szczegół. Trwała tak kilka chwil nim w końcu usłyszała osuwajace sie kamyczki. Więc jednak się nie pomyliła! - zasyczała ostrzegawczo
    Mało brakowała a wparowała by do środka szybciej niz by o tym pomyślała. Zatrzymała sie przy otworze i pochyliła głowę by przyjrzeć sie intruzowi. Bo tez mogła się pomylić. Zwierzę mogło byc tez liskiem lub królikiem. Węch jej podpowiadał iz na pewno to nie człowiek, ale kto wie.
    Przyczaiła się nim w końcu zdecydowała sie wejść. Wejśćie zasłoniła soba oraz ogniem, który umocniła na tyle, ze płonął stałym ogniem. W jego blasku lustrowała wnętrze.
    A za jej plecami w końcu zaczęło równo i solidnie lać.

    [troche mi to dziwnie wyszło ..;/]
    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  22. Dwie godziny później, tak jak mówił czekał. Stał przed wejściem do lokalu, opierał się o ścianę z rękoma wciśniętymi w kieszenie spodni. Gdy wyszła uśmiechnął się ciepło.
    -Nawet nie miałam wcześniej okazji się przedstawić.- Ujął jej dłoń i musnął ją lekko swoimi wargami. Uśmiechnął się łobuzersko. Matka wpoiła mu zasady bycia dżentelmenem i traktowanie kobiet jak najdroższe diamenty.- Martin Moor.- Przedstawił się.- Więc na co masz ochotę?- Spytał unosząc prawą brew do góry.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  23. Martin

    -Jasne, chodźmy.- Powiedział głębokim głosem i zaczął prowadzić ją w stronę jednego z lepszych barów w Salem. W środku baru niezbyt głośno grała muzyka, ludzi było dość dużo, ale nie panował nie przyjemny gwar. Zaproponował stolik nieco z boku, gdzie na pewno będą mogi rozmawiać w spokoju. Skinął na kelnera.
    -Co cię sprowadziło do Salem? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście.- Spytał przyglądając się jej.

    OdpowiedzUsuń
  24. -Z początku też chciałem się z tego wyleczyć...Mam brata, też wilkołaka, on jest moim stadem. Na razie nie zamierzam przyłączać się do jakiejś watahy i zamieżaliśmy być tu przejazdem, ale chyba plany nieco się zmienią.- Odpowiedział z lekkim uśmiechem i zamilkł na chwilę gdzy kelner podszedł do nich. NIe zastanawiał się zbyt długo co wybrać. Za zwyczaj pija tylko jeden trunek.
    -Whyski, poproszę.- Złożył zamówienie.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  25. Uśmiechnął się szeroko i zaśmiał cicho. Nie podejrzewał, że coś bądź ktoś będą w stanie go zatrzymać gdzieś na dłużej. Od dłuższego czasu nie zagrzał z bratem w jednym miejscu więcej niż tydzień, chyba że mieli jakąś sprawę do załatwienia i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Kwestia przyzwyczajenia. Gdy kelner postawił na stole ich zamówienia wziął w dłoń szklaneczkę i upił łyk bursztynowego trunku.
    -Nie wiem jeszcze czy na stałe, zobaczę jak sprawy się potoczą, ale raczej tak.- Powiedział puszczając jej wymownie oczko.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  26. -Jest dorosły, nigdy nie zmuszałem go by ze mną jeździł, więc jeśli nie chce może jechać dalej.- Odpowiedział szczerze. Decyzję o opuszczeniu rodzinnego miasta podjął on, a Tom ochoczo się do niego dołączył i już od dłuższego czasu tworzą zgraną dwójkę. Pociągnął kilka łyków alkoholu nim zabrał się za odpowiedź na drugie pytanie. Nie lubił tego wspominać, po pierwsze nie dużo pamiętał z tej nocy, a po drugie nie jest to nic przyjemnego. Westchnął i zatopił spojrzenie w szklance.
    -Mój były znajomy mieszkał na obrzeżach miasta. Jego dom stał kawałek od ulicy, otoczony prawie z każdej strony lasem nikt inny tam nie mieszkał. Spotkaliśmy się w kilka osób. Świetnie się bawiliśmy.- Uśmiechnął się blado.- Wypiliśmy trochę, więc zostawiłem samochód u niego i postanowiłem wrócić pieszo. Moja koleżanka postanowiła pójść ze mną. Było trochę po północy. Szliśmy ulicą, jedną jedyną, która prowadzi do miasta, aż nagle wokoło rozległ się warkot zwierząt, gdzieś w oddali wycie. Wściekłym wilkom nie przeszkadza środek ulicy. Zaatakowały nas cztery wilki, mnie dopadły dwa z nich. Dwa duże basiory. W szamotaninie zaciągnęły mnie w zarośli. Wiedziałem, że chciały mnie rozszarpać. Nie wiem jakim cudem wyrwałem się im i zacząłem uciekać, ale pełnia skutecznie zatrzymała mnie w lesie, a powinienem jej pomóc, gdy krzyczała o pomoc... Samej przemiany i tego czasu nie pamiętam. Ugryzły mnie w lewe ramię i udo. Jej ciała nigdy nie znaleziono, nigdy też już nie wróciła do domu. To tak w skrócie. Mój brat ma nieco mniej przerażającą historię. A z tobą jak to było?- Spytał w końcu unosząc wzrok i ponownie patrząc na kobietę. Miał nadzieję, że nie stracił dużo w jej oczach. Dobrze pamiętał jak to jest być tym na którego patrzono krzywo i nie przyjemnie.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  27. Czekał na znajomą pochłaniając swój posiłek w zawrotnym tempie. Nie zdążył dzisiaj zjeść śniadania (choć bardziej nieoficjalne źródła twierdzą, że zwyczajnie mu się nie chciało go robić) i czując zapach pieczonego mięsa uświadomił sobie jak bardzo jest głodny. Kiedy kobieta wróciła do niego jego talerz był już niemal pusty. Clarence należał do osób kfóre potrafiły zjeść naprawdę wiele i nie szkodziło to ich sylwetce. Być może dzięki ciężkiej pracy i ganianiu po lesie wciąż wyglądał jak młody bóg, jak zwykł czasami żartować.
    - jeszcze zobaczysz, że biegający ser zrobi prawdziwą furorę dietetyczną. Przy tym ile trzeba się nabiegać aby go złapać i zjeść nie ma żadnych szans na przytycie. - podjął żart spoglądając na Blair z rozbawieniem - gorzej będzie, jeżeli wynajdzie własne koło i odkryje ogień. Od tego już tylko krok do wielkiej wojny amerykańsko-serowej. Nie będziesz pewna ani dnia ani godziny, kiedy gouda zamorduje cię w ciemnym zaułku. - pociągnął historię tak jak to miał w zwyczaju. Ci, którzy go znali i jeszcze z nim wytrzymywali wiedzieli że miał skłonności do snucia opowieści wręcz niestworzonych jak ta o serze, podobnie jak legend i baśni. Czasem były one prawdziwe, czasem przepełnione fantazją, jednak on nigdy nie zdradzał która z nich jest autentyczna, a która nie.
    Kiedy talerz został opróżniony, uregulował rachunek i wstał z miejsca. Wyjezał za okno. Niedawno przestało padać, chociaż ciemne chmury wciąż wyglądały groźnie. - to co, idziemy? - zapytał uśmiechając się lekko. - zdaje się, że kawę jeszcze mam i to całkiem niezłą. - to było raczej oczywiste. Podobnie jak herbatę czy inne zioła sprowadzał ze specjalnych źródeł. Trochę takie zboczenie nieoficjalnego zawodu.

    Clarence Thompson

    OdpowiedzUsuń
  28. [Witam :) Piszę w sprawie wpisu na listę obecności, a ponieważ jesteś nowym autorem wolę zapytać niż bezmyślnie usunąć:) Czy nadal chcesz się z nami bawić?:)]

    OdpowiedzUsuń
  29. [a ja tu samotnie czekam na odpis ;) jesli jeszcze z nami jestes ;)]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń